24. Dbaj o niego, jasne?
#notimportantff
ROZLENIWILIŚCIE SIĘ!!
Lily
Camila była naprawdę genialna w tym, co robiła. Scena była jej miejscem na Ziemi i było to widać. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Publiczność też była zachwycona, wliczając w to mnie i Shawna.
- Okej - zaczęła po jednej z piosenek, wyrównując oddech. - Jest dzisiaj tutaj bardzo ważna osoba. To mój cudowny przyjaciel, na którego zawsze mogę liczyć i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Kocham cię bardzo mocno, Shawn i dziękuję, że jesteś - kontynuowała, czym wywołała ogromne poruszenie wśród publiczności. - Choć nie wiem, czy powinnam to mówić, bo jest tu jego dziewczyna. Spokojnie, Lily, jest twój! - zaśmiałam się cicho, słysząc jeszcze większy pisk. Shawn przyciągnął mnie do siebie, obejmując rękoma w pasie. Wtuliłam się w jego plecy i słuchałam dalej monologu Camili. - Chciałabym im zadedykować jedną piosenkę i myślę, że oni zrozumieją, dlaczego właśnie ta. Śpiewajcie głośno, dla Shawna i Lily.
Uśmiechnęłam się szeroko. Nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać, ale Camila wydawała się naprawdę bardzo pozytywną osobą. Poczułam się naprawdę miło. Po chwili na arenie rozległy się pierwsze dźwięki utworu, który doskonale znałam - All these years.
Uśmiechnęłam się szeroko, przekręcając głowę, by móc na niego spojrzeć. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ta piosenka miała odzwierciedlenie w naszym życiu.
- I po tych wszystkich latach, ja wciąż czuję to samo, gdy jesteś blisko - wyszeptał mi do ucha, gdy Camila śpiewała refren, a ja odwróciłam się twarzą do niego. Stanęłam na palcach, żeby złączyć nasze usta w krótkim pocałunku.
- O tak, całuj ją, całuj, Mendes.
Odsunęłam się od niego i zaśmiałam głośno, słysząc jej słowa. Cała hala wypełniła się głośnym piskiem. Shawn przyciągnął mnie mocno do siebie, przytulając szczelnie i całując w policzek. Znowu zaniosłam się śmiechem, po czym odwróciłam się, żeby móc widzieć, co dzieje się na scenie.
Camila zaśpiewała jeszcze jedną piosenkę, po czym pożegnała się z fanami, dziękując im za przybycie, a ja zaczęłam się naprawdę bardzo stresować. Przed koncertem nie miałyśmy okazji zamienić ze sobą nawet słowa, bo trochę się spóźniliśmy i weszliśmy na arenę w momencie, gdy piosenkarka wchodziła na scenę.
Przełknęłam głośno ślinę, widząc, że brunetka zmierza w naszym kierunku. Na żywo była jeszcze śliczniejsza, niż na zdjęciach.
- Dobra, odstawiłam tę szopkę, o którą prosił mnie menadżer, ale teraz możesz już sobie iść, złotko - rzuciła, machając ręką, jakby chciała mnie odgonić, a ja wytrzeszczyłam oczy, nie wiedząc co mam jej powiedzieć. - No nie gap się tak i idź już, mam zarezerwowany cały wieczór dla Shawna.
Patrzyłam na nią, nie wiedząc co mam odpowiedzieć. Zmarszczyłam brwi, słysząc śmiech Shawna. Poczułam się jeszcze bardziej zdezorientowana, gdy zaraz po nim parsknęła Camila.
- O co chodzi? - spytałam, patrząc to na nią, to na niego.
- To był jego pomysł! Przysięgam! - Wskazała na Shawna. - Żartowałam. Bardzo się cieszę, że wreszcie mogę cię poznać. Dużo o tobie słyszałam, naprawdę. - Zmniejszyła odległość między nami i przytuliła mnie mocno, a ja poczułam jakąś ulgę. Chyba mnie polubiła. - Dbaj o niego, jasne? - szepnęła mi do ucha tak, żebym tylko ja to usłyszała.
- Jasne - odpowiedziałam równie cicho. Odsunęłyśmy się od siebie.
- Mam nadzieję, że się nie obraziłaś. To był pomysł Shawna, żeby cię wkręcić. Co prawda ja wymyśliłam jak, ale zwalę wszystko na niego.
- Ej! Miałaś mnie nie wydać! - rzucił niezadowolony, a ona pokręciła głową. - No chodź tu, jeszcze się ze mną nie przywitałaś. - Rozłożył ramiona, a ona zaśmiała się i podeszła do niego, przytulając go mocno. Uśmiechnęłam się na ich widok.
- Chyba mam fangirl. Mój ship życia przytula się na moich oczach - stwierdziłam, a oni oboje wybuchnęli głośnym śmiechem, odsuwając się od siebie. - Nie śmiejcie się, ja naprawdę shippowałam Shawmilę. Powiedziałam mu, że jeśli się rozstaniemy, to ma pozwolenie tylko na bycie z tobą.
- Okej, głupku, nie mów takich rzeczy, bo Camila na mnie leci i jeszcze skorzysta. - Mrugnął do niej, chwytając mnie za rękę.
- Tak, okropnie na niego lecę i liczę, że się rozstaniecie już jutro.
- Czemu nie dzisiaj? - spytałam, śmiejąc się cicho.
- Bo dzisiaj idziemy na pizzę. Nie możecie mi odmówić, nie jadłam pizzy odkąd wyjechaliśmy w trasę. Cztery miesiące bez dobrej pizzy! Czy wy to rozumiecie?
- Też mam ochotę na pizzę. Shawn? - Spojrzałam na niego, starając się wyglądać naprawdę słodko, ale pewnie wyszło jak zwykle.
- To w takim razie zabieram moje panie na pizzę. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Lily mi to potem wynagrodzi. - Puścił mi oczko, a ja parsknęłam. Ruszyliśmy w stronę wyjścia z areny, kierując się przed długi korytarz.
- Tylko zrób to porządnie, bo zabierze nas do jakiejś okropnej pizzerii.
- Jasne, nie martw się, piekę ciasteczka, jak nikt inny.
- Nie chodziło mi o ciasteczka.
- Przykro mi kochanie, ale doskonale znasz zalecenia lekarza.
Shawn jęknął niezadowolony, a ja zaśmiałam się cicho. Ginekolog zapisał w swoich zaleceniach jedną rzecz, którą Shawn puścił w niepamięć bardzo szybko - zero współżycia dopóki nie skończę krwawić. A zgodnie z tym, co było napisane na kartce, może to trochę potrwać. A on biedny musi cierpieć.
- To będą ciasteczka. - Objął mnie ramieniem, przyciągając mnie do siebie. Zbliżył swoją głowę do mojego ucha. - Najważniejsze, żebyś wydobrzała. Nic innego.
Uśmiechnęłam się, wtulając mocniej w jego ramię.
- Coś nie tak z twoim zdrowiem? Jeśli nie chcesz o tym mówić, to w porządku.
Shawn spojrzał na mnie, oczekując, że podejmę decyzję, czy chcemy jej o tym powiedzieć. Kiwnęłam słabo głową. Wiedziałam, jak ważna dla Shawna była Camila. Poza tym, ukrywanie tego, co się stało przed wszystkimi, nic nam nie da. Nic nie zwróci nam naszego dziecka.
- Straciliśmy dziecko. Byłam w ciąży.
Camila stanęła w pół kroku, gdy usłyszała moje słowa. Zatrzymaliśmy się, patrząc na nią.
- Naprawdę? Jeju, tak wam współczuję. Jak się czujesz? - spytała, chwytając moją dłoń.
- Coraz lepiej. Mam Shawna, mamę i przyjaciółkę, którzy są ciągle przy mnie.
- Shawn miał zostać tatą, co za informacja. - Chwyciła się za głowę. - Ale macie mieć jeszcze dzidzię, jasne? Chcę być super ciocią.
Zaśmiałam się cicho, starając się wyrzucić uczucie smutku z siebie.
- Będziemy mieli jeszcze dużo dzidzi - stwierdził Shawn, po czym pocałował mnie w policzek. - Z moim słoneczkiem mogę mieć całą drużynę piłkarską.
- Wreszcie widzę go tak szczęśliwego przy swojej dziewczynie. Cieszę się.
Shawn, ani ja nie odpowiedzieliśmy na to. Mój chłopak otworzył nam drzwi, przepuszczając przodem. Westchnęłam głośno, a on pokręcił głową. Zaśmiałam się głośno. Wsiedliśmy do samochodu, który stał niemalże od razu przy wejściu.
- Okej, to panie jestem Kanadyjczykiem zabierz nas na najlepszą pizzę w Toronto.
***
PRZEPRASZAM :(
Byłam w energylandii, nie spałam praktycznie wcale przez 35 godzin... starałam się pisać w drodze, ale szło mi opornie.
Jeśli nie śpicie, liczę, ze przeczytacie!!
Buzi,
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top