'3'
Powoli z przerażeniem zaczęła się odwracać. W głowie rozważała, co zrobić. Wyskoczyć przez okno? Może przez komin? Albo zaatakować pana Thwaite'a pogrzebaczem? W końcu, jak będzie martwy nie będzie mogła za niego wyjść. Z trudem nad sobą panowała by tego nie zrobić.
Gdyby inni słyszeli jej myśli mogli by pomyśleć, że szajba jej odbija. Ale to nie do końca prawda, przecież... nie. W sumie to by mieli racje. Była narwaną świruską i to Sebastianowi powinniście współczuć.
Gdy wykonała obrót nie potrafiła mu spojrzeć w oczy.
--To... w sumie to tak w ogóle dobry wieczór--wydukał nieskładnie Sebastian. Kate uświadomiła sobie, że dopiero teraz się odezwał. Pierwszy raz usłyszała jego głos. Był nawet znośny. "W sensie, chodzi o to, żebym nawet ten głos zniosła przez kilka lat"- pomyślała.
--Dobry wieczór?-- prychnęła Katherine. Thwaite nie wiedział jak na to zareagować.
--No cóż...-- zająknął się.-- Nie przywitałem się z panią.-- wytłumaczył.
-- Przywitać?!--znów prychnęła.-- Och, Bogu dzięki, że jest pan dobrze wychowany i kulturalny! Już się bałam, że będę zmuszona wyjść za jakiegoś grubiańskiego lorda!
Sebastiana te słowa zatkały. Ze zgrozą uświadomił sobie, że będzie trudno powiedzieć coś, na co panna Akerly nie odpowie ze zgryźliwością. Już słyszał przytyki, gdyby na przykład skomentował dzisiejszą pogodę.
"Nie taki piękny ten wieczór, skoro oznajmili taką tragedię."
Lub kreacje.
"Gdybym wiedziała, co dziś zajdzie od razu bym przyszła w sukni pogrzebowej."
Każda próba zagadania kończyłaby się fiaskiem.
Ale można znaleźć też plusy.
Albowiem zdawał sobie sprawę jak na próbę rozpoczęcia rozmowy może zareagować jego 'narzeczona', dlatego, że na niej trochę poznał. A jeśli się na niej poznał, mógł znaleźć jej słaby punkt.
--Dlaczego tak bardzo chcesz zrobić jej na złość?
Tym razem to Kate zaniemówiła. Nie wiedziała skąd pan Thwaite wytrzasnął to pytanie. O tym, co sądziła o swojej matce, wiedziały tylko Victoria i Ana. Nikt inny tak na prawdę nie wiedział, co Kate o niej myśli. Niektórzy nawet nie dostrzegali, że coś w ich relacjach jest nie tak. Zauważali tylko jako takie buntownicze zachowanie młodej Akerly.
Sebastian widząc, że Kate nie za bardzo wie co odpowiedzieć, ciągnął dalej.
--Rozumiem twoją relacje, panno Kate. Gdyby pani się nie zdenerwowała na wieść o naszym ślubie to dopiero bym się zdziwił. Ale... Widziałem tą wściekłość. Nie była zwrócona do obojga rodziców. Ale tylko do matki. Dlaczego?
Akerly'owna zająknęła się. Musiała przyznać, że jej 'narzeczony' ją z deczka przeraża. To jak dużo o nie wiedział jeszcze jej nie poznając. Jej znerwicowane i spięte mięśnie rozluźniły się.
--Mojej matce nie zależy na mnie tak jak powinno. Nie sprawuje obowiązków matki tak, jak należy. Wydając mnie za mąż, dobierając mi ciebie za mojego małżonka chce mnie kontrolować. Tak jak zwykle.
Mężczyzna słysząc łagodny głos, lekko się odprężył. Albowiem zdał sobie sprawę, że jego głowa jest bezpieczna i nie dostanie w głowę jakimś wazonem.
--To... dość poważne zarzuty--stwierdził.
-- Ale nie bezpodstawne--odparowała od razu.
Cicho westchnęła i usiadła na swoim łóżku, uprzednio oglądając je, czy jakaś przestrzeń jest wolna od kawałków roztrzaskanej filiżanki. Ciężko było w to uwierzyć, ale Kate uspokoiła się. Nawet była skłonna do normalnych, cywilizowanych rozmów.
-- To nie tak, że moja matka zawsze taka była. Pamiętam jak się razem wygłupiałyśmy. Malowaliśmy bzdurne obrazy, brudząc się w farbie. Ścigałyśmy się na koniach... a raczej ja wraz z Victorią próbowałyśmy ją dogonić na swych kucykach.-- Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
Sebastian w zaciekawieniu słuchał i analizował jej wypowiedź.
-- Więc, co się popsuło?
--Zmieniła się--wzruszyła ramionami.--Kiedyś nie zwracała uwagi na plamy błota na sukience. Na rozczochrane włosy po jeździe. Na to że spałam do południa. A potem... Z ni z tego z ni owego stała się taka oziębła. Mniej się uśmiechała. Nie pozwalała mi tak często wychodzić na dwór. Kazała mi się pilnować, pilnować mojego stroju i wyglądu. Rozpoczęła te całe swoje lekcje i kształcenie mnie na 'wielką damę' jak to zawsze powtarzała. Kiedy mój brat wyjechał ona jeszcze bardziej kładła na to wszystko nacisk, próbując jeszcze bardziej utrudnić moje życie.
Słuchając uważnie zdał sobie z czegoś sprawę. Relacje między Katherine a jej matką wynikały z tego, że Kate miała po prostu inny punkt patrzenia na całą tą sprawę. Na zachowanie swojej matki. Zamiast dostrzegać opiekę i troskę, choć może trochę zbyt natarczywą i ukrytą pod smutną twarzą, dostrzegała czystą złośliwość.
Ale Sebastian nie chciał wyprowadzić jej z błędu czy naprowadzić ją na dobry punkt widzenia. Zamierzał wykorzystać to, jak jego 'narzeczona' postrzegała swoją matkę.
-- Uważa pani, że robi to ona ze złośliwości?-- zapytał, a Kate skinęła spuszczoną głową.-- Że gdy zobaczy panią nieszczęśliwą będzie usatysfakcjonowana?-- kolejne skinięcie głową.-- A gdyby zobaczyła, że jest pani zadowolona?
Kate podniosła głowę zaciekawiona.
-Co pan sugeruje?
Ten lekko się zmieszał, nie będąc pewnym czy nadal chce w to brnąć. Bądź co bądź chodziło o coś bardzo poważnego. O uczucia. O przyszłość. O rodzinę.
--Że moglibyśmy razem uknuć mały spisek. --Kate zachęciła go gestem by mówił dalej. --Moglibyśmy utwierdzić pani matkę w przekonaniu, że jesteśmy obaj bardzo zadowoleni z decyzji o naszym małżeństwie. Wtedy była by wściekła. Zrozumiałaby, że w ten sposób nie utrudni pani życia. Zrezygnowałaby z chęci zaprowadzenia nas obojga przed ołtarz.
Młoda Akerly nie zdawała sobie sprawy jak bardzo dawała sobą manipulować. Rzeczą oczywistą jest, że Sebastian w żadnym przypadku nie miał złych, aż tak bardzo, zamiarów. Cel był tylko jeden.
A był nim ślub z obecną tu panną Akerly.
-- Więc...--zamyśliła się-- Uważa pan, że gdybym udawała, że jestem w pełni szczęśliwa ona by zrezygnowała z tego wszystkiego?--dopytywała się.
Sebastian popatrzył na nią pełnymi emocjami oczyma.
Manipulantowi się powodziło.
--Otóż to.
ᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜ
Przy stole panowała nieprzyjemna atmosfera. Magdalena starając ukryć emocje, nie odzywała się wcale. Małżeństwo Thwaite siedziało spięte przy stole, nie odzywając się do reszty, co jakiś czas tylko nie wyraźnie pomrukując coś do siebie. Antoni Akerly siedział sztywno, nie wydając żadnego ruchu. Czasami tylko sięgnął po kieliszek z winem. Panna Derell jak gdyby nigdy nic, siedziała nadal tak samo, jak poprzednio. Nie odzywała się w ogóle. Leniwie i w znudzeniu żuła jakąś potrawę. Wyraźnym kontrastem była Victoria, która siedziała w pełni zadowolona ze swych działań. Skubała z uśmiechem ciasto czekoladowe. Wszyscy w napięciu czekali aż 'przyszła para młodych' zaszczyci ich obecnością.
Odkąd Victoria wróciła z pokoju Kate minął już dobry kwadrans. A pozostali nawet nie domyślali, co ich czeka.
Do salonu wkroczyła para. Kate trzymała ramię pana Thwaite'a, dumnie unosiła głowę, a na jej okrągłej buzi malował się uśmiech. I oczywiście był to szczery uśmiech. Tylko, że gdy miał być on uśmiechem zachwytu i szczęścia, tak na prawdę skrywał w sobie lekką chytrość, której nikt inny nie dostrzegał prócz Sebastiana.
Magdalena na ich widok wstała z krzesła zszokowana, widząc ich złączone ramiona.
--Katherine?--zapytała tonem który raczej pytał "Co się dzieje?" i nakazywał równocześnie "Masz mi wytłumaczyć w tej chwili co zaszło!".
Para zbytnio nie zwracając uwagi na groźny ton pani Akerly, powoli kroczyli do miejsca, na którym ostatnio siedziała Kate, gdzie Sebastian, niczym typowy dżentelmen pomógł usiąść swej kobiecie, a następnie usiadł na swoim krześle.
Dziewczyna nic nie robiąc sobie z reakcji matki, sięgnęła po ciasto marchewkowe, nadal nie skrywając uśmiechu.
-- Razem z panem Thwaite'm myśleliśmy o szczegółach zaślubin--wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z nim. Inni wręcz patrzyli na nich z osłupieniem. Szczególnie na Kate, przecież jeszcze przed chwilą krzyczała i klęła i wyzywała wszystko i wszystkich wokół. A tu nagle spokój i szczęście wypisane na twarzy.
Pauline nachyliła się nad stołem do Victorii.
-- Odurzyłaś ich czymś?
Ta nadal z deczka w szoku przecząco pokiwała głową.
-- Czekaj... jak się wydostaliście z pokoju?-- zapytała, przypominając sobie, że przecież zostawiła tę dwójkę pod kluczem. Lecz, co nowością nie było, została zignorowana.
--Zastanawialiśmy się nad tym, aby ceremonia odbyła się na dworze. W naszym ogrodzie.--Rzuciła spojrzenie swojej matce, szukając w jej oczach reakcji negatywnej na te słowa. Ale ta po po prostu nadal była zszokowana. Więc drążyła nadal. -- I nad imionami...
--Imionami?-- zdziwiła się pani Thwaite i odwróciła się w stronę syna.
Sebastian odchrząknął speszony, a następnie odpowiedział.
-- Dzieci. Na przykład Henryk, albo Janusz...-- wypowiedział pierwsze lepsze imiona, które przyszły mu do głowy.
--Jeśli chłopcy-- dodała Kate nadal uśmiechnięta.-- Jeśli dziewczynki... Veronica... albo Gabriela. Chwilkę zastawiałam się nad tym by nie dać imion po kimś z rodziny, ale...-- tu spojrzała znacząco na Magdalenę-- Raczej nikt na to nie zasłużył.
Znowu czekała na jej szał. Ale dostrzegła tylko uśmiech. Był pełni zadowolenia. Ale Kate wmawiała sobie, że po prostu jest dobrą aktorką. Widziała tylko jej złość.
Chciała jej dopiec. Chciała się odegrać. Chciała zrobić jej na złość. Udając, że chcę tego ślubu.
Ale w pełni duszy nawet tego pragnęła. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, z utęsknieniem czekała.
Czekała na swoją przyszłość. Na wypełnienie swojego niezbyt przykrego obowiązku.
ᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜ
tam tam tam daaam!
tym o to akcentem kończymy me drogie dzięcioły!
dziękuje bardzo każdemu kto tutaj zajrzał i.. coś miałam napisać ale jestem sklerotyczką więc nie pamiętam.
trudno!
do przeczytania w następnym ficzku... albo w komach... ja jestem wszędzie hehe
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top