9. To była tylko impreza.
#notimportantff
Lily
Jęknęłam głośno, słysząc dźwięk dzwonka mojego telefonu. Nie wyciszyłam go? Cholera jasna.
Otworzyłam oczy i wymacałam to dzwoniące cholerstwo na stoliku nocnym. Przejechałam po ekranie i przyłożyłam urządzenie do ucha, nawet nie patrząc, kto dzwoni.
- Masz mi coś do powiedzenia, młoda damo? - usłyszałam głos Sidney, która brzmiała naprawdę poważnie.
- W sensie co? To, ile wczoraj wypiłam, czy to jakiego mam dzisiaj kaca? - mruknęłam, przytulając się do poduszki.
- Może to, co robiłaś wczoraj z panem Mendesem?
- Co? - otworzyłam szeroko oczy. Skąd ona wie, że on był na tej imprezie?
- Czytam sobie właśnie artykuł, wiesz, jest bardzo ciekawy. - Odchrząknęła. - Shawn Mendes pojawił się wczoraj na imprezie powitalnej dla swojej byłej dziewczyny, Lily. Jak donoszą nasze źródła, między tą dwójką iskrzyło cały wieczór. Czytać dalej?
- Nie, przestań, proszę - jęknęłam, kręcąc głową. - Skąd oni o tym wiedzą?
- Chwila, chwila. To prawda?
- Prawdą jest tylko i wyłącznie to, że był tam. Nic więcej.
- Czyli te zdjęcia naprawdę przedstawiają was?
- Jakie znowu zdjęcia? Sidney, proszę, nie denerwuj mnie jeszcze bardziej.
- Najwidoczniej twoje i Shawna. Stoicie w pokoju, a on cię obejmuje. Ty na niego patrzysz i wyglądacie, jakbyście mieli zaraz pójść do pokoju. Rany, ale ty jesteś przy nim malutka! - pisnęła, a ja jęknęłam głośno, chowając twarz w poduszkę.
- Ja się chyba załamię. Skoczę z jakiegoś mostu, przysięgam. - Przecież to jest okropne. To miała być miła impreza, a wyszedł jakiś armagedon.
- Przecież skoro do niczego między wami nie doszło, to nie powinnaś mieć wyrzu... No chyba, że ja o czymś nie wiem.
- Wiesz o wszystkim - skłamałam, przełykając głośno ślinę.
- Tak? To co wy tam robiliście?
- Kłóciliśmy się. Tylko i wyłącznie się pokłóciliśmy. Przepraszam, Sid, ale łeb mi pęka. Oddzwonię, jasne?
- Tak, pewnie.
Nigdy ich nie okłamywałam, ale przecież nie mogłam jej powiedzieć, że z nim spałam. Sidney mówi wszystko Rachel, a ona na pewno będzie chciała być szczera z Mattem. A ja nie chcę, żeby on o tym wiedział. To go bardzo zrani. A ja nie chcę go ranić. Co on musiałby o mnie pomyśleć? Tyle czasu mu odmawiałam, a teraz przy pierwszej lepszej okazji poszłam do łóżka moim byłym? To nie brzmi dobrze.
Nie wiem, co mną wczoraj kierowało, ale ja naprawdę tego nie żałuję. Naprawdę chciałam tego wszystkiego.
Z tym, że teraz czuję pustkę, bo to nie obok mnie się dzisiaj obudził, tylko obok niej. Przytulał ją do siebie w nocy i to jej włosy całował.
Całe trzy lata poszły się jebać, Lily.
Westchnęłam ciężko. Fajnie. Cudownie. Idealnie wręcz. I do tego jeszcze ten pieprzony kac. Ugh.
Chwyciłam telefon do dłoni, wybierając numer do Sky. Odczekałam kilka sygnałów, które nie były zbyt przyjemne dla mojej głowy.
- No co tam? - brzmiała, jakby nie spała od piątej i było jej z tym świetnie.
- Umieram. I wiesz... chwilę temu rozmawiałam z Sidney. Ktoś napisał do jakiegoś portalu plotkarskiego o tym, że Shawn był wczoraj na imprezie. Kogo ty tam zaprosiłaś, Sky? Ja się boję wejść w internet.
- Nie ktoś, głuptasie, tylko ja i Brian.
- Co? Sky, powiedz, że żartujesz. - Po drugiej stronie zapanowała cisza. - Sky! Jak mogliście? Przecież on pomyśli, że ja to zrobiłam dla rozgłosu, Sky, Boziu.
- Ale przecież ty nic do niego nie czujesz, prawda? To czym ty się przejmujesz? - Jestem w stanie się założyć, że w tamtym momencie miała uniesione brwi.
- Stul twarz. Macie to odkręcić. Nie wiem jak, ale macie to zrobić. Miłego dnia.
Rozłączyłam się, przykładając sobie drugą poduszkę do twarzy i krzycząc w nią głośno. Czy ten dzień nie mógł się zacząć choć trochę lepiej?
***
Shawn
Potarłem oczy, schodząc na dół po schodach. Kto jest na tyle nienormalny, żeby przychodzić do mnie z rana po imprezie, gdy to niemalże pewne, że jestem na kacu?
Otworzyłem drzwi i skrzywiłem się, widząc moją, naprawdę wkurzoną, dziewczynę. Co znowu zrobiłem źle?
- Cześć, kotku. Wejdź. - Otworzyłem szerzej drzwi, a ona bez słowa przekroczyła próg. - Coś się stało?
Odwróciła się w moim kierunku. Założyła ręce na piersi i prychnęła głośno. Oho, Mendes, twój portfel ucierpi podczas przepraszania jej.
- Pytasz mnie, czy coś się stało? Może lepiej spytać tej suki, u której byłeś wczoraj na imprezie! - krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze.
Zmarszczyłem brwi. Skąd ona o tym wiedziała?
- Po pierwsze: nie nazywaj jej w ten sposób. Po drugie: skąd ty o tym wiesz?
- Oh, nie bądź śmieszny! Bronisz jej?
- Tak, bronię jej, bo nic ci nie zrobiła i nie masz prawa jej obrażać. Spytam po raz kolejny: skąd o tym wiesz?
- Cały internet o tym pisze! Są nawet wasze zdjęcia! Ponoć między wami iskrzyło. - Zrobiła cudzysłowów z palców, a ja się skrzywiłem. Cholera jasna. Kto im to podesłał? - Oh, czyli to prawda? Fajnie się bawiliście? Jej się najwidoczniej podobało, gdy trzymałeś na niej swoje ręce. Może ona jest do góry w sypialni, co? Mam iść i jej pogratulować tego, że odbiła mi chłopaka, hmm? Kupić kwiatki? Jakie lubi?
Podszedłem do niej i chwyciłem ją za ramiona. Próbowała się wyrwać, ale wzmocniłem uścisk na tyle, że się poddała. Westchnąłem słabo, patrząc na jej rozzłoszczoną minę.
- Kochanie, to była tylko impreza. Okej, Lily tam była i tańczyliśmy ze sobą trochę, ale oboje byliśmy nieźle wstawieni i do niczego między nami nie doszło. - Kłamałem i to bardzo, ale nie mogłem powiedzieć jej prawdy.
Moja dziewczyna jest największą zazdrośnicą, jaką świat widział. I to wcale nie w pozytywnym sensie. Łatwo się złości i raczej nigdy nie wychodzi z tego nic dobrego. Gdybym powiedział jej prawdę (a naprawdę miałem ochotę to zrobić), to nie skończyłoby się dobrze dla nikogo z nas.
Zwłaszcza dla Lily, a ja naprawdę nie chciałem jej ranić po raz kolejny. Już wczoraj wystarczająco do mnie dotarło to, jak zniszczyłem jej życie i nie chciałem, żeby przeze mnie znowu była wystawiona na niepotrzebne negatywne emocje.
A niczego w życiu nie jestem tak pewien, jak tego, że stojąca przede mną dziewczyna zrobiłaby jej niezłą aferę.
No, może niczego, poza tym, że kocham Lily. Tą Lily, którą wczoraj wreszcie miałem w swoich ramionach. Cholera jasna.
- Naprawdę? Do niczego między wami nie doszło? Mogę być spokojna?
- Możesz być spokojna, kotku. Nie denerwuj się tak. Ona i ja to zamknięta historia.
- Nadal nie wiem, co u niej robiłeś. To dlatego nie chciałeś mnie tam zabrać? Bo wiedziałeś, że ta suka tam będzie?
- Lily, przestań ją obrażać! Ona nigdy nie powiedziała na ciebie złego słowa.
- Oh, taki aniołek, tak? Cudownie, świetnie, to może od razu do niej leć, skoro jest taka idealna.
- Wiesz co? Jeśli zamierzasz na mnie krzyczeć, to ja idę dalej spać. Jeśli chcesz wyjść, to zamknij za sobą drzwi. Możesz zostać, cokolwiek, ale nie będę z tobą rozmawiał, dopóki nie wyparuje z ciebie ta chora zazdrość.
Ruszyłem do góry, kierując się do swojej sypialni. Położyłem się w łóżku, wtulając głowę w poduszkę. Jęknąłem głośno, słysząc trzaskające drzwi. Obraziła się. Cudownie.
***
Heeej
Dosłownie chwile temu się obudziłam więc przepraszam za literówki haha
Czekam na wasze opinie! I zapraszam do tweetowania!
Buzi,
Mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top