Skarpety (i nogi)
Otworzyłem swe oczy, spojrzałem w dół.
Powitałem świt, widokiem moich nóg.
One zawsze na mnie czekają, są jak wierny kochanek.
Z nimi luksusem jest dla mnie każdy poranek.
Nie boję się być samotny, wręcz przeciwnie - nie jestem sam;
Chociaż niemy i markotny, kciuk stopy - u niego wsparcie mam.
Jest dla mnie zawsze, słucha się mnie jak nikt,
Jeden sygnał nerwowy, reaguje w mig.
Kto nie chciałby mieć posłusznego partnera?
Nogi, która jest podporą i ciebie wspiera?
Ja bowiem mam tak cudowną nogę,
Że na jej asystę zawsze liczyć mogę.
To jest prawdziwa miłość, tak rzec mogę,
Kocham je tak, jak zapalniczka ogień <3
Całuję je do snu, w łóżku zawsze,
A one moje zaloty poznawsze,
Rozbierają się dla mnie, tak uroczo
Skarpetkę zdejmują, patrzą mi w oko
Rumienią się, różem cieplutkim,
a ja łapię je za palec malutki
i kręcę i wołam i kręcę i kręcę
aż zaczną boleć mnie ręce
i czuję ekstazę, tak to to
panie Boże, aniołów sto
ja to czuję, orgazmie, nadchodzę
i szukam okiem, wodzę wzrokiem
szukam papieru, szybko i szybko
i w końcu ten wystrzał, białe już wszystko
I...
Idę spać, patrząc prosto w dół.
Żegnam dzień, widokiem mych nóg.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top