14. To moje dziecko.
#notimportantff
Shawn
Wyszedłem od niej wczoraj dopiero po ósmej. Najchętniej siedziałbym z nią jeszcze dłużej, ale widziałem, że była już zmęczona, dlatego kazałem jej od razu po moim wyjściu wykąpać się i położyć. I koniecznie poinformować mnie, że już odpoczywa.
Wróciłem do siebie i sam wziąłem prysznic. Byłem już zmęczony dzisiejszym dniem, ale cholernie szczęśliwy. To było jak najlepsze zrządzenie losu, jakie mogło mnie spotkać. Nie mógłbym wymarzyć sobie nic lepszego.
No, ewentualnie Lily mogła powiedzieć, że chce ze mną być. To byłoby cudowne.
Usiadłem na kanapie, włączając telewizor. Spojrzałem na ekran telefonu, który podświetlił się, bo otrzymałem wiadomość. Chwyciłem go, widząc od kogo ta wiadomość i uśmiechnąłem się szeroko.
Słoneczko: Leżymy już sobie. Po tej pizzy czuję się jak w piątym miesiącu.
Zaśmiałem się cicho i wystukałem odpowiedź.
Ja: Śpijcie słodko. Kocham cię, bardzo, bardzo mocno.
Wysłałem wiadomość, zagryzając wargę. Nie wiem, czy takie wyznanie było dobrym pomysłem, ale trudno. Nie skłamałem.
Słoneczko: Ty też. Ja ciebie też.
Uśmiechnąłem się szeroko, czując ciepło w okolicach serca. Wiem, że mnie kocha. Ale to nie wystarczy. Nie ufa mi, boi się, że znowu zrobię jej jakieś świństwo i ja to rozumiem.
Ale przynajmniej wiem, że wciąż mnie kocha.
Wszedłem na Twittera, pisząc krótkiego tweeta o tym, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bo jestem. Informacja o tym, że będę miał dziecko i to wcale nie z moją dziewczyną, na pewno wywoła niemałą sensację.
Ale trudno. Kto ma mnie wspierać, będzie mnie nadal wspierać.
Uśmiechnąłem się, gdy kilka minut później przyszedł kolejny SMS. Tym razem, nie od Lily. Znaczy, od Lily, ale nie tej, od której chciałem go dostać.
Misiu: Jak spotkanie? Znajdziesz jutro dla mnie czas?
Westchnąłem ciężko. Musiałem znaleźć dla niej czas. Musiałem jej powiedzieć o ciąży Lily i postawić nasz związek w jasnej sytuacji - nie możemy być dłużej razem. To było trochę bardziej, niż skomplikowane, bo opłacałem jej mieszkanie. Nie mogłem z dnia na dzień powiedzieć jej, że od jutra ma sobie radzić sama, tak?
Ja: Okej, wpadnij do mnie rano.
Misiu: będę o dziewiątej. Zjemy śniadanko.
Potem chciałem zabrać Lily na obiad, więc wolałem załatwić to z rana i mieć to z głowy. Muszę teraz o nich dbać. Ona jest zbyt dumna, żeby poprosić mnie o cokolwiek. Naprawdę cieszę się, że zdobyła się na to, żeby powiedzieć mi o ciąży. Wiem, że mnie teraz potrzebuje. A ja chcę przy niej być.
Moje słoneczko. Moje dwa słoneczka.
***
Otworzyłem drzwi, uśmiechając się do szatynki, która weszła do środka.
- Czemu jesteś nieubrany? Myślałam, że pójdziemy gdzieś coś zjeść... - Wydawała się być bardzo rozczarowana, gdy zobaczyła, że nadal jestem w piżamie. Wzruszyłem ramionami, zamykając za nią drzwi. - Ubieraj się, poczekam i pójdziemy zjeść!
- Nie, Lily, możemy zjeść tutaj. Choć muszę ci coś powiedzieć i nie wiem, czy w ogóle będziesz chciała ze mną jeść.
- Jestem okropnie głodna, więc może najpierw zjedzmy. Jeśli nie chcesz wyjść, to trudno. Co mi ugotujesz?
- A na co masz ochotę?
- Jajecznicę? - kiwnąłem głową, po czym oboje ruszyliśmy do kuchni.
Miałem ochotę wykrzyczeć jej w twarz, że będę miał dziecko z kobietą, którą bardzo kocham. Miałem ochotę wykrzyczeć to wszystkim na ten planecie, naprawdę.
Zrobiłem to, o co mnie prosiła i podsunąłem jej talerz. Podziękowała mi cicho i wbiła widelec w jedzenie. Usiadłem naprzeciw niej.
Trochę mi szkoda, że rozstaniemy się w takich okolicznościach. Nie byliśmy złą parą. Dogadywaliśmy się i było mi z nią naprawdę dobrze. Chciałbym, żebyśmy zostali w choć trochę przyjaznych stosunkach.
- Okej, to o czym chciałeś porozmawiać? - włożyła talerz do zmywarki i podeszła do mnie, siadając na moich kolanach. - Jak wczorajsze spotkanie? Gdzie byłeś?
Wziąłem głęboki oddech. Okej, Mendes, dajesz.
- Dobrze. Cudownie.
- Skoro tak cudownie, to gdzie byłeś? - zaśmiała się, oplatając rękoma moją szyję.
- Byłem u Lily.
Z jej twarzy zniknął uśmiech. Poczułem, jak zaciska palce na materiale mojej koszulki.
- Co u niej robiłeś i dlaczego to było takie cudowne? - wysyczała, wyraźnie zdenerwowana.
- Powiedziała mi coś ważnego. Nie liczę, że się nie zezłościsz, ale proszę, żebyś potem przemyślała to na spokojnie, okej?
- Mów, co ci powiedziała. Nie owijaj w bawełnę.
- Lily... jest w ciąży.
- No to super, gratulacje dla niej i ojca dziecka. Nie rozumiem tylko, po co mówiła to tobie i dlaczego miałabym się zezłościć. To twoja była, pogódź się z tym, że zacznie układać sobie życie.
- To moje dziecko.
Zaśmiała się cicho, po czym spoważniała, zapewne widząc, że mnie to nie bawi i jestem całkowicie poważny.
- Jak to twoje? - podniosła się z moich kolan. - Przecież wiem, ile trwa ciąża. Dziewięć miesięcy. A nie, do cholery, trzydzieści sześć! Zdradziłeś mnie z tą małą larwą? - krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze.
Przełknąłem głośno ślinę. Mogłem to przewidzieć. Liczyłem, że przyjmie to na spokojnie?
- Raz. I nie nazywaj jej tak, bo nie pozwolę ci jej obrażać.
- Będę ją tak nazywać, bo ta mała suka przespała się z moim chłopakiem! I co? Teraz będziesz zgrywać wzorowego tatusia? Będziesz na każde jej zawołanie? - prychnęła, zakładając ręce na piersiach.
- Tak, dokładnie. Będę, bo ona urodzi moje dziecko, a ty nie masz prawa jej obrażać. Należy się jej szacunek.
Pokręciła głową, śmiejąc się cicho.
- Szacunek? Może jeszcze mam jej zaklaskać i pogratulować, że zaszła w ciążę, co? Spytam, czy będę mogła być chrzestną!
- Nie ironizuj, proszę cię. Sądzę, że będzie lepiej, jeśli się rozstaniemy.
- O nie, nie zostawisz mnie teraz. Nie dam jej wolnej ręki. - zaczęła panikować. Po jej minie widziałem, że obleciał ją strach. - Nie możesz mnie zostawić!
- Dlaczego? Lily, nie komplikujmy tego wszystkiego, rozstańmy się i tyle. Możemy to zrobić bez wojen? Chcę być blisko niej i mojego dziecka. Nie przestanę płacić twojego czynszu, dam ci czas na znalezienie pracy...
- Nie, nie możesz mnie zostawić! Nie zrobisz tego. Nie odsunę cię od dziecka. Ale mnie nie zostawiaj.
- Lily...
- Nie zostawisz mnie. Wiesz, że nie możesz tego zrobić. Daj mi dwa miesiące. Obiecuję, że będę dobrą dziewczyną. Zaakceptuję to, obiecuję, ale proszę cię... - do jej oczu napłynęły łzy.
- Miesiąc - mruknąłem w końcu.
Uśmiechnęła się słabo.
Nie zamierzałem zostawać z nią dłużej, niż przez ten miesiąc. Chciałem przez ten czas przygotować ją na nasze zerwanie.
- Kocham cię, Shawn, naprawdę. Nie zostawisz mnie dla niej, prawda?
- Nie chcę być z dziewczyną, która będzie mi robiła wyrzuty o to, że będę się spotykał z matką mojego dziecka. Lily teraz będzie na wyjątkowym miejscu w moim życiu i to się już nigdy nie zmieni.
Kiwnęła słabo głową. Musiała to zaakceptować. Wiedziała to.
***
SKONCZYLAM GO DOSŁOWNIE O 22:00
Dziękuje za ten wieczór! Buzi!!
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top