| 12 |
JIN P.O.V
— Jin! To nie tak! — tłumaczył młodszy gdy zobaczył jak przyglądam się tej niezręcznej sytuacji.
Nie chciałem słuchać jego tłumaczeń. Już wszystko wiedziałem. Znowu mi to robi. Znowu mnie zawiódł.
— Nawet mnie nie dotykaj. — oznajmiłem, odpychając go gdy ten się do mnie zbliżył.
Brzydziłem się nim tak bardzo, że nawet nie miałem ochoty go dotykać.
Zachował się jak ostatnia dziwka.
— Jinnie...
— Jutro. Ma cię tu nie być. — powiedziałem stanowczo. — A ty wyjdź. — wykrzyknąłem do bruneta.
Miałem dość, za bardzo mu zaufałem. Uciekłem do łazienki by być sam. Pozwoliłem emocjom przejąć nade mną kontrolę. Płakałem, a zza drzwi mogłem usłyszeć tylko rozmowę Jimina z Taehyungiem. Ciekawe co Yoongi by na to powiedział...
— Jin? — usłyszałam pukanie do łazienki i głos Tae.
— Odejdź. Dla mnie jesteś zwykłą dziwką. — wykrzyczałem. Przy ostatnim słowie mój głos się załamał. Jak mogłem pokochać kogoś tak bezwartościowego?
°°°
Po nocy spędzonej w wannie obudziłem się z bólem nie tylko kręgosłupa ale i serduszka, które od wczoraj pęka. Chciałem wyjść z tych czterech ścian ale gdy chwyciłem klamkę nie mogłem otworzyć drzwi bo coś stawiało opór.
Popchnąłem je mocniej na tyle szeroko bym mógł wyjść. Przed drzwiami spał Taehyung, który najwyraźniej był tu przez całą noc.
Nie mogłem na niego patrzeć. Chciałem się pozbyć wszelkich śladów jakie po sobie zostawił. Już i tak pozwoliłem na zbyt wiele, mówiąc mu, że może nocować. Przecież Jimin chętnie by go przygarnął.
W sypialni znalazłem kilka opakowań po piankach, które oboje kochamy, wyrzuciłem je obiecując sobie, że już nigdy ich nie kupię. Przynoszą za sobą zbyt wiele wspomnień... Pościel w której spaliśmy wymieniłem a poduszkę w, którą się wypłakiwał zapakowałem do jego torby.
TAE P.O.V
Dlaczego zawsze to mi się zdarzają takie sytuacje... Nazwał mnie dziwką. A jeszcze kilka godzin wcześniej mówił, że mnie kocha.
Fakt, miał powody ale dlaczego on mnie kurwa nigdy nie chce wysłuchać?
Nie chciałem wtedy jego litości bo to on potrzebował wtedy wsparcia a nie ja. Ale nawet nie chciał bym mu pomógł.
Całą noc spędziłem przed łazienką wsłuchując się w jego płacz. Byłem na siebie zły. Byłem zły, że go zawiodłem. Po raz kolejny...
Byłem tylko problemem. Tylko sprawiałem mu ból, i kłopoty... Gdy chłopak zasnął co wywnioskowałem po ciszy, przez chwilę jeszcze czuwałem przed łazienką jednak jakąś godzinę później sam zacząłem odpływać...
Rano zbudził mnie hałas tłuczonego szkła z sypialni. Wystraszony, że Jin mógł coś sobie zrobić pobiegłem tam. Na podłodze leżało nasze zdjęcie, przedzielone na dwie części a obok setki kawałków pozostałości po ramce..
Znów zaniosło mi się na płacz. To była nasza pierwsza fotografia... Zrobiłem ją wieczorem, pierwszej nocy jaką u niego spędziłem. Wtedy jeszcze się nie kłóciliśmy.
— H-hyung — wydusiłem z siebie. Chciałem podejść. Chwycić go za rękę, chciałem mu wszystko opowiedzieć. — Twoja ręka... Krwawi. — zrobiłem krok w jego stronę. Bolało mnie to, że przeze mnie zrobił sobie krzywdę.
— Odejdź! — krzyknął, z jego oczu płynęły łzy a z ręki krew.
— Jin... Porozmawiaj ze mną! — błagałem.
— O czym? O tym, że mówisz, że mnie kochasz a potem robisz z siebie zwykła szmatę. Taehyung zawiodłeś mnie. Myślałem, że ty będziesz inny. Myślałem, że ty mnie nie zdradzisz.
— Nie zdradziłem cię! — mruknąłem, grunt pod moimi nogami zaczął się walić. Obraz rozmazywał mi się przed oczami a moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
°°°
— Teahyung... — usłyszałem. Moje oczy nie były w stanie dostrzec rozmówcy ale po głosie wnioskowałem, że to Jin. Błądziłem przez chwilę ręką po kanapie na której leżałem, chciałem złapać go za rękę. Poczuć, być pewnym, że to on.
— Co się.. stało? — wymamrotałem, próbując się podnieść, ale nie potrafiłem.
— Zemdlałeś... — oznajmił chłopak chwytając w końcu moją dłoń. Słyszałem szloch. — Wbiłeś sobie w nogę kawałek szkła ale już jest dobrze...
— Po co mi pomagałeś? Ja jestem... Jestem nikim..
— Nie. Jesteś moim skarbem. Jak poczujesz się lepiej porozmawiamy o tobie i Jiminie. I o nas też... — powiedział z wyraźnym poczuciem winy.
— Jimin i ja to przeszłość. Pomyłka. Błąd.
— Porozmawiamy jak poczujesz się lepiej. — powtórzył.
— To zwykły buc. Udaje niewiniątko a później wchodzi z butami w czyjeś życie. — Jin miał znów mi przerwać ale nie dałem mu dojść do słowa.
Zadbam o to by każdy się dowiedział jaka z Jimina menda. — Przyszedł tu... Myślałem, że to ty więc otworzyłem. On zaczął mną szamotać po całym mieszkaniu. Później w kuchni... Posadził mnie na tym blacie...
— Zabije skurwiela.
— Daj mi skończyć, proszę.
— Ja... Przepraszam. Mów dalej.
— Mówił, że jestem jego suką i będę mu robił dobrze. Kazał mi zrobić... — mój głos załamał się — Wiesz co mam na myśli... Ocierał się o mnie i wtedy wróciłeś. I gdyby nie ty to nie wiem jak by to się skończyło.
— Jezu Tae... — blondyn przytulił mnie, oboje płakaliśmy. — Czuję jakby to było przeze mnie. W dodatku zrobiłem ci taką krzywdę. J-ja...
— Najważniejsze, że teraz jesteś przy mnie.
_______________________
A/N
No już, spokojnie sytuacja opanowana. [Chyba]
Trochę napisałam chaotycznie ale miałam inna wersje... wcześniej :—:
Następny rozdział będzie pisany z perspektywy...
.
.
.
.
Yoongiego. Mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać ale trochę namieszam...
Trochę bardzo 💗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top