12. Dla ciebie i tatusia.

DZIŚ MARATON: ROZDZIAŁ 1(TEN) O 20, ROZDZIAŁ 2 O 21, ROZDZIAŁ 3 O 22.

#notimportantff

Lily

Miałam wrażenie, że wyjdę z siebie i stanę obok, naprawdę. Czekanie na niego było jak czekanie, aż bomba wybuchnie.

Co ja miałam mu powiedzieć? Hej, Shawn, tak się złożyło, że jestem w ciąży?

Przecież on mi w życiu nie uwierzy w to, że to jego dziecko. Nie widzieliśmy się od trzech lat, a na pierwszym spotkaniu skończyliśmy w łóżku. Cudownie. Na pewno ci uwierzy, że z nikim innym nie spałaś. Już to widzę, Lily.

Uśmiechnęłam się słabo, patrząc na zdjęcie USG, które dostałam u lekarza. Nie było na nim widać zbyt dużo, bo to w końcu dopiero drugi tydzień, ale malutki bąbelek był. I ten bąbelek będzie rósł, mam nadzieję, że zdrowo.

Niemalże podskoczyłam w miejscu, słysząc dzwonek do drzwi. Zgarnęłam zdjęcie i test, które leżały na ławie i schowałam do komody, po czym przejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam aż tak zupełnie jak siedem nieszczęść. Teraz już jak sześć i pół.

Dasz radę, Lily.

Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do drzwi. Przekręciłam zamek i otworzyłam je. Uśmiechnęłam się słabo, widząc najpierw duży bukiet, a dopiero za nim Shawna.

- Cześć - odezwałam się jako pierwsza, otwierając szerzej drzwi. - Wejdź.

Wpuściłam go do środka, czując łomoczące serce. Może nie zareaguje tak źle, skoro kupił mi kwiatki?

- To dla ciebie. - Wręczył mi bukiet, a ja podziękowałam cicho, wtapiając nos w moje ukochane róże. - I to też. - Zaśmiałam się głośno, widząc dużą tabliczkę czekolady. - Chyba jeszcze trochę cię znam, skoro się śmiejesz.

- W kwestii słodyczy nic się nie zmieniło. Usiądź proszę, a ja wstawię kwiatki do wody. Są śliczne. Chcesz czegoś do picia? - pokręcił głową. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do kuchni, dziękując w duchu mamie, że kupiła mi wazon. Wsadziłam moje śliczne różyczki do niego. Pamiętał jakie lubię.

Wzięłam głęboki oddech. Okej, Lily, najwyżej zostaniesz sama z dzieckiem. Co to dla ciebie?

Wróciłam do pokoju, gdzie Shawn już siedział na kanapie, bawiąc się swoimi dłońmi. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się słabo. Cholera jasna, ale on był przystojny. Zajęłam miejsce obok niego.

- Okej, to o czym chciałaś porozmawiać? Coś się stało? Jeśli chodzi o nasze ostatnie spotkanie to...

- Nie, Shawn. Znaczy no, w zasadzie o nie chodzi i w zasadzie to się stało, ale... - wciągnęłam powietrze, patrząc na jego twarz. Spoglądał na mnie zmartwiony. - Jestem w ciąży - wyszeptałam.

Między nami zapanowała cisza. Wciąż patrzył na mnie, tak, jakbym oznajmiła mu, że zmieniam płeć. Zaczęły mi się trząść ręce. Ta cisza wcale nie była komfortowa.

- Och... w takim razie, moje gratulacje dla ciebie i tatusia... tylko to chciałaś mi powiedzieć? W takim razie będę się już zbierał. - Wstał z sofy, a ja spojrzałam na niego zdziwiona, od razu ciągnąc go z powrotem na miejsce.

- Z tobą w ciąży! - pisnęłam, czując nieprzyjemne uczucie w gardle, które doskonale znałam. Zaraz się rozpłaczę.

- Ze mną? W sensie, że moje i twoje dziecko? - wydukał, a ja kiwnęłam słabo głową.

- Możesz mi nie wierzyć, ale ja naprawdę cię nie okłamuję. Byłam u lekarza, mam zdjęcie, poczekaj. - Wstałam z kanapy, podchodząc do brązowego mebla. Wysunęłam szufladę i sięgnęłam po czarno-biały wydruk i test. - Proszę. - Podałam mu oba przedmioty. - Jeśli mi nie wierzysz...

- Stop, nie kończ. Wierzę ci. Tak myślę - szepnął, patrząc na dwie kreski i tego malutkiego bąbelka. - Nic tu nie widzę.

- Tu jest taki pęcherzyk, o tu. - Wskazałam palcem.

- Faktycznie. To jest nasze dziecko? - kiwnęłam głową, wybuchając płaczem, którego nie mogłam już w sobie dłużej dusić. - Hej, kochanie, co się stało? - objął mnie ramionami, przyciągając mocno do siebie. Przylgnęłam do niego, chwytając rękoma materiał jego koszulki. Pocałował mnie w głowę, a ja pociągnęłam nosem.

- Nie zostawiaj mnie z tym samej, proszę cię. Nie dam sobie rady, nie dam.

- Lily, oddychaj. Nie denerwuj się. Nie zostawię cię z tym samej, pod żadnym pozorem tak nie myśl. Hej, spokojnie, słyszysz? - szeptał mi do ucha, a ja starałam się opanować oddech. - Jesteśmy w tym razem. O nic się nie martw. Ani tobie, ani dziecku nigdy niczego nie zabraknie.

- Obiecujesz? - podniosłam wzrok, patrząc na niego.

- Obiecuję. I dotrzymam tej obietnicy. Tej dotrzymam, na pewno. Tylko nie płacz już, proszę. Cichutko, spokojnie, tak?

Zajęło mi to dłuższą chwilę, zanim byłam w stanie unormować oddech. Ale to płakanie wcale nie było takie złe, gdy on trzymał mnie w swoich ramionach, naprawdę. Działał na mnie kojąco, jak najlepszy lek na świecie.

W końcu, z ogromnym bólem serca, odsunęłam się od niego, uśmiechając się słabo.

- Twoja dziewczyna mnie rozszarpie. Przepraszam cię, Shawn. Pewnie myślisz, że zrobiłam to celowo. Że weszłam ci do łóżka, żeby złapać cię na dziecko. Tak w końcu najłatwiej, co nie? Miałam zacząć pracować i żyć na własny rachunek, ale lepiej było mi złapać Shawna Mendesa na dziecko. Tak sobie pewnie o mnie myślisz, ale naprawdę... - wzięłam oddech, patrząc na jego twarz. - ja nie chciałam. Chciałam jedynie się trochę na tobie zemścić za to wszystko, bo widziałam, że włączyłeś swój tryb bycia moim Shawnem, a ja wciąż byłam na ciebie bardzo wkurzona i...

- Ej, przestań tyle mówić, okej? Znamy się nie od dziś i wiem, że nie zrobiłaś tego dla pieniędzy, ani wygody. Masz dopiero dwadzieścia lat, a bycie mamą to ogromna odpowiedzialność. Ale razem damy sobie radę. A Lily się nie martw, w tych okolicznościach muszę to skończyć.

- Ale nie dla mnie. - Zmarszczył brwi, zapewne nie mając pojęcia o co mi chodzi. - Nie chcę już z tobą być. Znaczy, może nie chcę, to złe określenie, bo chcę, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Ty jesteś w szczęśliwym związku, którego nie mam prawa psuć.

- Ten związek nie ma najmniejszego znaczenia w tym momencie. To ty... - przeniósł jedną ze swoich dłoni na mój brzuch. - to wy się teraz liczycie.

- Nie, Shawn. Próbowaliśmy dwa razy i dwa razy skończyło się to, jak się skończyło. Jesteś z nią już długo i zobacz, dobrze wam razem, dogadujecie się i nie rozstajecie. To o czymś świadczy. Jeśli będzie trzeba, porozmawiam z nią i...

- O nie, na to na pewno się nie zgodzę. Ona nie jest tak ugodowa i łagodna, jak ty. To tylko dla ciebie niepotrzebny stres, który, jak obstawiam nie jest teraz wskazany. Ja to załatwię. A ty, zastanów się nad... nad nami, Lily. Bo oboje wiemy, że nasze uczucia się niezbyt zmieniły.

- Co to ma do rzeczy? - Wysiliłam się na słaby uśmiech, choć w środku moje serce powoli zaczynało pękać. Nie chciałam tego. - Teraz jest jeszcze ten malutki bąbelek, który rozwija się we mnie. Dla niego na pewno nie będzie dobre, jeśli nagle się rozstaniemy albo będziemy co chwila do siebie wracać.

- Ale lepsze, niż to, że mamusia będzie osobno i tatuś osobno.

Moje serce rozpływało się, gdy słyszałam, jak o nas mówił. Mamusia i tatuś. Czy to nie było piękne?

- Lily...

- Nie, Shawn. Na razie nie. Zrozum moją decyzję, proszę cię.

- Dobrze, dla ciebie wszystko. Ale pamiętaj, że będę czekał i jeśli dasz mi zielone światło, ja będę już tylko twój. Na zawsze.

***

Zaczynamy!!!

Liczę, ze zarerwowaliscie dla mnie wieczór!

Od razu uprzedzam - nie mam jednego rozdziału:/ więc jeśli miałoby się coś przesunąć - będę pisać na tt pod hasztagiem!

Buzi,

mrsgabrielleexx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top