Rozdział 8 Daleki lot


Wyskoczyłam z domu pod osłoną nocy. Pot lał mi się z twarzy, a włosy zapewne wyglądały, jakbym ich jeszcze nie czesała. Ciągnęłam za sobą dosyć ciężką, czerwoną walizkę, gdzie z trudem wepchnęłam parę rzeczy, które powinny wystarczyć mi na podróż. Chociaż – trudno to nazwać podróżą.

W drugiej zaś ręce trzymałam torebkę, którą można określić mianem bagażu podręcznego. Ciągle miałam wrażenie, że gubiłam coś po drodze, ale ilekroć się odwracałam, na ulicy nic nie było.

Kierowałam się w stronę centrum miasta, na rynek, gdzie miała czekać na mnie Edith. Cały czas czułam się, jakbym była w jakimś śnie. Pragnęłam się obudzić. Jednocześnie chciałam znowu spotkać Christophera, ale zdawałam sobie doskonale sprawę z tego, że to może nie być miłe spotkanie. Pakuję się w to samo bagno po raz drugi. A mama zawsze mówiła: Do tej samej rzeki dwa razy się nie wchodzi. Ja natomiast na upartego pchałam się do tego nieśmiertelnego świata, dla którego jestem jak mucha na ścianie – nic nieznacząca materia.

Praktycznie żaden samochód nie minął mnie po drodze. Większość już spała, nikomu prócz mnie nie chciało się wychodzić na nocny spacerek. Szłam niemal z wywieszonym językiem, modląc się, aby zdążyć na czas. Edith przecież mogłaby w końcu wylecieć beze mnie, albo przepadłyby nam bilety na samolot.

Bardzo się stresowałam. Serce biło mi jak szalone. Nigdy nie byłam poza granicami Polski, a co dopiero poza Europą. Poza tym nie byłam pewna, czy długie podróże samolotem mi służą.

Poczułam nagle wibracje w torbie. Ktoś ciągle do mnie wydzwaniał. W końcu zatrzymałam się i zaczęłam grzebać między krakersami i małymi soczkami. Na telefonie widniało imię Wojtka. Westchnęłam. Naprawdę nie miałam zbytnio ochoty z nim rozmawiać. Jednak kiedy zadzwonił po raz piąty, w końcu odebrałam:

– Cześć, ślicznotko – zamruczał po drugiej stronie. – Chciałem jeszcze usłyszeć twój głos przed spaniem.

– I oto jestem – odparłam, próbując udawać, że nie sapie z pośpiechu jak stary parowóz.

– Jesteś już w łóżeczku? – zapytał.

– Niekoniecznie. – Myślałam, że uda mi się jakoś ominąć fakt, gdzie się znajduje, ale wiedziałam, że Wojtek będzie dalej nalegał. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, zrobiłam to ja: – Wyjeżdżam z Doliny Koniecznej na jakiś czas.

– Co? – mruknął. Usłyszałam, że się gdzieś przemieszcza. Pewnie wstawał z łóżka. – Jak to? Nic mi nie mówiłaś.

– Nagła i pilna sprawa – odpowiedziałam wymijająco.

– Ale gdzie jedziesz? Do Miłowa?

– Do Japonii. – Przytrzymałam telefon między ramieniem i uchem i ruszyłam w dalszą drogę. Nie mogłam sobie pozwolić na jakieś dłuższe przystanki.

– Chyba sobie żartujesz – prychnął Wojtek. – To jakiś żart?

– Dlaczego miałabym kłamać? Wyjeżdżam do Japonii. Wrócę za jakieś dwa tygodnie. Przepraszam, że nie mówiłam, ale to naprawdę była nagła sprawa.

– Co do cholery będziesz robić w Japonii? – Bulwersował się. Był naprawdę zdenerwowany. – I jeszcze coś takiego przede mną ukrywać.

– Zrobię, co mam zrobić i wrócę z powrotem. – Przewróciłam oczami, chociaż zdawałam sobie sprawę, że on tego nie zauważy.

– Co się z tobą dzieje? Ty i Japonia? Ani jednego słowa nie umiesz powiedzieć w ich języku!

– Czy to jakiś problem?

– A jak się niby dogadasz? Zaraz, zaraz... Nie jedziesz tam sama, prawda?

Zacisnęłam zęby, wiedząc, że zostałam zapędzona w kozi róg. Co mam mu niby powiedzieć? Z przyjaciółką? Wiedział pewnie, że Sabina skupiła się bardziej na Karolu, z nikim z restauracji bliższych kontaktów nie nawiązałam, a z moją przyjaciółką z Miłowa nie miałam kontaktu od dnia, kiedy się wyprowadziłam.

– Kto z tobą jedzie? – powtórzył, kiedy zbyt długo nie odpowiadałam.

– Nikt, kogo znasz.

– Chłopak czy dziewczyna? – naciskał.

– Wojtek, nie bądź taki wścibski!

– Chyba mam prawo wiedzieć, czy jedzie z tobą jakiś facet! Bo z tego, co wiem, jesteśmy razem i chyba zasługuję, abym znał takie detale odnośnie twojego życia.

Wtedy naprawdę zaczęłam gubić wszystkie rzeczy z torby. Wracałam się po dwadzieścia razy za siebie, denerwując się z każdą sekundą coraz bardziej. A postawa Wojtka było jak dolanie oliwy do ognia. Nie wytrzymałam w końcu i syknęłam:

– Z tego zaś co ja wiem, tylko raz ze sobą spaliśmy, a resztę dopowiedzieli już wszyscy inni. – Trochę nie przemyślałam moich słów. Zrozumiałam to, kiedy Wojtek zamilkł. – To nie jest rozmowa na telefon. Wyjeżdżam, porozmawiamy, jak wrócę, ok?

Jednak on już nie odpowiadał. Prędko się rozłączyłam, wiedząc, że mocno go zraniłam. Nie miałam wtedy naprawdę ochoty na rozmowy na takie tematy, zwłaszcza że jechałam ocalić Christophera. Nie mogłam myśleć o Wojtku. Obiecałam z nim porozmawiać, jednak wtedy pojawiła się Edith. Moje życie znowu wywróciło się do góry nogami, kiedy ja zaczęłam dopiero je naprostowywać. Chyba normalne życie nie było mi dane.

Dotarłam na rynek za niecałe dwadzieścia minut. Wojtek nie zadzwonił już ani razu, a ja ciągle czułam się z tym źle. Ale może lepiej się stało? Nie mogłam go już dłużej okłamywać, że będziemy mogli tworzyć szczęśliwą parę. To po prostu nie było nam dane.

Wampirzyca stała obok bordowego samochodu. Było zbyt ciemno, abym mogła rozpoznać markę – i tak byłam nieco kiepska. Dla mnie każdy wyglądał niesamowicie podobnie. Podeszłam do niej, kiedy ona obracała kluczyki na swoim chudym palcu.

– Długo ci zeszło. Zastanawiałam się, co cię zatrzymało. Ale wtedy sobie przypomniałam, że wy, ludzie, nie potraficie szybko biegać. – Uśmiechnęła się lekko, zabierając ode mnie bagaże. W dosłownie chwilkę znajdowały się one już w bagażniku. Nie zdążyłam nawet wziąć oddechu, kiedy Edith powiedziała: – Gotowa?

Pokiwałam nieprzytomnie głową i usiadłam w samochodzie. Pachniało w nim nowością, jednak miałam wrażenie, że wcale nowy nie był. Oparłam głowę o zagłówek, oddychając szybko. Dopiero wtedy poczułam, że buty mnie obgryzły. Syknęłam, kiedy ściągnęłam buta i zobaczyłam zharataną piętę.

– Macie takie kruche ciałka – powiedziała Edith, zapalając samochód. – Na pewno możemy jechać?

– Na pewno – odparłam szybko, grzebiąc w torebce. Byłam pewna, że gdzieś miałam jakieś opatrunki.

Edith cmoknęła niezadowolona i podała mi to, czego szukałam.

– Po co ci to w samochodzie? – zdziwiłam się, kiedy przypomniałam sobie, że wampiry nie mają krwi, więc opatrunki były im naprawdę zbędne.

– Wiedziałam, że dziecko może sobie zrobić kuku po drodze – zaśmiała się i natychmiast ruszyła. Wskaźnik prędkości wskazywał po chwili już ponad sto na godzinę. Chyba wszystkie wampiry uwielbiają prędkość. Christopher też często uciekał się do szybkiej jazdy.

– Jakie dziecko? – zdziwiłam się.

– Ty – odparła Edith ze śmiechem. Przy takiej prędkości zwykły człowiek skupiałby się na drodze z przerażeniem, czy jakiś dzik nie wyskoczy na ulicę. Jednak ona robiła to taką nonszalancją. Zapewne jej wampirzy wzrok zobaczyłby niebezpieczeństwo sto razy szybciej niż ludzkie oko.

– Mam dwadzieścia lat. – Zmarszczyła brwi.

– Kochana, a ja mam pięćset osiemdziesiąt dziewięć – przyznała, a ja wybałuszyłam oczy. – Co, nie sądziłaś, że jestem aż taka stara, co?

– Szczerze, to nie. – Przypatrywałam się jej nieskazitelnej skórze, nie mogąc uwierzyć, że patrzę na osobę, która urodziła się w piętnastym wieku. W czasach, o których tylko mogłam przeczytać w podręcznikach do historii. Nie mogłam pojąć tego, że jej oczy widziały tyle wydarzeń na świecie, a teraz patrzyły na mnie.

– Bardzo mi miło, to znaczy, że bardzo młodo wyglądam. – Spojrzała na mnie, a przenikliwość jej czerwonych oczu aż mnie speszyła.

– Dlaczego osoba, która żyje tyle wieków, przejmuje się istnieniem jednego wampira? – zapytałam jej, rozsiadając się wygodniej w fotelu. W samochodzie panowała cisza. Edith długo myślała nad odpowiedzią. – Christopher był dla ciebie ważny?

– Nie ważniejsi niż pozostali, którzy pojawili się w moim życiu. – Wzruszyła ramionami. – Wiesz, nieśmiertelne życie ma swoje plusy i minusy. Jednym z tych minusów jest to, że widzisz, jak wszystko przemija. Traciłam przez lata wszystkich. Kiedy moja siostra zmarła w wieku pięćdziesięciu lat, kiedy ja dalej wyglądałam jak dziewiętnastolatka, zrozumiałam, że nie wszystko w byciu wampirem jest takie kolorowe. Ktokolwiek pojawiał się w moim życiu, znikał. Widziałam na moje oczy więcej śmierci, niż mogłabyś to sobie wyobrazić. Niektóre nawet spowodowałam. Wiesz, podobało mi się przez chwilę, że byłam panią życia i śmierci. To ja decydowałam o tym, kto i kiedy zginie. Ale to było wtedy, kiedy byłam tym młodym, narwanym wampirem. Później wszystko się zmieniło. Pragnęłam męża i dzieci, ale to nie było możliwe. Żyłam i żyłam, patrzyłam, jak świat się zmienia. Tylko ja pozostałam niezmienna. Wszystko zaczęło mi się nudzić – mówiła.

Wjechałyśmy właśnie na autostradę, prowadzącą do stolicy. Poczułam przez chwilę coś w rodzaju ekscytacji. Jednak później znowu wróciło to uczucie niepewności. Nie wiedziałam, na czym stoję, nie do końca zdawałam sobie wtedy sprawę, na co się pisałam.

– Mogłabym ci teraz wymienić wszystkich ludzi, którzy zapisali się na kartach historii – kontynuowała Edith. – Ale, po co? Będziemy miały na to czas, przed nami daleki lot. Pytasz – czemu Christopher? Bo on był inny.

Spojrzała na mnie, a ja miałam wrażenie, że ją rozumiałam. Też wydawał mi się inny, chociaż o wampirach wiedziałam tyle, co nic. Jednak patrząc na niego, a na Ashley i Conrada, gołym okiem można było dostrzec różnice.

– Poznałam go, kiedy miał czterdzieści lat. Był młody i zagubiony... – mówiła wolniej, wczuwając się bardzo w swoje słowa. Próbowałam sobie to wyobrazić. Były to lata wojny, Christopher i Edith ubrani w odpowiadające okresowi stroje. Patrzący na siebie. – A ja byłam już pełna doświadczeń. Wiedziałam o świecie wiele i o wampiryzmie też. Stałam się jego nauczycielką. W końcu między nami pojawiło się też coś więcej. Wiedziałam, że Chris nienawidzi tego, kim się stał. Cały czas mi to powtarzał. Po pewnym czasie nie mógł wytrzymać związku z kimś, kogo tak potępiał. Z wampirem. Rozstaliśmy się, pragnął ludzkiej relacji, której nie mogłam mu dać. Jednak poprzysięgłam sobie, że nie pozwolę mu się stoczyć. Zawsze byłam na uboczu, prawie niewidoczna. Czasami zostawiałam go na dłuższy okres czasu, kiedy wiedziałam, że jest z nim lepiej. Kiedy znalazł się przy tobie, naprawdę było z nim dobrze. A teraz wszystko znowu się zburzyło.

Przełknęłam ślinę. Patrzyłam na Edith z niedowierzaniem. Ona i Christopher byli razem? Dalej o niego się troszczy i o niego dba? Mój wybawca także miał kogoś, kto nad nim czuwał. Jednak nie czułam się wtedy najlepiej – pojawiła się we mnie iskierka zazdrości. Piękna wampirzyca mogłaby na nowo spodobać się wampirowi bez człowieczeństwa. Co, jeżeli oni się do siebie wrócą? Może tylko o to chodziło Edith? W takim razie, co ja tam do licha robiłam?

– Co ci tak nagle mowę odjęło? – zaśmiała się brunetka. – Jeszcze się nasłuchasz. Mamy przed sobą długą drogę. Jedziemy teraz na lotnisko, stamtąd polecimy samolotem prosto do Tokyo. Lot zajmie nam około dziewięciu godzin. A następnie pojedziemy do Chisana Mura. To zajmie nam jakieś trzy godziny. I będziemy na miejscu. Wtedy będziemy myśleć, co dalej.

Jechałyśmy autostradą, a ja podziwiałam widoki. Może nie były one wybitnie piękne, ale skutecznie odsuwały moje myśli od tego, że siedziałam właśnie obok osoby, która była blisko Christophera. Być może bliżej niż ja.

– Na rynku byłaś bardzo nie w humorze – zagadnęła Edith, której jazda w ogóle nie męczyła. – Coś się stało?

– Mała sprzeczka, nic wielkiego. – Wzruszyłam ramionami. – Nie chcę za bardzo o tym gadać.

– A no tak. Te wasze ludzkie sprawy. Nic mi przecież do tego. – Uśmiechnęła się w moją stronę. – Pewnie problemy miłosne, co?

– Edith, proszę... – jęknęłam. – Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.

– Jasne, jasne, przecież nie nalegam. – Usprawiedliwiła się i ponownie spojrzała na drogę, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność. – Jak coś cię trapi, to mów. Mam trochę nabranego doświadczenia przez te moje lata, więc mogę coś tam zawsze spróbować pomóc.

– Naprawdę, nie trzeba. – Odmówiłam, nie czując potrzeby wyjawiania mojej prywatności wampirzycy. Co z tego, że ona podzieliła się ze mną wieloma faktami. Zapewne po obserwacji mnie i Christophera wiedziała o mnie więcej, niż mogłabym sobie wyobrazić.

Zapanowała między nami cisza.

– Wiesz, lubiłam Wita Stwosza – powiedziała niespodziewanie Edith. – Urodził się wtedy, kiedy ja stałam się wampirem. Podróżowałam po świecie i zapoznałam się z nim. Naprawdę, to był wspaniały człowiek. Kontakt urwał się nam w tysiąc czterysta siedemdziesiątym siódmym, kiedy wyjechał do Krakowa...

Wampirzyca zaczęła opowiadać mi historie ze swoich najmłodszych lat, jako wampirzyca. Czułam się, jak na lekcji historii, kiedy słyszałam nazwiska i wydarzenia, które kiedyś wydawały mi się tak odległe. Siedziałam naprawdę obok kogoś z bogatą historią.

Jednak byłam tylko człowiekiem, który bardzo szybko się nudzi. I bardzo nie lubi nie spać w nocy. Zasnęłam w samochodzie, a dźwięk silnika nie obudził mnie aż na samo lotnisko. Jeszcze nigdy na nim nie byłam. Korzystałam tylko z mniejszego.

Czułam, że nie ma odwrotu. Edith była już widocznie przyzwyczajona do wszystkich procedur, odpraw bagażowych, a ja czułam się naprawdę, jak dziecko, które zapomniało, jak się pisze. Leciałam tylko raz małym samolotem. A kiedy zobaczyłam ogromny samolot, który miał zabrać mnie prosto do Japonii, spanikowałam. Zapragnęłam wrócić do domu i zakopać się pod kołdrą.

Starałam się mieć Christophera cały czas przed oczami. Musiałam wiedzieć, dla kogo to robię. Zapomnieć o tym, że chciałam wyzbyć się go z pamięci. Myślałam o nim całą drogę w samolocie, kiedy w końcu po opóźnieniu ruszyliśmy. Zgiełk na lotnisku bardzo mnie zmęczył, więc byłam gotowa na to, że prześpię całą drogę.

Chciałam tylko zobaczyć, jak ruszamy. Jak ziemia oddala się ode mnie i mogę ją zobaczyć z góry. Dla mnie były to tereny całkowicie obce i niezbadane. Wiedziałam, że pewnie Edith widziała je już miliony razy i był to dla niej chleb powszedni.

Zapowiadała się naprawdę długa droga. I nikt z nas nie wiedział, co znajdować się będzie u jej kresu. 

___________________________________

Jestem całkowicie padnięta. Nienawidzę niedziel, zawsze mam taki ruch w robocie, że wracam do domku ledwo żywa :c. Ale tak mi się zrobiło smutno, że dawno Wam już nic nie dodawałam, że jakoś siadłam przy tym laptopie i coś tam naskrobałam :). Lecę sobie jeszcze szybko obejrzeć "13 powodów", bo się uzależniłam :\

Wiecie, że Nocny Stróż ma ponad 15 k wyświetleń :D? Jak to zobaczyłam, aż ryknęłam ze szczęścia :). Dziękuję! A N.Szept ma niecały tysiąc :). Nie wiem, jak Wam się odwdzięczyć! <3

"Może byś rozdziały z łaski swojej częściej dodawała, głupia babo?" :') Dodaję, hehe :)

Do zobaczenia!

N.B


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top