'2'
Na parapetach, komodzie i stole znajdowały się wazony z bukietem aromatycznych ciemnofioletowych bzów. W pięknym i wystawnym salonie. Przy wielkim, balkonowym oknie, stała poważna i skupiona postać Magdaleny, przyodziana w krwistoczerwoną suknie.. Wypatrywała gości od dobrego już kwadransu w nadal dziwnej nieruchomej postawie. Jakby w odpowiedzi na jej wzywania, na dróżce, która otaczała wielką fontannę przed rezydencją, pojawiła się czarna bryczka zaprzęgana parą siwych pięknych koni. Gdy tylko Magdalena ujrzała powóz, rozkazała lokajowi, by przywitał gości. Starszy pan Hamill nie posiadał tego typowego obrazu szambelana. Nie był niski z beczułkowatą sylwetką, a ni też łysy na samym czubku głowy. Był dość wysoki, włosy zawsze lekko potargane, ku złości pani domu, przyprószone siwizną, tak jak krótka broda. Skóra na twarzy przyozdobiona była paroma bruzdami i zmarszczkami, lekko krzywy nos, lecz mimo to cały wyraz lica był bardzo przyjazny. Gdy pan Hamill poczłapał do frontowych drzwi, Magdalena poprosiła jedną ze służek, które pałętały się przy stole by ta, udała się po jej córkę, męża, a także jego bratanicę.
Nie długo potem wszyscy znaleźli się przy stole. Państwo Thwaite siedzieli na przeciwko państwa Akerly, żywo pogrążeni z nimi w rozmowie z gospodarzami. Córka pani Thwaite siedziała po prawej stronie matki, ubrana w piękną suknie w odcieniuobsydianu, tworząc kontrast pomiędzy rodzicielką, której suknia była biała. Lady Pauline siedziała znudzona, skrobiąc widelcem chude mięso na talerzu. Jej wzrok utknął beznamiętnie zwrócony na płomyk świeczki. Po zaś jej prawej stronie miejsce zajęła Kate. Podobnie jak jej kuzynka, siedząca obok, wspólnie zajadały się potrawka ze szpinakiem, ignorując rozmowy wokół. Na przeciwko niej siedział Sebastian Thwaite. Ciemne włosy były elegancko zaczesane do tyłu. Wyraźne rysy policzkowe, niebieskie oczy odziedziczone po matce, gładko ogolona twarz nie wyrażały żadnych emocji. A raczej maskowała je tak, że trudno było je odczytać. Był ubrany w ciemny frak, który bardzo podkreślał jego urodę.
--Katherine-- Gdy Magdalena zwróciła się do córki, ta przerwała jedzenie swojego posiłku.-- Gdy Magdalena zwróciła się do córki, ta przerwała jedzenie swojego posiłku.
-- Tak mamo?-- spytała się odkładając sztućce by następnie łyknąć czerwonego wina.
-- Otóż musimy porozmawiać o czymś bardzo ważnym.-- Spojrzała na męża by ten kontynuował rozmowę, ale ten uciekł tylko wzrokiem, nie kwapiąc się by zacząć ciężki temat. Pani Akerly lekko westchnęła i mówiła dalej.-- Dwa miesiące temu skończyłaś już osiemnaście lat...
"O nie..." westchnęła w duchu Kate "...Zapowiada się na coś, co na pewno mi się nie spodoba"
-- ...Pora więc, być zaczęła życie prawdziwej damy...
"...Zaczynam się bać..."
--...Wraz z ojcem ustaliliśmy...
"... Trzebało wypić więcej tego wina. może wtedy bym przeżyła to, co nieubłaganie się zbliża..."
-- ...Że najwyższa pora...
Kate sięgnęła prędko po kieliszek by choć trochę ukoić nerwy. Był to wielki błąd.
--... Żebyś wyszła za mąż.
Młode Akerly'ówny jak jeden mąż, (dziwny zbieg okoliczności, prawda?), zachłysnęły się. Panna Deller, która przed chwilą leniwie przeżuwała swojego kurczaka, lekko otworzyła usta, przez co wyglądała, jak koza przeżuwająca trawę. Starsze towarzystwo popatrzyło tylko z oburzeniem na reakcję swoich dzieci, lekko wywracając oczyma i wzdychając.
-- Co-co takiego?-- wyjąkała Kate, kaszląc uprzednio.
Pani Thwaite zwróciła wzrok na jej osobę. Jej spokojne niebieskie oczy prześwidrowały jej osobę.
--Poślubisz mojego syna.-- oznajmiła.
A raczej wydała wyrok.
Ten słysząc wzmiankę o sobie i chyba też wyczuwając spojrzenie... swojej przyszłej żony, podniósł głowę znad talerza. Wytrzymał jej wzrok na kilka sekund, dostrzegając jak emocje zaczynają malować się na jej twarzy.
Wykwitły jej na policzkach rumieńce złości. Oczy wyglądały, jakby same rzucały obelgami na wszystkich wokół. Zaczęło mu się wydawać nawet, że włosy starannie ułożone pod pływem wściekłości zaczęły się puszyć i wymykać spod upięcia. Usta były zaciśnięte w cienką linię. W myślach zastanawiała się, co ma powiedzieć.
"Nie możecie... Ja nie mogę... Nie interweniujcie w moje życie..."
Różne kwestie przeplatane wyzwiskami i przekleństwami rodziły jej się w głowie, ale w końcu zdecydowała się na coś zdecydowanie krótszego:
--Nie.-- powiedziała tylko, wstała od stołu i przyśpieszonym krokiem, lekko zadzierając suknie, udała się do drzwi.
--Katherine!--ostrzegła ją matka, która również wstała.-- Jak ty się zachowujesz...--wręcz kipiała ze złości, przez co na ich twarzach widać było podobieństwo. Chciała wyjść za nią lecz zatrzymała ją Victoria.
-- Ja z nią porozmawiam-- rzuciła tylko przez ramię i już jej nie było.
Magdalena starała się uspokoić i zaczęła przepraszać gości za, jak to nazwała, niefrasobliwe zachowanie córki.
Zaczęła też obiecywać swojemu przyszłemu zięciowi, że Kate po prostu tak ma, dorzucając, że mu nawet współczuję, bo przecież sama uważała, że taki opis kobiety kandydującej na czyjąś żonę, nie wpływa pozytywnie na jej ocenę.
ᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜᵜ
Victoria lekko zdyszana przez ganianie kuzynki po holach i schodach dogoniła Kate dopiero, gdy ta wchodziła do swojego pokoju. Weszła za nią i zamknęła drzwi. Już otwierała usta by coś powiedzieć, lecz Kate nie pozwoliła jej dojść do słowa.
--Co za wiedźma!-- wybuchnęła i rzuciła przez pokój kubkiem, który zgarnęła z biurka. Porcelanowa filiżanka uderzyła w ścianę nad łóżkiem, a jej rozbite części rozrzuciły się na pościeli.
--Kate to twoja matka!-- obruszyła się Victoria, lecz ta nic sobie z tego nie zrobiła.
Sama też niezbyt przepadała swoją matkę. Przecież bądź, co bądź opuściła ją. Ale obrażanie jej od wiedźm nigdy nie opuściły jej ust. A przynajmniej nie tak głośno.
-- Jak ona w ogóle może ingerować w moje życie?!-- postać w niebieskim odcieniu zaczęła się znowu wydzierać i kroczyć w kółko po pokoju.
-- Katy bo ci się włosy puszą...-- znowu zwróciła jej uwagę, która znowu została puszczona mimo uszu.
Ale ona nie zamierzała spokojnie przyjąć takiej wiadomości. Nawet w błahych sprawach, drobnych zakazach czy nakazach wydanych przez swoją matkę, nigdy nie przyjmowała takich powiadomień ze skruchą i opanowaniem. A jeśli chodzi o sprawy małżeństwa... nie. Na pewno szybko się nie uspokoi.
-- Czy ona nie rozumie, że ja nie potrzebuje męża?! W ogóle żadnego faceta?! Czy ja wyglądam na jakąś niedołężną, która potrzebuje opieki mężczyzny?-- piekliła się.
Victoria spojrzała na nią z oburzeniem.
-- No wielkie dzięki--powiedziała z wyrzutem.--O moim przyszłym małżeństwie też masz takie zdanie?--zapytała się lecz znowu została zignorowana.
--Co zależy od tego cholernego małżeństwa?-- zapytała, wyjątkowo oczkując odpowiedzi.
-- Może problemy pieniężne? Wiesz może macie jakieś problemy finansowe i chcą cię wydać za tego całego Thwaita byście byli ustawieni...-- przerwała widząc powątpiewanie na twarzy kuzynki, która cały czas kroczyła po pokoju. Zaczęła, więc szukając innych powodów, lekko fantazjując.-- Może wiesz twoja matka zakochała się w tym Sebastianie, a że jest już zamężna, chcę ciebie wydać za tego faceta, a wtedy on tu zamieszka i by miała go prawię na wyłączność...--urwała widząc gniewne spojrzenie Kate.-- Dobra może lekko przesadziłam...
-- Lekko--prychnęła jej rozmówczyni, ironizując.
Młodsza Akerly, która nadal stała przy drzwiach podeszła do niej trochę bliżej. Zmrużyła oczy, przez co na dziwny odcień zieleni tęczówek padł cień.
--Może już od dłuższego czasu już to planowali? Wiesz twoja mama jest perfekcjonistką i pedantką, nie pozwoliłaby by jej córka została starą panną, o co zresztą w twoim przypadku nie jest trudno...
Katherine spojrzała na nią z politowaniem na chwilę się zatrzymując.
-- Oj nie obrażaj się! Wcale nie chodzi o twój wygląd... po prostu twój charakter może odpychać-- emocje wyrażane w oczach jej kuzynki nasiliły się jeszcze bardziej, Victoria mlasnęła z zniecierpliwieniem zauważając, że tylko się pogrąża.-- No wiesz mamy XIX, nie wielu mężczyzną podoba się jak kobieta jest... --przerwała szukając odpowiedniego określenia-- bardziej dowódcza od nich. Wiele kobiet jest teraz poniżanych, a żona, która nie będzie ich kurą domową będzie dla nich wyzwaniem.
Wyjęła swój nieodłączny wachlarz i usiadła na fotelu w kwieciste wzory. który umiejscowiony był niedaleko drzwi. Rozwinęła materiałową paletę ozdobioną koronkami, a potem machając nim sobie w twarz przybrała wyraz twarzy, na którym malowało się kolejne zastanowienie.
-- Swoją drogą ciekawe czy ten twój przyszły mąż o tym wszystkim wiedział?-- zapytała.
Te słowa uruchomiły kolejny wybuch Kate. Na jej barwną wiązankę Victoria tylko wywróciła oczami.
-- Po moim trupie! Nie dojdzie do żadnego ślubu!-- krzyczała, a jej twarz robiła coraz bardziej czerwona.
Na czole młodszej Akerly pojawiły się malutkie zmarszczki. Zwinęła wachlarz uderzając nim od drugą dłoń, a potem gestykulując nim zaczęła znów mówić.
-- Wiesz, gdyby się tak stało to by chyba podchodziło pod nekrofilię-- zauważyła.-- A poza tym nie jest taki zły. Nie wygląda na jakiegoś hazardzistę, czy psychopatę, a jeśli chodzi o wygląd...
-- Na miłość Boską! Nie! Czy ty sobie to wyobrażasz? Ona chce mnie kontrolować. Teraz wybiera mi męża, potem może jeszcze moje dzieci wychowa na swoje małe wojsko praktykujących czarowników.-- Zaczęła koloryzować.-- Przyszło ci może do głowy dlaczego wybrała tego Thwaita?-- spytała, spoglądając na nią.
-- Bo jest czarująco przystojny?-- bardziej zapytała niż stwierdziła, na co Kate wydała nieokreślony dźwięk buntu.-- Katy...-- spróbowała znowu, przeciągając jej imię-- Nie potrzebnie tak to wyolbrzymiasz. Spróbuj dojrzeć plusy.--pocieszyła ją.
Lecz ona żadnych nie widziała. Po prostu była tak przejęta tym, że matka wybrała jej męża, zajęta tym żeby na nią się gniewać, że nawet nie dostrzegała kogo Magdalena jej wybrała. Nie zarejestrowała żadnych pozytywów tej, tragicznej, jak uważała, sytuacji.
Prychnęła, wyśmiewając uwagę kuzynki.
-- Niby jakie?-- zironizowała.
-- Czyż jesteś ślepa czy może wolisz kobiety?--wymachnęła wachlarzem, zadając retoryczne pytanie.-- Nie widzisz jego atrybutów w wyglądzie. Powinnaś docenić ten fakt, bo zawsze mógł ci się trafić jakiś owdowiały dziadek z dwójką dzieci w twoim wieku. Zauważ, że teraz ponad połowa małżeństw jest zaaranżowana!
I w momencie, kiedy już się wydawało, że przyszła panna Thwaite się uspokoiła, padły słowa:
-- Prędzej poślubię kozę niż kogoś, kogo wybrała mi matka.-- to mówiąc zatoczyła błędne koło. Znowu zaczęła chodzić po pokoju jak chomik, który cierpi na zaburzenie hiperkinetyczne, wyzywając, klnąc i wygrażając.
Gdy Katherine się tak piekliła, do drzwi ktoś zapukał. Tamta zbyt zajęta skrupulatnym buntem, mamrocząc pod nosem, nie usłyszała dobijania się do pokoju.
Victoria z westchnieniem podeszła do drzwi. Ze zdziwieniem otaksowała wzrokiem osobę, która stała przed nią. Pokiwała głową z rezygnacją i powiedziała:
--Przykro mi panie Thwaite, ale to nie jest właściwy moment. Pańska przyszła niedoszła żona właśnie...-- odsunęła się lekko od wyjścia i spojrzała na swoją kuzynkę by zademonstrować, co właśnie robi, ale gdy to ujrzała urwała i zrobiła się czerwona ze złości.-- Kate zostaw ten wazon!-- zaczęła krzyczeć, jak na niefrasobliwe dziecko.
Ta nic sobie z tego nie robiąc, i nie zdając sobie sprawy, że dwie osoby stoją w przejściu, rzuciła w nich trzymanym uprzednio wazonem.
-- Padnij!-- ostrzegła Victoria Sebastiana.
Ci w ostatniej chwili ukucli, omijając pocisk. Gdy dzban roztrzaskał na twardej powierzchni korytarza, młodsza kobieta wstała i z oburzeniem i wyrzutem spojrzała na kuzynkę.
--Oszalałaś?! Mogłaś nas zabić!
Ta lekko tylko przepraszającym gestem skinęła do niej głową, lecz gdy zerknęła na Thwaite'a, jej gniew powrócił. Wskazała na niego palcem.
-- Nie wyjdę za niego.-- z upartością stwierdziła.
--Wiesz chyba bardziej współczuje jemu niż tobie.
Gdy tak dwie Akerly'ówny się kłóciły, pan Thwait tylko się przyglądał z lekkim uśmiechem na twarzy.
Dwie kobiety darły ze sobą koty, co w oczach matki jednej z nich było karygodnym zachowaniem, z resztą większą częścią społeczeństwa by tak stwierdziła. A jakby nie patrzeć kłóciły się o niego. A konkretniej o małżeństwo jego z jedną z nich.
Lecz jego ledwo zauważalny uśmieszek znikł. Gdy zauważyła go jego przyszła żona. Obrzuciła go niezbyt szczęśliwym spojrzeniem.
-- Ładnie to tak śmiać z czyjegoś nieszczęścia Panie Thwaite?-- zapytała.
Ten nerwowo przełknął i ślinę, zastanawiając się, co ma odpowiedzieć. Na chwilę się zająknął przed zabraniem głosu, lecz ubiegła go narzeczona Sharpe'a.
-- Znowu zaczynasz? --zwróciła się do swojej rozmówczyni.--Nie uważam jak twoja matka, że powinnaś już się pobierać w tym wieku z jakimś wybranym przez nią mężczyznę, którego wytrzasnęła Bóg wie skąd...-- tu obróciła się w stronę Sebastiana-- Proszę wybaczyć, ale no cóż wyskoczyła z panem, jak filip z konopi.-- Odsunęła się z lekka od swoich rozmówców.-- Nie chcę się wymądrzać, nie mówię też, że twoja reakcja jest zła, też bym się wściekła gdyby mi kazano wziąć mi na wieczność jakiegoś człeka, którego kompletnie nie znam, ale na Litość Boską z tym dzbankiem to już przesadziłaś-- tu wskazała na miejsce gdzie leżały kawałeczki wazonu.
Katherine lekko spuściła głowę, unikając kontaktu wzrokowego z obecnymi. Jej rumieńce zmienił charakter ze wściekłych na rumieńce wstydu. Zaczęła z nerwów przygryzać od wnętrza policzek. Nie wyraźnie bąknęła coś pod nosem.
-- Co takiego?-- dopytała się Victoria, nie rozumiejąc, co powiedziała.
Kate lekko westchnęła i odwróciła na nich wzrok.
-- Przepraszam--powiedziała cicho.-- Za ten atak wazonem i... te całe krzyki. Ale zdania nadal nie zmieniłam--dodała szybko innym tonem.
Tym razem druga Akerly westchnęła. Odeszła parę kroków od nich i podeszła do biurka. Wyciągnęła coś z szuflady, co skryła w swojej drobnej dłoni. Kate niedostrzegająca, co to takiego zmarszczyła brwi.
--Cóż...-- zaczęła.-- Skoro twój atak wścieklizny minął, mam nadzieję, ze nie zagryziesz swojego przyszłego męża-- powolutku kroczyła w stronę drzwi.-- Jeśli by pana zaatakowała niech pan krzyknie "morela", wtedy wezwę wojsko... albo myśliwych-- naparła dłonią na mosiężną klamkę, a wtedy Kate zobaczyła, co w niej było. Widząc klucz, przejrzała, co zamierza zrobić jej kuzynka.-- Życzę miłej rozmowy przyszłej parze młodej!-- powiedziała szybko lekko sepleniąc i w mgnieniu oka wymknęła się z pokoju.
Kate z przerażeniem próbowała ją zatrzymać przed tym, co próbowała zrobić, za to Sebastian z lekkim rozbawieniem przyglądał się co się wyczynie, sam nie robiąc nic.
-- Victoria! Nie waż się...!-- dobiegła do drzwi w tym samym momencie, kiedy młodsza Akerly przekręciła kluczyk. Kate zaczęła walić w drewnianą powierzchnie otwartą dłonią.-- Masz to otworzyć, rozumiesz? W tej chwili!-- darła się, lecz tym razem to ona nie dostała odpowiedzi. Pod nosem zaczęła coś szemrać. Odliczała po cichu liczby by się uspokoić-... sześć, siedem, osiem... Uhg! Niech to śnieg spali to nie pomaga! -- krzyknęła teraz do kuzynki za drzwiami.-- Bodajbyś sczezła!-- zaczęła jej grozić.
Lecz po chwili zdała sobie sprawę w jakiej sytuacji się teraz znalazła. Nieraz była zamykana swoim pokoju. Lecz nigdy nie była zamyka w swoim pokoju z kimś jeszcze. W dodatku mężczyzną. Przystojnym. Nieznanym jej kompletnie, ale ładnym. W dodatku jej przyszłym mężem.
Pytanie tylko czy teraz powinna płakać czy się śmiać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top