Rozdział 5''PS3, huśtawka i śpiąca królewna''

Topniejące płatki śniegu na brązowych włosach okalały policzki różowe jak jej oczy. I ten uśmiech, zimny i obcy, jakby jedynie namalowany.

W korytarzu pojawił się Yato, jeszcze nic nie podejrzewając.

- O, Yukkine, nie wiedziałam, że oczekujesz gościa!- wyciągnęła rękę do dresa:- Ikki Hiyori, miło poznać!

Nie przyjął powitania, zbytnio zaszokowany.

-Nieśmiały.- zwróciła się do Yukkiego, całkiem nie zniechęcona- Możesz go kiedyś zaprosić na PS3. Skończymy tą grę o zombie.(Hiyori co tydzień zabiera blondyna do centrum handlowego i pozwala wziąć co zechce. Ostatnio kupili PS3, często razem grają).

-Zostawię was samych. - otworzyła drzwi wpuszczając lodowate powietrze.- Do jutra!

Był tak zdziwiony, że ledwo stał.

- Co jej się stało?!- zwrócił się do boga, który siadł na podwyższonym krawężniku i ukrył twarz w dłoniach.

-Te oczy...- Yukki nie widział jeszcze płaczącego pana, ale zdawało mu się, że dzis będzie ten ''pierwszy raz''-Widziałem je już wcześniej. Ona... zapomniała. Zapomniała o mnie...

Oręż nie czuje bezpośrednio trosk pana? Kłamstwo.Dzieciakowi coś skręciło kiszki.

-W tak krótkim czasie? Wyszła tylko do sklepu...To niemożliwe, prawda?!

Mimo, że czekał na odpowiedź nie otrzymał jej spod maski tych wielkich, błękitnych oczu z takim bólem wpatrzonych w drzwi.

Kofku, ze zmarszczonymi brwiami, myślała intensywnie, w rytmie tylko sobie znanej melodii uderzając nóżkami o parkiet.

-Można coś zrobić?- Yukkine zwołał naradę w salonie i opowiedział o zajściu.Siedzieli tam więc teraz; wypełniony jeszcze nadzieją Yukki, zamyslona Kofku, załamany Yato i chętny do działania Daikoku.

- Pójdę jutro do biblioteki, poszukam podpowiedzi.- powiedział ten ostatni zaciągając się nikotynową rozkoszą.- A jeżeli nie to spytamy Tengina. On zawsze pomaga.

Młody nie pytał kto to. Ważne, że mógł pomóc.

-To nic nie da.- głos różowej nabrał nagle ciemnej barwy.- Zapomniała tylko Yattka. To amnezja częściowa. Potrzebny jej bodziec.

-Co masz na myśli?- zapytał milczący do tego momentu Yato.

- Coś co wybudzi ją z letargu. Kwintesencja waszej znajomości. Jeżeli to oczywiście amnezja.

Spojrzała na boga w dresie znacząco.Ktoś mógł pomóc jej zapomnieć i on dobrze o tym wiedział.

×××

Odwiedzili już wszystkie miejsca, w których bywali. Czarnowłosy bóg niestrudzenie tłumaczył jej jak go uratowała, pytał o ilość kelnerek w restauracji (znów odpowiedziała dwa ;-; ), zainicjował walkę z ayakashi na polu kapusty i przywołania Yukkine.

Nadal pusty wzrok i pusty uśmiech.W końcu zatrzymali się, by odpocząć

- Mieliście naprawdę świetne wspólne przygody.- odparła w końcu.- Chciałabym być wtedy z wami!

Załamany Yato kucnął na piętach.

- Ależ byłaś! Byłaś cały czas...

Yukki jeszcze próbował. Stał i tłumaczył, pokazując znak na barku, nawet cytując jej własne słowa. Potakiwała ze zwykłej grzeczności nic zapewne nie rozumiejąc.

''Coś co wybudzi ją z latargu.''

Znał jeszcze jeden sposób.Plan ''z'' ostateczny, schowany dotąd w głębi podświadomości.Nigdy wcześniej tego nie robił. Ale nie od wczoraj był bogiem, nie?

-Yukkine idź się gdzieś pokręcić.

-Ale ja też chcę pomóc!- widząc jednak stanowczość oczu Yato odpuścił.

-Hiyori, Emm... mam ważną sprawę na mieście. Na razie!

Pomachała mu na odchodne, a z jej twarzy nie schodził ten pusty uśmiech. Podszedł od tyłu muskając jej ucho oddechem.
-Tylko się nie wystrasz.

×××
Yato na ogół był dziwny, co wiedział każdy kto trochę dłużej z nim przebywał. Sam dres i zachowanie czasem nie przystające dorosłemu- szanował mistrza, ale czasem po prostu nie dało się nie skomentować tego co robił.

Przed chwilą nie był jednak dziwny. Był straszny i władczy.
Taki za jakich Yukkine miał bogów za życia.Przelotnie młody nawet wystraszył się, że zrobi coś biednej Hiyori, ale zaraz odgonił tę myśl. Przecież go znał!

Jego wiara miała zostać zaraz zachwiana.

Z braku pomysłów siadł na pustej o tej godzinie huśtawce, odbijając się lekko nogami od ziemi. Nie myślał pogrążony w specyficznym letargu, jak człowiek wpatrzony w wahadło zegara.

Nie zauważył nawet gdy się zjawiła.Podświadomie wiedział, że nie jest zwyczajną nastolatką. Miała chyba tyle lat co on. Jej czarne, rozwiane włosy uporczywie przesłaniały spowite nutką tajemniczości piękne oczy.
Nie żeby jej to przeszkadzało.
Jej zgrabne ciałko okalał stary model yukkaty. Nie był typowym lalusiem patrzącym tylko na wygląd- przecież równie pięknie prezentowała się w tym modelu kontrastującym z włosami, z pasem pod kolor oczu. Siadła na huśtawce obok bujając się wyżej niż on.

-Jesteś nowym orężem Yato.- stwierdziła.
Miała taki nietypowy, niski głos.

-Rze.. czywiście.
Miała w sobie coś takiego, że zaczął się jąkać.

-Otórz widzisz.- spojrzała na zaciekawionego chłopca.- Ja też.

Przysłowiowa szczęka opadła mu na samą podłogę. Ale coś, jakaś przemożna siła, zakazała mu okazać zdziwienie.

-Ooo... nie wiedziałem, że Yato ma jakiś inny oręż. - spróbował się uśmiechnąć, co wyszło dość kiepsko- Witaj w spółce Yato!

Podał jej rękę. Przyjęła ją.Głównie z ciekawości.
Nikt nie traktował jej w ten sposób.

-Powiedz Yukkine:co robiłeś wcześniej?

Zamyślił się wpatrując w jej ruchomą sylwetkę.

-Nie mam pojęcia. Wiem, że umarłem. Długo unosiłem się w białej nicości. A potem był tylko Yato.
Już otworzyła usta, by zadać cios ostateczny. Nie spodziewała się takiego obrotu akcji.-A Ty?- zapytał- Długo z nim jesteś? I czemu nigdy o Tobie nie mówił?

Co miała zrobić? Powiedzieć prawdę?...
Zawsze robiła co jej kazano. Spełniała każdą zachciankę ojca. Raz wybór należał do niej.

-Bardzo długo, dlatego mnie nie używa. Mieszkam gdzie indziej. - odparła zgodnie z prawdą. Szybko zeskoczyła z huśtawki zbliżając się do młodego.
Ładnie pachniał.

-Zapytaj o mnie Yaboku. I o nasze wspólne... osiągnięcia.Niech Ci wyjawi największy sekret boga.

Rozpłynęła się w mroku pozostawiając go na pastwę myśli.

×××
Była leciutka, nawet w cielesnej formie. A może to go ponosiły hormony?...

Podskoczył z gracją lądując na kolejnym budynku. Zamarła, ale nie zamknęła oczu, zaszokowana, ale i zauroczona.Jak za pierwszym razem, gdy to robił.

-To było... niesamowite!

Zgrabne nóżki zeskoczyły na asfalt. Byli w parku, jaskrawe światła przebijały się przez ciemne korony ośnieżonych drzew.

-Chodź.- pociągnął ją za rękę. Jeszcze nigdy nie był tak zdecydowany.

-Ładnie tu...- szepnęła.

I rzeczywiście było. Śnieg znów zaczął delikatnie sypać, a atmosfera zrobiła się magiczna. Jej wzrok przyciągała szczególnie granatowa tafla zroszona tysiącami płatków, niczym wierne odbicie nieba.
Ale on patrzył tylko na nią.
Na różowe oczka przepełnione zachwytem, na podkreślające je, uwypuklone zimnem policzki. Ten prawdziwy uśmiech wypełniony dziecięcą radością, miękkie fale spadające kaskadami włosów.
Nie mógł jej stracić.

-Hiyori...- nie chciał się plątać. Takie rzeczy powinno się mówić jak należy.Patrząc jej prosto w oczy urzeczywistnił myśli:

- Dla Ciebie byłoby pewnie lepiej gdybyś mnie nie pamiętała. W końcu to i tak by się stało, a Ty nie zdążyłaś się jeszcze... przywiązać.Ale ja tego nie zaakceptuję.
W jedną chwilę znalazł się obok, dalej mówiąc mrukliwym szeptem.
-Kiedyś, z parapetu jednego z domów widziałem jak dzieciaki oglądają pewną bajkę. Była o dziewczynie, która zasnęła przez złą czarownicę, a książę obudził ją... pocałunkiem.To powinno zadziałać.

Tak usilnie wmawiał sobie, że to nic, że naprawdę w to uwierzył. Stała tuż tuż, tak osłupiała, że nie doszły do niej jeszcze czyny ukryte pod słowami.

-Tylko się nie ruszaj.

W tym momencie musicie pamiętać, że Yato to nie zwykły chłopak, a bóg. Nie znał pożądania jakie my znamy, ani miłosnego egoizmu.
Jeszcze nigdy nie kochał w ten sposób.
Chciał pocałować Ikki Hiyori, by pomóc jej sobie wszystko przypomnieć. Nie rozumiał konsekwencji takich czynów- tego, że nawet gdyby sobie przypomniała to w tym pocałunku zawsze widziałaby coś więcej, nigdy tego nie rozumiejąc.

Tak się jednak nie stało.Odepchnęła go, niezbyt delikatnie, gdy już czuł jej płytki oddech.

-Kim pan jest?!Proszę mnie zostawić!

I odbiegła. Śledził dziewczęcą kurteczkę wzrokiem.
Płacz? Tu nawet morze łez by nie pomogło.

Ale przeszło mu gdy zobaczył, tam w krzakach, .
Uśmiechniętą. Podrzucającą nieuważnie małą, przeźroczystą kulkę. W niej były wszystkie wspomnienia Hiyori dotyczące ich wspólnych chwil.
Nora trzymała rzecz, która była lekiem na jego cierpienie.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top