1. Mendes okazał się być dupkiem.

#niff ZAPRASZAM! Wiecie co robić, liczę na was!

Lily

Usiadłam na łóżku, obok zapłakanej Elise i spojrzałam na nią, uśmiechając się słabo.

- Głupia, nie płacz... - pogłaskałam ją po głowie, patrząc na moją białą poduszkę i krzywiąc się. Nie była już do końca biała. A Elise na pewno nie miała wodoodpornego tuszu. - Hej, to nie koniec świata!

- Jak to nie koniec świata? Zostawiasz nas! Wyjeżdzasz! Ty... ty... ty zdrajco! - burknęła, pociągając nosem. Pokręciłam głową, śmiejąc się cicho i podając kolejną chusteczkę.

- Toronto to ten sam kraj, będziemy się widywać! - próbowałam ją pocieszyć, choć wiedziałam, że moje słowa zbyt wiele nie dają.

Tęskniłam już za mamą, choć i tak nie zamierzałam wracać do naszego domu. Miałam już dwadzieścia lat, czas zacząć dorosłe i samodzielne życie! Moje mieszkanie już od dwóch dni czekało tylko na to, aż odbiorę klucze i się wprowadzę.

Wiedziałam, że mama jest na mnie trochę obrażona i jest jej smutno, bo ostatnie trzy lata spędziłam u ojca, a teraz nie zamierzałam już dłużej mieszkać z nią, ale taka kolej rzeczy, prawda?

- Nie okłamuj mnie. Nie będziesz tu przyjeżdżać. Stracę siostrę!

- Nie stracisz mnie! Wciąż będziemy siostrami, Elise, nie płacz, proszę!

Brunetka podniosła się i przytuliła mnie mocno.

- Może to i dobrze, że Mendes okazał się być dupkiem, zyskałam najlepszą siostrę na calutkim świecie. - spięłam się, słysząc jego nazwisko, co nie umknęło jej uwadze. - Przepraszam.

- Nic się nie stało. Cieszę się, że cię mam, siostrzyczko.

Po moim rozstaniu z Shawnem, naprawdę ciężko było mi się pozbierać. Tata zaproponował tymczasową przeprowadzkę do niego. Tylko, że z planowanych wakacji, zrobiły się trzy lata. Złapałam naprawdę świetny kontakt z córką jego ówczesnej dziewczyny, teraz już narzeczonej i samą Elise, która stała się dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam.

- Mamy przed sobą całą noc oglądania najgłupszych filmów, jakie widział ten świat, nie wyjeżdżam za pięć minut!

- Jutro spotykamy się z resztą, prawda? - kiwnęłam głową. Czas spędzony u ojca był dla mnie także świetny pod względem towarzyskim. Wreszcie mam swoją cudowną, zwariowaną paczkę przyjaciół. - To idziemy się myć, powiem mamie, żeby zrobiła popcorn i oglądamy! - poderwała się z łóżka, a ja wybuchnęłam śmiechem. Wariatka.

Ale naprawdę kochałam tę wariatkę. Była dla mnie jak prawdziwa siostra. Bardzo pomogła mi się zaklimatyzować i przede wszystkim pozbierać, po wszystkim, co się stało.

- Idź pierwsza, ja pójdę do Evy i załatwię jedzenie, okej? - kiwnęła głową, a ja wyszłam z pokoju.

Przez pierwszy miesiąc czułam się tutaj bardzo nieswojo. Nie potrafiłam poczuć się tak, jakbym tu mieszkała. Choć z Elise dogadywałam się bardzo dobrze, bałam się zrobić czegoś, czym mogłabym zezłościć partnerkę mojego ojca. W końcu sprawa zmieniła się, gdy poszłyśmy razem na zakupy. Dużo rozmawiałyśmy i szybko zorientowałam się, że nie ma najmniejszego sensu bać się jej.

- Eve! - krzyknęłam, chcąc zlokalizować kobietę. Nie usłyszałam jednak odpowiedzi, więc postanowiłam sama ją znaleźć, bo doskonale wiedziałam, że jest w domu. Ruszyłam w stronę kuchni, gdzie zobaczyłam blondynkę, pospiesznie wycierającą policzki, gdy odwracała się w moją stronę. Westchnęłam głośno. - Ty też?

- O co chodzi? - uśmiechnęła się słabo, ale mnie tym nie kupiła. Pokręciłam głową, a ona rozłożyła ramiona. - Moja malutka kruszynka już nas zostawia.

Mówiła tak na mnie bardzo często i to wcale nie bez przyczyny. Byłam od niej o piętnaście centymetrów niższa i niemal przy każdym wyglądałam jak dziecko. Przytuliłam się do niej, sama czując, że jeśli tak będą mnie dołować, to nie zniosę tego pożegnania dobrze.

- Gdzie Elise? - spytała, gdy już się od niej odsunęłam.

- Bierze prysznic. Mogłabym prosić o popcorn na film? - uśmiechnęłam się, w miarę moich możliwości, uroczo.

- Jasne, kochanie, o ile będę mogła go obejrzeć z wami.

Kiwnęłam głową, uśmiechając się szeroko. Eve była zdecydowanie dla Elise i dla mnie bardziej kimś w stylu przyjaciółki, niż matki, czy dziewczyny mojego ojca. Niejednokrotnie plotkowałyśmy razem i była naprawdę zorientowana w akcji.

- Gdzie tata?

- Pojechał do sklepu, bo dzisiaj wieczorem leci jakiś mecz, a on poczuł niedobór piwa we krwi, rozumiesz. - wywróciła oczyma, a ja zaśmiałam się cicho.

- Jasne. Pomogę ci zrobić coś na ten film, oki?

- Oki, kruszyno. - uśmiechnęła się w swój charakterystyczny sposób, a ja już wiedziałam, że zaraz powie mi coś, przez co pewnie zachce mi się płakać. - Dopiero, co przyjechałaś do nas, cała zapłakana i wystraszona. Bałaś się z nami rozmawiać, byłaś taka nieśmiała. Mam wrażenie, że z dziecka stałaś się naprawdę silną młodą kobietą, a to przecież jedynie trzy lata. Nie piętnaście.

- Poznałyśmy się chyba w najgorszym dla mnie okresie, wiesz o tym.

- Wiem, Lily i naprawdę mam ochotę wyrwać temu chłopakowi nogi z tyłka za to, co ci zrobił. Nie wiem co ci zrobił i nie wiem, czy to dobry pomysł, żebym się dowiadywała.

Kiwnęłam słabo głową, wyciągając z szafki paczkę popcornu.

Nie powiedziałam nikomu, oprócz mamy, co się stało. Nie potrafiłam powiedzieć tego Elise, bo wiedziałam, że Shawn jest jej idolem, ani Eve, która zapewne wygadałaby się córce. Obie wiedziały, że rozstaliśmy się z winy nas obojga.

Z tym, że Elise chciała w to wierzyć, Eve wiedziała, że tak nie jest.

- Przepraszam kochanie, że o nim mówię. Wiem, że cię to boli, nie musisz udawać silnej. - potarła moje ramię w geście otuchy, a ja pokręciłam głową.

- Jest okej. Naprawdę okej. Myślę, że już go nie kocham.

- Skoro tak mówisz. Okej, włóż ten popcorn do mikrofali, bo tak go ściskasz w ręku, że zaraz zacznie ci się prażyć.

Kiwnęłam głową, robiąc to, o co mnie poprosiła. Obie wiedziałyśmy, że kontynuowanie tego tematu nie doprowadzi do niczego dobrego.

- Masz już wszystko gotowe, czy coś jeszcze potrzebujesz? Co mam ci zrobić na śniadanko?

- Wszystko mam, Eve, wyjeżdżam pojutrze, nie dzisiaj, spokojnie.

- Czuję się, jakbym żegnała się z moim dzieckiem, naprawdę. Wiem, że Cynthia za tobą tęskni, ale najchętniej zatrzymałabym cię tu jeszcze rok. Albo dwa. Najchętniej dziesięć.

Pokręciłam głową, śmiejąc się cicho.

- Mam dwadzieścia lat, prędzej, czy później musiałam się wyprowadzić. Czy stąd, czy od mamy.

- Teraz założysz rodzinę, będziesz miała dzieci, to nie w porządku!

- Na razie mi się do tego nie śpieszy, uwierz. Chcę znaleźć pracę i zacząć układać sobie życie powoli.

- Ułożysz sobie życie szybciej, niż myślisz, Lily. Nietrudno cię pokochać. Jesteś cudowną dziewczyną i jestem pewna, że twój książę z bajki czeka tuż za rogiem. Jeśli wiesz, o czym mówię. - uniosła brew.

- Nie, ja i Matt do siebie nie wrócimy. To było krótkie i totalnie nieudane.

- Bardzo ładnie razem wyglądacie, a on nadal patrzy na ciebie jak na ósmy cud świata, Lily.

- Lepiej nam jako przyjaciołom, Eve.

- Tak, tak. Lepiej wyjmij już ten popcorn, bo nie lubię spalonego.

Kiwnęłam głową, śmiejąc się cicho. Wyciągnęłam gorącą paczuszkę ze środka i wsypałam do miski.

- Oo, jak ładnie pachnie. - do kuchni weszła Elise, która chciała wziąć kilka ziarenek popcornu, ale od razu dostała po łapach od swojej mamy. - Auć, za co to?

- Nie ma jedzenia przed filmem. Ty zawsze zjadasz wszystko na reklamach.

- Dzięki, mamo.

Zaśmiałam się cicho. Czułam się jakbym naprawdę była częścią tej rodziny i myślenie o powrocie do Toronto wcale nie było takie łatwe.

***

CZESC!

napisałam, bądźcie dumni!

Przenieśliśmy się o trzy lata do przodu, jak fajnie, prawda?

Liczę, ze ktoś tutaj jeszcze jest!!

Buzi,

mrsgabriellee xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top