5

siedzieliśmy tak dopuki nie zaczeło się robić ciemno.

-Nova?

-co?-mruknełam

-nie znikaj więcej dobrze?-siadłam prosto

-nie mogę ci tego obiecać. wiesz...ogień i woda są dwoma przeciwieństwami tak jak ja i ty ale...jesteś moim przyjacielem więc spróbuje dotrzymać słowa.

-jutro wybierzemy się nad jezoro co ty na to?

-ale chłopaki będą zazdrośni.

-pójdziemy wszyscy a ty popływasz sobie w wodzie.

-dzięki Kai.-weszliśmy do szkoły

-kto tu się szwęda o tej porze? kto pozwolił?-zaczepiła nas jakaś starsza pani

-my tylko

-tak jasne wymówki do pokoju ale już!-pobiegliśmy na trzecie piętro.

-zostawiłam rzeczy u Cola.

-możecie mieszkać przecież razem to twój chłopak nie mój.

-Cole nie jest twoim chłopakiem.-zdziwiłam się

-och Maleństwo musisz się jeszcze wiele nauczyć. w tym tygodniu są burze.-odszedł i chwilę później stał przy mnie podał mi torbę i uśmiechnął się wpychając mnie za drzwi sypialni czarnowłosego.spojrzałam na niego. miał na sobie słuchawki bezprzewodowe i zawzięcie stukał patyczkami w czarne coś. dotknęłam jego ramienia. odwrócił się i zdjął słuchawki.

-hej. myślałem że już śpisz. 

-nie,zagadałam się z Kaiem i nas sprzątaczka pogoniła.-zaśmiał się.-i...Kai mówił że będzie burza.-znów się zaśmiał. 

-tak mi tez tak mówił. to co śpisz ze mną?-otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale mi przerwał-rozgość się a ja dokończę.-zawiesiłam torbę na ramie łóżka. Cole z taka pasją i wytrwałością wali w te bębny tak to była perkusja elektryczna. przekrzywiłam głowę. wyjełam dwie kredki i zaczełam uderzać w biurko. chłoppak skończył swoje i przyglądał mi się.

per Cole.

Nova uderzała jakiś swój rytm kredkami o moje biurko. podrzuciła kredkę złapała ją i znów uderzała.

-o sorry. -ukryła kredki za plecami.

-fajnie wyszło-uśmiechnęła się i zarumieniła lekko.-masz więcej talentów niż myślałem.

-jedzenie żelków i granie na perkusji fajne talenty.

-Jeżdżenie konno,granie w nogę,perkusja,żelki,pianki...wiesz to wiele talentów.

-w atlancie nauczyłam się jeszcze na flecie.-założyła pasemko za ucho wyjęła z torby flet i zagrała na nim jakąś melodyjkę.-ale to takie tam.-nie powiem byłem zaskoczony. nagle ziewneła.-mogę na pewno tu spać?

-jasne. maleństwo jak coś to przychodź bez pytania.-przytuliła mnie i weszła do łazienki się przebrać. drzwi otworzyły się i wszedł Kai.

-hej

-hej

-gdzie masz księżniczkę?

-za drzwiami.

-wywaliłeś ją?-zezłościł się a ja tyko się zaśmiałem i pokazałem drzwi do łazienki skąd dobiegał cichy śpiew.-już myślałem. dobra dzisiaj jej powiesz.

-co?! nie! nie ma opcji nie umiem gadać z dziewczynami.-zacząłem

-mam to zrobić za ciebie?-zapytał

-nie. dobra. zapytam ale...

-po prostu bracie.-z łazienki wyszła dziewczyna przebrana w krótkie spodenki i bluzkę z długimi luźnymi rękawami (jak u czarodziei)

-hej Kai-przytuliła go-nie myśl że ci wybaczam grał na perkusji...






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top