15.Thomas
Minął dokładnie tydzień od tamtych zdarzeń. Wszystko się uspokoiło, wtopiliśmy się w tłum. Nikt już nie zwraca na nas uwagi, bo jakieś 3 dni byliśmy obgadywani i w centrum uwagi tej budy. Męka. To z tych lepszych rzeczy...
A z tych gorszych...
Nadal tkwimy w tym budynku dla pojebów. Nie było by tak źle, ale te imbecyle zwane Dylan, Evan, Brett i reszta co dzień się nas czepiają. Nie ma jak poszperać w papierach i połazić po szkole bez sztandaru pokuty za nami.
Oczywiście Brad się zakochał w tym całym Minho. Cały czas przy nim siedzi i nie wykonuje swojej części zadania. Liam'a natomiast prowokuje Brett, ale jakoś niebieskooki sobie z tym radzi. A co do reszty jest jakoś normalnie. Jeżeli można tak nazwać kłótnie i ganianie za sobą po korytarzach to się tyczy Max'a i Scott'a . Właśnie mamy drugi polski za fizykę bo ponoć baba zachorowała lub teoretycznie Isak wrzucił jaj do herbaty tabletki przeczyszczające, a ona myśli, że ma rozwolnienie.
- Ile jeszcze? - jęknął Scott i położył się na ławce, mrugając oczami, które mu się sklejały. - Nudy.
- Jakieś 40 minut? - powiedziałem patrząc na zegarek ścienny.
- Ahh. - zamknął oczy i on... zasnął?
-Nie pierdol Scott że śpisz. - szturchnąłem go, ale zero reakcji.
- Może po prostu zmęczony jest chłopak. - powiedział Dylan, siadając na naszej ławce.
Nie zepchnij go. Nie z prowokuję cię. Szkoda takiej słodkiej buźki.
- Tak niby czym? - prychnąłem nie patrząc na niego.
- No nie wiem? Może tym co robił w nocy? - do rozmowy doczepił się Max z dwuznacznym uśmiechem.
- Po nocy? - zdziwiłem się. Nachyliłem się nad moim przyjacielem i z całej siły zagwizdałem.
- Co jest kurwa?! - od razu się podniósł z pół przytomnymi oczami.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem po czym przez" przypadek " Dylan dotknął mojego policzka ręką . Tak przez przypadek z tym wrednym uśmieszkiem!
- Co jest? - ciemnowłosy usiadł z powrotem na krześle.
- Ty mi powiesz. - warknąłem cicho do niego. - A wy wypierdalać.
Spojrzałem na Dylan'a i Max'a z ukosa. Zaraz jest jeden, drugi a gdzie trzeci?
- Yyyy szukasz Minho? - zapytał lekko zbulwersowany szatyn.
Hyh zazdrosny?
- Tak. - powiedziałem chamsko patrząc mu w oczy.
- Uuuuuu ostro siostro. - dodał swoje trzy grosze Max.
- Minho jest chory na głupotę.- powiedział spokojnie.- A tak na serio pomaga sprzątaczką, bo nie chciał mu się siedzieć tutaj.
- Okej. Jednego pasożyta mniej. - mruknąłem
- No ej! Bez takich blondyneczko.- oznajmił z ulgą. - A tak w ogóle to co robisz po szkole?
- Ja, po szkole? - prychnąłem. - A co cię to?
- Bo wiesz.... Mam wolne, bo nie mam treningu i..
- Nie. - nie zgodziłem się od natychmiast.
Jak chce poruchać to nie tutaj. Ale z drugiej strony seks z nim to musi być sam przyjemność.
Thomas stop! Nie myśl o tym, bo ci stanie!
- Ale czemu nie? - zrobił minę szczeniaczka. - No weź- jęknął - Tommy.... Tommy... Tommyyyyyy.
- Kurwa, zrozum, że nie to nie! - podniosłem głos i spojrzałem na niego wściekle.
- Ale...
- Nie.
- No weź nie daj się...
- Nie.
- Thom...
- Nie.
- Blondyn...
- Nie.
- Możecie przestać robić te końskie zaloty panie O'Brien i panie Sangster? To się robi nudne.- powiedział nauczyciel z biurka.
Serio?! Nawet on!!
- Nie ma mowy! Żadne zaloty!- krzyknąłem z oburzeniem.
A ten facet po prostu mnie zignorował i wrócił do dziennika.
- No widzisz Tommy. - zaczepił mnie Dylan. - Więc...
- Nie. - przerwałem mu i spojrzałem na Scott'a, którego nie było obok mnie.
Kurwa no! Znowu! Tylko tydzień. Tylko jeden jebany tydzień wytrzymał bez zgubienia się! I tym razem na lekcji!
Rozejrzałem się przerażony po klasie i szlag jasny mnie trafił. No rzesz! Ja się zaczynam martwić, a on co? Śpi na Max'ie!
I to dosłownie!
Max siedział na krześle i trzymał go za biodra. A Scott co? Spał z policzkiem na jego klatce piersiowej, bo siedział na nim bokiem.
- Co do kurwy? - zapytałem sam siebie.
- Max zawsze zdobywa to czego chce. - Dylan siadł obok mnie na krześle i złapał za brodę nakierowując mój wzrok na swoje oczy. - Tak jak ja. A ja chce ciebie. - szepnął mi do ucha.
Otworzyłem szeroko oczy i zanim zdołałem przeanalizować jego słowa, zadzwonił dzwonek. Dylan szybko wyszedł z klasy omijając mnie.
Mój przyjaciel zerwał się z kolan Max'a i z całej siły kopnął go w brzuch.
- Auć.- pisnął mało męsko chłopak.- Zrozumiałem.
Scott z podniesioną głową wyszedł z klasy, a ja za nim z cichym śmiechem.
- Zahipnotyzował mnie ten gównojad. - warknął wściekle.
- Domyśliłem się jak go kopnąłeś. - uśmiechnąłem się do niego. - A tak w ogóle, co teraz mamy?
- Yyyy chyba okienko. - odpowiedział po namyśle
- Ufff szczęście, bo nie wytrzymał bym więcej towarzystwa Dylan'a.
Bo jest za przystojny, słodki i mega gorący.
- Siema. - Liam stanął przed nami z zadowolonym uśmiechem i błyskiem w oku.
Spojrzeliśmy po sobie z brunetem.
- Co zrobiłeś? - zapytał Scott natychmiast
- Nic tak....
- Kurwa mać! - usłyszeliśmy krzyk z drugiego końca korytarza.
Brett szedł szybko w naszą stronę. Kiedy stanął na tyle blisko, że mogłem zobaczyć na jego włosach, ramionach, twarzy i klatce piersiowej znajduje się różowa farba, wybuchem śmiechem, a po mnie Scott.
- Co się stało Brett? - zapytał przesłodkim tonem Liam.
- Tu już dobrze wiesz, co krasnolódkiu. - powiedział wściekłym tonem.
- Może i wiem może i nie ale tylko ta różowa farba wie. - zachichotał. - A tak w ogóle to ona się nie zmywa.
Chłopak otworzył szeroko oczy i buzie w przerażeniu.
- Pierdole! - pobiegł do kibla dla chłopaków z prysznicami.
- Dlaczego mu to zrobiłeś? - zapytałem z uśmiechem i wznowiłem marsz.
- Bo wczoraj wrzucił mi za koszulkę odkręconą Coca-Cole. - przypomniał. - Cały wieczór się szorowałem!
- Ale to było dobre. - powiedział Scott, a po chwili pod spojrzeniem Liam'a dodał. - Złe. To było bardzo złe.
- Idziemy się przewietrzyć? - ziewnąłem.
Za dużo nauki. Raczej za dużo pierdolenia nauczycieli o nauce czy czymś tam.
Wyszliśmy na dwór i ruszyłem do stolików gdzie siedziała pozostała trójka naszych przyjaciół.
- Hej.- Alex siedziała w stosie książek otwierając i zamykając co chwila inną z tych starowiecznych artefaktów.
- Co ty robisz? - zadziwił się Scott.
- Uczy się. - odpowiedział za nią Isak.
- Po co? - Liam wyglądał na zniesmaczonego widokiem książek.
- Bo jestem kuternogą z fizyki. - mruknęła. - A za chwile mamy sprawdzian z tego główna.
- A ty czemu się nie uczysz? - zapytałem blondyna.
- Bo to proste. - wywrócił oczami.
- Chyba dla ciebie! - oburzyła się różowowłosa. - Mam dość. - westchnęła przeciągle i walnęła głową o jedną z książek.
Liam zaalarmowany z wielkimi chęciami zrzucił każdą książkę ze stolika.
- Ej! - krzyknęła lekko zbulwersowana. - Wzięłam je z swojej biblioteczki.
- Swojej? - zapytał Scott.
- No tak... Kojarzycie te białe drzwi w naszych pokojach , nie? No więc, ja chciałem książki do fizyki i wchodzę do tego pokoiku i tadam. - pokazała rękami jakiś wybuch. - Biblioteczka!
- Czyli wychodzi na to że pomieszczenie za tamtymi drzwiami staje się takie jakie chcemy? - zapytałem się powoli w tym gubiąc.
- Czyli te chujki nam nie powiedziały, że to magiczne drzwi? A my inteligentni dowiadujemy się o tym dopiero po tygodniu? - dopytał się Liam.
- Chyba tak. - podsumował Scott.
- Pięknie. - mruknąłem. - Nie martw się tym aż tak Alex. Za tydzień nas już tu nie będzie.
- Tak samo mówiłeś w tamtym tygodniu. - fuknął Brad. - Dlaczego my nic jeszcze nie zrobiliśmy?
- Bo próbujemy się wpasować w tłumu- powiedziałem zirytowany. - Ale jak wam to przeszkadza to będziemy wszystko robić razem. Dziś wieczorem po ciszy nocnej idziemy szukać tajnych pomieszczeń.- ogłosiłem.
- Jej! - ucieszył się niebieskooki.
- Zrób sobie przerwę. - powiedział Isak widząc jak różowowłosa sięga po jeden podręcznik, który zaraz jej zabrał.- Odpręż się.
- Dobra. - westchnęła zirytowany dziewczyna i położyła ręce na blacie.
Byliśmy minute w ciszy. Tylko minute. Alex zaczęła wystukiwać palcami rytm, a potem nucić pod nosem jedną piosenkę. O nie.... Już wiem co to oznacza.
-Empieza la emoción
Noble como un león
Hoy sentirás, recordarás
Que no hay limitación
En tu imaginación
Conviértela en realidad
Zanuciła pod nosem pierwszy wers. A przy następnych coraz głośniej i pewniej siebie śpiewała. Rękami uderzała w stolik, a my w tym samym czasie klaskaliśmy w rytm jej stuknięć.
Co jak co, ale uwielbiamy jak śpiewa.
W końcu, kiedy rozwinęła pełnię swojego głosu usłyszałem, że nie tylko my klaszczemy , ale również reszta zgromadzonych osób, która najwyraźniej zafascynowana jej występem postanowiła się przyłączyć.
Jednak ja ani reszta moich przyjaciół nie zwracaliśmy na nich większej uwagi. Liczyła się tylko zabawa.
Po skończonej piosence Alex zaczęła się śmiać, lecz dostała owacje od reszty na stojąco.
- Nieźle mała. - powiedział chłopak z którym mam polski, przechodząc obok nas.
- Mam nadzieje, że weźmiesz udział w konkursie talentów. - dodała jedna dziewczyna.
- Widzisz Alex.- zaczął Scott.- Lepiej się rozluźnić i...
- Umiem materiał ! - krzyknęła przyprawiając zamyślonego Bred'a o zawał serca. - Wszystko mi się ułożyło.
- Nieźle różowa. - Wendy dosiadła się do stolika, a za nią Samira . - Masz talent.
- Dzięki. - powiedziała lekko speszona.
- A gdzie macie reszta imbecylów? - zapytał Liam od nie chcenia.
- Chodzi ci o tamte bambusy? - zapytała Wendy. - Siedzą na swojej ławce pod drzewami.
- Gdzie? - Brad rozejrzał się niepewnie dookoła.
- No tam. - Samira pokazała palcem na drzewa.
Spojrzałem tam i od razu dostrzegłem Dylan'a, który siedział jak król. Mam nadzieję, że spadnie z tej ławki na mordę.
- Minho mówił, że to ławka popularnych. - Brad powiedział smutno. - Mówił, że do nich nie należy. Okłamał mnie.
- Wiesz oni tacy są. Jak dziwki.Liczy się dla nich tylko seks. - Wendy wzruszyła ramionami.
Niebieskooki wyglądał na przybitego. Ten Azjata jest od dziś na mojej czarnej liście.
- Miej go gdzieś. - Liam położył rękę na jego ramieniu.
- Mam na niego focha. - no tak cały Brad.
Po zakończeniu lekcji i przechwalaniu się Alex, dostała 5 z tej kartkówki czy sprawdzianu. Wszyscy spotkaliśmy się w moim pokoju.
Za chwile wybije północ, a my wyglądały jak włamywacze. Czarne bluzki, spodnie oraz jakieś małe latarki mieliśmy w kieszeniach na wszelki wypadek.
Czas zacząć zabawę.
XXXXXXXX
Animal- Alvaro Soler
☝piosenka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top