Rozdział 12 Kyuketsuki
W drodze do hotelu się uspokoiłam, a serce przestało mi aż tak szybko kołatać z piersi. Musiałam się opamiętać. Przekonywałam się, że nie mogę być tą samą, przestraszoną dziewczyną, która lękała się wszystkiego. Jeżeli naprawdę chciałam pomóc Christopherowi, musiałam mu pokazać, że strach nie ma nade mną władzy.
Miałam tylko nadzieję, że w obliczu zagrożenia przypomnę sobie o moich słowach i lęk mnie nie sparaliżuje i będę gotowa działać.
Edith upewniła się pięć razy, czy nie czuje ich obecności, zanim weszłyśmy do środka hotelu. Wampiry mogły nas ścigać.
Wydawało mi się to zupełnie nie w ich stylu. Ashley nie lubiła od razu atakować. Lubiła podchody. Chciała, aby ofiara wiedziała, że po nią idzie. Ten rodzaj strachu był najgorszy. Nigdy nie można było przewidzieć, kiedy napastnik uderzy. Niepewność rodziła grozę.
Przez chwilę siedziałyśmy w pokoju, a jeszcze głęboko oddychałam, chcąc do reszty się uspokoić. Edith zasłoniła w środku żaluzje.
– Kurwa – przeklęła, stojąc w jadalni. – Wszystko na nic, bo już wiedzą, że tu jesteśmy. To może ich jeszcze bardziej wkurzyć.
– Albo pomyślą, że coś jest nie tak, skoro aż my się tym zainteresowałyśmy... – Wstałam z kanapy i podeszłam do zdenerwowanej wampirzycy.
Ta jednak, kiedy do niej się zbliżyłam, szybko zmieniła miejsce swojego położenia.
– To ich wkurzy. Żyję dłużej na tym świecie i wiem, jak zareagują moi pobratymcy.
– Dobrze wiesz, że wampiry są inteligentne. Myślałaś, że przemkniemy im koło nosa? – zapytałam, wzdychając.
Edith zmroziła mnie spojrzeniem. Syknęła na mnie, odsłaniając kły. W jej oczach zapłonęła złość.
– Trzeba będzie wszystko przyspieszyć. Nie ma czasu do stracenia. Wychodzę teraz, sprawdzę, czy gdzieś ich nie ma. Zostań tutaj, bo sama będę mogła szybciej znaleźć się w większej ilości miejsc. A ty – wskazała na mnie palcem – z samego rana popytasz się o nich. Dam ci namiary, gdzie znajdują się miejsca, gdzie wampiry mogą spędzać dnie.
– Są tutaj wampirze pensjonaty? – Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.
– Pod gołym niebem raczej nie będą spać. – Spojrzała na mnie z politowaniem. – Dla mnie też trumnę przyszykowali.
Pokiwałam głową, przyznając jej rację. Dała mi wskazówki, jak dostać się w miejsca, które nas interesują. Po chwili zniknęła, wybiegając z hotelu z wampirzą prędkością. Poczułam tylko, jak owiewa mnie chłodny wiatr.
W pokoju panowała nieznośna cisza. Chociaż było po ciszy nocnej, zdecydowałam się włączyć telewizor, aby chociaż chodził na najniższej głośności. Niestety, nic nie zrozumiałam. Nie było tam ani jednego anglojęzycznego kanału, a przesadnie uśmiechnięte japonki i ten styl kawaii, naprawdę zaczęły mnie irytować. Wszystko było takie wesołe i radosne, a ja nie potrafiłam się tak czuć. Poza tym nigdy nie byłam wielką fanką kultury japońskiej, którą prezentują w telewizji.
Wskoczyłam pod prysznic, szybko płucząc moje ciało. Zapomniałam już, jak to jest spędzić cały dzień w upale. W Miłowie było ta to codzienność, jednak w Dolinie Koniecznej słońce było rzadkością. I temperatury nigdy nie dochodziły do takich, jakie były w Japonii.
Stanęłam przed lustrem, patrząc na blizny, które posiadałam. Nigdy już nie znikną, wspomnienia z nimi związane również. Łudziłam się, że można o tym zapomnieć. Owszem, przeciętny mieszkaniec Doliny Koniecznej pewnie już nawet o tym nie pamięta, bo żyje władnym życiem. Nie uczestniczył w tym wszystkim osobiście. A tego samego nie można powiedzieć o mnie. Żyłam przez tyle czasu w koszmarze, który dalej trwał.
Edith jeszcze nie było, kiedy wyszłam z łazienki i spodziewałam się, że prędko się nie pojawi. Położyłam się na miękkim łóżku i przykryłam się kołdrą, pomimo tego, że temperatura w środku nie wymagała dodatkowego ogrzewania. Wystawiłam tylko stopy poza materiał. Ruszałam sobie palcami, czując, że jest mi naprawdę ciepło. Chłód, który towarzyszył mi w Dolinie Koniecznej, był spowodowany Christopherem, ale tego dnia, miałam wrażenie, jakby to wróciło. Schowałam stopy z powrotem.
Musiałam przestać dramatyzować. Do niczego dobrego to nie prowadziło.
Do niczego.
***
Nie byłam pewna, kiedy zasnęłam i czy miałam jakiekolwiek sny. Przebudziłam się, kiedy na niebie górowało już słońce, a w hotelu znowu grała japońska melodia. Czułam się niewyspana.
W nocy widocznie musiało mi być bardzo gorąco, bo zrzuciłam kołdrę na podłogę. Edith, kiedy wróciła do hotelu, weszła do swojego miejsca spoczynku i tam też się znajdowała. Byłam ciekawa, czy czegoś się dowiedziała, czy znowu wróciła, kolokwialnie mówiąc, z pustymi rękoma.
Na zewnątrz znowu była piękna pogoda, aż prosząca się, aby położyć się na słońcu i spędzić tak cały dzień. Jednak nie byłam tam na wakacjach, co sobie próbowałam za każdym razem uświadomić, kiedy chciałam się zbuntować i zrobić coś innego niż szukanie Christophera.
Zjadłam śniadanie, które jak poprzedniego dnia wręczył mi Akihito. Tego dnia było smaczniejsze i na szczęście nie dostałam tej obrzydliwej zupy. Wszystko wydawało mi się takie idylliczne. Nikt dokoła mnie nie wiedział, co przeżyłam i co jeszcze przeżyję w tej chorej rzeczywistości.
Prędko wyszłam z hotelu, kierując się w stronę miejsca, które podpowiedziała mi Edith. Nawet nie porozmawiałam z Akihito, chociaż widziałam, jak się uśmiechał w moją stronę. Rozmawiał z wieloma osobami z hotelu. Nie czułam się w żaden sposób lepsza od innych, jednak brakowało mi z kimś normalnym do porozmawiania. Z Edith niestety nie mogłam w żaden zwyczajny sposób porozmawiać.
Ruszyłam w przeciwną stronę, niż obrałam sobie wczoraj. Widoki nie zmieniły się zbytnio. Jednakże dalej zapierały dech w piersiach. Droga nie zajęła mi dużo czasu. Z powodu wysokiej temperatury zdążyłam opróżnić jedną butelkę z wodą mineralną, którą zabrałam ze sobą w trasę.
Miejsce, które było celem mojej wyprawy, było placem z wieloma ścieżkami. Każda ścieżka prowadziła do osobnego, małego budynku, który swoją wielkością przypominał jeden pokój. Wszystkie były zbudowane w tradycyjnym, japońskim stylu. Plac był ozdobiony rzeźbami, a ścieżki zrobione były z ozdobnych kamieni. Na końcu placu znajdował się niewielki staw, otoczony drzewami. Widziałam, że obok stawu postawiona była fontanna. Ludzie wrzucali tam monety i wypowiadali jakieś słowa, które brzmiały jak japońska modlitwa. Miejsce to owiane było tajemnicą, ale było niesamowicie piękne.
Rozglądałabym się dalej, gdyby nie podszedł do mnie średniego wieku Japończyk. Wyglądał jak recepcjonista. To musiało być coś w rodzaju hotelu. Małe budynki to domki dla gości.
Mężczyzna zapytał mnie coś w jego ojczystym języku, szeroko się uśmiechając. Spojrzałam na niego pytająco, mrużąc oczy.
– W czym mogę pani pomóc? – Zrozumiał moją aluzję i powtórzył pytanie w języku angielskim. – Chce pani wynająć pokój?
– Właściwie to mam do pana pytanie – powiedziałam, lekko się rozluźniając. Znowu ktoś, z kim można normalnie porozmawiać po angielsku.
– Służę pomocą. – Uśmiechnął się.
– Poszukuję dwóch osób. Kobiety i mężczyzny. Wyglądali bardzo podobnie, to rodzeństwo. Trzymali się razem. Włosy w odcieniu brązu i blondu. Byli bardzo bladzi i mieli czerwone oczy... – zaczęłam mu opowiadać, ale mężczyzna mi przerwał.
– Kyuketsuki? – zapytał, a ja pokiwałam głową. – Nie wiem, czy mogę ci udzielić jakichkolwiek informacji o moich gościach.
– Są tutaj?! – wykrzyknęłam, możliwe, że trochę za głośno, bo oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę.
Mężczyzna przemilczał moje pytanie, patrząc na mnie. Zdawał sobie najwyraźniej sprawę, że powiedział parę słów za dużo.
– Bardzo pana proszę, to dla mnie naprawdę ważne. – Nawet złożyłam ręce jak do modlitwy. Coś mi podpowiadało, że to słaby argument. Z lekcji historii pamiętałam, że najpopularniejszą religią w Japonii jest buddyzm. Chyba nawet jeden procent społeczeństwa nie należał do religii katolickiej.
– Nie mogę pani udzielić takich informacji. – Założył ramiona na piersi i przybrał poważną minę. – Chciałaby pani, aby postronnym opowiadał o twojej osobie?
– Ale ja naprawdę chcę im pomóc! Od tego zależy bezpieczeństwo ludzi w Chisana Mura. – Wiem, że nie powinnam o tym wspominać, ale nie wiedziałam jak inaczej go do tego przekonać.
– Oni są z tym związani? Mordują z zimną krwią? – zatroskał się mężczyzna, od razu porzucając ponurą maskę. – Wampiry tutaj zawsze były spokojne. Ci, którzy stoją za tymi morderstwami to potwory. Wiesz, jak ich pokonać?
– Informacja za informację. – Postawiłam na swoim. – Nie powstrzymam ich, jeżeli nie będę wiedziała, gdzie się znajdują.
Japończyk rozejrzał się dokoła, sprawdzając, czy ktoś nas nie podsłuchuje i szepnął:
– Byli tutaj. – Przełknął ślinę. – Wymeldowali się wczoraj w nocy i od tamtego czasu ich nie widziałem. Christopher i Ashley, bo tak się nazywali, wydawali mi się jacyś dziwni. Ale myślałem, że to dlatego, że pochodzą z obcych mi stron.
Wymawianie jego amerykańskich imion było bardzo śmieszne, ale musiałam opanować moją chęć poprawienia go i zaśmiania się.
– Czyli już ich tutaj nie ma? Mówili, czemu opuszczają hotel? – zdziwiłam się, chociaż miałam pewne podejrzenia.
Skoro wiedzieli już, że ich ścigamy i są na naszym celowniku, mogli szybko opuścić miasteczko, aby polować gdzie indziej. Przeklęłam w duchu. Mogliśmy na nowo stracić jakiekolwiek informacje o nich. Chciałabym się z nim zobaczyć, porozmawiać. Zawsze byliśmy o krok dalej, ale wtedy poczułam, że oddaliliśmy się o wiele kilometrów.
– Nic nie mówili, a ja nie wnikałem. Przecież to nie moja sprawa, ile goście zostają w hotelu – wyjaśnił mi spokojnie mężczyzna.
– Zostawili coś, może usłyszał pan, o czym rozmawiali? Cokolwiek, co pozwoliłby nam określić, gdzie teraz się znajdują?
– Niestety, nie mogę pomóc już w żaden sposób. Wyszli w nocy i słuch po nich zaginął. Nie mam do nich żadnego kontaktu. – Wzruszył bezradnie ramionami. – Myśli pani, że opuścili miasto?
– Nie wiem. – Westchnęłam głęboko.
– Lepiej, jakby się stąd wynieśli. Wampiry tutaj potrafią się zachować, panują nad instynktem. Nie pasują do naszej społeczności. Te potwory muszą zapłacić za wszystko, co zrobili.
Poczułam ukłucie w sercu, kiedy wszyscy ludzie dookoła traktowali Christophera jako potwora. Przecież on ratował mnie tyle razy, nie zasłużył na takie coś. Chciałabym wszystkim wykrzyczeć w twarz, że on jest tylko zagubiony, ale nie jest monstrum. Po prostu trzeba go uleczyć, pokazać mu właściwą drogę. Potrafi być dobry, potrafi być człowiekiem.
A może z drugiej strony, ten mężczyzna miał trochę racji. Christopher był zagubiony, ale to nie zmieniało faktu, że mordował ludzi. To tak, jakby uniewinnić jakiegoś zbrodniarza, bo poczuł pustkę, którą wypełniały jego mordy.
Nie wiedziałam, co myśleć. Nie mogłam wydać sądu na niego. Ważniejsze było to, że nie wiedziałam, gdzie on się znajduje. Mógł razem z Ashley być teraz w drodze do innego miasta, innego kraju, a nawet innego kontynentu. Jaki to problem zapłacić komuś za przewóz dwóch trumien, w których ukryci są nieśmiertelni?
Podziękowałam mężczyźnie za drobną pomoc i chwilę rozejrzałam się po terenie hotelu, który był tak bliski naturze. Wysoka, zielona trawa muskała moje stopy, a atmosfera aż błagała, aby się rozluźnić.
Oczami wyobraźni widziałam Christophera, który niecałe parę godzin temu przechadzał się tą samą ścieżką co ja. Być może patrzył na te same miejsca. Może również podszedł do tej studni i wypowiedział krótkie życzenie, wrzucając monetę, która znalazła się na dnie torby.
Przesiedziałam chwilę na ławce koło stawu, myśląc, co dalej. Do zachodu słońca było niedaleko. Godzina powstania umarłych nadchodziła wielkimi krokami.
_____________________
Korzystając z tego, że dzisiaj mam wolne w pracy, postanowiłam coś dla Was naskrobać :). Spokojnie, Chris się pojawi, tylko musicie jeszcze chwilkę poczekać :). A pamiętajcie, że jak się na coś czeka dłużej, to smakuje lepiej :>
Jak myślicie, wampiry jeszcze są w wiosce, czy uciekli, kiedy zdali sobie sprawę, że są ścigani :)?
Do zobaczenia!
N.B
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top