10
28.02.15r. -- : --
Ojciec ma raka płuc, wątroba mu siada. W najśmielszych snach nie prosiłem, żeby umarł, abyśmy zostali sami. Kiedy już wiem, że jest poważnie chory, dziwnie mi o tym myśleć. Skurwielowi należy się śmierć za wszelkie krzywdy, które nam zrobił. Z drugiej strony to mój ojciec. Sam nie wiem co mam o tym myśleć.
Teraz to ma sens. Próba rozmów, nie upijanie się do nieprzytomności, nie przyprowadzanie kolejnych dziwek. Wiedział, że ma raka, wątroba jest na wykończeniu. Wiedział że może umrzeć. Teraz to naprawdę ma sens. Widziałem, że coś nadchodzi, było za spokojnie. Jak widać miałem rację.
Tyle razy o tym marzyłem, moje prośby zostały wysłuchane.
Mama jeszcze bardziej się załamała, kiedy usłyszała diagnozę. Płacze coraz więcej, mam nadzieję, że kiedy umrze to przestanie i zacznie żyć na nowo.
Liam zaprosił mnie i Harrego na imprezę, która organizuje w przyszłym tygodniu. Nie wiem czy chcę tam iść, chyba za dużo się dzieje. Być tam u boku Harrego, któremu się podobam i patrzeć na Liama, który mi się podoba. Nie wiem czy powinienem iść, ale muszę się najebać. Tylko to i papierosy mi zostały. Muszę to wszystko odreagować. Powoli zaczynam czuć się zmęczony i przytoczony tym wszystkim.
Ojciec jest pijakiem, ja natomiast jestem uzależniony od nikotyny. Uzależnienia w mojej rodziny są na porządku dziennym.
I tak jestem pod wrażeniem ile wytrzymałem. Papierosy, rzyganie, cięcie się, to wszystko jego wina. Gdyby nie on, nie robiłbym tego.
XX
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top