VI

Przechadzający się ulicą Sienkiewicza elfowie przyciągali wiele spojrzeń ze strony przechodniów. Od skórzanych butów z cholewami, przez dopasowane myśliwskie tuniki, aż po bujne włosy i wianki na głowach, przedstawiali widok tak egzotyczny, że nawet najbardziej poważni i stoiccy kielszczanie zerkali na naszą gromadkę z ciekawością.

Zwiedzenie bazyliki katedralnej odrobinę przyćmiło dojmujące uczucie pustki w żołądkach. Barokowe ołtarze skutecznie odwróciły uwagę Curufina od burczenia w brzuchu, ale po wyjściu na zewnątrz głód uderzył w Noldorów z podwójną siłą.

Kano trzymał swoje pięć złotych jak największy skarb. Nie wiedział, ile może za to dostać, ale były to jedyne pieniądze, jakie mieli. Szli więc główną ulicą miasta, rozglądając się za jakimś sklepem.

- Przepraszam, można tu gdzieś w pobliżu dostać coś do jedzenia? - Nelyo zaczepił jakąś panią w wieku około 50 lat.

- Taaak, jasne! - pani uśmiechnęła się, podnosząc wysoko głowę, by spojrzeć mu w twarz. - Tu po prawej jest McDonald - wskazała dłonią na lokal. - Jeśli pójdziecie dalej, będzie też kebab. W przeciwnym kierunku luksusowy hotel.

- Dziękuję - Nelyo przywołał na twarz swój popisowy miły uśmiech dyplomaty. Kobieta zarumieniła się i odeszła.

- Co to kebab? - zainteresował się Fingon.

- Spróbujmy tego Donalda - stwierdziła Aredhel i weszła do lokalu. Za nią podążyła reszta Noldorów.

- Fuuu, co za smród! - wykrzyknął Fingon. Kilku klientów spojrzało na niego groźnie, więc schował się za szerokimi plecami Nelyo.

- Cennik - odczytał Celegorm. - Hamburger, trzy pięćdziesiąt. WieśMac, dziewięć dziewięćdziesiąt... Co to WieśMac?

- I tak nas nie stać - powiedział Maglor. - Szukaj czegoś do pięciu złotych.

- Koniec pieprzenia - zawołał nieoczekiwanie Carnistir. - Wy medytujecie, a ja już wybrałem najbardziej opłacalny dla nas posiłek. Kano, dawaj forsę.

Maglor posłusznie podał monetę bratu, który zapłacił wytapetowanej sprzedawczyni.

- Mamy numer 64 - powiedział Carnistir. - Teraz czekamy.

Aredhel chichotała głupkowato, stojąc z Celegormem i Ambarussą przy dużym wyświetlaczu. Bliźniacy klikali w różne potrawy, usuwali i dodawali z koszyka.

- Co wy robicie? - zmęczonym głosem spytał Nelyo, podchodząc do braci i kuzynki. Inni klienci rzucali coraz bardziej zdenerwowane spojrzenia w ich stronę.

- Maitimo, patrz jak to się świeci! - pisnęła Aredhel.

- Niesamowite! - zmęczenie zniknęło z twarzy rudzielca, ustępując miejsca zdumieniu. - Reaguje na dotyk!

Curufin przewrócił oczami, ale tak naprawdę wszystko by oddał, by móc wyświetlacz rozłożyć i zobaczyć, jak działa.

- Wychodzimy! - głos Moryo odwrócił uwagę Noldorów od świecącego pudła. - Mam jedzenie!

Na oczach klientów odmalowała się ulga, gdy dziewiątka hałasujących nastolatków wysypała się na ulicę. Carnistir z namaszczeniem rozpakował posiłek - jedną, ogromną bułkę, napakowaną różnymi rzeczami.

- Curvo, podziel sprawiedliwie. - Moryo ustąpił miejsca Curufinowi, który wyjął nóż i zabrał się ostrożnie do krojenia kanapki.

- Jestem duży - odezwał się Celegorm. - Zasługuję na większą porcję.

Maitimo zaśmiał się tylko. Curufin z chirurgiczną dokładnością przekroił ostatni fragment.

- Zapraszam.

Wygłodniali elfowie rzucili się na mikroskopijne fragmenty hamburgera. Przez chwilę zapanowała cisza, gdy mieli pełne usta. Nie trwała ona jednak zbyt długo.

- Dooobre. - Tyelkormo oblizał wargi. - Ale jak dla mnie, trochę takie... sztuczne. Wolałbym dzika z ogniska.

- Najlepiej całego - westchnęła Aredhel.

- Nie narzekać - parsknął Maglor. - Tak w ogóle, to nie rozumiem, czemu nie zjadłem całej kanapki. Moje pięć złotych...

- Eru, Kano... - westchnął Maedhros.

- Słuchajcie - odezwał się Moryo. - Musimy więcej zarobić.

- Woow, co ty nie powiesz.

Carnistir zgromił Amroda wzrokiem i kontynuował.

- Na początek najlepiej chyba faktycznie byłoby śpiewać. Oprócz Maglora mamy dość... średnie głosy, ale pamiętamy chyba parę chórków, nie? Zresztą nie powinno być tak, że wszyscy będziemy żyć z forsy zarobionej przez Kano. To byłoby niesprawiedliwe.

Noldorowie pokiwali zgodnie głowami.

- Na co więc czekamy? - uśmiechnęli się bliźniacy. - Co śpiewamy?

- Coś ładnego - odezwał się Maitimo. - Nie, Finno, żadnych zbereźnych piosenek o rodzinie królewskiej Vanyarów!

Głupkowaty uśmiech Fingona ustąpił miejsca oczom słodkiego pieska, który udaje, że nie on spłatał jakiś figiel. Nelyo odchrząknął.

- Może klasyczny Hymn do Manwëgo?

- Nie, nie, nie! - wszyscy zaczęli kręcić głowami i gadać jeden przez drugiego.

- Takie nudziarstwo? Kto będzie tego słuchał!

- To jakieś vanyarskie wypociny! Jeśli już, to będę śpiewał Aulëmu!

- Może nauczę was jakichś myśliwskich piosenek?

- Cisza! - huknął Carnistir. - Wiadomo, że nikt z nas nie chce tego śpiewać, ale nie można zaprzeczyć, że to ładny i popularny utwór. Wszyscy go umiemy śpiewać na wiele głosów. Jestem za.

Noldorowie popatrzyli się po sobie. Aredhel wzruszyła ramionami.

- Dobrze. Najwyżej potem zaśpiewamy coś innego.

Tyelkormo przewrócił oczami.

- Zgoda - warknął.

- Dobra! - zakrzyknął Maglor. - Proszę się ładnie ustawić! Moryo, stań tu po prawej... Finno za Nelyo... Aredhel, trochę w lewo... Dobra, spróbujmy.

Zaśpiewał na próbę kilka nut. Noldorowie nabrali powietrza w płuca i...

- Stop! - wrzasnął Maglor, zakrywając uszy. - TYELKO! Co to było?!

- Śpiew - niewinnie uśmiechnął się Celegorm.

- Nie kazałem ci śpiewać GARDŁOWO!

Aredhel nie dała rady powstrzymać wybuchu śmiechu. Fingon, korzystając z rozproszonej uwagi kuzynów, bezczelnie położył dłoń na pośladku Nelyo, który uśmiechnął się prawie niezauważalnie.

- Spokój! - wrzasnął Maglor. Gołębie zerwały się z drzew w pobliskim parku, a kilku przechodniów zakryło uszy.

- Zjedliście kanapkę za MOJE pieniądze! - wydzierał się Maglor. - Teraz nawet nie jesteście łaskawi czegoś zaśpiewać, żeby mi je oddać! Że nie wspomnę o tym, że nie mamy ubrań, mapy, NICZEGO!

- Przepraszam, Kano - mruknął Turco ze skruszoną miną. - Będę już grzeczny.

- Dobrze. Finno, co ty robisz?!

Findekáno wyjął dłoń spod ubrania Nelyo z prędkością godną Argona uciekającego przed kolejnym dowcipem Ambarussa.

- Niiic, a co? Śpiewamy?

- Zamień się miejscem z Turco! - warknął Maglor. Fingon z obrażoną miną stanął za Curufinem, a Tyelkormo rzucił mu lubieżny uśmiech.

Maglor podniósł ręce.

Po ulicy Sienkiewicza rozszedł się najpiękniejszy śpiew, jaki słyszano na jakiejkolwiek ulicy Kielc. Melodyjne quenejskie sylaby sprawiały, że przechodnie zatrzymywali się przed grupką elfów, wpatrując się w nich szeroko otwartymi oczyma. „Średnie" według Moryo głosy Noldorów wedle standardów randomowych kielszczan godne były Filharmonii Świętokrzyskiej. Choć uszy Maglora koszmarnie kłuł brak miękkiego altu Artanis i głębokiego basu Turukáno, publiczność nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Rozryczane dziecko w wózku pchanym przez młodą kobietę przestało płakać i uśmiechnęło się do śpiewającej Aredhel.

Jednak kiedy pora przyszła na solo Maglora, okazało się, że dotychczasowa publiczność to nic! Zwabieni niesamowitym głosem, z lokali naokoło powychodzili goście, a za nimi kelnerki, jeszcze ze szmatami w dłoniach. Ekspedientki zostawiły swoje sklepiki, z okien wychyliły się starsze panie. Z Makalaurë, chłopaka w sumie postury nieco niepozornej jak na Noldora, wydobywał się głos tak mocny i czysty, że zdawało się, że całe miasto ucichło, aby go słuchać.

Wreszcie jednak pora przyszła na ostatni refren. Noldorowie wyśpiewali ostatnie słowa: Ai, melkë Súlimo!, zamilkli i złożyli głęboki ukłon.

Przez chwilę na całej ulicy panowała cisza jak makiem zasiał... aż nagle wybuchły owacje. Ludzie przekrzykiwali się, wyli i bili brawo, sypiąc suto banknotem do worka Turco ułożonego przed Noldorami.

- Ale masz talent! - pisnęła chuda panienka lat około dwudziestu, ubrana w błękitną sukienkę. - Śpiewasz już w operze?!

- Niesamowity głos! - huknął niskim głosem otyły mężczyzna z aktówką w ręku.

- Who sings so beautifully? - interesowała się para Japończyków, którzy dopiero przybiegli z hotelu Bristol. - Who is it? You have a stunning voice, young man! Better than Freddie Mercury!

W ten sposób Noldorowie w niecałe dziesięć minut zarobili ponad 500 złotych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top