Rozdział 28 Nocny Stróż


Nigdy wcześniej nie spędziłam tyle czasu w łazience. Wydawało mi się to zarazem denerwujące i fascynujące. Chciałam wyglądać pięknie. Dla siebie, dla wszystkich moich znajomych z pracy.

Dla Christophera. Przez większość czasu widział mnie ze łzami w oczach, niewymalowaną, wyglądającą jak wrak człowieka. Chyba każda kobieta tak ma, że pragnie wszystkim pokazać się z tej najlepszej strony.

Spędziłam całe popołudnie na prostowaniu moich falowanych włosów, a następnie upinanie ich w elegancki kok. Pomogła mi w tym mama, która cieszyła się zupełnie tak, jakbym szła na studniówkę. Nie widziała jej, nie mogła pamiętać, jak wyglądałam, ani czy dobrze się bawiłam. Wpinała mi do fryzury różne ozdoby, czyniąc swoje dzieło takim, jakiego nie powstydziłaby się żadna fryzjerka na ślubie.

W radiu leciała przyjemna, spokojna muzyka, która od razu wprawiała mnie w pozytywny nastrój. Z każdym momentem coraz bardziej nie mogłam się doczekać, wyobrażałam sobie, jaki ten wieczór mógł być piękny.

Malowaniu towarzyszył szum lasu, który wtedy mnie odprężał. Ręka nie drgnęła mi ani razu, a kreska eyelinerem wyszła prosta i bez żadnych fali. Starannie wyszczotkowałam i podkreśliłam brwi. Nałożyłam również na twarz niedużą ilość podkładu i pudru. Na usta wybrałam ciemny, matowy beż, którego nie użyłam ani razu. Bardzo spodobał mi się efekt.

Czując, że zostało mi coraz mniej czasu, szybko zamknęłam się w łazience i zaczęłam wcierać w swoje ciało delikatny krem. Chwyciłam sukienkę, która mieniła się w błysku lampy, czekając, aż ją założę.

Zrobiona była z materiału imitującego jedwab. Wyglądała tak, jakby została zrobiona ze złota. Długa, gładka, połyskująca, opinająca moje ciało. Góra była skąpa, ponieważ znajdowały się tak dwa szerokie pasy zakrywające piersi. Brzuch był niemal w całości odsłonięty. Wszystkie dziewczyny nie wstydzą się swoich ciał i pokazują co nieco. Nawet Sabina. Dlatego ja też nie czułam wstydu, kiedy ubierałam taką, a nie inną sukienkę.

Poczułam przeszywające zimno, kiedy materiał dotknął mojej nagrzanej skóry. Sukienka idealnie ułożyła się na moim ciele. Miałam co do tego obawy, ponieważ znacząco schudłam w poprzednich miesiącach. Założyłam złote szpilki i spojrzałam na siebie w lustrze. Serce biło mi od pośpiechu, w jakim wykonałam ostatnie czynności. Jednak efekt był tego warty.

Patrzyłam na siebie i nie mogłam uwierzyć, że to ja. Wyglądałam inaczej jak prawdziwa dama, kobieta elegancka i gustowna. Obróciłam się parę razy przed lustrem, pragnąc zobaczyć, jak wyglądam w różnych perspektywach. Podziwiałam swoje ciało, ponieważ w tej sukience wyglądałam naprawdę dobrze. Podkreślała płaski brzuch i biust. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i rozcieńczyłam na sobie odrobinę subtelnych perfum. Przepiękna woń rozniosła się po łazience i całym pokoju, powodując, że moje nozdrza zapragnęły ich wąchać bez przerwy.

Chwyciłam marynarkę i kopertówkę. Zmierzałam w kierunku schodów, aby zejść na parter. Słyszałam, że mama bawi się na dole z Rozkosznym.

Zeszłam po powoli po schodach, zważając na stopnie. Podciągnęłam lekko suknię, aby przypadkiem na nią nie nadepnąć. Mama, kiedy tylko mnie ujrzała, otworzyła lekko usta, a jej twarz wyrażała zachwyt.

– Córeczko! – Niemal natychmiast zapomniała o Rozkosznym i podeszła do mnie. – Wyglądasz zjawiskowo!

– Dziękuję. – Plusem posiadania podkładu jest fakt, że tylko ja wiedziałam, że gdzieś pod spodem jestem zarumieniona. – Jeszcze nigdy tak długo się nie szykowałam!

– Nic dziwnego, to w końcu ważna okazja. Bal policjantów, gdzie znajdzie się tyle ważnych osób w naszym mieście. Ale ty nawet w zwykłych ubraniach i bez makijażu przyćmiłabyś wszystkie inne dziewczyny – zapewniła mama, nie przestając bacznie mnie oglądać.

Zaczęłam się zastanawiać, czy mówi tak, bo jest w końcu mamą, czy naprawdę tak uwierzy.

– Poczekaj tylko, aż ten Christopher cię zobaczy. – Mama poruszała brwiami parę razy w górę. – Jeżeli teraz jest zakochany, to z pewnością zakocha się drugi raz.

Uśmiechnęłam się smutno. Wiedziałam, co Chris do mnie czuł. To było zbyt skomplikowane, aby opisać to w jednym zdaniu. Dowiedziałam się o istnieniu wampirów niedawno. Nie potrafiłabym żyć z tą śniadością, że obok mnie znajduje się sto szesnastolatek, który wygląda na dwadzieścia parę i ma chętkę na moją krew.

– Co się stało? – Widocznie moje emocje były aż takie wyraźne, że mama od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

– Wszystko w porządku... Po prostu cieszę się, że wszystko wróciło do normy. – Starałam się zabrzmieć naturalnie, ale wiedziałam, że nie do końca mi wyszło.

– Nie chcę ci prawić teraz morałów, zwłaszcza że nie niedługo powinien się zjawić twój towarzysz. Jeżeli tylko będziesz chciała o czymś porozmawiać, to po prostu mi powiedz. Jestem twoją mamą, prawda?

Pokiwałam głową, tym razem ze szczerym, prawdziwym uśmiechem.

– Wiem, mamo. Dziękuję... – szepnęłam i zamknęłam ją w mocnym uścisku. Trwałyśmy tak chwilę, rozkoszując się więzią córki i matki.

– Co to za perfumy? Muszę je ukraść...

Zaniosłam się śmiechem, przytrzymując dolną powiekę palcami wskazującymi. Zaraz bym się rozmazała, gdybym zaczęła się śmiać.

Za chwilkę, zamiast śmiechu, śmiertelnie się przeraziłam. Zaraz obok mnie stał Christopher, przyprawiając mnie o zawał serca. Mama zaś śmiała się tak, że jej strach przerodził się w jeszcze większy rechot niż poprzednio. Chris tylko uśmiechnął się zabawnie, uważając, aby nie odsłonić kłów.

– Przepraszam za najście, myślałem, że mogę wejść – powiedział, po czym ujął moją dłoń i mnie w nią pocałował. – Pozwolisz, że już wyjdziemy? Bal powoli się zaczyna.

Spojrzałam na mamę, a ona niemal wygoniła mnie wzrokiem.

– Baw się dobrze, kochanie, ale odbieraj telefon! – dodała, biorąc Rozkosznego na ręce. – Dobrej zabawy, Christopher.

– Dziękuję pani. – Uprzejmie skinął głowę. – Muszę powiedzieć, że ma pani piękną córkę.

Nie wiem, która z nas miała większy rumieniec. Ten na twarzy mamy był lepiej widoczny, jednak ja czułam, że cała płonę. To był odruch bezwarunkowy.

– Wiem, że jest piękna – odparła mama. – Najpiękniejsza.

Uśmiechnęłam się do niej, ciesząc się, że mam tak wspaniałą mamę.

– Mam nadzieję, że jeszcze po balu nas odwiedzisz? – zapytała, poruszając dosyć drażliwy temat. Widziałam, jak Christopher smutno wykrzywia usta.

– Z pewnością... – odrzekł.

– Jesteś z Doliny Koniecznej?

– Mamo... – jęknęłam, kiedy zdałam sobie sprawę, co ma zamiar zrobić. – Proszę, nie rób wywiadu środowiskowego.

– Ja go chcę tylko lepiej poznać – wyjaśniła mama, która miała minę, jakby robiła coś najnormalniejszego na świecie.

– Z pewnością na kolejnym spotkaniu będziemy mieli do tego okazję... – rzekł wymijająco, jednak dalej uprzejmym tonem. – Życzę pani miłego wieczoru. Obiecuję, że zajmę się odpowiednio pani córką.

Już się bałam, że mama palnie coś głupiego, jak: Mam nadzieję, bo jak nie, będziesz miał ze mną do czynienia. Jednak, ku mojemu zdziwienia, ta tylko skinęła głową i pospiesznie wycofała się.

Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z domu. Christopher zaprowadził mnie pod drzwi taksówki, która już stała pod domem. Taksówkarz lustrował nas wzrokiem. Nic dziwnego, ja w sukni, on w garniturze, który wyglądał, jakby zapłacił za niego więcej, niż byłam sobie w stanie wyobrazić.

Pomógł mi wejść do samochodu, uważając na suknię, aby nie ubrudziła się o brzegi samochodu, które były pokryte błotem. I tym zaschniętym i tym świeżym. Usiadłam na twardej tapicerce, a Christopher usiadł zaraz obok mnie.

– Na miejsce, proszę... – Christopher widocznie już wtajemniczył mężczyznę, który delikatnie ruszył samochodem. Włączył cicho radio.

– Taksówka? Czemu nie jedziemy samochodem? – zapytałam go po chwili, wygładzając materiał sukienki.

– Mam zamiar udawać pijanego – wyjaśnił z zawadiackim uśmieszkiem. – Jestem pewien, że nikomu to by nie umknęło i nie pozwoliliby mi prowadzić samochodu.

– Czemu mieliby aż tak zwracać na nas uwagę? – Wydawało mi się to niedorzeczne.

– Od takiej pięknej kobiety z pewnością nie będą mogli oderwać wzroku. A ja dopilnuję, żeby nikt nieproszony pląsał ci się pod nogami.

Lekko zachichotałam, jednak nie wyobrażałam sobie tłumu mężczyzn obok mnie. Raczej nie byłam taką osobą, którą okalają mężczyźni z każdej strony. Makijaż i wieczorowa suknia z pewnością tego nie zmienią.

– Masz wspaniałą mamę. – Szybko zmienił temat. – Jest strasznie sympatyczna i podchodzi do życia z dystansem.

– Zmieniło się jej to ostatnio, jak wiesz. Przestała w końcu myśleć o tacie i zaczęła nowe życie. Wszystko teraz zmierza ku lepszemu – odparłam, nadając mojemu głosowi niemal majestatycznego tonu.

Rozmawialiśmy całą drogę. Zachowywał się normalnie, tak, jak wtedy, kiedy go poznałam. Znowu był szarmanckim gentlemanem.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, moim oczom ukazał się elegancki, wysoki hotel, gdzie bal się odbywał. Na parkingu znajdowało się już mnóstwo aut, większość luksusowych. Wydawało mi się, że wszyscy specjalnie na tę okazję wypożyczyli sobie odpowiednie samochody. Już na zewnątrz słychać było głośną muzykę. Stanęliśmy z Christopherem przed hotelem, podziwiając jego wygląd. Zauważyłam, że jego noga zaczyna lekko podrygiwać, a głowa poruszała się zgodnie z rytmem piosenki. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy to ujrzałam.

– Spodobała ci się muzyka? To raczej nie są twoje klimaty... – powiedziałam żartobliwie, a Christopher na to uniósł głowę, zanosząc się śmiechem. Tanecznym ruchem obszedł mnie dokoła, a następnie wziął na ręce, wkładając jedną rękę pod kolana, a drugą obejmując mnie.

Patrzyłam na niego, niezmiernie ciesząc się z tego, że był tam ze mną. Miałam zamiar mu to powiedzieć, jednak on ruszył w kierunku wyjścia, dalej trzymając mnie na rękach.

– Christopher, postaw mnie – poprosiłam uprzejmie, ale widziałam, że on ma nieco inne plany.

– Zrobimy wielkie wejście. – Poruszał brwiami w górę i w dół parę razy i mocniej mnie do siebie przycisnął.

Minęliśmy wszystkich koło wejścia. Już wtedy oczy policjantów i ich towarzyszy skierowane były na nas. Wszystkie dziewczyny spojrzały po sobie, a mężczyźni z zazdrością przeczesali nażelowane włosy.

– Dobre pierwsze wrażenie to podstawa – mówił Christopher, a uśmiech nie schodził mu z ust.

Weszliśmy z impetem do środka, gdzie trwało w najlepsze przyjęcie. Wszyscy jak na gwizdek spojrzeli na nas. Christopher zatrzymał się chwilę przy drzwiach, aby wszyscy zdążyli na niego spojrzeć, a potem ruszył dalej, idąc do rytmu. Ja starałam się szeroko uśmiechać, usiłując odgonić od siebie myśl, że byliśmy wtedy główną atrakcją na balu.

Christopher szedł dalej, nie spuszczając oka z dwóch miejsc, które sobie obrał. Puścił jedną rękę, podtrzymując mnie tylko jedną. Wolną, zabrał kelnerowi tacę z miniaturowymi szaszłykami. Wszyscy otworzyli oczy z zachwytu. Zrobił to, nawet na niego nie patrząc.

Mój towarzysz widocznie cieszył się uwagą publiki. Miałam wrażenie, że najbardziej jednak cieszył się, że trzyma mnie blisko swojej piersi.

Widowisko zostało zakończone, kiedy usiadł na miejscu, zaraz obok Sabiny i Karola, którego oczy nigdy wcześniej nie były tak szeroko otwarte.

– Cześć. Mam nadzieję, że nie narobiłem za dużo hałasu. Jestem Christopher Wilson – przedstawił się moim przyjaciołom, sprawiając, że przy nim czułam się jak mała, szara myszka. To on był duszą towarzystwa.

– Wow... – jęknęła Sabina. – To znaczy, miło mi cię poznać.

Widziałam, jak Karol na niego patrzył. Tytuł najprzystojniejszego mężczyzny na balu z pewnością nie należał już do niego.

Sala była elegancko ustrojona, w złocie i czerwieni. Cieszyłam się, że wybrałam właśnie złotą kreację. Stoły okryte były białymi obrusami, a jedzenia i picia było tyle, że starczyłoby, aby wykarmić cały rząd polityków. Nawet wysoki sufit był ozdobiony sztucznymi kryształami, który sprawiał, że miałam wrażenie, że znajduję się w pałacu.

Christopher delikatnie mnie objął, a ja nie protestowałam. Bardzo cieszyłam się z jego towarzystwa na balu. Nie mogłam wyobrazić sobie mnie w tej pięknej sukni z kimś innym przy boku. Christopher był wtedy taki ludzi, w ogóle nie był taki, jak przedtem. Wszystkie jego wampirze instynkty zostały wyłączone, był szczęśliwy, ponieważ czuł się człowiekiem. To również mnie napawało szczęściem.

– Idealnie zdążyliście na danie główne. Szkoda, gdybyście ominęli takie pyszności! – mówiła Sabina, próbując zagłuszyć muzykę. Później nachyliła się do mnie i szepnęła. – Gadaj, skąd wzięłaś takie ciasteczko?

– Sam mnie znalazł, tak naprawdę – odparłam, patrząc ukradkiem na Christophera, który zajął się rozmową z Karolem. – Długa historia.

– I mi jej nie opowiedziałaś? Wstydziłabyś się, naprawdę.

– Wszystko opowiem... Kiedyś. – Uśmiechnęłam się sucho, wiedząc, że będę musiała skłamać.

Kelnerka podała mi jedzenie w odpowiedniej porze. Przynajmniej nie musiałam wdawać się w żadne, niewygodne rozmowy.

Sabina miała rację. Jedzenie nie miało sobie równych. Nic dziwnego, że to właśnie tam odbywał się wielki bal. Ludzie było cała masa. Wyglądało to właściwie jak ogromne wesele, jak dla króla i królowej. Z tego, co się dowiedziałam, przewidywano nawet pokaz sztucznych ogni oraz jakiegoś akrobatę.

Po zjedzonym posiłku Sabina i Karol porwali nas do tańca. Bałam się, że zniszczę całkowicie sukienkę i połamię obcasy, jednak nie było tak źle. Głośna muzyka i szybki taniec sprawił, że mój humor był ciągle na najwyższym poziomie.

Chociaż na sali było wielu tancerzy, których ruchy były powabne, ludzie i tak patrzyli na nas. Były też osobniki, które opierały się o ścianę i raczyły się od razu alkoholem.

Sabina pięknie wirowała z Karolem w tańcu. Jej zielona suknia pięknie kontrastowała z rudymi włosami, a wysokie buty dodawały jej elegancji. Jednak nie potrafiłam sobie jej wyobrazić w szpilach na co dzień. Dziewczyna cały czas uśmiechała się do mnie dopingująco, kiedy widziała, że wzrok Christophera znajduje się na mnie.

– Wspaniale tańczysz – szepnął mi towarzysz, podczas jednej z szybszych piosenek.

– Żartujesz. Wyglądam zapewne jak kulawa koza.

– Cóż, jesteś najpiękniejszą kulawą kozą, jaką kiedykolwiek widziałem.

Wszyscy zaczęli powoli wycofywać się z parkietu. Nic dziwnego, po tylu tańcach, ludziom zaschło w gardle. Jednak kiedy zobaczyłam hektolitry przelewanej wódki, pomyślałam tylko o tym, że musiałabym ślęczeć całą noc w toalecie. Natychmiast chciałam zmienić plany.

– Przejdziemy się do ogrodu? – zapytałam Christophera.

– Jak mógłbym ci odmówić... – odparł, unosząc jeden kącik ust w górę. Wystawił mi swój zgięty łokieć, abym mogła się go złapać. Tak zrobiłam.

Wyprowadził mnie z sali, wprawiając wszystkich po raz kolejny w osłupienie.

***

Na dworze było już ciemno. Śpiewały świerszcze, drugi zespół przygrywał na wybudowanej scenie. Miejsce to było magiczne. Czułam duże zimno, ale było to ostatnią rzeczą, o jakiej myślałam.

Siedzieliśmy właśnie na drewnianej ławce, obserwując ogród za hotelem. Pomimo zimy, wyglądało to pięknie. Tamten widok rozczuliłby serce, każdego, kto by go ujrzał. Duże, czyste jezioro, krzewy i sztuczne, kolorowe kwiaty, rozsiane po całym ogrodzie. Uroku dodawały małe lampy, aluzyjnie wbite do ziemi, dające złudzenie świecącej podłogi.

Wyszliśmy z sali, aby pooddychać świeżym powietrzem, ale skończyło się na tym, że chodziliśmy w kółko niemal godzinę, nie mogąc przestać patrzeć na siebie nawzajem i otoczenie dokoła.

– Zimno ci? – zapytał mnie Christopher w jednej chwili, patrząc na gęsią skórkę, która pojawiła się na moim dekolcie.

Nie musiałam nawet odpowiadać. Było to jasne. Zamarzały mi nogi, nie czułam palców u rąk. Jednak w życiu nie byłam szczęśliwsza.

Christopher ściągnął marynarkę i ją na mnie narzucił. Uśmiechnęłam się do niego.

– Już drugi raz dajesz mi swoje okrycie – przypomniałam mu, spoglądając w jego stronę.

Mówiłam cicho, bojąc się, że mój głośny głos mógłby zniszczyć aurę tego miejsca.

– Jak mógłbym zapomnieć? – Christopher przysunął się bliżej mnie i objął mnie. Zrobił to tak subtelnie i delikatnie. Było to jak muśnięcie skrzydła motyla. Przeraźliwie zimnego motyla. – Z mojego długiego życia z pewnością zapamiętam cię najlepiej.

Przełknęłam ślinę. To brzmiało jak pożegnanie. Czy to prawda? To ostatni raz, kiedy go widzę? Już nigdy nie będzie mi dane spojrzeć na jego rysy twarzy, dotknąć jego zimnej skóry...? To miało być lepiej dla mnie. Jednak miałam już zupełny mętlik w głowie.

– Gdzie zniknąłeś? – zapytałam go po chwili, kiedy zapanowała między nami cisza. Nie była ona niezręczna. Jednak pragnęłam posłuchać jeszcze jego głosu. – Nie było cię bardzo długi czas, po pokonaniu Conrada. Myślałam, że nawet się ze mną nie pożegnasz?

– Przejdźmy się... – zaproponował Christopher i niemal od razu wstał. Zapewne potrzebował odrobinę więcej czasu, aby ułożyć myśli w słowa. Sama też często się do tego uciekam. – Conrada udało mi się pokonać, jednak Ashley ciągle jest na wolności i nie wiedziałem, czy nie przyjdzie się zemścić. Dlatego zaraz po tym, jak zaniosłem cię do szpitala, ruszyłem za nią w pościg. Jednak nie jest tak łatwo wytropić wampira. Zresztą... Chyba sama wiesz.

Pokiwałam głową, chociaż nie do końca wiedziałam, co miał na myśli. Znaleźliśmy się pod sceną, gdzie muzykanci właśnie wykonywali to, co robią najlepiej. Ciepły męski głos oddał się balladzie, której przygrywała gitara, tamburyn oraz fortepian. Była to piękna, powolna ballada. Nie wsłuchiwałam się w słowa, jednak muzyka była piękna i ujmująca. Zatrzymałam się, pragnąc słuchać tej przepięknej pieśni. Christopher ujrzał to i od razu chwycił mnie za rękę, zapraszając do wolnego tańca.

Nie tańczyłam z nim jeszcze w taki sposób, dlatego uśmiechnęłam się niezręcznie. Jednak już po chwili trzymałam go za rękę, a drugą ułożyłam na jego ramieniu. On zaś objął mnie w talii i mocno do siebie przyciągnął. Kołysaliśmy się, patrząc sobie w oczy. Muzyka wydawała się grać tylko dla nas, nic innego nie miało wtedy znaczenia.

– Znam Ashley na tyle długo, aby wiedzieć, że się nie podda. Dlatego muszę ją szybko powstrzymać, nim będzie za późno – dodał Christopher, delikatnie wprawiając nasze ciała w ruch.

– Odchodzisz? – wywnioskowałam. Miałam nadzieję, że nie usłyszał, w jak smutnym tonie to wypowiedziałam.

– Muszę. Ashley jest już daleko stąd. Nie mogłem jednak cię zostawić. Musiałem wrócić. A więc jestem, z tobą, na balu, tańcząc i jedząc tłuste jedzenie. Czy to nie ludzkie? – zapytał mnie, a ja pokiwałam twierdząco głową. – Tak mogłoby być, Natalia, wiesz o tym prawda? Moglibyśmy zostać razem, moglibyśmy cieszyć się sobą. Moglibyśmy chodzić razem na bale i wieść szczęśliwe życie. Jednak ty zdajesz sobie sprawę, że to niemożliwe. Ja dopiero teraz to zrozumiałem. Nie zdajesz sobie sprawy, jaki jestem teraz szczęśliwy...

Położył mi głowę na ramieniu, a ja przytuliłam go mocno. Poczułam, jak łzy cisną mi się do oczu. Zacisnęłam wargi, mając nadzieję, że to chociaż je powstrzyma.

– Ja też jestem teraz bardzo szczęśliwa... – powiedziałam, głos zaczął mi się szybko łamać.

Christopher wrócił do swojej poprzedniej pozycji, a jedną ręką starł z mojego policzka łzę, która niespostrzeżenie spłynęła z mojego oka.

– Nie płacz... Przecież to taki ważny dzień... – Okręcił mnie, a następnie przechylił o swoje kolano. Przez chwilę myślałam, że mnie pocałuje, jednak po chwili postawił mnie na nogi. – Krzywdziłem cię i wiem, że sprowadziłem na ciebie niebezpieczeństwo. Tropiąc Ashley, obiecuję, że ci to zrekompensuje, a ona zapłaci, tak samo, jak Conrad. To były najwspanialsze miesiące mojego życia, ponieważ ty się w nich pojawiłaś. Pokazałaś mi, że warto być człowiekiem.

– Nie ma za co... – powiedziałam, dalej nerwowo przygryzając wargi. – Dziękuję, że tutaj ze mną jesteś. I że byłeś... I że... No wiesz... – motałam się w swoich słowach. Aby nie rozpłakać się na dobre, zmieniłam temat. – Rzucam pracę na policji.

– Co? Dlaczego? – zdziwił się Christopher. – Pamiętam, jak walczyłaś o to, żeby stamtąd nie odchodzić.

– Chodziło tam przede wszystkim o to, aby pomóc Dolnie Koniecznej. Chociaż częściowo wynagrodzić to, że przeze mnie zginął James. Lecz teraz czuję, że to nie jest miejsce dla mnie. Pewnie odpocznę chwilę i zacznę pracę w mniej odpowiedzialnej pracy. Odkryłam, że nie potrafię zadbać należycie o siebie, nie mówiąc już w ogóle o ochronie innych... – prychnęłam urwanym śmiechem. – Nie zabawię już tutaj długo. To pewnie tylko kwestia czasu. Czekałam, aż wszystko się uspokoi. Byłam gotowa zacząć nowe życie w kwietniu, ale mam wrażenie, że rozpoczynam je dopiero teraz.

– To był okres próbny? – Uśmiechnął się Christopher, stawiając nogi w odpowiednim miejscu w naszym tańcu.

– Nie nazwałabym tego tak. To było coś w stylu obozu przetrwania...

– Zwłaszcza, jak pewien wampir zaczął cię wąchać.

– Christopher, proszę, nie przypominaj mi tego. – Zapragnęłam być poważna, jednak jego ton głosu od razu wywołał we mnie śmiech. – Nie mówmy teraz o wampirach, dobrze?

– Z największą przyjemnością. – Raz jeszcze obrócił mnie wokół mojej osi. Zapewne wyglądałabym komicznie, ale coś pozwoliło mi sądzić, że przy Christopherze robię to lepiej. – Spójrz na ognisko, jak pięknie płonie.

Zerknęłam w tamtą stronę. Wielkie, niemal dwumetrowe ognisko płonęło. Wyobrażałam sobie, że wraz z tym, spalają się moje negatywne wspomnienia związane z tym miejscem. Znowu pomyślałam o wampirach. Jeden z nich stał obok mnie. Wiedziałam, że jeżeli chcę zażegnać wszystkie złe wspomnienia, muszę zapomnieć jeszcze o jednym.

– Czy to jest właśnie nasze pożegnanie?

– Nie traktuj tego, jako pożegnanie.

– A jak?

– Po prostu pomyśl, że ciągle jestem przy tobie, dobrze? – spojrzał na mnie, a ja ujrzałam w jego smutek, który wyglądał tak, jakbym patrzyła dokładnie w swoje oczy.

Pokiwałam powoli głową, wpatrując się możliwe po raz ostatni w jego oczy, ozdobione kolorowymi soczewkami. Otworzyłam usta, będąc pewna, co chciałam powiedzieć. Lecz kiedy to zrobiłam, poczułam, jakbym miała w gardle jakąś gulę, która odebrała mi mowę. Po chwili uprzednio przełykając ślinę, rzekłam:

– Dziękuję, że byłeś moim Nocnym Stróżem.

Christopher mocniej mnie do siebie przytulił, zarażając mnie zimnem swojego ciała. Wtedy mnie pocałował, delikatnie i marzycielsko, sprawiając, że poczułam w brzuchu coś, co tłumiłam przez długi czas. Jego ręka przesunęła się po mojej szyi, tworząc nieopisane dreszcze. Miał tak zimne ręce, jednak coś w nich sprawiało, że jego dotyk był przyjemny.

Odsunął swoje chłodne wargi od moich, a ja spojrzałam na niego tęsknym wzrokiem. Bałam się, że jeżeli mrugnę, to zniknie, a ja stracę możliwość patrzenia na niego już na zawsze. Po chwili przytulił mnie mocno, gładząc mnie po włosach. Wprowadził nasze ciała w ruch, rozpoczynając nasz ostatni taniec. Po chwili ciszy, usłyszałam, jak szepcze do mojego ucha:

– Zawsze nim będę.

31 października 2016 – 21 lutego 2017

KONIEC

________________________________________________

LUDZIE, ZNOWU PŁACZĘ!

Zawsze płaczę, jak kończę kolejne moje "dziecko". Jestem z niego tak dumna, wiem, że jest dużo niedociągnięć, które będę poprawiać, zanim je wydrukuje :). (pokażę Wam zdjęcia, jak już Nocny Stróż będzie w formie książkowej :) ).

Mam nadzieję, że historia Natalii i Christophera Wam się spodobała :).

Wyprzedzając pytania, druga część się ukaże, jednak w bliżej nieokreślonym czasie. Matura za niedługo, boję się rozpoczynać nowej części, ponieważ mam rozpoczęte wiele innych opowiadań, które czekają na publikację... (1/10 znajduje się na watt, reszty nie publikuję :p) Więc rozumiecie :). Jednak nic nie mówię, moja wena jest dziwna, może być tak, że druga część pojawi się w przyszłym miesiącu :)

W dniu publikacji ostatniego rozdziału osiągnęliśmy razem 2283 wyświetleń, 397 gwiazdek i 15 miejsce w kategorii o Wampirach <3. Jestem Wam taka wdzięczna, że razem ze mną przeżywaliście tę historię :). Nie wiem jak Wam dziękować. 

Dziękuję <3
Ps: jeżeli jednak macie ochotę czytać dalsze moje wypociny, zapraszam do kolejnego wampirycznego opowiadania na moim profilu: "Wampir w Wielkim Mieście" 💕 Opowiada o wampirach, ale... trochę innym znaczeniu niż w Nocnym Stróżu ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top