29. Przepraszam za spóźnienie.
#notimportantff - Rozleniwiliście się!
Lily
Uśmiechnęłam się szeroko, podbiegając do taty. Objął mnie ramionami, przyciskając do siebie.
- Ej, ja też chcę! - oburzyła się Eva, przyciągając mnie do siebie. - Ale ślicznie wyglądasz. Promieniejesz, kochana. - Stwierdziła, gdy już się od siebie odsunęłyśmy.
- Jestem w końcu szczęśliwa. Tato, Evo, chciałabym, żebyście poznali, no, znaczy tata już go zna, ale ty nie... po prostu chciałabym wam przedstawić mojego narzeczonego, Shawna. - Pociągnęłam go za rękę, a on stanął obok mnie.
- Narzeczonego? - spytał ostrożnie tata, a ja kiwnęłam głową i wyciągnęłam przed siebie rękę. - Lily, wyjechałaś stąd niecałe dwa miesiące temu.
Wzruszyłam ramionami, a Eva chwyciła moją dłoń.
- Jaki cudowny!
- Starałem się - stwierdził dumnie Shawn, a ja zaśmiałam się cicho.
- Okej, to teraz postarasz się na rozmowie ze mną. Idziemy. - Tata szarpnął go za rękę, kierując się w stronę wyjścia, które prowadziło na taras. Shawn odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie wzrokiem, który jasno mówił pomocy-co-ja-mam-zrobić.
- Chcę go odzyskać w całości! - krzyknęłam jeszcze, zanim drzwi się za nimi zatrzasnęły.
- Będzie żył. Chodź, zrobię ci coś do picia i poopowiadasz, jak tam w Toronto.
Kiwnęłam głową, podążając za Evą i Elise. Usiadłam na moim ulubionym stołku przy wyspie kuchennej, przyglądając się Evie, która włączyła ekspres do kawy.
- No to teraz opowiadaj. Od początku do końca.
Wzięłam głęboki oddech.
- Spotkaliśmy się na tej imprezie, którą organizowała Sky. Ona i jego przyjaciel wszystko zaplanowali i w końcu skończyło się tak, że zamknęli nas w pokoju...
- Lily, powiedz mi, że nie zmierzasz do tego, o czym myślę - przerwała mi Eva, a ja wzruszyłam ramionami, uśmiechając się znacząco. - Jesteś w ciąży? To dlatego ci się oświadczył?
- Nie - zaprzeczyłam szybko. - No, znaczy się, już nie jestem.
- Jak to już nie jesteś? O czym ty mówisz? - wtrąciła zdezorientowana Elise. - Usunęłaś ciążę?
- Oszalałaś? Nie usunęłabym dziecka...
- Oh, kochanie - mruknęła Eva, która najwyraźniej domyśliła się tego, co chcę im powiedzieć. Obeszła wyspę i objęła mnie ramionami. - Jak się czujesz?
- Dobrze, Shawn bardzo mnie wspiera. Naprawdę jestem przy nim szczęśliwa.
- To dobrze, kochanie. Cieszę się z twojego szczęścia, zasługujesz na nie.
- Ja też się cieszę. Shawn będzie moim szwagrem, o cholera.
- Nie traktuj go wyjątkowo, jak gwiazdę, bo on tego bardzo nie lubi. Po prostu jak Shawna, narzeczonego twojej siostry, jasne?
- To nie jest wcale takie proste.
- Uwierz, jest. Ja kiedy spotkałam go po raz pierwszy, trzęsłam się jak idiotka, ale to przechodzi. - Eva postawiła przede mną kubek z kawą. Upiłam łyka. - Gdzie oni są?
- Twój tata pewnie go magluje, jesteś jego córeczką. Ale dogadają się, twoje szczęście jest dla niego najważniejsze.
- Wszystkim kopary opadną do ziemi, gdy im powiesz - rzuciła Elise, a ja wzdrygnęłam się, gdy pomyślałam o Matthewie.
- Tsa. - Wzięłam łyka kawy, nie chcąc dyskutować na ten temat.
Odwróciłam się, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Zmarszczyłam brwi, widząc Shawna i mojego tatę, którzy szli obok siebie, śmiejąc się, jak dwójka najlepszych przyjaciół.
- Zrób mu kawę, kochanie - zwrócił się tata do Evy, a Shawn usiadł obok mnie. - Albo nie. Napijemy się czegoś mocniejszego. Co lubisz?
- Muszę odmówić, prowadzę.
- To zostaniecie na noc. Pokój Lily wciąż jest pokojem Lily, nie ma żadnego problemu.
- Idziemy na spotkanie dzisiaj, może nie rozpijaj mi narzeczonego, tato.
- To wypijemy wieczorem, okej. Musimy to opić. Moja córeczka wychodzi za mąż!
- Bardzo się cieszę, że nie zabiłeś mi Shawna.
- Ja i Shawn zawsze mieliśmy dobry kontakt. - Poklepał go po ramieniu. - Cieszę się waszym szczęściem, dzieciaki.
***
- Stresuję się - wyznałam Shawnowi, gdy zobaczyłam znajomy budynek, w którym umówiliśmy się z moimi przyjaciółmi.
- Nie masz czym, Lily, na serio - odezwała się Elise. - Wszyscy będą się bardzo cieszyć, że się wam ułożyło.
Kiwnęłam słabo głową. Wzięłam głęboki oddech, po czym nacisnęłam na klamkę. Kilka osób siedzących przy stoliku w rogu spojrzało w naszym kierunku. Wszyscy wstali, uśmiechając się szeroko.
Brakowało jednej osoby.
- Nasz maluszek wrócił! - rzucił głośno Paul, porywając mnie w swoje ramiona. Zaśmiałam się głośno, obejmując go rękoma.
Wszyscy wyściskali mnie, jakbyśmy nie widzieli się całą wieczność, po czym chwyciłam za rękę Shawna, którego bacznie obserwowali.
- Chciałabym wam oficjalnie przestawić Shawna, mojego... narzeczonego.
Wszyscy spojrzeli na nas, nie wyduszając z siebie ani słowa. Pierwsza pokręciła głową Rachel, która rzuciła na nas. Najpierw uściskała znowu mnie, a potem Shawna.
- Gratulacje! Pokazuj pierścionek.
Wyciągnęłam rękę przed siebie, a reszta jakby się ocknęła.
- No to kiedy ślub? - spytał Blake, gdy już usiedliśmy przy stoliku.
- Na razie o tym nie rozmawialiśmy, mamy całe życie przed sobą, na ślub przyjdzie czas.
- Okej, ale liczymy na zaproszenie. I może mógłbyś skombinować mi jakąś gorącą supermodelkę, pociągnij za sznurki, czy jak to się tam mówi. - Paul mrugnął do Shawna, a on wybuchnął śmiechem.
- Jasne, podeślij mi jakieś nazwisko, czy coś, a ja zobaczę, co da się zrobić.
- Chyba możemy go polubić, co nie, Blake?
- Jasne, że możemy. Jeśli nasz kwiatuszek jest z nim, to musi być w porządku.
- Cieszę się, że dzielicie ze mną moje szczęście, bałam się trochę tego, jak zareagujecie - przyznałam szczerze.
- Cieszymy się razem z tobą, ale Shawn, musisz zdawać sobie sprawę z jednego - nie należymy do grona ludzi o zdrowych zmysłach i jeśli ją skrzywdzisz, przekonasz się, że nasza ciemna strona wcale nie jest taka fajna - powiedziała Sidney, a reszta ją poparła.
- No a zwłaszcza...
- Cześć, już jestem, przepraszam za spóźnienie. - Za moimi plecami zabrzmiał znajomy głos. Oddychał ciężko, jakby biegł. Odwróciłam się w jego stronę, wstając, a przez jego twarz przebiegł cień zaskoczenia, który niemalże od razu zmienił się w uśmiech. - Lily! - Porwał mnie w swoje ramiona, mocno przyciskając do siebie. Zanurzył swój nos w moich włosach. - Tak bardzo za tobą tęskniłem, kruszynko - wyszeptał, ale myślę, że większość siedzących przy stoliku to usłyszała.
- Stary, hamuj się, bo mamy tu gościa, który zaraz może ci obić mordę - zaśmiał się Blake.
Matta nie zdawało się to ruszać. Jakby go nie słyszał. Wciąż trzymał mnie przy sobie, tuląc do siebie. A mi powoli zaczynało robić się przykro. Zranię go, gdy dowie się o moich zaręczynach.
Wiem, że on jest we mnie zakochany. Aż nazbyt dobrze wiem.
Westchnęłam ciężko, odsuwając się od niego.
- Matt... - zaczęłam cicho, widząc jego zdezorientowanie. - Chciałabym ci kogoś przedstawić. - Wystawiłam rękę w stronę Shawna, a on wstał, ściskając moją dłoń. - Shawn, to jest Matt, mój przyjaciel, Matt, poznaj Shawna...
- To ten sam Shawn, przez którego płakałaś po przyjeździe tutaj? - przerwał mi. W jego głosie można było i wyczuć i usłyszeć, że był na mnie wkurzony. W sumie, może nie na mnie, ale na pewno wkurzony. Kiwnęłam głową. - Co on tutaj robi? Po co go tutaj przywiozłaś? Mam mu przetłumaczyć, że ciebie się tak nie traktuje, czy co?
- Wiem, że jej się tak nie traktuje, wcale nie potrzebuję zbędnego tłumaczenia, ale tobie chyba przydałaby się jakaś instrukcja, że nie masz prawa na nią najeżdżać.
- Shawn, kochanie, nie...
- Kochanie? Lily, wróciłaś do niego? - Matt spojrzał na mnie z wyraźnym szokiem w oczach. Patrzył na mnie wyczekująco, jakby prosząc, żebym zaprzeczyła.
- Oświadczył mi się. Wychodzę za mąż.
Pokręcił głową, patrząc na mnie tak, jakbym zrobiła mu najgorsze świństwo na świecie, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł z kawiarni, trzaskając drzwiami.
***
Matt, no co ty?
upssssss
Powoli kończymy Not important, kochani :( będę za nimi tesknic:(
czekam na wasze opinie!!
Buzi,
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top