3. Nieprzerwanie od trzech lat.

#niff

Lily

Moi przyjaciele naprawdę świetnie bawili się, wykrzykując razem z Charlie'm teksty jego piosenek, a ja miałam z nich niezły ubaw. Wyglądali jak pięciolatki na balu w przedszkolu, a ja nie miałam serca uświadamiać ich, że ich darcie się doskonale słychać na scenie.

Sidney naprawdę mocno się wczuła i wcale się jej nie dziwiłam, bo doskonale wiedziałam, jak wielką fanką Charliego jest.

Kiedy w końcu zszedł ze sceny, miałam wrażenie, że moja przyjaciółka zapomniała o oddychaniu. Przed koncertem obiecała sobie, że do niego podejdzie, ale teraz najwyraźniej zabrakło jej odwagi.

Westchnęłam głośno.

- Charlie! - krzyknęłam, a on odwrócił się w naszym kierunku, zatrzymując się w pół kroku. Spojrzał na mnie i najwyraźniej rozpoznał mnie, bo uśmiechnął się szeroko.

- Lily! - podszedł do nas, biorąc mnie w objęcia. - Kogo, jak kogo, ale ciebie się tutaj nie spodziewałem! Wciąż nie urosłaś, hmm? - odsunął mnie od siebie, śmiejąc się cicho. Pokręciłam głową, wzruszając ramionami.

- Moja przyjaciółka - wskazałam na zakłopotaną dziewczynę. - jest twoją ogromną fanką, ale spanikowała.

Szatyn kiwnął głową, podchodząc do Sidney. Przytulili się, a potem ona spytała go o zdjęcie.

- Skąd go znasz? - szepnęła do mnie Rachel, a ja wzruszyłam ramionami.

- Dzięki Shawnowi poznałam kilka takich osób. Charlie był supportem na jego trasie.

- Pani dziewczyna gwiazdy, zapomniałam. - Kiwnęła głową, jakby do siebie.

- Nieprzerwanie od trzech lat, nie. - Uśmiechnęłam się do niej, być może troszkę za bardzo złośliwie, ale wiedziałam, że jej uwaga też nie była zbyt miła.

Uwielbiałam Rachel, ale miała swoje momenty, gdy nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać.

- Nie obrazicie się, jak zrobię sobie zdjęcie z Lily? - spytał Puth, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Po co mu to?

Moi przyjaciele kiwnęli głowami, a on wyciągnął telefon z kieszeni i przyciągnął mnie do siebie. Wysiliłam się na słaby uśmiech.

Niezbyt chciałam, żeby gdzieś to publikował. Po rozstaniu z Shawnem, zostałam wręcz zasypana wiadomościami od jego fanów. Były takie osoby, które pytały o przyczynę rozstania, takie, które cieszyły się, że wreszcie się rozstaliśmy, a inni pisali, że widać było, że to była ustawka.

Nie dawałam sobie z tym rady. Rozstanie, które rozłożyło mnie na łopatki, a do tego nawał tych wiadomości. Wycofałam się niemal całkowicie z życia w internecie.

Założyłam nowe, prywatne konta na Instagramie i Facebooku, a także na Snapchacie, a o Twitterze zapomniałam niemal całkowicie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tam byłam.

To nie było dla mnie łatwe, zważając na to, jak wyglądał mój tryb życia przed poznaniem Shawna. Naprawdę duża jego część opierała się właśnie na internecie.

Ale teraz nie jestem już nastolatką.

Ani jego dziewczyną.

- Słyszałem o tym, wiesz, między tobą i Shawnem i mega głupio wyszło... szkoda mi was.

- Charlie, proszę, nie wracajmy do tego. Ja jestem szczęśliwa, on pewnie też i wszystko jest okej. - Uśmiechnęłam się do niego, naprawdę szczerze się uśmiechnęłam.

- Okej, skoro tak mówisz. Przepraszam cię najmocniej, że nie mogę poświęcić ci więcej czasu, ale dosłownie za dziesięć minut muszę stąd wyjechać, jeśli chcę zdążyć na samolot. Do zobaczenia, mała.

Kiwnęłam głową, a on uśmiechnął się do mnie i przytulił jeszcze raz, po czym pożegnał się z moimi przyjaciółmi i odszedł wraz ze swoją ochroną.

- Czy istnieje na tym świecie ktoś, kto cię nie lubi? - spytała zadowolona (a przynajmniej mam nadzieję, że zadowolona) Sidney.

- Myślę, że znalazłoby się kilka tysięcy takich ktosiów.

- Nie mówię o fanach twojego byłego chłoptasia.

- Dobra, to skoro Sidney ma już fotkę ze swoim kochasiem, to czy możemy iść się napić? - jęknął Blake, a ja wywróciłam oczyma. Nasz pan imprezowicz.

***

Po raz kolejny zamieszałam słomką w moim drinku, którego męczyłam już godzinę. Nie chciałam za dużo pić, bo bałam się, jak zniosę podróż. Wolałam nie wracać do domu z kacem.

Elise opowiadała dziewczynom o tym, jak uczuliła ją maseczka, a chłopcy tylko czekali, aż skończy.

Wzdrygnęłam się, czując obejmujące mnie ramię. Spojrzałam na Matta i uśmiechnęłam się słabo.

- Jesteś dzisiaj smutny, coś się stało? - spytałam cicho, wtulając się w niego. Zawsze był taki ciepły i miło się go przytulało.

- Możemy porozmawiać?

- Mów.

- Sami. Na dworze? - kiwnęłam głową. Oboje wstaliśmy od stolika, informując resztę, że zaraz wrócimy. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy, ale to już normalka.

Wyszliśmy z baru. Od razu zostaliśmy potraktowani zimnym powiewem wiatru. Założyłam ręce na piersi, chcąc, żeby było mi choć trochę ciepło. Matt spojrzał na mnie, zmarszczył brwi, po czym zdjął z siebie bluzę i zarzucił ją na moje ramiona.

- Zmarzniesz.

- Ale ty nie. I nie próbuj mi jej oddawać.

- O czym chciałeś porozmawiać? Czemu jesteś dzisiaj taki smutny?

- Pytasz serio? Wyjeżdzasz, Lily. Wiem, że to nie znaczy, że nasz kontakt się urwie, ale to nie będzie to samo.

- Matt... - zaczęłam, choć tak naprawdę wcale nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Wiedziałam, że ma rację. Ja będę w Toronto, on w Mississauga. To nie to samo.

- Widzisz dla nas jeszcze jakąkolwiek szansę? Dla nas razem. Nie wymagam, żebyś rzuciła się w moje ramiona teraz. Chcę po prostu wiedzieć, czy jest o co walczyć. Będę czekał, jeśli będzie trzeba.

- Matt... wiesz, że jesteś dla mnie cholernie ważny. Ale boję się, że znowu nam nie wyjdzie i cię zranię. Nie chcę cię ranić.

- Nie jestem małym chłopcem, Lily.

- Ale masz uczucia. Jak każdy z nas.

- Wciąż czujesz coś do niego, prawda?

Pokręciłam głową, patrząc w jego oczy. Miał naprawdę śliczne oczy.

- Nie. Jego już nie ma w moim życiu. I nie będzie.

- To dlaczego nie chcesz być ze mną? Do mnie też nic nie czujesz? - chwycił moje dłonie.

- Nie wiem, czy potrafię komuś zaufać, Matthew. Mój związek z Shawnem rozpadł się dwa razy. Dwa. I co z tego, że za każdym razem było cudownie, naprawdę miałam w nim oparcie, skoro to się za każdym razem rozpadało w taki sposób?

- Ja ci tego nie zrobię. Zasługujesz na to, żeby być traktowana jak księżniczka, Lily. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.

- Matt... przepraszam cię, ale ja naprawdę nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał. Nie teraz. Najpierw chciałabym ułożyć swoje życie. Mississuga było dla mnie ucieczką, nie wiem, jak dam sobie radę po powrocie do Toronto. Nie wiem, czy wspomnienia we mnie nie pękną. Muszę przejść przez to sama. Wreszcie się z tym zmierzyć.

- Mogę ci pomóc przez to przejść.

- Nie. Jestem dorosła i muszę się wreszcie tak zachować. Jeśli dam sobie z tym radę i będę gotowa zacząć z kimś od nowa, wtedy nie powiem ci nie.

Kiwnął słabo głową, posyłając mi nieco wymuszony uśmiech.

Wiedziałam, że go tym ranię, ale on nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo zraniłabym go, gdybym teraz się zgodziła, a potem okazałoby się, że jednak nie daję sobie z tym rady.

Rozłożył ramiona, a ja zaśmiałam się cicho i przytuliłam do niego.

Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Mimo wszystko. I za to zawsze będę go kochać. Ale chyba nie w taki sposób, jaki by chciał.

***

NOOOO CZESC!

Jak tam po zakończeniu? Ja się tak bardzo upłakałam, jejuniu.

Jakie macie średnie? Są paski? Proszę zdawać raporty!!

Przepraszam za brak rozdziału wczoraj, pojechałam na rowerki hahah

Czekam na wasze opinie!!

Buzi.

mrsgabrielleexx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top