23. Zasługujesz na to.
#notimportantff
Lily
Cholera. Piekła mnie trochę ręka.
Ale było warto. Policzek to i tak nie wszystko, na co zasłużyła. Chciała mi zabrać zbyt wiele. Udało jej się zabrać mi Shawna na trzy lata i dziecko na zawsze. Ale Shawn jest teraz ze mną i nie oddam go już jej.
Uśmiechnęłam się, widząc, jak robi mi śniadanie. Cudowny człowiek. Odwrócił się w moją stronę.
- Chcesz lodu na tę rękę? - zaśmiał się cicho, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. - Ciągle pocierasz nią o udo. Boli?
- Ma trochę twarde policzki - przyznałam, a on pokręcił głową. Na jego twarzy błąkał się zadowolony uśmiech. - Nie ciesz się tak.
- Moja dziewczyna dała innej w twarz. To było naprawdę ciekawe widowisko. - Oparł łokcie o wyspę kuchenną i nachylił się, żeby dać mi buziaka. - Moja pani jest głodna?
- Bardzo. Gdzie moje śniadanko? - Zbliżyłam swoją twarz do jego policzka i pocałowałam go krótko.
- Kawki, czy herbatki do picia? - Także złożył pocałunek na moim policzku, a ja wyszczerzyłam się jeszcze szerzej.
- Soczku.
- Czego sobie tylko życzysz.
***
- I czym się stresujesz? - spytała Sky, a ja westchnęłam i pociągnęłam łyka kawy mrożonej.
- Camila jest jego przyjaciółką. Jej zdanie jest dla niego mega ważne, Sky. Tym się stresuję - mruknęłam, opierając brodę o dłoń.
- A ty jesteś jego dziewczyną, którą on kocha. Wierz mi, że jeśli Camila cię nie polubi, w co swoją drogą wątpię, nie będzie to miało wpływu na wasz związek. W końcu się wam udało! Po trzech latach jesteście razem, Lily.
- Wiem, ale jakoś to wszystko mnie nie cieszy aż tak. - Spuściłam wzrok na kubeczek i zamieszałam w nim słomką.
- Straciliście dziecko, to oczywiste, że nie czujesz się w pełni szczęśliwa.
- W dzień tak tego nie odczuwam. Gorzej jest w nocy. Nie wysypiam się, co chwila się przebudzam. Shawn też jest tym zaniepokojony, ale to chyba normalne, co nie?
- Chyba tak. Przynajmniej na razie. Jeśli to będzie trwało dłużej, powinnaś wybrać się do lekarza, naprawdę.
- Wiem, ale wolałabym nie. Myślę, że to normalne. Dam sobie radę sama.
- Masz mnie. I Shawna. I twoją mamę. Możesz na nas liczyć, Lily. Jesteśmy z tobą.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością. Byłam naprawdę ogromną szczęściarą, że miałam przy sobie takich ludzi. Nie byłam sama ani przez chwilkę. Teraz Shawn był na jakimś spotkaniu z ludźmi z wytwórni, więc oddał mnie pod opiekę Sky. Czułam się trochę jak dziecko, ale wiedziałam, że chcą dobrze i nie mam powodu do złoszczenia się.
- Co ubierasz na ten koncert? - spytała, wciskając łyżeczkę w deser lodowy, który sobie zamówiła, a ja wytrzeszczyłam oczy. - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Bo nie wiem?
- Masz poznać Camilę pieprzoną Cabello, a nie wiesz, co ubrać? Z kim ja się przyjaźnię? - Wzruszyłam ramionami, a ona wstała z krzesła i spojrzała na mnie wymownie. - Jesteś nieodpowiedzialna. Idziemy na zakupy.
- Sky, nie... nie musimy. Przecież to nie spotkanie z królową, wybiorę coś z szafy i tyle.
- Jak to nie spotkanie z królową? To spotkanie z Camilą Cabello, to jest równorzędne! Idziemy na zakupy, musisz mieć na sobie coś super!
- Sky, nie chce mi się.
- Ale mi się chce. Wstawaj, idziemy.
Westchnęłam głośno, ale podniosłam swój leniwy tyłek z krzesła. Po drodze wyrzuciłyśmy puste kubeczki do kosza, a moja przyjaciółka przedstawiła mi plan zakupowy. Zakupy ze Sky nigdy nie odbywały się bez dokładnego zaplanowania tego, co po kolei będziemy kupować. A przynajmniej do jakich sklepów pójdziemy. Miała fioła na tym punkcie.
- Okej, przymierz to, to, to i to. - Podała mi wieszaki, po czym popchnęła w stronę przebieralni.
Będzie naprawdę ciekawie. Weszłam do kabiny, patrząc na ubrania, które mi podała. Zatrzymałam wzrok na czarnej sukience na cieniutkich ramiączkach, ale z rękawami w stylu hiszpanki, która podobała mi się najbardziej. Oby mi pasowała, bo naprawdę nie mam siły na znoszenie Sky w jej zakupowym szale. Chyba nikt nie ma tyle siły, by to znieść.
Jęknęłam niezadowolona, widząc, że materiał odstaje mi w kilku miejscach. Oby był mniejszy rozmiar. Odsłoniłam część zasłony, by zawołać Sky.
Pisnęłam głośno, czując jak ktoś popycha mnie z powrotem do środka. Nie zdążyłam obdarzyć porządnym spojrzeniem tej osoby, a ona już przylgnęła do moich ust. Uśmiechnęłam się, widząc znajomego szatyna. Przymknęłam oczy, zarzucając mu ręce na szyję.
- Cześć, piękna - wyszeptał w moje wargi, całując je jeszcze raz.
- Co ty tutaj robisz? - Zabrałam ręce z jego szyi, odsuwając się od niego. Nie za daleko, bo ta kabina nie była jakoś niesamowicie wielka, ale dzielił nas mały krok.
- Nie odbierałaś, ani nie odpisywałaś, a miałem po was przyjechać, więc Sky poinformowała mnie, że jesteście w trakcie akcji poszukiwawczej stroju na jutrzejszy koncert. Jak wam idzie? - chwycił mnie za dłoń, podnosząc rękę do góry i oglądając sukienkę, którą miałam na sobie. - Ślicznie w niej wyglądasz.
- Jest na mnie za duża. Chciałam ją poprosić o mniejszy rozmiar. Gdzie zniknęła?
- Ogląda jakieś ubrania. Zaraz ci przyniosę mniejszy. Wyglądasz w niej bosko.
- Jak we wszystkim. - Wzruszyłam ramionami, a on zaśmiał się głośno, ale kiwnął głową.
Zostawił mnie samą w przebieralni. Spojrzałam w duże lustro, które zajmowało całą ścianę. Byłam chyba ładną kobietą. Tak myślę. Co prawda nie miałam już tak cudownej figury, jak trzy lata temu, ale i tak nadal ją lubiłam. Co jak co, ale ćwiczenia na w-fie z nauczycielką, która dorabiała jako trenerka personalna były naprawdę korzystne dla mojej sylwetki. Teraz nie mam już siły, ani czasu ćwiczyć w domu.
- Proszę. - Shawn podał mi wieszak z czarną sukienką, a ja kiwnęłam głową w podzięce i chwyciłam go.
Ściągnęłam za dużą sukienkę, zmieniając ją na mniejszą, która (dzięki Bogu) była na mnie dobra. Uśmiechnęłam się, patrząc na swoje odbicie. Ładnie w niej wyglądałam. Odsłoniłam zasłonę, patrząc na mojego chłopaka.
- I jak?
- Nie jestem pewien, czy Camila nie będzie zazdrosna. Będziesz tam jutro gwiazdą, kochanie. Wyglądasz cudownie.
- Na pewno? - Kiwnął głową. - Okej, powiedz Sky, że ją biorę, a ja się przebiorę.
***
Wyszliśmy ze sklepu po kłótni o to, kto ma zapłacić za tę sukienkę. Nie chciałam, żeby Shawn za nią płacił. Bycie jego utrzymanką wcale mi się nie marzyło. Nie chciałam tego.
Miałam swoje pieniądze. Mój tata nie zarabia najgorzej i dostałam od niego naprawdę niemałą sumę na start w dorosłe życie. Postanowiłam dać sobie spokój z szukaniem pracy do końca roku, zwłaszcza po ostatnich, niezbyt wesołych wydarzeniach.
- Hej, nie będziesz się do mnie odzywać, bo kupiłem ci sukienkę? No Lily. - Usiadł obok mnie na kanapie, a ja kiwnęłam głową, nie odrywając wzroku od telewizora. Nie chciał odwieźć mnie do mojego mieszkania, bo nie chciał, żebym była sama. A ja, mimo że byłam na niego obrażona, nadal lubiłam jego łóżko. - Kochanie, jesteśmy razem i to, że chcę ci kupić coś ładnego, wcale nie jest niczym złym.
- Nie chcę twoich pieniędzy, Shawn. Nie wiem, jaki mieliście układ z twoją byłą, pieprzniętą dziewczyną, ale na mnie nie będziesz pracował.
- Lily, zachowujmy się jak dorośli, normalni ludzie. Jesteśmy razem, chcę spędzić z tobą resztę życia i temat pieniędzy nie może być dla nas tematem tabu.
- O czym chcesz rozmawiać? Po Nowym Roku chcę zacząć szukać pracy.
- W jakim zawodzie chcesz pracować?
- Skończyłam projektowanie mody.
- Okej i co dalej z tym chciałabyś zrobić?
- Jeśli zmierzasz do tego, że nie znajdę w tym zawodzie pracy, to sobie oszczędź. - Wstałam z kanapy, po czym pisnęłam głośno, czując uścisk na nadgarstku. Shawn pociągnął mnie na swoje kolana, zamykając w uścisku, żebym mu nie uciekła.
- Nie. Chcę ci pomóc, żebyś była z siebie zadowolona, a nie marnowała swojego talentu. Widziałem już jeden twój projekt i wiesz, że bardzo mi się spodobał.
- Shawn, nie po...
- Okej, nie potrzebujesz mojej pomocy. Okej, jasne. Ale odpowiedz mi, masz jakieś marzenie? Coś, co sprawiłoby ci największą przyjemność w życiu zawodowym?
- Zawsze chciałam zaprojektować swoją kolekcję, ale ja nie mam już ośmiu lat, potrafię się pogodzić z tym, że moje marzenia nie zawsze się spełniają.
- Okej, bardzo się cieszę, że masz swój cel, kochanie. Umówmy się tak - ty, gdy będziesz gotowa, zaczniesz projektować swoją wymarzoną kolekcję, a gdy ją skończysz, zrobię wszystko, żeby udało ci się ją wydać.
Zamrugałam kilkukrotnie, oczekując, że zaśmieje się i powie, że żartuje, ale on wciąż patrzył na mnie swoim spokojnym spojrzeniem, głaszcząc moją skórę.
- Ale...
- Chcę, żebyś spełniała marzenia. Bo na to zasługujesz. Żebyś była z siebie dumna. Zasługujesz na to, jak nikt inny. Jesteś cudowną dziewczyną i cię kocham. I zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Już za dużo płakałaś.
***
OOOOO JA
GABRYSIA ŻYJE!
przepraszam, miałam problem z odblokowaniem się. Teraz powinno już pójść ładnie!
Jeśli nie śpicie, to liczę, ze wam się podoba!!
Buzi,
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top