Rozdział 14 Nocny szept
Patrzyłam na niego jeszcze chwilę, usiłując przekonać samą siebie, że to nie jest ułuda. Naprawdę stał przede mną Christopher Wilson, którego ostatnim razem widziałam przeszło pół roku temu na pięknym, niezapomnianym balu.
Wyglądał prawie identycznie jak kiedyś. Przez chwilę czułam się, jakby nigdy nie odszedł.
Przełknęłam ślinę i zrobiłam jeden krok w jego stronę, pragnąc znaleźć się blisko. To zadziałało instynktownie, nie mogłam nad tym zapanować.
– Nie zbliżaj się. – Christopher szepnął, jednak jego oczy nie wyrażały żadnych pozytywnych emocji. Widziałam, że nie jest rad, że mnie widzi.
– Przecież to ja... – Również ściszyłam głos, bojąc się, że go spłoszę albo wszystko okaże się snem, którego mogłabym zniszczyć.
– Nie ręczę za siebie. – Pokręcił głową, stawiając krok w tył. Natychmiast się zatrzymałam, nie mogąc pozwolić, aby odszedł. – Stój w miejscu. Mogę ci zrobić krzywdę.
– Nie skrzywdziłbyś mnie – powiedziałam niemal błagalnie, czując, jak oczy powoli zaczynają napełniać się łzami.
Po tak długim czasie rozłąki, Christopher okazał się być kimś innym. Nie mogłam w to uwierzyć. Pragnęłam wybiec i zacząć naprawdę płakać jak małe dziecko. Jedyne, o czym pragnęłam, to o zobaczeniu jego uśmiechu, albo znalezienia się w jego chłodnych jak lód ramionach.
– Nie zdajesz sobie sprawy z tego, co mówisz. – Patrzył na mnie obco, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu. Bez emocji, tak nijak. Było to dla mnie jak cios prosto w serce.
Jego szept podczas spowitej nocą Japonii wydawał się mi bajką, która powoli zamieniała się w koszmar.
– Wiem, że byś mnie nie skrzywdził... Nigdy. – Głos mi się załamał, ale musiałam się opanować. Christopher zacisnął dłonie w pięści.
Nie raz to robił. Krzywdził mnie. Ale wiedziałam, że tego żałował i nigdy więcej by tego nie zrobił. Naprawdę, niczego w życiu nie byłam bardziej pewna.
– Weź Edith pod pachę i wynoście się stąd – warknął, dalej ściszonym głosem. – Nic tu po was.
– Nie odejdę stąd bez ciebie. – Patrzyłam w jego czerwone oczy, przypominając sobie, jak patrzył nimi na mnie, tuląc mnie, bądź składając na moich ustach pocałunek. – Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
– Nie strugaj bohaterki, czuję, jak serce ci szybko bije. Wystarczyłoby, abym zrobił to... – Spojrzał na mnie raz jeszcze, po czym z wampiryczną prędkością zbliżył się do mnie, niemal zderzając się swoim ciałem z moim. – ... a palpitacja serca gwarantowana.
Przełknęłam ślinę, gwałtownie nabierając powietrze. Zareagowałam tak tylko dlatego, że jego ruch był gwałtowny i zupełnie się go nie spodziewałam. Gdyby z drzewa spadła wiewiórka, zareagowałabym prawdopodobnie tak samo.
– Chris... – zaczęłam, nie wiedząc, co powiedzieć. Każde słowo wydawało mi się w tamtym momencie nieodpowiednie.
– Opuścicie wioskę. Dzisiaj – rzekł stanowczo, akcentując każde słowo.
– Co, jeśli odmówię? – zapytałam.
– Wtedy będą ginąć niewinni. Z każdym dniem więcej i więcej. I to będzie tylko twoja wina. Będziesz mogła z tym żyć? – mówił, jakby te słowa były w jego codziennym użytku. O śmierci wysławiał się jak ludzie o śniadaniu.
– Przestań... – poprosiłam, spuszczając wzrok. – Christopher, co się z tobą stało? Nie jesteś taki.
– I tu się właśnie mylisz! – Po raz pierwszy powiedział coś głośnym tonem. – Oto, kim właśnie jestem! Miałem dosyć udawania! Nie jestem człowiekiem, przestałem nim być kilkadziesiąt lat temu i tylko oszukiwałem się, że można coś jeszcze z tym zrobić. Miałem nadzieję, która okazała się złudna. Kiedy widziałem ludzi, zazdrościłem ich, pragnąłem być taki, jak oni. Ale to nie miało sensu. Kto raz stał się potworem, już na zawsze nim pozostaje!
– Nieprawda, Chris, przecież wiesz, że w głębi duszy jesteś człowiekiem – mówiłam spokojnie, nie chcąc go zdenerwować.
– Nie mam duszy! Jestem martwy! Nie jestem już człowiekiem, tylko wampirem, potworem, o którym ciągle słyszysz! Skoro ja nie mogłem być taki, jak chciałem, czemu ci ludzie mają wieść szczęśliwe życie, o którym to ja marzyłem?! Czy są ode mnie w czymś lepsi?
– Nie możesz ich krzywdzić! Każda śmierć oddala cię od tego, kim chciałbyś być. Pamiętasz nasz bal? Jak mówiłeś, że właśnie takich momentów pragniesz? Spokojnego tańca, muzyki, ciszy dokoła. Sytuacji, które każdy człowiek może przeżyć. Wtedy nie czułeś się, że nie byłeś wampirem. Wiesz, czemu? Bo panowałeś nad żądzą krwi. To jest jedyna rzecz, która nie pozwala ci być tym, kim chcesz.
– Wtedy jeszcze myślałem, że wszystko jest możliwe – rzekł spokojnie Christopher. – Ale to była tylko złudzenie. Życie to nie bajka. Nie wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
– To nie znaczy, że nie możesz robić wszystkiego, aby twoje życie wyglądało, tak jak sobie to wymarzyłeś.
– Czy ty w ogóle wiesz, co mówisz?! – warknął, zaczynając chodzić dokoła mnie. – Myślisz, że żądza krwi jest jak nałóg dla człowieka. Ale to jest zupełnie coś innego. Nie wystarczy tego ograniczyć, aby zniknęło. To jest jak głód. Pożera cię od środka. Musisz go nasycić, aby żyć. Dałabyś radę funkcjonować, pijąc tylko wodę? Gdybyś widziała, że dokoła wszyscy raczą się kuchnią włoską, hiszpańską, japońską, jakąkolwiek! Każda jest lepsza od twojej.
Patrzyłam na niego, nie mogąc znaleźć odpowiedzi na jego słowa. Christopher prychnął śmiechem.
– Tak, jak myślałem. Nie zrozumiesz tego. Dlatego daj mi żyć, daj mi mordować, daj mi być tym, kim zostałem stworzony lata temu. Wyjeźdź stąd.
– Chcę ci pomóc... – wyjąkałam, wzruszając delikatnie ramionami.
Wampir ponownie zaniósł się śmiechem, a ja poczułam, jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Nie żyłam na świecie tak długo, jak on, jednak nie wydawało mi się to powodem do żartowania.
– Mi się już nie da pomóc. Wszystko skończone. – Rozciągnął przede mną ręce, ukazując pustkę, która została między nami.
– A to, co nas łączyło? – Najtrudniej było mi wymówić te słowa, jednak wiedziałam, że nie mogłam o tym zapomnieć. Christopher zachowywał się, jakby nie spędził tych wszystkich miesięcy przy mnie w Dolinie Koniecznej, w tych złych i dobrych momentach.
Miałam wrażenie, że wampir dobrze wiedział, że zadam to pytanie, jednak i tak wybiłam go z tropu. Spojrzał na mnie, widziałam, że zaciska zęby i pięści ze złości lub zdezorientowania. Miał wtedy tak wydatne kości policzkowe. Nic nie mówiliśmy, tylko się na siebie wpatrywaliśmy.
Japońska noc wtedy nie miała dla mnie już znaczenia. Nie mogłam myśleć o tym, że znajduję się w tak pięknym miejscu, bliskim naturze. Wieża, którą podziwiałam, stała się dla mnie obiektem bez wyrazu. Nic wtedy już nie było warte uwagi. Prócz Christophera, który w dalszym ciągu wpatrywał się we mnie.
– Czy to też jest dla ciebie już skończone? – Głos zaczął mi drżeć.
Wyobrażałam sobie wtedy, że Christopher jednak się przełamie i chociaż mnie przytuli, obejmie ten ostatni raz. Jednak to było wytworem mojej głowy. Jego reakcja była druzgocąco inna.
– Przecież sama to zakończyłaś – wychrypiał. – Rozpoczęłaś nowe życie.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi. Zrozumiałam to dopiero po chwili, kiedy miałam wrażenie, że na jego twarzy pojawił się przebłysk tej troski starego Christophera.
– Skoro byłaś z nim szczęśliwa, po co tu przyjechałaś?
– To nie tak... – Gorączko chwyciłam się za głowę, chcąc sobie zacząć rwać włosy z głowy.
– Nie tak? A niby jak? Myślałem, że jak ludzie się spotykają, to muszą coś do siebie czuć... – mówił, a jego wymowa była jeszcze bardziej pozbawiona emocji, niż kiedykolwiek wcześniej.
– Nic nie czułam do Wojtka! – Niemal krzyknęłam. – Próbowałam tylko zapomnieć, myślałam, że nigdy nie wrócisz. Nie mogłam przestać o tobie myśleć, tęsknota za tobą sprawiała, że podejmowałam różne głupie decyzje! Skąd w ogóle o tym wiesz...?
– Ashley ma dalej kontakty w Dolinie Koniecznej. – Wzruszył ramionami. – Wróć tam do tego swojego Wojtka, czy jak mu tam i daj mi spokój. Wiedź sobie z nim szczęśliwe, ludzkie życie. A mi daj być tym, kim jestem.
– Ale ja nie potrafię! Potrzebuję cię w moim życiu! – Nie wytrzymałam i podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Z początku nie protestował. – Nie czuję nic do Wojtka, powtarzam. Dla mnie liczysz się tylko ty. Możemy spróbować... Wtedy na balu, wszystko zrozumiałam.
Christopher odepchnął mnie od siebie, a ja czułam, jakby moje serce zostało rozbite na milion kawałeczków.
– To koniec – warknął i nie zaszczycając mnie spojrzeniem, zniknął tak szybko, jakby nigdy go tutaj nie było.
***
Nie wiem, jak długo siedziałam pod tą wieżą, płacząc i przeklinając dzień, kiedy Christopher odszedł. Był w moim umyśle cały czas, opanował moje myśli, moje słowa, moje ciało, wszystko...
A teraz go straciłam. Wszystko poszło na marne. Byłam tak bezsilna. W tamtym momencie naprawdę chciałam wrócić do Doliny Koniecznej, cofnąć czas i w wielu miejscach postąpić zupełnie inaczej.
Czułam się naprawdę winna. Christopher dobrze wiedział, co mówi. Zdawał sobie doskonale sprawę, że coś takiego będzie dla mnie ciosem. Nienawidziłam tego uczucia, kiedy ktoś cierpiał przeze mnie.
A wtedy zdałam sobie sprawę, że kamieniem milowym do zachowania Christophera było to, że ja ułożyłam sobie życie. Moje ludzkie życie. Kiedy on chciał ze mną stworzyć związek, opierałam się, nie wierząc w to, że z wampirem przy boku mogłabym być szczęśliwa. A on bardzo tego pragnął. Chciał być ze mną na dobre i na złe.
Następnie dowiedział się, że jestem w związku z innym chłopakiem. Z człowiekiem. Znalazłam to, czego on tak bardzo pragnął.
Chciałam mu wszystko raz jeszcze wyjaśnić. Powiedzieć, jak to naprawdę było z Wojtkiem. Ile razy zastanawiałam się, co ja robię ze swoim życiem. Nie byłam szczęśliwa, ciągle myślałam o Christopherze. To nawet nie był prawdziwy związek, a nawet jeżeli na taki wyglądał, zakończyłam go w dniu, kiedy wyleciałam do Japonii.
Bałam się, że straciłam ostatnią szansę i nigdy już mu tego nie powiem. Chciałam wykrzyczeć to prosto w niebo, licząc, że znajdował się jeszcze w pobliżu i mnie usłyszy.
Byłam tak bezradna, nie wiedziałam, co mogę jeszcze zrobić.
– Natalia? – Usłyszałam za sobą głos.
Miałam nadzieję, że był to Christopher, ale moje pragnienie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Głos należał do kobiety. Do Edith.
– Co ci się stało? – Natychmiast znalazła się przy mnie, unosząc moją głowę tak, abym na nią spojrzała.
Musiałam wyglądać wtedy strasznie. Pewnie od płaczu napuchły mi oczy i miałam całą czerwoną twarz.
– Mów, co się stało! – zażądała, nie ukazując mi współczucia. Nie winiłam jej o to. Mówiła, że z czasem ludzkie uczucia były dla niej już obce.
– Chris... – wyjąkałam, nie wiedząc, od czego zacząć. – Spotkałam go.
Edith wybałuszyła oczy i zamrugała nimi parę razy.
– Tutaj? Teraz?!
– Tak... – wychrypiałam, trzęsąc się od płaczu. – To już nie jest ten sam Chris...
– Co mówił?
– Kazał nam odejść albo zacznie zabijać więcej osób. Powiedział, że nie mógł już walczyć z jego naturą. Mówił, że kto raz stanie się potworem, zostaje już nim na zawsze.
– Czyli jeszcze jest w Chisana Mura. – Edith rozpromieniła się, zupełnie nie przejmując się stanem, w którym się znajduję. – Uda nam się ich jeszcze złapać.
– Nie rozumiesz? Christopher nie chce nawet o tym słyszeć!
– Ale usłyszy. Chyba się nie poddajesz? – Pomogła mi wstać i pozwoliła mi wytrzeć sobie twarz w kimono.
– Sama nie wiem... – Pokręciłam bezradnie głową. – Nie słyszałaś jego słów, nie widziałaś jego miny, kiedy to wszystko mi mówił. Nie chcę, aby przeze mnie zginęli ludzie.
– Nie zginą przez ciebie – powiedziała pewnie Edith. – Ale będą ginąć, jeżeli ich nie powstrzymamy. Wtedy to będzie twoja wina, bo wiedziałaś, że mogłaś coś zrobić, ale zawładnął tobą strach i się poddałaś.
Nie wiedziałam już, co robić. Każdy wampir mówił mi coś innego. Brakowało tylko trzeciego krwiopijcy, Ashley, który oderwałby mi łeb, ratując mnie od sytuacji, w której się znajdowałam. Nic więcej do szczęścia nie potrzebowałam. Chciałam znaleźć się jak najdalej od osoby, która zawiniła. Czyli od samej siebie.
– Tylko ty możesz powstrzymać Christophera przed złem – powiedziała, a w jej głowie wyczułam w końcu coś na kształt troski. – Jeżeli się poddasz, to wszystko będzie już stracone. Opowiesz mi wszystko, po kolei? Wtedy będziemy wiedziały, gdzie uderzyć, co jest jego słabym punktem.
Patrzyłam na nią, nie wiedząc, co powiedzieć. Wiedziałam, że chciała dobrze, ale traktowała Christophera jak obiekt badań, którego wystarczy przeanalizować, aby wiedzieć, co zrobić.
– To naprawdę mnie przeraża... Nie potrafię oglądać go w takim stanie... – wyznałam jej.
Obraz Christophera w moich oczach znowu zaczął się zmieniać. Z obrońcy i stróża zaczął przeistaczać się w tego pozbawionego serca wampira. A w uszach cały czas słyszałam jego nocny szept.
___________________________
No i jestem - tak jak obiecałam - w poniedziałek :). Uff, na szczęście uniknę publicznego zlinczowania za niedotrzymanie terminu :).
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba - pisałam go od samego rana i poprawiałam z trzy razy, aby wszystko nie działo się za szybko, bo w pierwowzorze było za dużo dialogów i wszystko się zaczynało plątać :p.
Jesteśmy już na #11 miejscu, juhu! :D
Tym razem nie obiecuję, kiedy kolejny rozdział - muszę znaleźć chwilkę, a obiecałam sobie, że przejdę sobie raz jeszcze wszystkie Wiedźminy, bo jestem osobą sentymentalną, a rok temu o tej porze właśnie w to grałam xd. Ale nie bójcie się, postaram się, aby pojawił się przed środą wieczór... Moment, tak to się pisze? Jakoś mi to nie pasuje, ale nie mam już głowy, aby myśleć, jak powinnam to napisać :p
Życzę Wam wszystkim miłego i słonecznego dnia! U mnie w Krakowie leje, buu :(
N.B
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top