Wywiad LII: Susumemy
✩ ✩ ✩
⸻ POZNAJCIE ⸻
→ Susumemy ←
✩ ✩ ✩
Wywiad przeprowadzony na przełomie stycznia i lutego 2024 roku.
·
Data publikacji: 18.02.2024 r.
☟
Susumemy: Hej. :) Bardzo podoba mi się sposób, w jaki przeprowadzasz wywiady. To chyba najdłuższe rozmowy, jakie widziałam wśród ofert innych takich miejsc na Wattpadzie. Nie mówiąc o tym, że nie zasypujesz autora zestawem gotowych pytań, tylko widać, że nawiązują one do tego, o czym mówi autor.
Dziennikarka: Hej. Miło mi to słyszeć! Staram się być oryginalna w tym co robię, więc cieszę się, że moja praca została doceniona.
Susumemy: Widać i czuć. :D ♥️ Mogłabym liczyć na taką rozmowę?
Dziennikarka: Naturalnie. Możemy nawet zacząć od razu! Na samym wstępie chciałabym się czegoś o Tobie dowiedzieć. Kim jesteś? Proszę, opowiedz coś o sobie.
Susumemy: Cześć! Bardzo mi miło! :D W życiu realnym jestem autorką wyróżnianą w ogólnopolskich konkursach literackich. Moje opowiadania znalazły się w kilku antologiach. Pewnego dnia ktoś „na górze" uznał, że chyba naprawdę jestem pisarką, bo Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznał mi wsparcie finansowe dla twórców i artystów. :D Obecnie dopieszczam samodzielny debiut literacki. Jak wyjdzie, zobaczymy. Jeśli chodzi o Wattpad, od 2021 publikuję fanfiki do popularnej serii mang i anime „Atak Tytanów". Ponieważ lubię pomagać i dzielić się doświadczeniem, od 2022 próbuję swych sił w recenzowaniu – najpierw dla grupy Ascending_Authors, a od 2023 roku dla riprecenzje. :)
Dziennikarka: Miło Cię poznać! Ważnym elementem tworzenia konta na Wattpadzie jest wybranie odpowiedniego nicku. Stąd pytanie, jak stworzyłaś swój pseudonim i dlaczego postanowiłaś się nim podpisywać?
Susumemy: Mój nick, Susumemy, to połączenie słów „susume" oraz „memy". Z początku chciałam się nazywać „Susume". Nie zależało mi na wyjątkowo urodziwym brzmieniu nicku, wolałam raczej, by nawiązywał do anime, które tak pokochałam. „Susume" było ulubionym okrzykiem bojowym generała Korpusu Zwiadowców, Erwina Smitha, a oznacza ono – jeśli wierzyć fansuberom – „naprzód". Uznałam, że to zwykłe, proste „naprzód" idealnie wpisuje się w moją filozofię życiową, aby wbrew przeciwnościom robić to, co się kocha. Niestety nazwa była zajęta, więc musiałam pokombinować. Długo nie szukałam. „Memy" oznacza dla mnie tyle, by po prostu dobrze się bawić. ;)
Dziennikarka: Od ilu lat jesteś już na Wattpadzie i jak właściwie tutaj trafiłaś? Był to Twój jedyny wybór, czy rozpatrywałaś się również na inne aplikacje, strony do pisania?
Susumemy: Tak jak wspominałam, jestem tu od 2021. Już lata wcześniej słyszałam o Wattpadzie — różne opinie i najczęściej niezbyt pochlebne, niestety. Niemniej obiło mi się o uszy, że właśnie na Wattpadzie można znaleźć czytelników.
Do 2021 roku pisałam do szuflady oraz na nabory literackie. I właśnie wtedy czegoś zaczęło mi brakować. Bliskiej relacji z czytelnikami.
Dawniej pisałam na platformie Blogspot. W okolicach 2010 była to najmodniejsza platforma do publikowania tekstów: opowiadań, wierszy, recenzji, pamiętników, grafik, jednym słowem – wszystkiego. Niestety blogosfera wymarła, toteż jedynie Wattpad wydał się godnym uwagi miejscem, gdzie mogłam zaspokoić żądzę atencji.
W 2021 roku zostałam wielką fanką „Ataku Tytanów". Bardzo pragnęłam napisać romans między dwójką bohaterów serii: Leviem i Petrą. Założyłam konto i jestem tu do dziś. :) Co zabawne, planowałam napisać i opublikować jeden fanfik, a potem zniknąć na zawsze. Życie jest przewrotne, bo na moim profilu zagościło już sześć opowiadań... a od lipca zeszłego roku jestem w trakcie tworzenia kolejnego fanfika, tym razem pisanego z myślą o osobach nieobeznanych z uniwersum „Ataku Tytanów".
Dziennikarka: Co tak właściwie sprowadza Cię na Wattpad? Czym się tutaj zajmujesz?
Susumemy: Chciałam odpocząć od swoich fabuł i bohaterów na rzecz cudzej twórczości. Tak się też stało – odpoczęłam i, wzbogacona w nowe umiejętności, z zupełnie inną energią podchodzę do tekstów mających docelowo trafić na biurko redaktorów wydawnictw. Publikowanie fanfików na Wattpadzie poprawiło mój warsztat, tym samym pozwalając spojrzeć na autorską twórczość z pokorą i dystansem.
Przyszłam na Wattpad z jeszcze jednego powodu. Panuje przekonanie, że fanfiki piszą początkujący autorzy, którzy po prostu nie mogą stworzyć niczego dobrego. Fanfiction jakby z reguły uważa się za coś gorszego – pasożytniczy gatunek dobry dla grafomanów. Chcę wierzyć, że choćby mój przypadek przeczy temu przekonaniu. Można osiągnąć wiele, poznać rozległą wiedzę o tajnikach pisarskich, spotkać się z ciepłym przyjęciem ze strony wydawnictw i nawet samego Ministerstwa Kultury, a jednocześnie po godzinach pisać sobie fanfiki o anime, czerpiąc z tego maksimum intelektualnej przyjemności i... frajdy. :)
Oczywiście nie chcę zabrzmieć, jakbym zjadła wszystkie rozumy. Nie wolno spoczywać na laurach! Chcę się wciąż rozwijać i gromadzić literackie doświadczenie. Uczyć się na błędach. Na przykład, moim ulubionym gatunkiem literackim od zawsze był romans. Dzięki Wattpadowi stworzyłam moje najdłuższe dotąd dzieło, „Poznaj naszą rodzinkę", gdzie dominuje nie romans, a akcja, czyli walki i ucieczki. Żeby było ciekawiej, jakiś czas temu wygrało ono w wattpadowym konkursie „Gwiazdy wśród szamba" zorganizowanym przez Sonseeahrai. Zajęło pierwsze miejsce w kategorii Akcja. Gdyby nie Wattpad, nigdy nie wyszłabym poza sferę komfortu. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy napisać pełną dynamicznych i nieromantycznych scen opowieść liczącą sobie ponad 300 tysięcy znaków.
Dziennikarka: Gratuluję pierwszego miejsca! Co przedstawia Twoja grafika profilowa, co ona oznacza i kto stoi za jej wykonaniem?
Susumemy: Dziękuję! :) Na profilowe wybrałam sobie generała Erwina Smitha na chwilę, nim w anime wykrzyczał swoje słynne "Susume!" Nie chciałam mieć uroczego i pięknego zdjęcia, a charakterystyczne. Co prawda coraz częściej kusi mnie, by je zmienić (wygląda dość agresywnie), lecz z drugiej strony mam je praktycznie od początku wattpadowej kariery i możliwe (no, a przynajmniej chcę w to wierzyć), że dzięki temu mój profil jest jako tako lepiej kojarzony.
Natomiast zdjęcie w tle jest panelem z mangi. Przedstawia kapitana Levia Ackermanna. On i Erwin są moim ulubionym duetem serii. Zdjęcie profilowe, tło i nick tworzą dość żartobliwą kombinację, która powinna być zrozumiała dla fanów „Ataku Tytanów". Postronnych może nieco odstręczać, bo i humor nie należy do szczególnie wyrafinowanych. Ale całość chyba spełnia swoją rolę – jest charakterystyczna, bo i niezmienna od 2021. :)
Dziennikarka: Powiedz teraz, jak to się stało, że zaczęłaś pisać? Co sprawiło, że postanowiłaś spróbować w tym swoich sił i jak długo już to robisz?
Susumemy: Zaczęło się pod koniec 2012 roku i trwa nieprzerwanie do dziś.
Czytałam różne teksty na wspomnianym wcześniej Blogspocie i autorki – wówczas niewiele starsze ode mnie, bo licealistki! – imponowały mi tym, że piszą własne opowiadania i cieszą się uznaniem wśród czytelników. Stwierdziłam: nie mogę być gorsza. I tak to się zaczęło. Najpierw traktowałam pisanie jako miłe hobby, którym zajmowałam się po szkole. Później wyewoluowało w pasję. Szybko zaczęłam myśleć o pisaniu jako o ścieżce zawodowej. Tak pokierowałam swoim życiem, że mogę z dumą powiedzieć: na moich tekstach udało mi się zgarnąć już kilka ładnych złotych. :) Co pokaże przyszłość? Zobaczymy. :) Marzę, aby móc żyć z pisania bestsellerów, ale jest pewien problem: jedno opowiadanie potrafię pisać nawet kilka lat. Nie produkuję literatury taśmowo, byle tylko coś napisać i wysłać do wydawnictwa. Czy zostanę poczytną autorką? Cóż, dużą rolę odgrywa szczęście.
Dziennikarka: Nie zapomniaj, że najważniejsza nie jest szybkość, ale jakość. Twoje zaangażowanie w długotrwałe przygotowanie całego tekstu pokazuje, że w poważny sposób podchodzisz do samego pisania, a to naprawdę ważne, jeśli w przyszłości chce się zostać kimś, w literackim świecie.
Skupmy się przez chwilę na Twoich początkach. Pamiętasz pierwszą historię, którą napisałaś? O czym była, w jakiej formie miałaś ją zapisaną i czy nadal posiadasz ją w swojej wewnętrznej bibliotece?
Susumemy: Dziękuję za te słowa. :) Pisanie jest jedną z kilku rzeczy, które nadają mojemu życiu głębszy sens. Na Wattpadzie niektórzy autorzy traktują je jako zabawę albo okazję, aby się wybić i posmakować pięciu minut sławy. Dla mnie to coś więcej: pasmo poświęceń, którym zawdzięczam to, gdzie dziś jestem. Z tego powodu przerażeniem napawa mnie na przykład możliwość utraty wzroku na skutek choroby lub starości. Niby Beethoven radził sobie pomimo problemów ze słuchem, ale nie każdy rodzi się geniuszem na jego miarę.
Co do pierwszego opowiadania, był nim romans historyczny z wojną w tle, ale nie każ mi sobie o nim przypominać, bo popełniłam w nim wszelkie możliwe pisarskie błędy.
Początki najchętniej by się spaliło i zakopało. Część tekstów z okresu szkolnego trzymam gdzieś na dysku, a część utraciłam.
Dziennikarka: W porządku, nie będę, ha, ha! Początki początkami, ale za Tobą już jakiś czas poświęcony pisaniu. Ile dzieł już napisałaś bądź piszesz? Jesteś w stanie wskazać to, z którego jesteś szczególnie dumna?
Susumemy: W ciągu tych dwunastu lat? Przypuszczam, że napisałam około dziesięciu powieści liczących sobie po kilkaset stron oraz niezliczoną ilość oneshotów.
Największą dumą napawa mnie książka, którą kończę poprawiać i którą zamierzam wydać. Natomiast na Wattpadzie takim dziełem jest mój pierwszy długi fanfik o „Ataku Tytanów", czyli „Beztroskie dni oślepiły nas".
Dziennikarka: Co do dzieł zakończonych, jak się czułaś, gdy zamykałaś projekty? Jakie uczucia Ci wtedy towarzyszyły?
Susumemy: Na pewno ulga z faktu doprowadzenia każdego z nich do końca. Oczywiście duma i radość, ale również pustka, bo hej, oto kolejny projekt został zrealizowany, trzeba szukać czegoś nowego. Ilekroć stawiam ostatnie akapity ostatniego rozdziału, a wciąż jeszcze nie wpadłam na pomysł na nowe opowiadanie, dosłownie choruję. Nie lubię poczucia braku celu, zawieszenia między projektami.
Dziennikarka: Kto wykonał grafiki do Twoich książek i jak bardzo trafiają one w Twoje gusta? Są odzwierciedleniem tego, co znajduje się w tekście danego utworu?
Susumemy: Jestem autorką każdej okładki dla moich prac. :) Zdecydowanie odzwierciedlają to, co znajduje się w tekstach, ale czy trafiają w moje gusta... Powiem tak, nie umiem ich robić, więc staram się, aby były tak proste, jak tylko się da.
Dziennikarka: Najważniejsze, byś była zadowolona z efektów swojej pracy. Jak wygląda Twoje przygotowanie do rozpoczęcia pracy nad książką? Tworzysz na początku zarys tego, co ma zostać zawarte, czy też idziesz na żywioł i nie notujesz żadnych informacji o wydarzeniach, bohaterach i tym podobnych?
Susumemy: Proces twórczy zaczyna się od napisania jakiejkolwiek sceny. Metoda sprawdza się zarówno w przypadku autorskich opowiadań, jak i fanfików. Zaczynam pisać bez planów ani pomysłu. Te nasuwają się w trakcie, a potem... samo leci. :) Wtedy staram się planować wydarzenia trzy rozdziały do przodu. Najczęściej nie wiem, jak się zakończy moja powieść.
Ciekawa sprawa dotyczy publikacji. Wattpadowi autorzy publikują rozdziały na bieżąco (ewentualnie mają kilka na zapas). Ja robię trochę inaczej. Najpierw napiszę opowiadanie od A do Z, później wprowadzam poprawki, w tym modyfikuję, usuwam bądź dodaję sceny. Dopiero kiedy opowiadanie przejdzie minimum dwie korekty, wtedy wrzucam je do publikacji. Tak zrobiłam w przypadku „Beztroskich dni", tak też będzie z moim najświeższym fanfikiem. Wyjątek stanowi „Poznaj naszą rodzinkę", gdzie chciałam zmierzyć się z długim tekstem, pisząc go na bieżąco. Efekt? Wielomiesięczne przerwy, prawdopodobnie nierówno poprowadzone wątki, a także dłużyzny, które wyleciałyby, gdybym tylko zdecydowała się na publikację opowiadania dopiero po jego zakończeniu i dogłębnym zredagowaniu.
Dziennikarka: Czy takie rozwiązanie jest Twoim zdaniem lepsze od standardowej metody?
Susumemy: Z moich doświadczeń wynika, że przed publikacją opowiadania lepiej mieć je już wcześniej napisane. Ilekroć publikowałam rozdział „na żywioł", a nie wiedziałam, co się wydarzy za dwa kolejne, ryzykowałam, że fabuła zacznie pękać w szwach. Jako autorka traciłam pole do manewru, a ponieważ zależało mi na spójnym tekście, musiałam nieźle kombinować, by nie uciekać się do tak zwanych ekspozycji, czyli streszczeń.
W myśl zasady „show don't tell" staram się nasycać opowiadania scenami, dlatego istotne jest dla mnie, aby zachować spójność między poszczególnymi fragmentami. Mogę to osiągnąć tylko wtedy, kiedy wiem, o czym piszę. Bardzo polecam każdemu autorowi tę metodę. Trzeba zdusić pokusę szybkiej publikacji, a zamiast tego dać opowiadaniu odleżeć, w razie konieczności zaś nie bać się skracać albo wręcz pisać dane fragmenty od nowa. Wtedy możemy wzbogacić opowiadanie o hinty fabularne, bawić się z nim, dopieścić. I dopiero opowiadanie takiej jakości zaprezentować czytelnikom. :)
Dziennikarka: Rozumiem. Posiadasz jakieś zwyczaje, czynności lub zachowania, bez których nie jesteś w stanie rozpocząć pisania? Jak tak właściwie się do tego zabierasz?
Susumemy: Hm, raczej nie, wystarczy mi tylko zeszyt i długopis. Do pisania potrzebuję ciszy. Usuwam sprzed oczu wszystko, co rozprasza (telefon!) i biorę się do pracy.
Dziennikarka: Ile czasu starasz się poświęcać tworzeniu, a także, jakiej długości rozdziały piszesz i dlaczego?
Susumemy: Trudno powiedzieć. Nie liczę czasu. Wiem na pewno, że rozdziały piszę bardzo wolno; niekiedy jedną scenę męczę parę dni.
Z długością bywa różnie. Kiedyś popełniłam rozdział na 95 tysięcy znaków ze spacjami (czyli grubo ponad 13 tysięcy słów). Rozdział czytało się ponad godzinę, a co najśmieszniejsze (jak dla kogo, ale o tym za chwilę) nie zawierał asterysków. Dotyczył scen walk i ucieczki. Pisanie go okazało się ciekawym eksperymentem dla mnie, natomiast dla czytelników i recenzentów (pozdrawiam KagamiNee z Różowej Felgi) niezłą przeprawą. Skąd taki wynik? Ano stąd, że rozdział dotyczył opowiadania, które pisałam na bieżąco, czyli bez planów. Aby mieć większą kontrolę nad tekstem, złamałam niepisane prawa Wattpada. Niesamowicie rozwijające doświadczenie, więc nie żałuję, ale na przyszłość postaram się, aby rozdziały miały standardową długość, by czytanie ich nie zajęło więcej jak 15-20 minut.
Dziennikarka: A co przemawia do Ciebie bardziej? Tworzenie fragmentów opisowych czy dialogów? Przy pisaniu których czujesz się bardziej komfortowo?
Susumemy: Komfortowo czuję się, pisząc sceny, a w każdej scenie staram się zachowywać proporcje między dialogami a opisami. Lubię udowadniać, jak wygląda sytuacja i perspektywa bohaterów, co mogę robić poprzez dialogi, gesty, mimikę, reakcje i refleksje towarzyszące bohaterom.
Nawiasem mówiąc, sceny są przeciwieństwem suchych opisów, wspomnianych już wcześniej streszczeń (ekspozycji), charakterystycznych ścian tekstu. Jeśli ktoś chce się rozwijać jako pisarz, powinien ich unikać. Soczysta, emocjonująca scena lepiej przemawia do wyobraźni czytelnika, bo pozwala poznać świat przedstawiony utworu oraz bohaterów, a także dostarcza autorowi o wiele więcej frajdy niż opisywanie wszystkiego przez narratora. :)
Dziennikarka: Rozmawiamy już chwilę o Twoim pisarskim warsztacie, dlatego przyszła pora na dosyć istotne pytanie. Każdy z nas lubi się w innej tematyce. Jak jest z Tobą? Jakie gatunki książek lubisz pisać najbardziej i dlaczego? Podczas pisania czego czujesz się najlepiej?
Susumemy: Dzięki Wattpadowi polubiłam wychodzenie poza strefę komfortu, stąd próbowałam sił (i pokochałam je pisać!) w tekstach romantycznych, obyczajowych, psychologicznych, akcji, komediowych, grozy, a ostatnio nawet w fantastyce i opowiadaniu z zalążkami kryminału. Dwa ostatnie gatunki są dla mnie dość problematyczne. Nigdy nie kręciło mnie czyste fantasy, więc poza „Harrym Potterem", którego czytał chyba każdy, nie jestem obeznana z tego typu literaturą. Stąd na początku – tak przypuszczam – mogłabym mieć problem z głębokim worldbuildingiem. Z kolei kryminał wymaga wiedzy w wielu specyficznych dziedzinach: medycyny sądowej, procedur śledczych, procedur wydawania materiałów archiwalnych...
Dziennikarka: A, czy pozyskiwanie informacji niezbędnych do napisania takowego dzieła, jest dla Ciebie ciekawym doświadczeniem?
Susumemy: Research jest nieodłącznym elementem przy pisaniu niemal każdej opowieści i zawsze fajnie ubogaca wiedzę o świecie, poszerza o nowe punkty widzenia.
Na przykład ostatnio musiałam znaleźć informację na temat przeprowadzania sekcji zwłok. Słuchałam wywiadów z lekarzami medycyny sądowej. Pamiętam, jak jedna pani powiedziała z uśmiechem, że ona bardzo lubi swoją pracę.
Z mniej makabrycznych przykładów mogę przytoczyć oglądanie filmików na YouTube o karmieniu i bawieniu się z końmi. :) Zależało mi na tym, aby dostrzec charakterystyczne cechy okazywania emocji przez te zwierzęta.
Dodam jeszcze, że research jest niezwykle ciekawy, ale wymaga od autora nakładu czasu, energii, a niekiedy kosztów.
Wiele informacji znajdziemy za darmo w internecie, po inne trzeba się udać do bibliotek. Niektórzy wybiorą się do archiwów. Znajdą się i tacy, którzy zlecą profesjonalistom przeprowadzenie kwerendy na bardziej specjalistyczne tematy.
Dziennikarka: Jak jest z Twoją systematycznością? Starasz się pisać i publikować regularnie?
Susumemy: Piszę codziennie przez godzinę lub dwie. Niestety zdarza się, że z powodu obowiązków przez dwa lub trzy dni nie dotykam zeszytu i długopisu, a wtedy dosłownie cierpię.
Z publikacją bywa różnie. W przypadku napisanego opowiadania, raz lub dwa razy w tygodniu, by przypodobać się algorytmom Wattpada. W przypadku opowiadania pisanego na bieżąco... wspominałam o wielomiesięcznej przerwie między rozdziałami? :,)
Dziennikarka: Sytuacje, które opisujesz w swoich książkach są wzięte z Twojego życia, czy całkowicie wymyślone?
Susumemy: Powiedzmy, że w 90% są wymyślone, a w 10% są wyjęte z życia. Rzeczywistość i ludzie dają najlepszą inspirację do pisania.
Dziennikarka: Bez dwóch zdań są nią dla wielu autorów. Czy w jakimś stopniu utożsamiasz się ze swoimi bohaterami?
Susumemy: I tu znów posłużę się procentami. Najczęściej w 90% są to totalnie obcy i różni względem mnie ludzie, a w 10% jednak coś nas łączy. W końcu wyszli z mojej głowy. :) Mówię o bohaterach pierwszo- i drugoplanowych. Trzecioplanowi i dalsi po prostu istnieją dla samego istnienia.
Ciekawa sprawa ma się w przypadku fanfików. Szybko łapię kontakt z bohaterami innymi niż ja. Wtedy łatwo mi taką postać ocenić, przeanalizować, zinterpretować, a w rezultacie o niej pisać.
Naprawdę warto spróbować pisania o bohaterach jak najmniej podobnych do nas samych. Bywa, że mniej doświadczonym autorom trudno jest zachować zdrowy dystans między sobą a ukochanym bohaterem. I to widać choćby w narracji. Wtedy narrator bardzo często wybiela ulubioną postać, przez co wymusza na czytelniku, by też ją polubił.
Dziennikarka: Tutaj istotny jest właśnie balans. Aby zacząć pisać, trzeba mieć najpierw pomysł. Skąd czerpiesz inspirację, co pomaga Ci w Tworzeniu fabuły, bohaterów i tym podobnych, oraz jak to się dzieje, że masz nagle pomysł na coś nowego?
Susumemy: Ludzie, książki, filmy, seriale. Bywa tak, że chcę stworzyć wymagającą scenę, myślę o niej parę dni, a pomysł przychodzi sam z siebie. W ogóle pomysły prawie zawsze nasuwają się same. Po prostu piszę i nagle cała fabuła staje mi przed oczami.
Dziennikarka: Kto zajmuje się korektą Twoich dzieł i jak bardzo jest ona skuteczna?
Susumemy: Sama betuję sobie rozdziały. Zdarzają się literówki, ale czytelnicy czuwają. Gdy coś zauważą, staram się to szybko poprawić.
Dziennikarka: Wcześniej wspomniałaś, że przeważnie piszesz na papierze. Rozwinęłabyś temat? Jak to u Ciebie wygląda?
Susumemy: Kiedy piszę na papierze, staję się odurzoną twórczym szałem autorką. Kiedy przepisuję do komputera, wchodzę w rolę bezwzględnego redaktora.
Moi znajomi, również autorzy, przekonywali mnie, że to bez sensu, że lepiej od razu pisać na komputerze, po co tracić czas. A ja uważam, że jest na odwrót; czas tracą ci, którzy piszą bezpośrednio w programie.
Przede wszystkim na etapie przepisywania tekstu przeprowadzam pierwszą korektę. To, co świetnie układało się w zeszycie, zupełnie inaczej wygląda w edytorze. Widzę tekst na innym nośniku i mam lepsze porównanie. Patrzę na swą pracę krytycznym okiem. Przy przepisywaniu czytam fragmenty na głos. Słyszę niedociągnięcia. Wiem, co powinnam w niej zmienić, jak rozbudować, co usunąć. Zatem już na etapie przepisywania fragmentu z automatu wskakuje on na wyższy poziom, niż w chwili, w której go wymyślałam.
Inna sprawa, że tradycyjny sposób pomaga mi się lepiej skupić. Następuje swobodniejszy przepływ myśli, obrazów, słów. Pisanie to intelektualna czynność angażująca wyobraźnię, wiedzę, uczucia, wspomnienia. Telefony, aplikacje, internet, muzyka, czyli wszystko, co w tle, tylko rozprasza. Mając zeszyt i długopis, nie kusi mnie sprawdzić Messengera, włączyć sobie YouTube albo robić cokolwiek innego. :)
Dziennikarka: Czyli zawsze pracujesz w ciszy?
Susumemy: Hah, podczas pisania nawet nie słucham muzyki. :D
Dziennikarka: Chciałabyś kiedyś odwiedzić wykreowany przez Ciebie świat, aby spotkać swoich bohaterów, spędzić trochę czasu w ich otoczeniu i poczuć się jak jedno z nich?
Susumemy: Jeśli mowa o autorskiej twórczości, to zdecydowanie nie. Nie są to przyjazne światy, a bohaterowie też nie należą do najwspanialszych (jeszcze by się dowiedzieli, że jestem autorką - w najlepszym razie zaczęliby zasypywać życzeniami, w najgorszym zgilotynowali).
Jeśli mowa o fanfikach... Cóż, w serii „Atak tytanów" ludzie są pożerani żywcem, więc odwiedziny w takim świecie nie byłyby miłym doświadczeniem. A czy chciałabym spotkać bohaterów? Zdecydowanie tak! :D
Dziennikarka: Planujesz może rozpoczęcie pisania nowej książki lub jesteś blisko publikacji kolejnego dzieła? Zdradzisz nam coś w tej kwestii?
Susumemy: Na razie skupiam się na aktualnie pisanym fanfiku-niefanfiku. Bestia liczy już sobie ponad 200 tysięcy znaków. Choć bardzo kusi kliknąć guzik "publikuj", wiernie i dzielnie trzymam się postanowienia, by pokazać tę pracę dopiero po napisaniu całości.
Swoją drogą, im bardziej zbliżam się do końca, tym bardziej szkoda mi tej powieści. Przez chwilę zastanawiałam się nawet, czy nie pozmieniać imion i nazwisk oraz paru kwestii, po czym rozesłać ten tekst do wydawnictw. Kiedy sobie pomyślę, ile serca wkładam w pisanie fanfików, zamiast poświęcać czas na autorskie teksty, żałuję, że nie wolno mi będzie ich wydawać i sprzedawać. A przecież podzieliłabym się zyskami z autorem mangi. xD
Dziennikarka: Twórcza niemoc — niektórzy określają ją jako braki weny, a inni motywacji. Jak jest z Tobą? Miewasz momenty, gdy nie możesz zabrać się za pisanie? Potrafisz przełamać takie chwile? Jeżeli tak, to w jaki sposób to robisz? Co najbardziej motywuje Cię do działania?
Susumemy: W moim przypadku twórcza niemoc bierze się z chwil lenistwa, a także zabiegania, ilekroć zajmuję się wszystkim innym, tylko nie pisaniem. Znam jedno skuteczne lekarstwo: usiąść i zabrać się do pracy. Na szczęście ostatnimi czasy utrzymuję regularność pisania. Motywuje mnie chęć rozwoju. :)
Dziennikarka: Wielokrotnie wspominałaś o wydaniu swojej pracy. Rozwinęłabyś ten temat? Jak to u Ciebie wygląda?
Susumemy: Na razie wolałabym to utrzymać w tajemnicy. :)
Dziennikarka: W porządku! Czy ktoś z Twojego otoczenia miał do czynienia z Twoimi dziełami? Dałaś je komuś do przeczytania? Rodzinie, znajomym, przyjaciołom?
Susumemy: Bardzo rzadko daję coś do przeczytania moim bliskim. Wolę pisać dla obcych. Wtedy czuję, że nikt nie zagląda mi przez ramię.
Dziennikarka: Nawiązując do poprzedniego pytania, chciałam spytać o szczerość i podejście do drugiej osoby. Jak to jest według Ciebie? Zdanie w cudzysłowie jest Twoim zdaniem prawdą, czy też nie? „Raczej ciężko jest ocenić negatywnie twórczość swojej przyjaciółki."
Susumemy: Prawda. Trudno skrytykować pracę kogoś, kogo się lubi lub kocha. Jednak o wielu sprawach decydują konteksty i niuanse na przykład wiek czy doświadczenie. Najważniejszym czynnikiem jest to, co dana osoba chce osiągnąć.
Jeśli ktoś pisze wyłącznie dla zabawy, nie wiąże z tym przyszłości, nie pyta mnie o zdanie odnośnie do swojego warsztatu, staram się skupić na pozytywnych stronach jego twórczości, a moje komentarze są raczej emocjonalne i nastawione na śmieszkowanie.
Kiedy jednak ktoś przychodzi z radą, staram się być tak konstruktywna, jak tylko się da. Zrecenzowałam już kilka prac znajomych z RiP, gdzie nikogo nie oszczędziłam, bo wytknęłam słabe strony i zaproponowałam, co zrobić, by pracować nad warsztatem. Gdyby ktoś poprosił o pomoc, a ja zataiłabym przed nim, jak oceniam jego tekst z poziomu redaktora, to wyrządziłabym mu krzywdę.
Dziennikarka: Dlatego warto być szczerym, ale w konstruktywny sposób. Na Wattpadzie dosyć popularne są różnego rodzaju konkursy. Czy poza wspomnianym wcześniej, brałaś jeszcze w jakimś udział, promując tym samym swoje dzieło?
Susumemy: Poza wspomnianym „Gwiazdy Wśród Szamba" wzięłam udział w walentynkowym konkursie „Śnieżyca uczuć" organizowanym przez grupę -papierowi. Mój one-shot, „Tylko my" został wyróżniony przez jury. :)
Dziennikarka: Grupa już niestety nie funkcjonuje, ale wiem, że jej członkowie mieli niesamowity gust!
Czy poza pisaniem na Wattpadzie czytasz również tutejsze dzieła? Jeśli tak, to w jakiej tematyce lubisz się najbardziej i, czy jesteś w stanie polecić coś z tutejszej literatury?
Susumemy: Prawda, wiele grup podzieliło ten los, niestety.
Nie czytam wattpadowych dzieł. Brakuje mi czasu, a za sobą mam półki uginające się pod książkami z biblioteki, których nie mogę przez wieki prolongować. :,) Jeśli coś wpadnie mi w ręce, to dlatego że autor albo zgłosił się po recenzję, albo bierze udział w konkursie organizowanym przez RiP. W wattpadowej biblioteczce mam też kilka fanfików czekających na doczytanie lub przeczytanie.
Serdecznie polecam opowiadanie „Inkub i Jakub" autorstwa AnnaSzarlat. Po prostu skradło mi serce i mam nadzieję kiedyś zobaczyć je w wersji papierowej, w jakimś zbiorze lub w magazynie literackim (znaczące mrugnięcia w kierunki autorki).
Dziennikarka: Na jakim urządzeniu najczęściej czytasz i ogólnie korzystasz z Wattpada? Jest to telefon, laptop, a może coś zupełnie innego?
Susumemy: Czytam na telefonie. Czasem, kiedy recenzuję, pomagam sobie, wrzucając rozdział do czytnika w Wordzie. Oczy mniej się męczą. :)
Dziennikarka: A jak jest u Ciebie z książkami papierowymi? Czytasz coś, co zechciałabyś polecić? Masz swoją ulubioną pozycję bądź autora?
Susumemy: Polecam powieść „Błoto" Hillary Jordan, choćby po to, by zobaczyć, jak znakomita stylizacja językowa wpływa na odbiór postaci. Ponadto krótkie opowiadanie „Zerwać pąki, zabić dzieci" Kenzaburō Ōe. Bardzo lubię „Jestem legendą" Richarda Mathesona. Cenię też sobie twórczość Alberta Moravii, w szczególności książki „Matka i córka" oraz „Obojętni", które parę lat temu zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. „Myszy i ludzie" Johna Steinbecka, „Spowiedź Chinki" Pearl S. Buck (w ogóle całą jej twórczość), „Wyspę tajemnic" Dennisa Lehane, a wreszcie klasyki: „Dziecko Rosemary", „Psychozę", „Piknik pod wiszącą skałą". Oj, sporo tego.
O, i jeszcze „Dziewczyna grajaca w go" i „Zanim przekwitną wiśnie". Obie książki o miłości, które doprowadziły mnie do łez.
Niektóre tytuły czytałam grubo ponad 10 lat temu. Życzę każdemu autorowi napisania przynajmniej jednej zapadającej w pamięć powieści. :)
Dziennikarka: Posiadasz swojego ulubionego bohatera literackiego? Jeżeli tak, to kto to jest, z jakiej książki i wyjaśnij proszę dlaczego akurat ta konkretna postać przykuła szczególnie Twoją uwagę.
Susumemy: Na ten moment przychodzi mi do głowy bohaterka dzieciństwa, czyli Ania Shirley, a także Scarlett O'Hara. Uwielbiam postacie nietuzinkowe, które wiedzą, czego chcą od życia. Mimo że problematyka „Ani z Zielonego Wzgórza" i „Przeminęło z wiatrem" jest zupełnie inna, podobnie zresztą jak grupa docelowa, w Ani i Scarlett widzę wiele wspólnych cech. Wyprzedziły swoje czasy, bo nie bały się być sobą. Ania inspirowała mnie i rozbawiała do łez, gdy byłam dziewczynką, z kolei Scarlett – pierwszy tom przeczytałam jako szesnastolatka – imponowała siłą charakteru. Swoją drogą, parę tygodni temu odświeżyłam sobie „Anię z Zielonego Wzgórza" i zwróciłam uwagę na jeszcze dwie ciekawe postaci: Marylę oraz jej sąsiadkę Małgorzatę. Obie, choć niepozbawione wad, to silne i mądre kobiety ze specyficznym poczuciem humoru. Bardzo rozczulała mnie przyjaźń między obiema bohaterkami, a także bezwarunkowa miłość, którą oschła na pierwsza rzut oka Maryla obdarzyła obce dziecko.
Dziennikarka: A jakie zakończenie książki bardziej do Ciebie przemawia, otwarte czy zamknięte?
Susumemy: Chociaż jako czytelniczka wolę zamknięte zakończenia, to jednocześnie jako autorka doceniam pisarzy, którzy potrafią sprawnie opowiedzieć historię niedającą jasnych odpowiedzi. Idealnym przykładem jest wspomniany wcześniej „Piknik pod Wiszącą Skałą". Wiem, że gdzieś krąży wersja z rozdziałem wyjaśniającym, który autorka usunęła za radą redaktora, to jednak nie jestem pewna, czy chcę go czytać. Nierozwiązana zagadka daje czytelnikowi ogromne pole do interpretacji.
Dziennikarka: To też doskonały sposób na pobudzenie naszej wyobraźni! To pytanie jest dosyć trudne, ale jestem ciekawa Twojej odpowiedzi. Każdy autor ma wobec tego inne zdanie. Jedne do drugich nie mają podjazdu, ale czy jesteś w stanie wskazać które książki wolisz bardziej? Przemawiają do Ciebie te wattpadowe, a może jednak klasyczne, na papierze?
Susumemy: Klasyczne. Wattpad służy przede wszystkim amatorom. Jasne, znajdą się tu perełki, ale zamiast przedzierać się przez algorytm Wattpada, wolę wybrać się do księgarni, a najlepiej do biblioteki i wziąć do ręki pozycję wydaną dwadzieścia, pięćdziesiąt, a nawet sto lat temu. Ot, większa szansa, że trafię na wartościową pozycję dojrzałego artysty, który jeszcze za życia spotkał się z przychylnymi recenzjami krytyków. Tradycyjne książki przechodzą (a przynajmniej powinny) staranny proces wydawniczy, od selekcji po redakcję i korektę. Niektóre są nagradzane prestiżowymi nagrodami. Oczywiście wśród wydanych pozycji znajdziemy prace słabe, ale na szczęście stanowią one margines niż standard.
Dziennikarka: Jest może coś, co przeszkadza Ci w czytaniu książek?
Susumemy: Kiedy autor jest zakochany w swoim bohaterze. Niestety nawet w wydanych książkach zdarzają się takie sytuacje.
Dziennikarka: Jakie masz zdanie na temat reklamowania się u innych twórców? Robiłaś to kiedyś? Jesteś w stanie powiedzieć jak według Ciebie wyglądałaby dobra reklama książki, profilu?
Susumemy: Raz spróbowałam. Przez parę dni pisałam reklamy na priv, ale czytelników w ogóle mi nie przybyło. Czasu szkoda, więc dałam sobie spokój. Jeśli ktoś będzie chciał czytać, dotrze do mnie przez tagi.
Idealna reklama musi być inna niż wszystkie. Musi być krótka, z dystansem i humorem. Nie przemawiają do mnie ściany tekstu i brak kreatywności ze strony autora, czyli kopiuj-wklej tego, co umieścił w opisie pracy.
Jeśli ktoś reklamuje się u mnie, odsyłam go do recenzowni, a jeśli robi to na profilu, również odsyłam go do recenzowni i dopisuję info, że do 24 godzin usunę jego wpis. :)
Dziennikarka: Wattpad to miejsce, gdzie nie trzeba podawać swoich danych osobowych. Niemniej niektórzy decydują się ujawniać kim są. Stąd pytanie, czy Wattpadowi twórcy mają problem z ujawnianiem swoich tożsamości? Jak myślisz, co może wpływać na decyzje o nie podawaniu tutaj swojego imienia i nazwiska?
Susumemy: Jeśli ktoś jest początkującym autorem i nie wie jeszcze, jak zostanie odebrany albo jeśli ktoś absolutnie nie wiąże z Wattpadem literackiej kariery, a wręcz jest tu wyłącznie dla zabawy, to czemu miałby się ujawniać? Poza tym nadanie sobie pseudonimu jest dużo ciekawsze. Często właśnie pseudonim, czyli imię, które sami sobie wybieramy, definiuje nas, nasz stosunek do życia, do własnej twórczości. Wyrazisty, chwytliwy pseudonim może przynieść dużo większą rozpoznawalność niż prawdziwe personalia.
Dziennikarka: Dobrze powiedziane. Pisarz musi czytać książki, aby samemu coś napisać oraz, czy pisanie to według Ciebie talent czy też umiejętność nabyta?
Susumemy: Czytanie jest nieodłączną częścią pisania. Lubię uczucie, kiedy po ciężkim dniu w pracy zagłębiam się w lekturze i mózg mi się, że tak ujmę, "odrdzewia".
Pisanie to trudna sztuka wymagająca ciężkiej pracy. Poleganie na predyspozycjach (talencie) nie daje gwarancji na sukces. Trzeba nieustannie próbować, poprawiać błędy, wyciągać wnioski, szkolić się w teorii pisania, słuchać mądrzejszych od siebie, a także podglądać profesjonalnych pisarzy i analizować ich teksty. Proces trwa latami, a ma na celu nauczyć świadomego pisania.
Ja przez wiele lat pisałam intuicyjnie. Na przykład podpatrzyłam ładne słówka z literatury romantycznej, zobaczyłam kilka ciekawych określeń z książki współczesnego autora, po czym przypomniałam sobie mądrze brzmiące stwierdzenie z pracy naukowej. Zmiksowałam wszystko, dołożyłam coś swojego i wyszedł mi literacki potworek. Dopiero później poznałam definicję stylizacji językowej. Dopiero później dowiedziałam się, że niekonsekwentne mieszanie wszystkiego, co nam palce na klawiaturę przyniosą, daje mierny skutek. Nie wystarczy tylko strzelać ładnymi słówkami i metaforami; trzeba wiedzieć, w jakiej sytuacji tego użyć.
Stąd wydaje mi się, że na znakomitą część mojego procesu pisarskiego, składa się wiedza połączona z doświadczeniem, dopiero później dochodzi zasób słownictwa i wyobraźnia. Predyspozycje odgrywają marginalną rolę. Dlatego uważam, że każdy, kto tylko chce, jest w stanie nauczyć się dobrze pisać.
Dziennikarka: Ponownie, dobrze powiedziane. Jakie gatunki przyciągają do siebie większe grono odbiorców? Jesteś w stanie to określić?
Susumemy: Parę lat temu usłyszałam z ust redaktor naczelnej jednego z tradycyjnych wydawnictw, że w Polsce największą popularnością cieszą się dwa gatunki: fantastyka i literatura kobieca. Dołożyłbym jeszcze teksty z kategorii Young Adult.
Dziennikarka: Jak sądzisz, dlaczego akurat te gatunki?
Susumemy: Podejrzewam, że na ten temat powstało wiele artykułów. Ja pójdę trochę stereotypowo, upraszczając i nie podpierając się żadnymi konkretnymi badaniami: 1. Młodzież ma więcej czasu niż dorośli, dlatego chętniej sięga po książki, oczywiście adresowane do ich grupy.
2. Kobiety częściej czytają literaturę. I niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nigdy nie przeczytała romansu z mniej lub bardziej rozbudowanym wątkiem erotycznym.
3. Fantastyka pomaga wejść w świat ciekawszy i barwniejszy niż rzeczywistość, w której żyjemy (a Polacy nie są najszczęśliwszym narodem, nie to co mieszkańcy Skandynawii, która z kolei słynie z kryminałów).
Dziennikarka: Coś w tym może być. Pisanie to sztuka. Myślisz, że jest coś, za czym pisarze nie przepadają? Nie chodzi tutaj o indywidualne opinie na dany temat, a o ogół. Co sprawia, że z twarzy twórcy znika uśmiech?
Susumemy: Kiedy wracają do swoich początków. Ponoć po wydaniu książki, odkładają ją na półkę, by nigdy więcej do niej nie wrócić.
Wyobrażam sobie, że najtrudniejsze w byciu pisarzem jest ogarnianie spraw niemających nic wspólnego z procesem twórczym. Umowy, negocjacje, organizowanie spotkań autorskich, prowadzenie mediów społecznościowych...
Dziennikarka: Jest jednak coś, co zmywa uśmiech z każdej twarzy. Ma to jednak swój pozytywny odpowiednik. Hejt i konstruktywna krytyka to przeciwieństwa. Jakie masz zdanie na temat tych dwóch pojęć? Czym dla Ciebie jest hejt, czy kiedykolwiek go doświadczyłaś, a także jak ważna jest (jeżeli tak uważasz) według Ciebie konstruktywna wersja krytyki i co wnosi do twórczego świata?
Susumemy: Dopóki ktoś krytykuje z poszanowaniem autora, nie popełnia hejtu.
Tylko że w świecie ludzi nic nie jest białe lub czarne. Dla jednych wypowiedź konstruktywna, ale podszyta ironią zostanie odebrana jako hejt. Dla drugich wypowiedź hejterska okraszona trzema merytorycznymi zdaniami zostanie odebrana jako jedynie surowa krytyka. Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie.
Zabrzmi to dość niepopularnie, ale w ciągu prawie dwunastu lat pisania ani razu nie spotkałam się z hejtem wymierzonym bezpośrednio w prace, które publikowałam w Internecie. Albo to kwestia szczęścia, które zamiast dać wygraną w lotto wolało sprzątnąć z mojej drogi hejterów, albo kwestia nastawienia. Oczywiście w pierwszych latach pisania spotkałam się z surowymi opiniami, które bardzo mnie dotykały i doprowadzały do łez. Ale podniosłam się, otrzepałam, poszłam dalej. Z perspektywy czasu widzę, że ówczesne surowe krytyki, które według dzisiejszych standardów osoby z zewnątrz prawdopodobnie uznałyby za hejt, nauczyły mnie pokory i dały motywację do pracy nad sobą. Do krytyki, zwłaszcza surowej, nieprzebierającej w słowach, trzeba dojrzeć. Czasem po miesiącach, innym razem po latach, ale grunt to wyciągnąć wnioski i robić swoje, byle mądrzej i lepiej. Osobiście staram się krytykować kulturalnie, tłumacząc i dając wskazówki. Ale wiem, że inni wolą krytykować w żartobliwy sposób, co też jest w porządku, mimo że wiąże się z ryzykiem posądzenia o toczenie sobie beki z autora.
Nie rodzimy się z umiejętnością krytykowania i przyjmowania krytyki. Gdzieś te doświadczenia musimy zdobyć (w Internecie najłatwiej), więc prędzej czy później popełnimy błąd. Ludzie z reguły chcą dobrze, niestety pod wpływem emocji piszą nieprzemyślane rzeczy i bam, mamy hejt. Autor i krytyk muszą uczyć się od siebie cierpliwości, szacunku i dystansowania się.
Dziennikarka: Co sądzisz o podkradaniu cudzych pomysłów? Spotkałaś się z plagiatem?
Susumemy: Opowiem historię.
Mniej więcej dekadę temu trzynastoletnia, chora na raka dziewczynka splagiatowała fanfiction do popularnej serii anime publikowany na blogu pewnej poczytnej autorki. Dziewczynka przeplotła żywcem wyciągnięte zdania z cudzego fanfika ze swoimi. Tekst trafił do druku. Zanim jeszcze wybuchł skandal, czytelnicy zauważyli, że książka miała jakby dwóch autorów – jedne fragmenty były napisane dojrzale (fragmenty splagiatowane), inne dziecinnie. Sprawa ciągnęła się po sądach. W jednym z pism okradziona autorka otrzymała informacje, że owszem, nieletnia dopuściła się czynów karalnych, jednak sprawa zostanie umorzona. Ze strony osób trzecich autorka spotkała się z opiniami, że: „nastolatka nie wiedziała, co robi, a poza tym jest chora, wydanie książki było jej wielkim marzeniem". Nie wiem, jaki werdykt finalnie zapadł. Kogo i w jakim stopniu pociągnięto do odpowiedzialności. Czy pokrzywdzona autorka otrzymała stosowne zadośćuczynienie. Wiem tylko, że książka została wycofana ze sprzedaży i do dziś w wielu księgarniach i bazach (bo niestety nie wszędzie), widnieją informacje, że jest to plagiat. Zatem nie opłaca się ani kraść ani być okradanym. Warto trzymać w skarpecie pieniądze na opłacenie prawników, w razie gdyby kiedyś ktoś nas okradł z twórczości intelektualnej.
Dziennikarka: Nie znałam tej historii, ale pokazuje ona, że plagiat nie musi być świadomy, aby stworzyć poważne problemy.
Jakie masz zdanie odnośnie gwiazdek, wyświetleń i komentarzy? Są dla Ciebie ważne? Czy sprawiają, że integrujesz się przez to ze swoimi czytelnikami i osobami Cię obserwującymi?
Susumemy: Plagiat zawsze jest świadomy. Nieświadoma jest inspiracja. Kiedy czasem patrzę na swoje opowiadania, zdarza się, że szukam zdań albo sytuacji, które potencjalnie mogłam pożyczyć z cudzych tekstów. Wtedy zadaję sobie pytanie, czy aby nie za bardzo się zainspirowałam. Jeżeli pamiętam, co czytałam w czasie, gdy pisałam dany fragment lub rozdział, wracam do tych książek i analizuję możliwe podobieństwa. To pewnie jakaś dziwna obsesja, totalne przwrażliwienie. Powinnam z nią walczyć, lecz dla spokoju sumienia wolę upewnić się na 100%. Dlatego tym bardziej nie rozumiem osób podpisujących się pod cudzą pracą. Brzydziłabym się patrzeć w lustro.
Wagę do wyświetleń i gwiazdek przykładałam, gdy zaczynałam publikować na Wattpadzie, ale szybko mi przeszło. Moja twórczość gromadzi maleńką część fandomu „Ataku Tytanów", dlatego wiem, że nie mam szans się wybić. Totalnie to akceptuję. A nawet gdybym dorobiła się miliona wyświetleń pod jedną pracą, nie przełożyłyby się one na moją karierę. Raz, fanfików nie wolno wydawać. Dwa, nie wiążę z Wattpadem jakichkolwiek planów wydawniczych.
Natomiast jestem szczęśliwa, że udało mi się zwrócić uwagę kilku osób, które regularnie mnie odwiedzają. Ich komentarze są źródłem niewyczerpanej radości. Relacja z czytelnikiem powinna być głównym powodem, dla którego autor publikuje swoje prace. Na drugim miejscu sława i pieniądze, wiadomo. xD
Cieszę się, ilekroć nowy czytelnik angażuje się pod moimi fanfikami. Niektórzy komentują każdy akapit (<3), inni ograniczają się do paru gwiazdek. Z tymi drugimi mam problem, bo z jednej strony, świetnie, że skromną gwiazdką zaznaczają swoją obecność, lecz z drugiej, gwiazdka w gruncie rzeczy nic nie mówi. Ot, odhaczone, jedziemy dalej, do widzenia.
Dziennikarka: Cóż, niezaprzeczalnie masz rację, mój błąd! Ile osób obserwuje Twój profil na dzień dzisiejszy i, czy nazywasz jakość swoich obserwujących?
Susumemy: 194 osoby, ale znając życie, obudzę się jutro, jedna osoba mi ubędzie, a za tydzień przyjdą trzy nowe.
Nie nazywam ich. Myślę o nich jako o "czytelnikach", choć zdaję sobie sprawę, że raczej tylko 20% z nich faktycznie są czytelnikami.
Dziennikarka: Na Wattpadzie możemy umieścić informacje o sobie w opisie i dodawać ogłoszenia na tablicy. Jak ważne jest, Twoim zdaniem, zaglądanie do opisu, jego posiadanie i używanie wspomnianej tablicy?
Susumemy: Opis wiele mówi o twórcy i nie myślę tu o banałach takich jak wiek czy wykształcenie. Dużo ciekawszy jest język, jakim posługuje się twórca. Po samym tylko opisie można wysunąć wnioski o warsztacie pisarskim autora: o zasobie słownictwa, stylu, poprawności językowej. O tym, co twórca sobą reprezentuje. Jak postrzega siebie i swoje prace.
Ponadto użytkownicy chętnie zamieszczają różne dodatkowe informacje, na podstawie których możemy poczuć względem nich coś na kształt więzi. Na przykład wzmianki o typie osobowości MBTI, ulubionych fandomach, cytatach. Wszystkie te czynniki składają się na pierwsze wrażenie.
Po wpisach na tablicy widać jeszcze więcej. Zwykle dzielimy się z otoczeniem tym, co uważamy za ważne. Gdy widzę profil, którego autor publikuje długie — a przy tym naszpikowane wulgaryzmami i błędami — relacje dotyczące mało istotnych spraw, uciekam.
Jeśli już korzystać z tablicy, to mądrze i z szacunkiem względem ludzi, którym chciało się dać nam obserwacje.
Dziennikarka: Zdecydowanie tak powinno być. Jakie masz zdanie odnośnie audiobooków i podcastów. Słuchałaś kiedyś czegoś?
Susumemy: Do audiobooków powoli się przekonuję. Słuchałam kiedyś książki po angielsku, by ćwiczyć język. Jednak audiobooki nigdy nie zastąpią książki papierowej. Natomiast podcasty uwielbiam.
Dziennikarka: Jakich najczęściej słuchasz i na jakiej platformie?
Susumemy: Na YouTube. Na ten moment często słucham „Radia Naukowego" oraz Herstorie „Wysokich Obcasów". Ostatnio trafiłam na ciekawy kanał „Drugi Seans" z recenzjami filmowymi. Swego czasu słuchałam dużo „Kanału Kryminalnego" i „Karolinę Annę" również znaną z opowiadania o zbrodniach sprzed lat. Od czasu do czasu puszczam sobie „Stację Ateizm" albo „Śmiem Wątpić". Ponadto interesują mnie wszelkie podcasty i w ogóle kanały związane z historią XIX i XX wieku, a w szczególności II wojną, z czego moim ulubionym jest „Okupowana Polska".
Dziennikarka: Korzystasz z e-booków i, czy piszesz, czytasz blogi?
Susumemy: Nie lubię e-booków. Próbowałam i to nie dla mnie. Blogów już nie czytam ani nie piszę. Blogosfera wymarła, a jednym z czynników, który przyśpieszył ten proces, było pojawienie się Wattpada.
Dziennikarka: A jakie masz zdanie na temat Wattpad Premium?
Susumemy: Żadnego, bo nie korzystam. :D Na pewno jest to wygodna opcja dla użytkowników aplikacji, ale ja aplikację dawno temu odinstalowałam i mam spokój. Z Wattpada korzystam z przeglądarki w telefonie i tak jest chyba najwygodniej.
Dziennikarka: Występują na Wattpadzie błędy, które Cię irytują? Jest coś czego brakuje Ci w tej aplikacji i, czy według Ciebie Wattpad powinien być aktualizowany? Jeśli tak, to dodałabyś coś lub w nim zmieniła?
Susumemy: Oj, błędy zdarzają się co chwila. Error, brak powiadomień, niewczytujące się komentarze, znikające rozdziały, znikające grafiki. Kiedyś licznik wyświetleń na wszystkich moich pracach wskazywał 0. xD
Kiedy jeszcze korzystałam z aplikacji, brakowało mi opcji zakładki, więc to bym dodała. Nie wiem, czy inni użytkownicy mają ten sam problem, ale straciłam dostęp do starszych powiadomień... W ogóle uważam, że powinna być opcja filtrowania: w jednej zakładce powiadomienia o obserwacjach, w drugiej o gwiazdkach. Dobrze by było ubogacić opcje formatowania tekstu. Powinien je rozbudować o justowanie oraz o prawidłowe wcięcia akapitowe. Wattpad często zmienia polskie cudzysłowy na amerykańskie. Zmienia pauzy i półpauzy na dywizy. No dramat. xD
Dziennikarka: Nie oszukujmy się, Wattpadowi przydałaby się solidna aktualizacja. Jak często zaglądasz na Wattpad i co wyniosłaś z użytkowania tej aplikacji? Czy sam Wattpad, jak i pisanie pomogło Ci odnaleźć siebie?
Susumemy: W sumie codziennie, poza świętami, urlopami i często weekendami, bo wtedy staram się prawie w ogóle nie korzystać z internetu. Kiedy tylko zabiorę się za publikację najnowszej pracy, będę tu przychodzić częściej, wiadomo, napawać się gwiazdkami i odpowiadać na miliony komentarzy, hah.
Aplikacje i media społecznościowe (a Wattpad jest według mnie raczej medium społecznościowym niż faktycznie platformą dla pisarzy) są zaprojektowane tak, by uzależniać, dlatego między innymi wyczyściłam mój telefon z większości aplikacji. Wolę logować się na Wattpada wtedy, kiedy chcę, a nie za każdym razem, gdy przychodzi powiadomienie.
Wattpad zmotywował mnie do napisania opowiadania akcji oraz dwóch parodii, a także pozwolił mi spróbować sił w recenzowaniu. Ponadto poznałam tu kilka fajnych osób, a niektórzy są ze mną od początku kariery na tej platformie.
Jednak czas spędzony na Wattpadzie jest zaledwie krótkim etapem na mojej pisarskiej drodze. Ten etap wkrótce się skończy. Chciałabym doprowadzić projekty do szczęśliwego końca, a potem wygaszać mój profil. Być może, jeśli najdzie mnie ochota na pisanie fanfiction dla innych serii niż „Atak Tytanów", a Wattpad nie podzieli losu serwisów blog.onet czy bloog i nie zniknie, wrócę pod nowym nickiem i zacznę od nowa. ;)
Dziennikarka: A decyzja o zniknięciu jest czymś podyktowana?
Susumemy: Uff, zrobi się kontrowersyjnie. Ale.
Wiem, że tak będzie zdrowiej. Dla wielu jest to pierwsza i ostatnia, wręcz najukochańsza platforma do pisania; przestrzeń, gdzie zyskuje się uznanie, sławę, a nawet pieniądze, jeśli algorytm spojrzy przychylnym okiem.
Ja tak tego nie odbieram. Nigdy nie chciałam zapuszczać korzeni na Wattpadzie. Jak wspominałam, przyszłam z zamiarem opublikowania jednego fanfika. Szczęśliwie skończyło się na napisaniu większej ilości prac, z których jestem bardzo dumna, więc nie, absolutnie nie powiem, że żałuję tych trzech lat spędzonych na platformie.
Lecz Wattpad ma też swoje ciemne strony. Choćby atmosfera dram straszliwie irytuje. Ponadto użytkownicy siłą rzeczy muszą zabiegać o obserwacje, wyświetlenia i gwiazdki, stąd aplikacja uzależnia. Jeśli nie rozkręcimy profilu, nikt nie będzie nas czytał. Co robimy? Wkładamy czas i energię na wypromowanie się, ryzykując niepowodzeniem. Kiedy już zdobędziemy odrobinę uwagi, chcemy więcej, więc poświęcamy proporcjonalnie więcej czasu i wysiłku. Machina się kręci. W rezultacie coraz trudniej odejść z Wattpada.
Mnóstwo razy na tablicach widziałam oświadczenia typu "odchodzę", a po paru dniach lub tygodniach "wracam". Myślę, że dla wielu Wattpad jest męczący. To straszliwy pochłaniacz czasu.
Otwierając się na nowe rejony Wattpada, poza fanfikowe, coraz częściej zauważam, że wśród uczestników gdzieś zanika chęć pisania dla samej radości tworzenia, a pojawia się niezdrowe pragnienie zaistnienia.
Tak więc Wattpad okazał się dla mnie zbyt ciasny i przytłaczający. Pod koniec 2023 zrobiłam bilans plusów i minusów. Ustaliłam priorytety.
Dostałam to, czego chciałam, kiedy się rejestrowałam, czyli relacje ze wspaniałymi czytelnikami. I cóż, od wielu miesięcy coś w środku mnie mówi: wystarczy. Wracaj do pisania do szuflady lub pod własnym nazwiskiem.
Jeśli kiedykolwiek zechcę znów publikować na Wattpadzie, dam znać tym kilku czytającym mnie osobom. :)
Dziennikarka: Czy Twoje odejście będzie ciche?
Susumemy: Nie zastanawiałam się nad tym. Wyobrażam sobie, że po prostu zakończę moje opowiadania. Plus, raczej każdy zauważy stopniowy spadek aktywności na tablicy.
W sumie ciekawe, ile osób przeczyta ten wywiad i faktycznie się przejmie. Pewnie niewiele. xD Mam świadomość, że nie jestem nikim ważnym w życiu 99% osób, które mnie obserwują, więc nie uważam za stosowne urządzać wielką imprezę pożegnalną.
Ale jeśli ktoś się przejmie - głowa do góry - nie odejdę przed końcem 2024. Poza tym... Co jeśli wpadnę na pomysł na kolejnego fanfika?
Proces powolnego odchodzenia jest lepszy niż sztuczne "odcinam się od tego a tego dnia o tej godzinie, nie dzwońcie do mnie, sajonara".
Dziennikarka: Jednak nie możesz być tego pewna. Ktoś z pewnością będzie z Tobą tęsknił. Zostawmy jednak ten temat. Powiedz, czy poza Wattpadem działasz również na innych stronach bądź aplikacjach? Zechciałabyś nam o tym opowiedzieć?
Susumemy: Grunt, że opowiadań nie zdejmę. Niech wiszą i cieszą każdego, kto je odkryje. :D
Nie, Wattpad jest jedyną taką stroną. Kto wie, czy nie powstanie coś konkurencyjnego i lepszego?
Dziennikarka: Zobaczymy w przyszłości! Powiedz, jak opisałabyś swoją twórczość?
Susumemy: Jeśli chodzi o Wattpad, chyba nie zgrzeszę pychą, opisując ją jako "inną".
W fanfikach staram się wykorzystywać do granic możliwości potencjał kanonicznych bohaterów, a marginalizować rolę OC (original character). Myślę, że ta cecha najmocniej wyróżnia moje prace. Ponadto na ten moment w 99% fanfików (nie licząc kilku one-shotów) narrację prowadzę z perspektywy tylko jednego bohatera, Levia. Nie sądziłam, że aż tak polubię się z tym facetem, by poświęcić mu kilka lat twórczości. Na razie nikt nie skarżył się na jego kreację, więc chcę wierzyć, że go nie popsułam.
Co istotne i raczej wattpadowo niepopularne, staram się unikać wysuwania na pierwszy plan trudnych tematów. Skupiam się na miłości, prawdopodobnie nudnej, bo dość szczęśliwej i bez żadnych seksualnych ekscesów.
Piszę romanse, a w nich - co chyba też nie cieszy się wielką popularnością w internetowej twórczości - kobieta robi pierwszy krok. Pomimo różnicy wieku (ona po 20-stce, on po 30-stce) i wyraźnej hierarchii (on jest kapitanem, ona jego podwładną), Petra inicjuje romantyczną relację; jest aktywna oraz zorientowana na to, co tu i teraz. Podejrzewam, że gdybym kiedykolwiek napisała one-shota ze sceną zaręczyn, Petra oświadczyłaby się Leviowi.
Ach, no i najważniejsze: pisząc, chcę się dobrze bawić oraz aby czytelnik bawił się razem ze mną! :D
Dziennikarka: Poza pisaniem masz może jakieś inne pasje, zainteresowania, o których chciałabyś opowiedzieć?
Susumemy: Interesuję się animacją amerykańską, w szczególności kreskówką telewizyjną, która jest dla mnie fascynującym źródłem badań nad kulturą i społeczeństwem. Animacja sprawdza się jako zwierciadło; widać w nim społeczne lęki, pragnienia i ideologie. Jeśli coś zostanie zaakceptowane w kulturze, pojawi się w animacji. Na przykład parę lat temu w Polsce zawrzało, gdy okazało się, że stacja Nickelodeon wyemitowała kreskówkę, w której dziecko jest wychowywane przez parę ojców. To, co sprawdziło się w Ameryce, u nas wywołało szok.
Nickelodeon chyba już nie chciał narażać się na krytykę, bo (w tej samej kreskówce!) zmienili płeć jednej z postaci, żeby jedna z sióstr głównego bohatera mogła podkochiwać się nie w dziewczynie, a w chłopaku. Tylko że dzieci mają oczy i nie są tak głupie, jak myślą dorośli. xD
W ogóle od lat fascynuje mnie zabieg podwójnego kodowania w kreskówkach (dorośli odczytują szerszy kontekst) oraz kwestia cenzury. Kiedyś w telewizji leciała japońska wersja Pinokia. Jako maluch kochałam horrory, więc moim ulubionym odcinkiem była przygoda z wampirzycą i wiedźmą. Już wtedy coś mi nie pasowało, bo odcinek był jakby pocięty. Po latach dotarłam do oryginalnej wersji i zrozumiałam dlaczego. Cenzorzy usunęli fragmenty z gryzieniem i piciem krwi.
Skoro przy Japonii jesteśmy, dużo czytam na jej temat, ze szczególnym naciskiem na wierzenia. Oczywiście lubię i oglądam anime. Seans każdej serii to niekończące się pasmo odpowiadania sobie na pytanie "dlaczego?". Dlaczego bohaterowie anime są tacy kolorowi i głośni, skoro ich twórcy żyją w społeczeństwie kolektywnym, gdzie indywidualność nie jest uznawana za coś pożądanego. Dlaczego w tylu anime widać ogromne "kuliste" eksplozje światła? Dlaczego ubraniami i wnętrzami budynków tak chętnie nawiązują do epoki wiktoriańskiej?
Wreszcie interesuję się grozą, konkretnie jej związkami z religią, historią i kulturą. Na przykład Amerykanów straszą zombie, kosmici, wszelkiej maści katastrofy naturalne bądź wywołane przez człowieka. Zwłaszcza w latach 50. uwielbiali kręcić filmy klasy B o zmutowanych mrówkach, wielkich pająkach, o kosmitach itd. W ich kinematografii widać lęk przed zemstą. Tak jak oni niszczyli i podbijali, tak kiedyś coś z zewnątrz zniszczy ich, kładąc kres Pax Americana.
A poza tym lubię sport. xD
Dziennikarka: Coś konkretnego, czy na przykład gimnastykę?
Susumemy: Kiedyś miałam przygodę z grupą taneczną. Jakiś czas temu uprawiałam zwykły fitness, w międzyczasie również stretching. Próbowałam też nordic walking i siłowni. Teraz przerzuciłam się na pływanie. Może kiedyś dojrzeję do jazdy konnej, kto wie. :D
Dziennikarka: Niesamowite jak wielu tutejszych autorów w mniejszym lub większym stopniu lubi właśnie jazdę konną. To musi coś znaczyć! Powiedz, miałabyś jakąś radę dla początkujących pisarzy?
Susumemy: Ojej, wydaje mi się, że ten wywiad w niektórych miejscach trochę przypomina poradnik pisania. xD Trzeba dużo czytać, ale jeszcze więcej pisać. I kochać to. :)
Dziennikarka: Bez wątpienia, dosyć solidnie zarysowałaś to, jak szlifować swój warsztat, niemniej chciałam, byś to rozwinęła. Czy na koniec chciałabyś kogoś pozdrowić, a w przyszłości zobaczyć wywiad z jakimś innym wattpadowym twórcą?
Susumemy: Chyba tylko dodam, aby próbować, próbować i próbować. Każde postawione zdanie należy poczytywać sobie za sukces. :)
Jest tyle osób, które chciałabym pozdrowić, ale ograniczę się do trójki, która nieprzerwanie od trzech lat czyta moje dzieła, jak leci Czarownica_Literacka, _Vivers_, Wikdom <3
Z chęcią przeczytałabym wywiad z Porcelanowysloik. Sądzę, że miałaby do opowiedzenia wiele ciekawych rzeczy odnośnie do pisania, ale nie tylko. :3
Dziennikarka: Nie pozostało mi nic innego jak podziękować za zaangażowanie w rozmowę, a także samą chęć wzięcia udziału w mojej akcji z wywiadami. Życzę samych sukcesów, pozdrawiam! ❤️
Susumemy: Ja też bardzo dziękuję! Wielkie brawa dla Twojej pracy i zaangażowania w budowaniu wattpadowej społeczności. ♥️ Życzę samych interesujących rozmów z inspirującymi twórcami!
Dziennikarka: Pięknie dziękuję za miłe słowa, buziaki! ❤️
Wywiad przeprowadziła: xNoorshally
✩ ✩ ✩
Zapraszam Was serdecznie na profil Susumemy, z którą wywiad właśnie przeczytaliście. Być może znajdziecie u niej coś dla siebie. To naprawdę mały gest, który z pewnością umili jej dzień!
✩ ✩ ✩
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top