Rozdział 23 Obrońca
– A gdzie byłeś, kiedy przez lata byłam sama bez ojca? Zajmowałeś się tylko sobą, a potem swoją nową kochanką! Teraz sobie o mnie przypomniałeś?!
– Nie mów tak, wiesz, że zawsze byłaś moją ukochaną córeczką...
Patrzył mi prosto w oczy, kiedy mówił tamte słowa.
– Kto to jest? – zapytałam Cavendisha, czując, że nogi uginają się pode mną coraz bardziej. Czułam nieprzeniknioną suchość w gardle.
To było nielogiczne. Przecież to nie mógł być on.
– Jeden z najstarszych wampirów słowiańskich. – Cavendish podszedł do mnie, wypowiadając się. Sam zaczął bacznie przyglądać się staremu malunkowi, głęboko wzdychając.
– Co się z nim stało? – drążyłam temat, patrząc w oczy namalowanego wampira, czując, jakby chciały mi coś przekazać.
Jeden z najstarszych wampirów? Niemożliwe! Jego człowieczeństwo było tak pewne, jak moje. Jak i mojej mamy.
– Chciał zmiany – zaczął ostrożnie Cavendish. – Po wielu wiekach nieśmiertelnego życia i wydawania rozkazów śmierci, poczuł, że nie chce dłużej takiego życia. Wystąpił z Rady wampirów. Było to ponad dwadzieścia lat temu. Od tamtej pory go nie widziałem.
Serce podeszło mi gdzieś do gardła. Zaczęłam wszystko powoli rozumieć. Ale z każdą kolejną sekundą nie mogłam w to wszystko bardziej uwierzyć.
Przecież wyglądał zupełnie normalnie. Miał dzieci. Dwójkę. Po wielu latach z jedną kobietą rozpoczął nowe życie. Postarzał się. Miał zmarszczki. Czas działał na jego niekorzyść. Nie był wampirem. Tego byłam pewna. Z jego ciała wypływała niekiedy krew. Kiedy się skaleczył, rana goiła się w ludzkim tempie.
Cierpiał. Czuł.
– Wyglądasz podobnie do niego – stwierdził po chwili Cavendish, uznając to za żart. Ja jednak przejmująco na niego spojrzałam.
Słowa, które wypowiedziałam, z początku nie chciały mi przejść przez gardło.
– Być może, ponieważ jest to mój ojciec.
***
Percewal słuchał mnie z wybałuszonymi oczami szaleńca. Nie wierzył mi. Wyglądałam na taką desperatkę, która szukałaby każdego możliwego sposobu ucieczki? Czy takie coś gwarantowałoby mi, że stałabym się wolna?
Cavendish z każdym kolejnym moim słowem przekonywał drugiego wampira, że moja wersja wydarzeń jest prawdziwa. Opisałam im go. Podałam dokładką datę, kiedy poznał moją mamę. Słowiański wampir po wielu setek lat w Japonii wrócił do swojej ojczyzny, aby tam zapuścić korzenie.
Najstarszy teraz wampir kiwał z niedowierzaniem głową, wpatrując się na obraz i za chwilę na mnie. Podobieństwo było widać gołym okiem. Wszak zawsze pierwsze dziecko było podobne do ojca. Mieliśmy te same złote włosy. Duże oczy były tego samego koloru – rzecz jasna, kiedy już stał się człowiekiem. Posiadałam również jego wydatne policzki i pełne usta.
– Doniesiono mi, że jeden z wampirów zażył lek uzdrawiający – przypomniał sobie nagle Percewal, jakby składając ostatni element układanki. Spojrzał wtedy na mnie zupełnie inaczej. Jakbym to ja była w hierarchii wyższa od niego. – Czemu nie powiedziałaś od razu, że to on jest twoim ojcem?
Lek uzdrawiający? Czyżby to właśnie on był tym, o którym mówił tajemniczy staruszek w Chisana Mura? Znalazł lek? Być może będzie wiedział coś o innych. Skoro go poszukiwał, jestem pewna, że nie ograniczał się tylko do jednego.
Czułam się, jakbym trafiła do jednego z filmów, gdzie twoja przeszłość, o której wydawało ci się, że wiedziałaś wszystko, legnie w gruzach. Takie właśnie odniosłam wrażenie. Mój ojciec miał na koncie wiele setek lat, a ja byłam jego pierworodną córką.
– Nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek był wampirem. – Wzruszyłam bezradnie ramionami, ciągle ukradkiem spoglądając na obraz ojca. Wyglądał zupełnie tak, jak na fotografiach, kiedy poznał mamę. – Byłam pewna, że jest tylko czterdziesto paro latkiem.
– Niesamowite! – Klasnął w ręce Percewal. – Teraz już wiem. Twoja krew... Jest inna, bo płynie w niej cząstka najstarszej krwi świata.
Przełknęłam ślinę. Brzmiało to poważniej, niż fakt, że miałam po prostu nietypową krew. Czułam, że tak łatwo im się nie wywinę.
– Pozostaje jeszcze jedna rzecz... Hipnoza. Jako jeden z nielicznych wampirów, miał tak silny wpływ na ludzką podświadomość... Nie zdziwiłbym się, gdyby jeszcze jako człowiek posiadał ten dar... Czy przypominasz sobie coś, co mogło być hipnozą? Widziałaś się z nim w ostatnich miesiącach?
Zrobiło mi się gorąco, kiedy sobie o tym przypomniałam. Wyglądało to tak zwyczajnie... Przyszedł zabrać mnie z Doliny Koniecznej. Skoro był kiedyś wampirem, to rozpoznał, że to one grasują po okolicy. Chciał mnie przed nimi ocalić.
– Tak. – Kiwnęłam niemrawo głową. – Powiedział, że zawsze byłam jego ukochaną córeczką. Następnie spojrzał na mnie. Bardzo przenikliwie. Od tamtego momentu nie działała na mnie wampiryczny urok. Wtedy w mieście grasowały niebezpieczne wampiry. Chyba... Chyba chciał mnie przed nimi obronić.
Czy to prawda? Pomimo tego, że zostawił mnie i mamę, nie chciał, aby stała mi się jakakolwiek krzywda? Nie pozwolił, aby wampiry coś mi zrobiły. Wiedział, że hipnoza mogłaby sprawić, że ruszałabym do lasu, aby spotkać dwójkę przepięknych ludzi. I tam zakończyć swoje życie.
– Wszystko jasne. – Percewal pokręcił z niedowierzaniem głową. – Nie wierzę, że widzę przed sobą jego pomiot. To dla mnie zaszczyt.
Zmarszczyłam brwi. Zaszczyt? Przecież jestem tylko człowiekiem.
– Twoja krew jest naprawdę potężna – rzekł wampir. – Na pewno wiesz, że przez wieki wampiry się kształtowały. Ta wielka krew, o której mówimy, została niestety zaprzepaszczona wiele setek lat temu. To były czasy, kiedy wampiry jeszcze posiadały krew w żyłach. Wszystkie inne, jak ja, czy Cavendish już jej nie posiadamy. Kiedy twój ojciec stał się człowiekiem, zachował swoją niesamowitą krew. Masz w sobie wielką moc.
Pokręciłam głową, czując, że zaczyna mnie naprawdę zbytnio ubóstwiać.
– Czymkolwiek ta krew by nie była, czuję się w stu procentach normalna. I jestem człowiekiem. – Dostałam nagle siły, aby dodać coś jeszcze. – Więc wydaje mi się, że nie ma potrzeby, abym tutaj dłużej siedziała.
Percewal spojrzał na mnie, jakbym kopnęła go między nogi.
– Ale ta krew...
– Wiesz, czym jest i wiesz, skąd pochodzi. I dostałeś ją w całkiem dużej ilości – przypomniałam mu o pełnym worku bordowej cieczy.
– Percewalu. – Cavendish, który miał dosyć jego obsesji, potrząsnął go lekko za ramię. – Co by było, gdyby jej ojciec dowiedział się, że przetrzymywałeś ją wbrew jej woli? Nawet jako człowiek jest potężniejszy niż ty i ja razem wzięci.
– Masz rację – przeląkł się obłąkany wampir.
– Wypuść Christophera – zażądałam, podłapując tok działania Cavendisha. – Albo wrócę tutaj z ojcem.
– Tak! Natychmiast! Cavendish, zajmij się nim, póki nie wzeszło słońce! – wrzasnął, a drugi wampir uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. Poczułam, jakby kamień spadł mi z serca.
Nie wierzyłam w to wszystko, co się działo dookoła mnie. Christopher był wolny. Po wielu dniach prób, poszukiwań, strachu i łez osiągnęłam mój cel. Powód, dla którego przejechałam pół świata, zdobył to, na co zasługuje. Kiedy siedział w celi, widziałam w jego oczach przebłysk uczuć. Nie było też już Ashley, która mogłaby go zbuntować. Wystarczy mi teraz powiedzieć mu o lekarstwie. I wszystko będzie dobrze.
– Szybciej, szybciej! Nie ma za dużo czasu! Christopher musi znaleźć miejsce, aby się schronić przed promieniami słońca! Och, Natalia! – Ujął moją dłoń, a w jego oczach dostrzegłam cień normalnej emocji. Strachu. – Szepniesz mu jakieś miłe słowo o mnie, prawda?
– Pochwalę wasze jedzenie. – Uśmiechnęłam się sucho. – Dziękuję za ugoszczenie, Percewalu. I dziękuję, że pomogłeś mi odkryć, kim naprawdę jestem.
– To był dla mnie zaszczyt uczestniczyć w czymś takim. Nie wierzyłem, że istnieje jeszcze ktoś z tą krwią... Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – zaczął, przechadzając się ze mną po zamkowych korytarzach.
Stawałam powoli kroki, nie wiedząc, do czego zmierza. Zbierał się chwilę, zanim powiedział to, co chodziło mu po głowie. Przez ten czas oglądałam resztę obrazów, jak i freski i inne ozdoby, które zostały zbierane przez wiele setek lat. Znajdowałam się tak naprawdę w czymś w rodzaju muzeum, które dalej pełniło pierwotną funkcję.
– Proponuję ci miejsce w Radzie – rzekł powoli, wywołując u mnie zaskoczenie i niedowierzanie. – Nie proponuję tego wielu ludziom. Ba! Na palcach jednej ręki mogę policzyć, kiedy jakiś człowiek zasiadał u boku wampirów. Dam ci nieograniczoną władzę, panowanie nad wampirami. Twoja krew pozwoli nam stworzyć coś zupełnie nowego!
– Um... – zająknęłam się, drapiąc się nerwowo po głowie. Jak ja się miałam poczuć po jego słowach? Jakby ktoś proponował mi zostanie posłem? Albo jakiś premierem i ministrem? Zawsze się gubiłam, jeżeli chodzi o politykę. Wspominałam, że jej nie cierpię, prawda?
Percewal patrzył na mnie wyczekująco, a ja tylko szukałam jakiegoś tematu, do którego mogłabym szybko i bezpiecznie uciec. Jednak jego przejmujący wzrok, spowodował, że musiałam odpowiedzieć szybciej, niż chciałam.
– Przemyślę to – wyrzuciłam to z siebie. – Ale na pewno nie teraz. Muszę wrócić do Polski.
– Jeżeli chcesz, możesz użyć naszych linii lotniczych.
– Macie linie lotnicze?! – Niemal prychnęłam śmiechem. – Oświetlacie zamek świecami i jednocześnie macie linie lotnicze?
– To styl i tradycja, a skoro świat stał się taki mały, dlaczego nie możemy się unowocześnić. Nawet znamy wasz slang. Zaprezentować?
– Nie trzeba. – Pokręciłam natychmiast głową. Wolałam oszczędzić swoje takiego widoku. – Byłabym wdzięczna za skorzystanie z samolotu. Zostałam tak naprawdę na lodzie i zastanawiałam się, czy dałabym w ogóle radę wrócić.
– Żaden problem. O ile tylko piśniesz ojcu słówko o naszej pomocy.
– Jasne. – Uśmiechnęłam się ozięble.
Nieważne, czy jesteś wampirem, czy człowiekiem. Kiedy masz wpływowe znajomości, masz załatwione wszystko. To samo rządzi moim, zwykłym światem, jak i potężnym światem nieśmiertelnych.
Cavendish wrócił właśnie do nas i rzekł:
– Załatwione.
– Super! – ucieszyłam się. – To może poczekam na Christophera i pojedziemy samolotem razem?
– Jest mały problem – wtrącił się Cavendish, unosząc palec wskazujący do góry. – Wilson natychmiast po otworzeniu krat uciekł z zamku.
Na nowo poczułam to nieprzyjemne uczucie w żołądku. Uciekł? Dlaczego to zrobił?
A tak. Domyśliłam się po chwili. Cavendish mówił mu niedawno o tym, że zginie. Gdyby po takim czymś, ktoś mi dał wolną rękę, też dałabym nogi za pas. Poza tym mówił, że nie chce ze mną być. Dostał szansę na nowe życie i nie mogłam go za to winić. Chociaż kłucie w sercu towarzyszyło mi aż do samej polski.
– Przykro mi – rzekł pokrzepiająco Cavendish, chwytając mnie za ramię. – Widziałem, że ci na nim zależy.
– Spokojnie. Jest dobrze – skłamałam.
Wampir mi nie uwierzył. Sama też bym sobie nie uwierzyła.
Mogłam odlecieć samolotem już w tamtej chwili. Dwa razy się nie zastanawiałam. Pora opuścić Kraj Kwitnącej Wiśni i wrócić do zwykłego, szarego życia. Podawania obiadów, napojów, widywania zwykłych ludzi w restauracji. Budzenia się rano i robienia ciągle tego samego.
Pora nie myśleć o tym, co by było gdyby. Na to było za późno.
Odwróciłam się jeszcze w stronę zamczyska, kiedy szłam na samolot, którego pilotem był nielękający się słońca wampir. Jeden ze starszych. Jeszcze chwilę temu, w murach tego budynku, znajdował się tam Christopher. Gdybym ja tam poszła zamiast Cavendisha, to może...
Nie, stop. Nie mogę. Nie mogę myśleć w ten sposób. Christopher podjął decyzję, którą musiałam uszanować. Czy mi się ona podoba, czy nie.
Widziałam w oknie Percewala, który wyglądał, jakby wypuścił na wolność ukochaną złotą rybkę, która umiała magiczną sztuczkę. Niby nic wielkiego, ale gdzieś tam pozostał cień straty i żal.
Słońce dalej nie wzeszło, dookoła panowała noc. Potrzebowałam tak naprawdę kogoś, z kim mogłam się cieszyć. Dowiedziałam się prawdy o sobie, uratowałam Christophera. I poniekąd przeze mnie, Ashley zapłaciła za swoje czyny. A nikogo takiego nie było. Tylko wampir-pilot, który nie był zbyt przyjaźnie do mnie nastawiony. Nie odezwał się do mnie ani słowem. Być może nie cieszył się, że czeka go długi lot.
Pełna nowych blizn, siniaków i ran, ruszyłam w drogę powrotną. To, co miałam zrobić, udało mi się.
Lecz wracałam sama.
Całkiem sama.
____________________________
Specjalnie dla Was, wstałam przed szóstą rano, żeby napisać ten rozdział ;p. Patrzcie, jak się dla Was poświęcam ;>
Gratuluję tym, którzy poprawie wskazali, kto jest na obrazie, bądź słuszne domysły, dlaczego Natalia opiera się hipnozie ;)
To nie jest koniec Nocnego Szeptu, do końca pozostało nam sześć/siedem rozdziałów :). Jeszcze dokończymy sobie wszystkie wątki, które się tutaj pojawiły i trochę się podąsamy ;p
Wow, wow, dziękuję za każdy komentarz, jestem w takim niebie, jak je czytam, że nie zdajecie sobie sprawy :) :).
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale, gdzie wrócimy do naszej Doliny Koniecznej :)
Jeżeli przez wczesne wstawanie wena sobie nie pojedzie na wakacje, uda mi się coś wstawić jutro :).
Miłej, słonecznej niedzieli!
W Krakowie będzie ponad trzydzieści stopni! Juhu! xd
N.B
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top