!11!Ryan
Dobra. Zaczynamy. Wiem, że to niebezpieczne i najprawdopodobniej zginę, ale wszystko jest możliwe, tak mówią przecież. Zamknąłem oczy i skoczyłem, a kiedy je otworzyłem nie myliłem się. Mój awatar w grze właśnie nie żyje, co oznacza najgorsze.
-Wygrałem!- krzyknął Gabriel i cmoknął w moim kierunku.
Powinienem się uczyć do sprawdzianu z fizyki, ale jakoś nie mam na to ochoty i mam to gdzieś jak z resztą inne przedmioty. Jestem dobrym uczniem i mam same piątki jak mi się chce oczywiście i mam na to ochotę w danym momencie, więc niech ta ropucha spierdala gdzie pieprz rośnie.
Wystawiłem język w stronę rudzielca i zabrałem Taylor'owi miskę z popcornem. Spojrzałem na Carlos'a i Dorian'a, który o czymś zawzięcie dyskutowali po cichu. Reszta stwierdziła, że będzie siedzieć z Sam'em, a jako iż tamta dwójka za bardzo za nim nie przepada, poszliśmy z nimi. Siedzimy teraz u mnie w domu, bo moi rodzice pracują w nocy w szpitalu i pojechali na nocną zmianę.
-A co to za szepty?- zapytałem odkładając pada na stolik przed nami.
Białowłosy spojrzał na nas zdziwiony po czym oparł się o oparcie i wzruszył ramionami. Czyli coś poważnego, bo nasz koleszka jest nie w sosie.
-Obgadujemy Sam'a.- odpowiedział Dorian, a raczej syknął.
Nie wiem dokładnie jaki jest powód nienawiści do ciemnowłosego tych dwóch, ale najwidoczniej poważny, bo zachowują się gorzej niż Lydia z okresem, co się zdarza rzadko.
-W ogóle co wy do niego macie?- zapytał rudzielec i zsunął się na dywan.- Jest spoko.
-Sroko chyba.- prychnął Carlos i nadął policzki.- To skurwiel i oszust jebany.
-Skoro ty tak mówisz, to coś serio jest grane.- zagwizdałem zdziwiony.- Mówcie.
-Po prostu go nie lubimy.- Dorian odpowiedział za nich.- Nie mam zamiaru wam się z czegoś tłumaczyć. Nie darzę go empatiom i mnie wkurwia.
-Zgadza się z nim.- białowłosy pokazał na chłopaka palcem i wstał.- Ja spadam, bo zapewne tata się martwi, a jest już 22 panie. Dobranoc!- krzyknął i wyszedł z mojego domu.
-Ja ci dam panie dupku!- odwrzeszczał za mnie Taylor.
Chłopaki zabrali się chwile po nim, ale oczywiście nikt po sobie nie ogarnął. Westchnąłem zirytowany i zacząłem sprzątać w salonie, a potem w kuchni, bo Gabriel bawił się w kucharza od siedmiu boleści. Co ja z nimi mam.
Jeszcze jutro ćwiczę z Lydią i którymś z wujków bądź cioć będzie nas trenować. Chociaż ciekawie może być. Mam nadzieję tylko,że nie trafi się nam ciocia Wendy, trochę się jej boje.
REBEKA
Naprawdę nie wiem jak ja do szkoły wstałam dzisiaj, ale dałam radę. W ogóle nie potrzebie piłąm w czwartek. Mam za słabą głowę na takie rzeczy. W ogóle połowy nie pamiętam, a kiedy wstałam to zawału dostałam na miejscu. Nie dość, że byłam w łóżku Taylor'a, to on jeszcze się do mnie przytulał! Naprawdę nie chcę do niego czegoś czuć, ale to jest mocniejsze ode mnie. Serce mnie nie sucha. Ono po prostu mimo mojej niechęci do tego, zaczyna po prostu bić dla niego jak go widzi. Co boli, bo wiem, że mnie nie chce. A zwłaszcza teraz, po tym co się stało.
Nie wiem jak, dlaczego, w jakim celu, ani kurwa jak do tego doszło?! Całowałam się z Isaac'iem. Lubię go i to mocno, ale to za szybko poszło nawet jak na mnie. Chłopak wydaje się nie przejmować tym co się wydarzyło i zacząć od początku, co mi pasuję.
Boje się teraz spojrzeć w oczy reszcie. Ponoć nikt oprócz Taylor'a mnie nie widział, ale zawsze ktoś nie?
Ogarnęłam się jakoś w łazience i zeszłam na dół. Mama powinna być w sypialni jeszcze, a taty z nowy nie ma. Trochę przykre. Ominęła kuchnię szerokim łukiem , bo nawet jak spojrzę na jedzenie to mnie mdli, Bluzę z wieszaka jeszcze zajumałam i wyszłam z domu.
Czas na mękę moją i całego świata w moich oczach.
Kiedy w końcu doczłapałam do szkoły, jęknęłam w duchu na to, że drą tak mordy. Mimo, że już mnie tak głowa napierdala mnie tak mocno. Nawet nie wiem dlaczego mnie tak mocno ten kac i ból łba trzyma, ale wniosek mam jeden nigdy więcej nie tknę alkoholu.
-Żyjesz.- usłyszałam i spojrzałam na roześmianego Leo.
Zaraz. Obok niego stoi... Ciemne oczy, niebieskie oczy, wysoki z zadziornym błyskiem w oku. Nie wieżę!
-Sam, ty ośle wielki.- powiedziałam roześmiana i przytuliłam się do niego, a oni mnie objął ramieniem.- Cześć! Ale co ty tu robisz?
-Długo by opowiadać.- wywrócił oczami na moje słowa.- Ale w skrócie ja i moja family się tu przeprowadziliśmy i wychodzi na to, że będę chodzić do tej budy z wami.
-Nieszczęście wielkie nas spotkało.- zażartowałam.
-E no dzięki.- rzekł i odsunął się i objął Leo ramieniem w okół szyi.
Mój frends ship. Tak jak Sam i Austin. Taki słodki trójkącik.
Awu!
- Czyli będziesz też ćwiczył z nami?- zapytałam zaciekawiona.
Coś mi tam Cam pisał, że ja jestem z Taylor'em w jednym dni i no mowy nie ma. Je nie chcę z nim być, bo tak. Jedak nie chcę sprawiać problemów i innych głupot takich. Teraz zaczyna się nas czas próby przed walką ostateczną i nadal to do mnie nie dotarło.
-Ja ćwiczyć nie muszę, ale jak coś to do kogoś dołączę.- wzruszył ramionami i spojrzał na zegarek, znajdujący się na jego nadgarstku. -Dobra ja spadam, bo zaraz mi się w-f zaczyna. Cześć Leo'ś i pa Rebka.
-Jaka Rebka?!- huknęłam na niego i do moich uszu dobiegł śmiech.- Dziadyga. Gdzie jest Cameron i Austin?
-Blondyn się jeszcze kuruję, a ten drugi właśnie idzie.- odrzekł mi niebieskooki.
Uradowałam się i przeprosiłam Leo biegnąc w stronę brązowłosego. Nie wiem, czy tylko ja to widzę, ale ostatnio zachowuję się dość dziwnie. Kilka tygodni temu normalnie gadał ze mną o chłopakach i takich rzeczach, a ostatnio zbacza na okrągło z tematu. Jest moim przyjacielem i widzę, że go coś gryzie, a ja się dowiem co. Chcę mu pomóc przecież.
Po drodze mijałam ludzi, ale kiedy zamknąłem oczy w okół mnie panowała ciemność. Szybko dotknęłam swojego ciała i stwierdziłam, że jest całe. Serce w piersi łomotał mi jak szalone, a w głowie pojawiły się już straszne scenariusze. Nie czuje gruntu pod stopami jak bym unosiła się w nicości.
-Zajebiście
YYYYYYYYYY
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top