w mieście ości

górny wrzeszcz
zimny deszcz
pyszny na fotelu teść
nieprzyjemny po skórze przechodzi dreszcz
myśli groźne jak źle wyrwany kleszcz
rozrywają mnie jak granat wręcz
ja tu umieram, ty się dalej pręż
lubię cię zbyt bardzo, by powiedzieć ci: idź sobie precz
zdejmujesz ubrania, a ja słyszę w głowie brzęk
jeszcze chwila a pozbawimy się nawzajem brzydkich wnętrz

w sercu miód, w mózgu gnój, na szyi obręcz (i sznur)

to ja, patrz na mnie i przede mną wnet klęcz
chwila szczęścia i bliskości lecz
po wszystkim obejrzymy razem słaby skecz
odejdę potem znów w deszcz
a ty sam za siebie ręcz 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top