26. To za wcześnie.
#notimportantff
Lily
Serce biło mi jak oszalałe. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.
- Shawn... ja... nie... nie... - zaczęłam się totalnie jąkać, nie potrafiąc wymówić nic w poukładany sposób. To chore. Mój chłopak właśnie mi się oświadczył. I to w taki sposób.
Cholera jasna.
To były najpiękniejsze słowa, jakie usłyszałam w swoim życiu.
Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Nic. Płakałam jak cholerna idiotka, a on wstał z podłogi.
- Okej, rozumiem. Może to faktycznie za wcześnie - powiedział cicho, zamykając pudełeczko. Spojrzałam na niego zdezorientowana, starając się opanować mój oddech. - Nie powinienem był tego robić, przepraszam, postawiłem cię w okropnej sytuacji. Dopiero do siebie wróciliśmy...
- Shawn... - zaczęłam, a on spojrzał na mnie, uśmiechając się słabo. Był zawiedziony.
- Nie, słoneczko, spokojnie, nic się nie stało.
Pokręciłam głową i podeszłam bliżej niego, chwytając jego twarz w moje małe dłonie i łącząc nasze usta w pocałunku.
- Chciałam powiedzieć, że nie marzę o niczym innym, ale się trochę zapowietrzyłam. Kocham cię i chcę zostać twoją żoną. Chcę, naprawdę chcę.
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili jego twarz rozjaśnił cudowny, szeroki uśmiech. Porwał mnie w swoje ramiona, obejmując mocno. Podniósł mnie i okręcił wokół własnej osi, na co zareagowałam głośnym piskiem.
- Naprawdę? Zostaniesz moją żoną, słoneczko? - spytał, odstawiając mnie na ziemię.
- Zostanę. Zostanę z tobą już do końca życia, kochanie. Cholera, zostanę twoją żoną.
Zaśmiał się głośno z moich słów, a ja zmroziłam go wzrokiem. Otworzył ponownie granatowe pudełeczko i wyciągnął z niego błyskotkę.
- Mogę? - spytał cicho, a ja kiwnęłam głową i podałam mu dłoń. Wsunął go na odpowiedni palec, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. Podniósł moją rękę do swojej twarzy i pocałował ją. - Od teraz jesteś moją narzeczoną i już nigdy nikt nie będzie mógł mi cię zabrać. Kocham cię, Lily.
- Ja ciebie też, Shawn. - Objęłam go i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, nasłuchując bijącego serca.
Dopiero zaczynało do mnie docierać na co się zgodziłam. Na co także on się zgodził. Oboje obiecaliśmy sobie, że za jakiś czas przysięgniemy sobie miłość do końca życia. Będziemy mężem i żoną.
Będę żoną Shawna Mendesa.
I zgodziłam się na to w pokoju, gdzie cztery lata temu rozpłakałam się, widząc swojego idola. Idola, który teraz jest moim narzeczonym.
Oderwałam policzek od jego koszulki i spojrzałam na niego. Pogłaskałam go po twarzy, a on uśmiechnął się i przycisnął moją dłoń do swojego policzka.
- Bałem się, że się nie zgodzisz.
- Nie mogłabym odmówić. Chcę z tobą być. Mogłeś być bardziej wyrozumiały, skoro widziałeś, że totalnie się zapowietrzyłam!
- Myślałem, że ty chcesz mi odmówić! Co miałem zrobić? Klęczeć dalej, czy przedostać się przez podłogę piętro niżej?
- To drugie brzmi ciekawie. - Wystawiłam język, a on pokręcił głową.
- Chodźmy na spacer, a w tym czasie ktoś z obsługi to posprząta.
- Wiesz... zawsze marzyło mi się kochać się z mężczyzną mojego życia wśród płatków róż. - Przejechałam palcem po jego klatce piersiowej, kierując się w dół.
- Kochanie, nie powinniśmy, dla twojego dobra. - Zatrzymał moją dłoń, a ja jęknęłam niezadowolona.
- Już wszystko jest w porządku, naprawdę.
- Na koncercie...
- Minęło od niego pięć dni. Przez pięć dni dużo się zmieniło. Naprawdę. Shawn, nie każ mi prosić cię o to, żebyś poszedł ze mną do łóżka, bo wyjdę i znajdę innego chętnego.
- Nie zrobisz tego.
- Zrobię.
Wcale nie, ale chcę się z nim dzisiaj kochać.
- Nie. Jesteś moją narzeczoną i już nigdy żaden inny facet nie będzie cię dotykał.
- Okej, więc ty mnie dotykaj. Teraz.
Zaśmiał się cicho, ale objął moją twarz dłońmi i złączył nasze usta w pocałunku. Pociągnęłam go za materiał koszulki, cofając się do tyłu. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując, jak nogami uderzam o łóżko. Przeniósł swoje dłonie na moje plecy i delikatnie położył mnie na łóżku.
Zawisł nade mną, opierając ręce po obu stronach mojej głowy. Oderwał się od moich ust, schodząc coraz niżej. Jęknęłam cichutko, czując jego usta na mojej szyi. Całował mnie powoli, delikatnie. Zawsze tak to robił, gdy przechodziliśmy do czegoś więcej. Zawsze traktował mnie jak księżniczkę.
Wplotłam dłoń w jego włosy, przymykając oczy.
- Jesteś taka piękna - wydyszał, odrywając się od mojej skóry, a ja uśmiechnęłam się i chwyciłam za krawędź jego koszulki, podciągając ją do góry. Doskonale zrozumiał, o co mi chodziło. Podniósł ręce do góry, a ja pomogłam mu ją zdjąć.
- Ty też niczego sobie.
Zaśmiał się cicho, także szarpiąc za materiał, który miałam na sobie. Szybko pozbył się mojego t-shirtu, po czym całą swoją uwagę skupił na całowaniu moich obojczyków.
Te usta są cudowne. Te usta są moje.
***
- I jak? Płatki róż dodały uroku? - spytał, zakręcając kosmyk moich włosów wokół palca.
- Zdecydowanie. Kocham cię.
- Ja ciebie też, moja piękna przyszła pani Mendes - wymruczał, całując mnie we włosy.
- Nie spodziewałam się tego. Okłamałeś mnie z tym, że wymyśliłeś to dziś, prawda?
- Oczywiście, że tak. Obiecałem ci, że od razu, gdy się zgodzisz znowu ze mną być, oświadczę ci się, ale musiałem zrobić to w jakimś wyjątkowym miejscu.
- Myślę, że to najlepsze oświadczyny w moim życiu.
Zaśmiał się głośno, a ja wzruszyłam ramionami i wtuliłam się w niego mocno. Podniosłam do góry dłoń, na której błyszczał pierścionek i przyjrzałam się mu. Był naprawdę cudowny. Z różowego złota, z dużym oczkiem na środku i malutkimi diamencikami po bokach.
- Podoba ci się? - spytał, chowając nos w moje włosy.
- Bardzo. Jest śliczny.
- Mam nadzieję, że nie zgodziłaś się, bo tak wypada albo dlatego, żeby nie wyszło głupio.
- Nie. Kocham cię bardzo mocno i chcę z tobą być. Nie zgodziłabym się, gdybym nie była pewna, że chcę być z tobą do końca życia. Dajesz mi poczucie bezpieczeństwa, przy tobie wiem, że nic mi nie grozi, a jednocześnie jesteś kimś, dzięki komu chce mi się żyć. Tęskniłam za tobą cholernie przez te trzy lata i cieszę się, że cię mam.
- Kocham cię, tak bardzo, tak cholernie cię kocham, Lily, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa, obiecuję.
- Wierzę ci. Cholera, mam dwadzieścia lat, byłam już w ciąży i właśnie przyjęłam zaręczyny, co za życie. - Parsknęłam śmiechem. - Nie spieszmy się ze ślubem, dobrze?
- Oczywiście. Mamy dużo czasu. Całe życie.
- Całe życie, dokładnie, kochanie.
Podniosłam głowę i ułożyłam usta w dzióbek. Shawn zaśmiał się i nachylił, żeby dosięgnąć do moich warg. Złączył je ze swoimi.
Wiem jedno. Mój narzeczony całuje najcudowniej na świecie. Musicie mi wierzyć na słowo, bo nie pozwolę wam tego sprawdzić.
***
wiem ze kochacie mnie za to, jak wczoraj przerwałam 🤷♀️
Okej, więc info dnia - NI zmierza ku końcowi. W przyszłym tygodniu mówimy papa Shily:/ mam dla was coś nowego - Converselly! Nie wiem jeszcze, czy z Shawnem, czy też bez Shawna, ale liczę, ze mimo wszytko zostaniecie. Kto zostanie?
Buzi!!!
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top