>3: Work.
Mija tydzień odkąd przeprowadziłam się do apartamentu.
Najgorsze jest to, że wydałam wszystko co miałam i jeszcze byłam zmuszona pożyczyć pieniądze od Kim. Dlatego ten tydzień musiałam przeżyć na jedzeniu mrożonym czy zupkach chińskich. Zaczynałam żałować zakupu tego mieszkania, lecz wiedziałam, że nic już nie zmienię. Zawsze podejmowałam decyzje bez większych przemyśleń i teraz odczułam tego skutek. W końcu kupowanie domu to nie jest coś mało ważnego, co kupuje się co miesiąc. Popełniłam wielki błąd, myśląc, że uda mi się zapłacić z własnych środków.
Dzisiaj mam zamiar poszukać sobie jakieś pracy, to jedyne rozwiązanie. Oczywiście wcale nie chcę pracować, lecz to ostatnie wyjście.
Kim powiedziała, że może mi pomoże, więc za pięć minut powinna być u mnie.
Usłyszałam dźwięk dzwonka (o wilku mowa) i poszłam otworzyć kuzynce.
Brunetka przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła, widząc strach na mojej twarzy.
-Nay, wszytsko się ułoży -pogłaskała moje plecy - Nie musisz się spieszyć z oddaniem mi tych pieniędzy, a była właścicielka twojego mieszkania też na pewno zgodzi się troszkę poczekać.
-Nie, Kim, nie poradzę sobie. Oprócz spłacenia tych wszystkich długów muszę też za coś żyć. Pracy na pewno nie znajdę w jeden dzień czy nawet tydzień, a tym bardziej w Nowym Jorku. Do tego, jeśli rodzice się dowiedzą, że wydałam tyle pieniędzy... -w tej chwili mój umysł opanowały same pesymistyczne myśli.
-Nay, proszę, nie martw się. Masz mnie i ja ci pomogę. A twoi rodzice nie będą mieli nic do gadania, bo za dwa tygodnie masz osiemnaste urodziny -Kim nadal starała się mnie pocieszać.
Brunetka przez chwilę wyraźnie się nad czymś zastanawiała, a ja byłam ciekawa co zajęło jej myśli.
-Chwila, jak kupiłaś to mieszkanie, będąc nieletnią?
-Kupiłam je trzy tygodnie przed moimi urodzinami, więc nie tak wcześnie. Właścicielka wiedziała, jak bardzo mi na tym zależy i ona sama również chciała je już sprzedać, więc niektóre formalności juz podpisałam, a resztę załatwimy za dwa tygodnie, gdy będę pełnoletnia -Wyjaśniłam.
-Czyli oficjalnie to nie jest jeszcze twoje mieszkanie, ale już należy do ciebie -pokiwałam jej w odpowiedzi - Trochę skomplikowane, ale okey.
Wyszłyśmy z nowoczesnej kamienicy i skierowałyśmy się w stronę centrum miasta, które znajdowało się bardzo blisko. Przez całą drogę modliłam się myślach, żeby coś znaleźć. W tym momencie jestem tak zdesperowana, że zgodzę się na każdą pracę.
Kim próbowała mnie pocieszać, lecz wiedziałam, że jej słowa są zbyt optymistycznie.
-Spójrz tam, Nay -brunetka wskazała mi małą kawiarnie, gdy znalazłyśmy się na głównej ulicy.
-Nie sądzę żeby szukali pracowników, sama popatrz jaki tam ruch, to samo centrum -powiedziałam, lecz kuzynka mnie całkowicie zignorowała i juz przechodziła przez pasy razem z tłumem innych ludzi.
Podbiegłam do niej szybko, przewracając oczami. Kiedy znalazłam się obok niej, dziewczyna otworzyła szklane drzwi kawiarenki i podeszła do lady. Postanowiłam postać z boku, po prostu nie chciałam robić sobie nadzeji, bo wiedziałam, że w miejscu jak to nie brakowało chętnych do pracy, wiec moje szanse były minimalne.
Zobaczyłam, że strasza kobieta podeszła do Kim i zaczęły rozmowę, a ja postanowiłam ją podsłuchać.
-Dzień dobry, przyszłam z pytaniem, czy może szukacie pracownika? -Głos Kim był przesłodzony.
Cieszyłam się, że kuzynka tak bardzo chce mi pomóc.
-Niestety, jest dużo chętnych na stanowiska i narazie nie potrzebujemy nikogo -kobieta posłał jej smutny uśmiech.
-Szkoda... Ale dziękuję pani, do widzenia -brunetka pożegnała się i opuściłyśmy kawiarnię.
-Widzisz, mówiłam -powiedziałam ze smutkiem.
-Nay, błagam cię, nie załamuj się, byłyśmy dopiero w jednym miejscu -wzięłam jej prośbę do serca i odsunęłam od siebie negatywne myśli.
Miałyśmy wiele restauracji, barów, kawiarni i innych miejsc, gdzie można zjeść, lecz wszędzie stanowisko kelnerki było oblegane i nie miałam szans, by je dostać.
Przy siódmym już podejściu znalazłyśmy się w zwykłym kiosku ruchu.
-Dzień dobry - teraz ja odważyłam się coś załatwić.
-Witam -odpowiedział starszy pan.
-Niedawno się tu przeprowadziłam, zaczęłam szkołę i potrzebuję jakiś środków do życia, dlatego czy istnieją jakieś szanse, że mogłabym tu pracować? -Starałam się udawać grzeczną i miłą dziewczynę.
Mężczyzna wziął z lady jakiś notatnik i zaczął go przeglądać. Moje kciuki były zaciśnięte i błagałam w duchu, żeby się udało. Staruszek powoli przewracał strony i wreszcie podniósł wzrok znad okularów, patrząc na mnie. Jego twarz wyrażała żal i współczucie, a na ustach zagościł smutny uśmiech. Wiedziałam, że te szanse nie istniały.
-Niestety, panienko, prowadzę ten kiosk razem z żoną, a i tak jest z tego bardzo mało zysku. Przykro mi. Powinna pani spróbować w jakieś restauracji, tam zawsze kogoś potrzebują.
Widziałam, że naprawdę chciał pomóc i mi współczuł.
-Dziękuję panu i do widzenia -uśmiechnęłam się smutno, powstrzymując łzy.
Kiedy Kim usłyszała mój szloch znów mocno zamknęła mnie w uścisku.
-Nay, wszystko będzie dobrze.
Chwilę głaskała mnie po plecach i pocieszała, lecz nagle zaprzestała swoich czynności. Wyplątałam się z jej objęć i zauważyłam, że wzrok dziewczyny jest skierowany na coś naprzeciwko nas.
Popatrzyłam w tamtą stronę i nie wierzyłam, że Kim w ogóle wzięła to pod uwagę...
‹‹‹‹‹‹‹‹‹‹‹
Kocham tego gifa na górze ♥
Zadam jeszcze raz pytanko: lepiej żeby Harry był tym sławnym sobą czy zwykłym chłopakiem?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top