| 3 |
TAE P.O.V
Cieszyłem się z zaproszenia od hyunga. Nawet go polubiłem i liczyłem na rewanż w grze. Może nawet dałbym mu wygrać...
Po kilkunastu minutach spacerowania, zorientowałem się, że przecież nie wiem gdzie starszy mieszka. I zdałem sobie sprawę, że od niemal 20 minut mogłem iść w zupełnie przeciwnym kierunku. Wyciągnąłem telefon i zobaczyłem, że mam kilka nieodczytanych sms-ów.
Jin: Taehyung?
Jin: Taehyung nie spytałeś mnie nawet o adres?
Jin: Długo mam czekać? c:
Jin: Moj adres to *****
Jin: Jesteś tam? c:
Byłem na ruchliwej ulicy dlatego zatrzymałem pierwszy lepszy samochód, który jechał w kierunku podanego przez hyunga adresu.
Złapanie stopa to była łatwizna. Gdy światła pokazały kolor czerwony podbiegnąłem bliżej jednego z samochodów i spytałem siedzącego za kierownicą mężczyzny mogę się z nim zabrać. O dziwo zgodził się bez jakichkolwiek pytań.
Chciałem założyć słuchawki i znów zatracić się w muzyce ale wtedy do moich uszu dotarło pytanie.
— Dokąd się wybierasz?
— Do kolegi... — odpowiedziałem na tyle grzecznie na ile potrafiłem. Mężczyzna pokiwał tylko głową.
— Nie przedstawiłem się, Namjoon.
— Miło poznać... Mam na imię Taehyung. Mógłby się pan już zatrzymać? Tu za rogiem mieszka mój kolega...
wskazałem palcem alejkę do której już samotnie wołałem się wybrać, jednak mężczyzna wjechał tam i zawiózł mnie tuż pod sam dom Seokjina. Pożegnałem go i podziękowałem za transport. Upewniłem się jeszcze czy dobrze trafiłem, zerkając na sms z podanym adresem i gdy byłem już pewny zadzwoniłem do domofonu z którego rozległ się przyjemny głos, jak mniemam głos Jina. Przedstawiłem się i gdy usłyszałem sygnał pociągnąłem za klamkę. Cóż za katorgą jest mieszkanie na samej górze...
°°°
Przed drzwiami czekał chłopak w fartuszku, wszedłem do jego mieszkania i od razu poczułem przyjemny zapach.
— Możesz ściągnąć buty i wejść. — oznajmił blondyn. Wykonałem jego polecenie. Zauważyłem, że nosił kapcie króliczki. Męsko.
Starszy zaprowadził mnie do kuchnia, na stole leżało 5 różnych potraw od ramenu po Bibimbap.
— Częstuj się.
Skoro tak. Usiadłem do stołu i zacząłem próbować jego pyszności. Zacząłem też żałować, że nie przystał na moją prośbę gotowania mi przez tydzień...
Gdy jadłem, on skupiony był na sms-owaniu.
— Dobre... — powiedziałam nieco skrępowany. Musiało to zabrzmieć naprawdę głupio bo miałem usta wypełnione makaronem. Przysięgam, że moja twarz przybrała teraz koloru moich włosów.
Starszy tylko zaśmiał się i podziękował.
Pomyślałem, że skoro on nie odzywa się to ja zainicjuje rozmowę. A skoro nie byłem w najlepszym nastroju, -właściwie to nigdy nie byłem w nastroju- musiałem mu trochę dopiec...
— Mogę ci coś powiedzieć?
— Jasne. Mów.
— Okropnie wyglądasz w blondzie.
—Słucham? — zrobił wielkie oczy i odłożył komórkę.
— Powtórzyć?
— Tylko spróbuj. — chwycił łyżkę i niczym z armaty wyrzucił z niej jajko. Pech chciał, że wybrał te surowe. A ja nie zamierzam mu tego darować.
Zdenerwowany wstałem i stanąłem przed chłopakiem. Pierwszym odruchem było uszczypnięcie jego sutka. On tylko pisnął i zaczął uciekać do sypialni. Wskoczył na łóżko, a ja wskoczyłem na niego, łapiąc jego nadgarstki i przytrzymując je tuż nad jego głową.
— Zostaw... — próbował się wydostać ale nie dawałem mu przewagi, w końcu to on jest pode mną i raczej nie uda mu się wstać.
— Przeproś! — uszczypnąłem go znów w ten czuły punkt.
— Za co?
— Jak to za co! — krzyknąłem, spoglądając na swoje spodnie z których jajko skapało najpewniej po wszystkich mijanych przeze mnie pokojach.
— Przepraszam... Zejdź ze mnie! — powiedział piskliwie hyung.
Po tym jak uświadomiłem sobie, jak dziwnie mogło by to wyglądać z punktu widzenia osoby trzeciej, szybkim ruchem wstałem i oddaliłem się na drugi koniec łóżka.
— Dzieciak... — wysapał starszy.
_________________________
A/N
Przepraszam, że dodaje o tej porze ale miałam dużo na głowie :c
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top