| 1 |
JIN P.O.V
— Wchodź. — czerwonowłosy wskazał blok. Nie był może w najlepszym stanie i znajdował się w "biednej" dzielnicy, sam mieszkam niedaleko, więc znam ten teren. Niepewnie postawiłem nogę w progu. Światło nie zapalało się dlatego musiałem polegać na intuicji.
— Trzecie piętro. — oznajmił młodszy ciągnąc mnie za rękaw.
Oczywiście nie obyło się bez kilku potknięć, ale na szczęście już chwilę później oboje byliśmy pod drzwiami mieszkania, chłopak otworzył je i zapalił światło w małym przedpokoju. Mieszkanie nie było w złym stanie, w przeciwieństwie do budynku. Poza bałaganem, który tam panował było miłe dla oka i ładnie urządzone.
— Mój pokój na lewo. — oznajmił, rzucając niedbale buty w kąt pokoju.
—Mieszkasz sam? — spytałem siadając na jego łóżku.
— Teoretycznie z matką. Wyjechała kilka lat temu. — chłopa nie wyglądał na smutnego ale mimo to chciałem zakończyć temat bo był on raczej dla chłopaka niezbyt przyjemny.
Sam też nie miałem ochoty pytać o więcej bo jedyne o czym teraz myślę to sen. Marzę o swoim czystym łóżku z podgrzewanym materacem... Tutaj mam najpewniej jedynie do wyboru dywan lub wannę... A w najgorszym wypadku balkon.
Ku mojemu zdziwieniu nagle młodszy wstał z łóżka na którym oboje siedzieliśmy.
— Prześpię się na kanapie. — rzucił w moim kierunku, zabierając jedną z poduszek ze sobą.
— Nie. Ja jestem nieproszonym gościem, mi wystarczy nawet podłoga. — powiedziałem, zakłopotany.
— Nie narzekaj... — odrzekł a drzwi za nim zatrzasnęły się.
Gdy zostałem sam, rozglądnąłem się nieco po pomieszczeniu.
Panował tam mały bałagan, ale mimo wszystko nie miał na wierzchu wiele rzeczy. Meble, kilka ubrań i opakowania po pizzy.
Nie mogłem wywnioskować czym się interesuje, co lubi, czego słucha. Pokój wygląda, jakby ktoś się tu dopiero wprowadził, jednak nie chciałem naruszać jego prywatności jeszcze bardziej.
Położyłem się do łóżka. Nie miałem zamiaru się rozbierać, sam fakt, że śpię w jego pościeli był już dziwny... I nie higieniczny. Próbowałem zasnąć, choć wciąż w mojej głowie kłębiło się wiele pytań i obawa przed chłopakiem... Poddałem się jednak tym myślom i zasnąłem.
°°°
Rano zbudził mnie hałas z pokoju obok, chłopak najpewniej w coś grał, co wywnioskowałem, słysząc odgłosy strzelania i przekleństwa z ust chłopaka. Wstałem, i ku mojemu zdziwieniu miałem na sobie tylko koszulkę. Zmartwiłem się ale pomyślałem, że pewnie w nocy było mi za gorąco i sam zdjąłem resztę ubrań, dlatego po prostu założyłem je z powrotem.
Udałem się w stronę słyszanego wcześniej hałasu, czyli do najpewniej salonu. Zastałem w nim chłopaka leżącego na kanapie w samej koszulce i bokserkach z kontrolerem w dłoni.
— Dz-ień dobry? — powiedziałem niepewnie.
— Cześć — odpowiedział, nawet nie zaglądając w moim kierunku.
— Dziękuje, że mogłem się u ciebie zatrzymać. Ja już... lecę
— Gdzie się wybierasz Seokjin? — spytał, pauzując grę i pytającym wzrokiem spojrzał w moim kierunku.
— Skąd... — zacząłem, zmartwiony tym, że chłopak wiedział jak mam na imię. Mogę przysiąc, że mu tego nie zdradzałem.
Zanim dokończyłem pytanie, ten przysunął mi do nosa mój dowód, który jak sądziłem skradziono mi zeszłej nocy. Przez chwilę nie odzywałem się, zamurowało mnie. Czułem, że ten chłopak ma co do mnie złe intencje...
— Zagrasz ze mną? — spytał jak gdyby sytuacja z przed chwili nie miała miejsca.
— Nie mam ochoty.— mruknąłem, zakładając ręce na piersi.
— Boisz się, że przegrasz? — zapytał pewny siebie machając przed moim nosem joystickiem.
— Muszę wracać... Oddaj mi proszę dowód.
— Jak wygrasz.
— Co proszę?! — oburzyłem się.
— Jak wygrasz oddam ci twoje rzeczy, a jak ja wygram zamieszkasz tu przez tydzień i będziesz mi gotować. —przeciągnął ostatnie słowo stawiając swoje nogi na stoliku kawowym.
Co to to nie. Nie będę bawić się w sługusa tego gnojka.
— Kpisz sobie ze mnie?
— Mówię poważnie.
Co ten gówniak w ogóle sobie wyobrażał? Zagram ten jeden raz i się stąd wynoszę.
Chwyciłem kontroler w dłoń i usiadłem na drugim końcu kanapy. Grałem w tą grę czasem z moim znajomym Namjoonem. Myślę, że dam sobie z nim radę.
Na początku miałem nad nim przewagę. Miał końcówkę życia ale zdołał mi uciec, chciałem wymierzyć ostatni cios ale on wyskoczył mi zza pleców i mnie pokonał...
— Game over. — rzekł a ja już kipiałem ze złości. Nie żebym się przejął. W końcu niezależnie od wyniku nie zamieszkam z nim. Kto normalny zgodziłby się na taki układ. Bo napewno nie ja.
— Zagrałem z tobą więc oddaj moje rzeczy. — powiedziałem udając stanowczego ale wyglądało to najpewniej żałośnie.
— Ale przegrałeś!
— Co z tego?!
— Zasady.
— Nie będę ci gotować! I nie zamierzam tu mieszkać! — wykrzyczałem jak mała dziewczynka, podnosząc się z kanapy i tupiąc nogą. Jeszcze zabrakło bym się tu popłakał...
Młodszy westchnął i z kieszeni wyjął mój dowód a wraz z nim resztę "zagubionych" rzeczy.
— Miałeś to przez cały czas? — spytałem, marszcząc czoło.
— Może. — mruknął cicho, podając mi rzeczy i opuszczając salon, prowadząc mnie za rękaw do drzwi wyjściowych.
________________________
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top