Podejście osiemnaste
Na końcu rozdziału, chyba ważna notatka :))
Taehyung wpatrywał się w swojego ojca, jakby był jakimś duchem lub bóstwem. Nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa, ponieważ ostatni raz widział mężczyznę cztery lata temu.
Po chwili koło syna zjawiła się pani Kim, która także nie ukrywała zaskoczenia. Jednak w porównaniu do swojego dziecka powitała byłego męża i zaprosiła go do środka. Czerwonowłosy zamknął drzwi za tatą, lecz usta nadal miał otwarte. Oczywiście, matka upomniała go parę razy, ale nastolatek jej nie słuchał.
- Wybacz, że zapytam, ale co ty tutaj robisz? - Pani Kim uśmiechnęła się delikatnie, przygotowując kawę dla mężczyzny, gdy znaleźli się w kuchni.
- No właśnie. Po co tu przyjechałeś? - Taehyung nie chciał być nie miły dla taty, bo nadal był dla niego bardzo ważny. Ale pojawienie się jego ojca zawsze oznaczało kłopoty, więc chciał, aby pan Kim sobie już pojechał.
- Przepraszam, że bez zapowiedzi, ale bardzo chciałem was zobaczyć. Tęskniłem za wami, a w szczególności za tobą synu.
Nastolatek uśmiechnął się delikatnie, czując, że ojciec zbyt szybko nie wyjedzie, co wcale nie było mu na rękę. Taehyung westchnął cicho, a następnie opuścił kuchnię i poszedł przygotować pokój dla rodzica. Z resztą nie chciał być świadkiem rozmowy swojej rodzicielki z tatą, ponieważ relacja między nimi była dość dziwna.
Podczas porządków w pokoju gościnnym do czerwonowłosego zadzwonił Jungkook. Kim uśmiechnął się szeroko i od razu odebrał połączenie.
- Co robisz, kochanie? - Taehyung miał ochotę piszczeć jak głupi, kiedy słyszał głos swojego chłopaka. Nadal nie wierzył w to, że on oraz Jeon tworzą parę.
Yoongi też w to nie mógł uwierzyć.
- Aktualnie nic ważnego - odparł bez żadnego namysłu, rzucając poduszkę, którą właśnie przebierał.
- Dobrze się składa, bo chciałbym zobaczyć moje słoneczko.
Taehyung miał ochotę piszczeć i skakać, ale zdawał sobie sprawę, że Jungkook nie jest jeszcze na tym etapie, aby poznać jego dziką stronę.
- To gdzie się spotkamy?
- Przyjdę po ciebie, bo jest ciemno, a nie chcę, aby coś ci się stało. - Kim ruszył do swojego pokoju. - Będę pod twoim domem za pięć minut.
Jungkook zakończył połączenie, a Taehyung prawie zaczął płakać. Jak w pięć minut z brzydkiego kaczątka ma stać się pięknym łabędziem.
Szybko założył czystą bluzę, którą co prawda miał założyć jutro do szkoły, ale teraz jest sytuacja krytyczna. Szybko jeszcze poprawił włosy i posmarował usta błyszczykiem brzoskwiniowym (tak w razie czego, przecież przezorny zawsze ubezpieczony). A następnie wyleciał niczym ptak z pokoju i zbiegł ze schodów. To nic, że spadł z pięciu stopni i prawdopodobnie obił sobie tyłek. To teraz nie jest ważne.
Ważny jest Jungkook.
Kim pospiesznie założył buty i zanim otworzył drzwi, aby wyjść z domu, zatrzymała go jego matka.
- Bądź grzeczny, a potem go zaproś na herbatę.
Nastolatek przytaknął, po czym od razu wpadł w ramiona swojego chłopaka, który czekał tuż obok uliczki.
Jungkook mocno objął swoją perełkę, uśmiechając się niczym zwycięzca, ponieważ Taehyung jest jego i nikt inny nie może położyć na nim swoich brudnych dłoni.
Pani Kim z okna obserwowała ich dwójkę, uśmiechając się pod nosem, ponieważ wiedziała ile szczęścia daje jej synowi Jeon. Koło niej stanął pan Kim, który także zaczął oglądać uroczą scenkę, która miała miejsce przed domem.
- Kto to jest? - zapytał mężczyzna swoją byłą żonę.
- Jungkook. - Odparła szybko kobieta. - Kolega Tae. - Dodała kłamiąc.
Nie wie dlaczego nie powiedziała mu prawdy. Nie bała się, że były małżonek tego nie zaakceptuje, po prostu wolała, aby to ich dziecko powiedziało ojcu o swoim partnerze.
- Jaki jest twój prawdziwy powód przyjazdu? - Pani Kim szybko zmieniła temat.
- Miałem powiedzieć to jutro, kiedy Tae będzie również w domu, gdyż nie chciałbym się powtarzać. Jednak skoro naleg-
- Nie nalegam. Jestem po prostu ciekawa. - Kobieta przerwała mu zdanie z uroczym uśmiechem.
- Nic się nie zmieniłaś, Jiyoon.
- Taki już mój urok.
Mężczyzna spojrzał na nią, kręcąc głową z szerokim uśmiechem. Jednak po chwili spoważniał.
- Jesteśmy już dorośli, więc jestem pewny, że zrozumiesz. Otóż, zakochałem się i niedługo ponownie się ożenię.
- Gratulacje - kobieta uśmiechnęła się szczerze. Szczerze mówiąc, to pani Kim życzyła byłemu mężowi jak najlepiej. To, że im nie wyszło to nie oznaczało, że teraz oboje mają być nieszczęśliwi. - Kim jest twoja wybranka?
- Jest to Amerykanka, ale to teraz nie jest ważne. Ważniejsze jest to, że przyjechałem tutaj zaprosić Tae na ślub. - Mężczyzna spojrzał w oczy byłej żony. - Anabeth nie chcę, abyś ty przyjechała. - Dodał trochę ciszej, ponieważ nie chciał zranić uczuć kobiety.
- W porządku. Przecież to nie twoja wina.
Jungkook niósł na plecach swojego chłopaka, słuchając tego jak minął mu dzień. Mimo, że nie było to nic specjalnego, to dla Jeona było to niczym najpiękniejsza poezja. Starszy chłopak uwielbiał słuchać młodszego.
- Możesz mnie już puścić, Kookie. Nie chcę, aby przeze mnie coś cię bolało.
- Noszenie ciebie to czysta przyjemność, kochanie. - Jeon szybko odpowiedział, uśmiechając się cały czas. - I będę to robił tak długo jak będzie trzeba.
- To kochane - Kim pogłaskał osiemnastolatka po włosach, w głębi duszy ciesząc się niczym nastolatka. Bardzo długo czekał aż będzie mógł to bezkarnie robić.
- Staram się.
Taehyung jeszcze bardziej wtulił się w plecy partnera. Miał nadzieję, że szczęście, które teraz wspólnie dzielą, będzie trwało jak najdłużej.
a/n wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału, ale przez ostatnie miesiące nie mam na nic czasu, przepraszam. Nie obiecuję kiedy kolejny rozdział, ale mam nadzieję, że niedługo.
Niedługo zakończenie tego ff, więc takie pytanie do was. Wolicie zakończenie zamknięte czy chcecie drugą część?
Zapraszam także na mojego snapa, na którym możecie do mnie pisać lub sth :)
Kocham was, do następnego xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top