Epilog
Liam 27.07.15 Poniedziałek 20:21
Nie mogę bez niego dłużej żyć. To wszystko jeszcze boli, ale to nie jest to ból w porównaniu kiedy go nie ma. Kocham go i teraz tylko to się liczy. Nie byłem z nim ponad miesiąc. Zero czułości. Od kiedy podjąłem decyzję, że mu wybaczam czuję się szczęśliwy. Tak jakby nagle wszystko stało się lepsze i prostsze.
Bo to mój Zayn.
Żałuję, że przy naszym ostatnim spotkaniu powiedziałem, że nic do niego nie czuję. Musiałem kłamać, nie mogłem na niego patrzeć, to za bardzo bolało. Teraz już jestem gotowy na spotkanie z nim. Chcę go przytulić, całować i mówić jak bardzo go kocham. Nie wiem czy będę w stanie to zrobić, ale czas pokaże.
Nadal kiedy poczuje, że zdradził mnie z Harrym, swoim najlepszym przyjacielem jest mi niedobrze i czuję ból w piersi. Nie wiem czemu to zrobił, bałem się, że jestem dla niego niewystarczający. Bałem się, że kiedyś odejdzie, ale nie spędzałem się że mnie zdradzi.
Chodziłem do klubów i starałem się o nim zapomnieć, ale to nie było takie łatwe. Chciałem go zdradzić z kimkolwiek, tak abym mógł mu powiedzieć, że to zrobiłem ale nie miałem odwagi żeby to zrobić. Coś wewnątrz mnie broniło mnie przed tym. Zawsze kończyło się na całowaniu, ale zawsze czułem, że to nie te usta powinienem całować.
Wracam do Zayna.
Szedłem uliczką prowadzącą do jego mieszkania. Zdziwiłem się, kiedy poszedłem do domu Harrego, powiedziała mi, że Zayn mieszka sam od kilku dni. Cudem zdołałem dowiedzieć się gdzie mieszka.
Okolica wydawała się być nawet przyjazna. Czysta i zadbana. Chcieliśmy w podobnej zamieszkać, ale na to jeszcze mamy czas.
Znalazłem odpowiedzią klatkę, a już po chwili byłem pod jego drzwiami. Bałem się cholernie. Bałem się, że przestał mnie kochać po takim czasie. Ja uświadomiłem sobie, że go nadal kocham dzisiaj, a on? Może znalazł sobie kogoś innego? Nawet na samą myśl miałem ochotę krzyczeć i płakać. On jest moim słońcem, nikogo innego nie jest.
Czułem się strasznie zdenerwowany, pukając w jego drzwi. Czekałam aż ktoś mi otworzy, ale nic takiego się nie działo.
-Zayn! To ja Liam, otwórz mi, musimy pogadać. - Pukałem w drzwi, z każdą chwilą coraz bardziej się niecierpliwić.
Pomyślałem, że może go nie ma w domu. Ale gdzie mógłby być? Nie było zbyt dużo osób, które znał. Po kilku chwilach pukania i wołania go, usiadłem pod jego drzwiami.
Jeżeli go nie było, mogłem czekać chodźby wieczność aby znowu poczuć jego usta na swoich.
Dużo się zastanawiałem nad tym co mu powiem, ale i tak wiedziałem, że jeżeli przyjdzie co do czego nie powiem mu słów które zaplanowałem. Taki już jestem.
Słowa i tak nie oddadzą tego co do niego czuję.
Po jakieś pół godzinie, kiedy miałem już dosyć czekania na zimnych płytkach wyjąłem telefon i zacząłem pisać do niego smsa.
"Wiesz, że mnie zraniłeś? Przepłakałem przez ciebie wiele nocy, a często było tak, że nie spałem w ogóle.To wszystko twoja wina. Ale przez ten cały czas uświadomiłem sobie jedno. Nie mogę cię stracić. Pomimo tego bólu, którego doświadczyłem przez twoją zdradę, to ból wywołany brakiem ciebie obok był znacznie większy. Kocham cię mimo wszystko. Czekam jak jakiś idiota pod twoim mieszkaniem. Kochanie wróć do domu. Chcę spróbować od nowa."
Sprawdziłem treść wiadomości kilka razy, aby być pewnym czy napisałem wszystko co chciałem. I poszło. Czekałam na odpowiedź zwrotną, na cokolwiek.
Bałem się tego, że upłynęło zbyt dużo czasu. Bałem się i to cholernie.
Wiadomość od niego nie nadchodziła, on też nie przychodził. Było już po 23:00 i bałem się gdzie mógł chodzić tak późną porą. Zayn potrzebował ochrony, był delikatny, a ja nie zapewniałem mu ochrony.
Szybko wstałem i zacząłem znowu walić w drzwi.
-ZAYN DO KURWY OTWÓRZ TE DRZWI! - Czułem jak ręce bolały mnie od uderzania. Przez przypadek nacisnąłem za klamkę, a ja zamarłem.
Drzwi były otwarte.
On nigdy nie zostawiał ich otwartych. Zdenerwowany wszedłem do środka. Było cicho, słyszałem tylko swój oddech.
-Zayn? - Powiedziałem cicho -Jesteś tu?
Nie usłyszałem odpowiedzi. Czułem się włamywacz, ale wolałem to uczuciem niż uczucie niepokoju.
Przeszukałem wszystkie pokoje, oprócz jednego. Przez szybę widziałem, że coś się tam rusza.
Szybko pociągnąłem za klamkę i to co zobaczyłem sprawiło, że osunąłem się na podłogę, a łzy zaczęły spływać jak oszalałe.
-Z-zayn - klęknąłem na podłodze, a mój świat zniknął.
-Kurwa, co ty zrobiłeś! - krzyknąłem i wstałem z podłogi, szybko podbiegając do niego. Był zimny kiedy go dotknąłem. Martwy. Odciąłem go od sznura, na którym był powieszony.
Zabił się.
Nagle cała jego zdrada nie miałam znaczenia. Nagle wszystko nie miało już znaczenia, bo już go nie było.
Umarł, a razem z nim połowa mnie.
Wiedziałem, że nie był już dla niego ratunku. Wziąłem go w swoje ramiona. Płakałem, pozwoliłem żeby szloch zawładnął moim ciałem. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobił.
Zostałem bez niego, zostawił mnie.
-To moja wina - wpadłem w histerie - moja i tylko moja.
Zabiłem go brakiem mojej obecności.
Jego twarz była piękna, nawet po śmierci. Idealna, chociaż trochę sina i zapadnięta.
-Przepraszam Zayn, że nie było mnie przy tobie. - mocniej wtuliłem się w jego ciało. -Przyszedłem, żeby ci wybaczyć i wiesz co? Wybaczam ci kochanie. Kocham cię, ale dlaczego odszedłeś? - ledwo co zdołałem wypowiedzieć te słowa, mój głos odmawiał mi posłuszeństwa.
Siedziałem tak kilka długich i bolesnych minut. Trzymałem martwe ciało mojego chłopaka, bo jak dla mnie on nadal nim był.
Czułem jak moje ciało staje się obolałe, ale czym to był z pożegnaniem na wieczność.
Moja dusza umierała patrząc na niego w tym stanie.
-Kocham cię - złożyłem ostatni, ale pełen czułości pocałunek na jego pełnych, sinych ustach. Musiałem to zrobić.
To był nasz ostatni pocałunek.
Położyłem go delikatnie na łóżku. Wyglądał jakby spał i zaraz miałby się obudzić. Ale tego nie zrobi.
Moją uwagę przykuł różowy zeszyt, który leżał na podłodze, obok jego biurka. Podszedłem bliżej i podniosłem go, otwierając na pierwszej stronie.
"16.01.15r. Sobota 22:17
Dzisiaj było jak zwykle. Wstałem, poszedłem pobiegać, umyłem się, poszedłem do szkoły. Nie chciałem denerwować ojca, dlatego wyszedłem, zanim wstał. Często tak robię..."
Boże. To był jego dziennik. Kartkowałem koleje strony i widziałem na jednych ból, a na niektórych radość.
Liam jest gejem. Kiedy byliśmy w kawiarni, niedaleko nas siedziała para gejów. Całowali się, przytulali. Wyglądali naprawdę uroczo. Liam kiedy to zobaczył, spojrzała na nich z radością, szczęściem i lekką zazdrością...
To było tak dawno. Nasze początki. Znowu zacząłem płakać, a łzy utrudniały mi oglądanie wpisów Zayna.
Przekartkowałem dziennik na ostatni wpis. Był z dzisiaj. Czyli jeszcze dzisiaj żył.
Spóźniłem się.
Liam mnie nie chcę, nie wiem co mogę zrobić więcej żeby mi wybaczył.
To wszystko moja wina. Moja. To przeze mnie się zabił. Nie mogłem mu wybaczyć, a on cały czas się o mnie starał. Myślał, że mnie odzyska. Dobrze myślał, ale to ja wszystko zepsułem.
Dziennik wypadł mi z rąk, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Czułem się jak gówno. Jeżeli moje życie miałoby tak wyglądać, to nie miałem już po co i dla kogo żyć.
XX
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top