30. Nie mówiłem do niej.

#notimportantff

Lily

- Przepraszam, kochanie, muszę za nim iść. - Shawn jedynie kiwnął głową, a ja puściłam jego dłoń i ruszyłam za Matthewem.

Stał oparty o swój samochód. Wyciągał właśnie fajkę z czerwonego opakowania. Cholera, jest kiepsko. Matt pali tylko, gdy jest smutny albo zły.

- Czego ode mnie chcesz? - niemalże warknął w moim kierunku.

- Jesteś moim przyjacielem, Matt.

Oparłam się o czarne auto tuż obok niego. Prychnął głośno, zaciągając się papierosem.

- Przyjacielem, ta. Chyba raczej debilem, który ma być na twoje zawołanie i czekać, bo może w końcu wyrzucisz pana Gwiazdę Mendesa ze swojego życia i zwrócisz na mnie uwagę.

- Matt, posłuchaj. Kocham ciebie i kocham Shawna. Ale to są dwa różne rodzaje miłości. Z nim chcę iść przez życie, budzić się obok niego każdego ranka i mieć z nim dzieci. Ciebie chcę mieć obok, patrzeć, jak jesteś szczęśliwy, chcę, żeby twoje dzieci mówiły do mnie ciociu, chcę zaprzyjaźnić się z twoją żoną.

- Wolałbym, żeby moje dzieci mówiły do ciebie mamo. No ale wiadomo, też na twoim miejscu wolałbym rodzić dzieci Shawnowi Mendesowi, niż jakiemuś tam Matthewowi...

- Stop. Potraktowałeś mnie teraz jak maszynkę do robienia i rodzenia dzieci. Nie zachowuj się jak dupek - weszłam mu w słowo. - Posłuchaj. W moim życiu jest miejsce i dla ciebie, i dla Shawna. Tyle, że na różnych stanowiskach. I tyle, że Shawn jest dla mnie najważniejszy. Nie rozstanę się z nim. Kocham go...

- Lily, nie bądź śmieszna. Kiedy stąd wyjeżdżałaś, nie chciałaś o nim słyszeć! Nie minęły nawet dwa miesiące, a ty wracasz i świecisz przed nami pierścionkiem. Aż tak dobry jest w łóżku, czy aż tyle ma na koncie?

Pokręciłam głową, po czym wyrwałam mu papierosa w ręki i rzuciłam go na ziemię, przydeptując butem. Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Nie będę się truć tym dymem. Posłuchaj mnie, jasne? Nie wiesz, co się u mnie przez ten czas działo i jak wielkim wsparciem był dla mnie Shawn. Okej, nie chciałam o nim mówić, ani słyszeć, bo wydawało mi się, że nasza historia się skończyła, ale to gówno prawda. Jestem z nim, jestem z nim szczęśliwa i to tylko twoja sprawa, czy zachowasz się jak przyjaciel, czy jak dupek. Przemyśl wszystko i daj mi znać, ja wracam do środka.

Nie czekałam na jego odpowiedź. Wróciłam do kawiarni, gdzie wszyscy siedzieli przy stoliku i zanosili się śmiechem. Cieszę się, że reszta przyjęła Shawna tak dobrze.

- Już jestem. - Usiadłam obok Shawna, kładąc dłoń na jego udzie.

- Wszystko okej? Gdzie Matt?

- Nie wiem. Potraktował mnie niezbyt fajnie i nie zamierzam go przepraszać za to, że jestem szczęśliwa.

- Przejdzie mu, Lily, spokojnie. - Sidney uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. - On czasem potrzebuje takiej chwili dla siebie na zebranie myśli, nie przejmuj się nim.

- Shawn nam właśnie opowiedział o tym, jak ci się oświadczył. Jesteś okropną osobą. Biedak myślał, że go odrzucisz!

- Zapowietrzyłam się! Poza tym i tak bym nie odmówiła, mógł mi po prostu wcisnąć pierścionek na palec i byłoby okej.

- Zero romantyzmu. Shawn, ja cię chętnie przygarnę - rzuciła Rachel.

- Łapy precz od mojego faceta - rzuciłam, przykrywając mu twarz rozłożoną dłonią. - Nie patrz na jego twarz, bo się jeszcze zakochasz.

- Zaraz mnie udusisz, kochanie - wybełkotał Shawn, ściągając moją rękę. - Jak Lily wyrzuci mnie z domu, to z chęcią skorzystam.

- Czuję się zdradzana.

- Trochę zazdrości ci nie zaszkodzi, złotko. - Mrugnęła do mnie Rachel.

- Ja już byłam o niego wystarczająco zazdrosna. - Także puściłam jej oczko.

- Zazdrosna Lily? Nie widzę tego - parsknął Blake.

- Dała w twarz mojej byłej dziewczynie.

Przy stole zapanowała cisza. Po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja spuściłam wzrok na stolik.

- Zasłużyła. Przecież wiesz.

- Oczywiście, że wiem, słoneczko. Zasłużyła na o wiele więcej.

- Rozmawialiśmy na ten temat.

***

Powrót do domu nie był wcale jakoś bardzo przyjemny. Matt nie odezwał się do mnie ani razu, a minął już tydzień.

Było mi przykro, ale chyba trochę ten smutek przyćmiewał fakt, że czekam już na Shawna, który ma przyjechać i już na stałe zabrać mnie do siebie.

Zamieszkamy razem! Naprawdę się cieszę, że nasz związek już wkracza na taki etap.

Nie chcę czekać. Może to toczy się szybko, ale czekanie i zwlekanie nie wychodzi na dobre. Znamy się długo, wiem, że mnie kocha, ja kocham jego i będziemy ze sobą szczęśliwi.

Uśmiechnęłam się, spoglądając na pierścionek na mojej dłoni. Podzieliliśmy się już tą informacją z fanami Shawna i na całe szczęście przyjęli to chyba dobrze. Większość gratulowała nam i najwyraźniej cieszyła się z tego, że do siebie wróciliśmy.

Odwróciłam się, słysząc trzaśnięcie drzwi.

- Co ty tutaj robisz? - syknęłam, widząc szatynkę, której już nigdy nie chciałam widzieć.

- Przyszłam pogratulować zaręczyn, suko. - Uśmiechnęła się, a ja wzdrygnęłam się. Wyglądała jakby ją coś opętało. - Szybko przed tobą klęknął. Może zdradź mi swoją tajemnicę, co?

- Lily... spokojnie - szepnęłam, widząc, że zbliża się w moim kierunku. Zrobiłam krok do tyłu, ale poczułam, jak obijam się o kuchenny blat.

- Ja jestem spokojna. Bardzo. Śliczny masz ten pierścionek. Ja też lubię błyskotki, wiesz?

Przełknęłam głośno ślinę, widząc, jak wyjmuje coś zza pleców. Długi przedmiot błysnął w jej rękach.

Nóż.

Cholera jasna.

Shawn, kochanie, gdzie jesteś?

- C-co ty robisz? - chwyciłam się blatu. Ręce zaczęły mi się trząść. Serce niebezpiecznie przyspieszało.

- Mi została tylko taka błyskotka. I zobacz, jak idealnie leży. - Szybko zmniejszyła odległość między nami, przykładając ostrze do mojej koszulki. Wciągnęłam brzuch, czując ukłucie.

Ona mnie zabije. Ona jest w stanie to zrobić.

Łzy napłynęły do moich oczu.

- Nie rób mi krzywdy, proszę - wydukałam, a ona zaśmiała się głośno.

- Przekażę Shawnowi, że coś tam do niego czułaś, złot...

- Już jestem, słoneczko. Gdzie jes... - wszedł do kuchni. Stanął w pół kroku, widząc co się dzieje. Znaczy i tak wydaje mi się, że nie widział noża - Lily? Co ty tutaj robisz?

Dziewczyna szarpnęła mnie za ramię, stawiając przed sobą. Przytrzymała mnie, przyciskając ostrze do mojego obojczyka.

- Rozmawiamy sobie z twoją narzeczoną.

- Odłóż ten nóż, spokojnie. - Uśmiechnął się do niej miło.

- Nie. Zobacz, jaki jest ostry.

Przymknęłam oczy, czując piekący ból. Spojrzałam w dół i skrzywiłam się, widząc cieknącą krew na moim ramieniu.

- Shawn... - wymamrotałam cicho, pociągając nosem.

- Kochanie, spokojnie...

- Nie mów do niej kochanie! Zaraz jej już nie będzie! Zabiję ją, obiecuję.

- Nie mówiłem do niej. - Uśmiechnął się do niej serdecznie. - Nie rób jej krzywdy, nie chcesz spędzić reszty życia w więzieniu, prawda? Będziemy razem, kochanie, odłóż ten nóż.

Wiedziałam, o co mu chodziło. Bolało mnie serce, gdy słyszałam jego słowa, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że to jedyne wyjście, żebym wyszła stąd życia.

- Będziemy razem?

- Będziemy. Odłóż nóż i chodź tu do mnie, kochanie.

Odetchnęłam głośno, czując, że odsuwa ostrze od mojej skóry i puszcza mnie. Podeszła do Shawna, a on objął ją mocno w pasie. Spojrzał na mnie znacząco.

- Lily, wyjdź stąd, okej? - kiwnęłam głową, powoli opuszczając pomieszczenie.

Widziałam jeszcze jak ona zbliża się do niego i muska jego usta.

Wyszłam z mieszkania, opierając się o ścianę i dysząc ciężko. Wybuchnęłam głośnym płaczem, całkowicie ignorując ból i cieknącą krew.

***

To był raczej przedostatni rozdział Not important. :(

Czekam na wasze opinie!!!

Buzi,

mrsgabrielleexx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top