Rozdział 27 Sen na jawie
Gazeta Codzienna w Dolinie Koniecznej, 27 listopada 2017.
TAJEMNICZE MORDERSTWA USTAŁY!
Dolina Konieczna znana była jako małe, urokliwe miasteczko położone w leśnych okolicach. Spokój przeraził się w terror, kiedy w lesie zaczęli grasować mordercy, pochłaniający coraz większą ilość bezbronnych mieszkańców.
W mieście zapanował chaos, którego nikt nie zapomni przez następne lata. Dla wszystkich poległych gmina postawiła pomnik z wyrytymi nazwiskami. Zapraszamy wszystkich na Mszę Świętą, która upamiętnia wszystkich, którzy na to zasługują.
Policja nie dała rady schwytać morderców, jednak ataki ustały. Wysłano do lasu rzesze policjantów, którzy po raz kolejny mieli sprawdzić bezpieczeństwo miasta.
Od dłuższego czasu żadne zamachy nie nastąpiły.
Burmistrz, dnia 26 listopada bieżącego roku, oficjalnie ogłosił, że mieszkańcy mogą żyć spokojnie i w końcu odetchnąć, ponieważ ich życie w końcu może wrócić do normy.
Informator z komisariatu policji zaznacza, że śledztwo zostało umorzone z powodu braku dowodów. Para morderców i gwałcicieli zdołała uciec, jednak na pewno nie uciekną na długo przed sprawiedliwością.
"To były dla nas ciężkie miesiące" mówi funkcjonariusz policji "Staraliśmy się zrobić wszystko, aby aresztować skrytobójców, jednak nie zakończyło się to powodzeniem. W razie jakichkolwiek pytań służymy pomocą. Zwłaszcza dla rodzin osób, które poległy w tym czasie. Zachęcam, aby spróbować wrócić do zwykłego trybu życia. Wiem, że nie będzie to łatwe, jednak wszyscy jesteśmy rodziną w Dolinie Koniecznej i powinniśmy siebie wspierać."
Od stycznia przyszłego roku, w lesie zostaną wybudowane specjalne budynki, gdzie policja będzie przeprowadzała patrol, zapobiegając przyszłym atakom, jeżeli te miałyby nastąpić.
Dziękujemy wszystkim, którzy pragnęli pomóc w poszukiwaniach, starali się, aby miasto znowu stało się wolne. Chylimy czoła wszystkim, którzy nie wygrali walki i zaświadczamy, że zostaną na zawsze w naszych sercach.
Marta Brukowska
***
Był to niemal jak sen na jawie. Miałam wrażenie, że dryfuję gdzieś pomiędzy rzeczywistością a moją świadomością. Czułam przenikliwy ból w czaszce, który promieniował do całego mojego ciała.
Słyszałam jakiś niewyraźny głos, który echem odbijał się gdzieś w mojej głowie. Dźwięków nie mogłam zrozumieć, jednak brzmiało to, jak pisk, który sprawiał, że chciałam zasłonić sobie prędko uszy rękoma. Jednak nie potrafiłam tego zrobić. Czułam się uwięziona w moim ciele, nie miałam pojęcia, co się działo dokoła mnie.
Po chwili usłyszałam miarowe pikanie, które już dobrze znałam. Ogarnęło mnie uczucie ukojenia, ale i niepewności. Byłam przekonana, że znajduję się w szpitalu, ponieważ dźwięk kroplówki poznałam już wcześniej. Poczułam, że leżę na czymś twardym, co zapewne było szpitalnym łóżkiem.
Coś ciepłego złapało moją rękę. Oczami wyobraźni widziałam już Christophera, który siedział nad moim szpitalnym łóżkiem. Wycieńczony po walce, uśmiecha się do mnie i mówi, że wszystko się udało. Oznajmia mi, że wszystko wróciło do normy, a miasto znowu normalnie żyje.
Jednak wiedziałam, że to nie on. Coś, co mnie trzymało było ciepłe, wręcz miało wyższą temperaturę ode mnie. A Christopher był zimny jak trup. Z prostego powodu – był on martwy.
Delikatnie otworzyłam powieki, czując, jak wszystkie mięśnie pracują przy tak drobnej czynności. Światło skutecznie mnie oślepiło, więc z powrotem lekko zamknęłam oczy, pozwalając, aby przyzwyczaiły się do sztucznego światła żarówki.
Mając oczy na pół otwarte, szybko rozejrzałam się po pokoju. Tak jak sądziłam, znajdowałam się w szpitalu. Dopiero wtedy zaczęło docierać do mnie, jak bardzo zmęczone i obolałe jest moje ciało. Szyja była całkowicie zdrętwiała, jednak nie miałam siły, aby w żaden sposób ją rozluźnić. Była całkowicie sztywna.
Poczułam, jak uścisk na mojej ręce stopniowo się wzmacnia. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam znajomą mi dłoń. Zerknęłam w górę i ujrzałam mamę, która siedziała przy mnie, cała we łzach. Drugą ręką przeczesała moje włosy, a parę łez skapnęło jej na spodnie.
– Jak się o ciebie bałam... – jęknęła mama, patrząc na mnie, jakby nie mogła uwierzyć w moje istnienie.
– Co się stało...? – Wprawdzie miałam pewne spekulacje, co się stało. Zostałam zaatakowana i do szpitala najprawdopodobniej przyniósł mnie Christopher. Jednak, co wiedziała mama? Przecież wydawało mi się, że miałam całkowicie rozszarpaną szyję.
– Zaatakowało cię dzikie zwierzę. Straciłaś mnóstwo krwi... Na szczęście zostałaś w porę przewieziona do szpitala. Wolę nie myśleć, jak inaczej mogłoby się to skończyć!
A więc tak. Dzikie zwierzę. Nikt już nawet nie podejrzewał dwóch morderców, którzy przez parę miesięcy czaili się w lesie. Na ściennym, małym telewizorze widniały wiadomości, gdzie dużym, czerwonym drukiem pojawiały się najświeższe wiadomości. W Dolinie Koniecznej zagościł spokój. Wszytko było takie, jak powinno być od początku. Odetchnęłam z ulgą, czując, że nasz plan się spełnił. Ashley uciekła, Conrad stracił swoje życie, które prawdę powiedziawszy, zakończyło się w chwili, kiedy został wampirem.
– Christopher... – wyszeptałam sobie sprawę, kiedy zdałam sobie sprawę, że pomimo panującego dokoła mnie zmroku, ten, który zawsze mnie chronił nie był w pobliżu.
Wiedziałam, jak się zachowałam. Myślałam, że odszedł i nigdy więcej go nie zobaczę i nie podziękuję, że po raz kolejny uratował moje życie, oraz że uratował miasto, tak jak obiecał. Bałam się, że juz nigdy go nie zobaczę. Dawałam mu znaki, że nie chcę, aby coś nas łączyło, ale pragnęłam odbyć z nim chociaż jedną rozmowę.
Mama zmarszczyła natychmiast brwi i spojrzała na mnie.
– Christopher? – powtórzyła za mną powoli. – Ten Christopher?
– Tak, mamo. Ten. On mnie uratował. Chciałam mu podziękować. Jest tutaj?
Mama pokręciła przecząco głową i wzruszyła ramionami.
– Nikogo tu nie było – odparła mama.
Odwróciłam głowę i zerknęłam w stronę okna, gdzie widziałam światła budynków. Nocne życie ponownie się rozpoczęło. Słyszałam silniki różnorodnych samochodów i ciężarówek. Wyobrażałam sobie, że Christopher również tamtędy przechodzi, wtapiając się w tłum ludzi, którzy rozglądają się po sobie, pragnąc dowiedzieć się, skąd wydobywa się tak piękny zapach.
A Christopher zniknąłby w mroku.
***
Na południu spadły już pierwsze płatki śniegu, dlatego wszyscy zaczęli przygotowywać się do nadejścia zimy. Kierowcy, wraz ze mną zmienili opony na zimowe, a ciężarówki z węglem i z drewnem krążyli w tę i z powrotem.
Do Doliny Koniecznej naprawdę powrócił spokój. Wszyscy wrócili do swoich dawnych trybów życia i znowu zaczęto uważać, że w tym mieście nic się nigdy nie dzieje. Prawdą jest to, że nie dało się o tym zapomnieć, ale zawsze z upływem czasu, ludzie zaczynają zapominać. Pojawiają się ich własne problemy, wyzwania, z którymi muszą się zmierzyć.
Praca na policji znowu stała się monotonna i żmudna. Ponownie spędzaliśmy przerwy, pijąc gorące kawy, a obowiązki ograniczyły się do minimum. Wszystko wróciło do normy.
Budziłam się każdego ranka, wykonywałam codzienne obowiązki, żyłam chwilą. Utrzymywałam dom w czystości, gotowałam, dbałam o Rozkosznego, spotykałam się z Sabiną, która właśnie znalazła nowego chłopaka.
Był nim Karol. Tak, dokładnie ten Karol. Okazało się, że pod maską lalusia skrywa naprawdę przyzwoitego faceta, a Sabinę traktuje jak księżniczkę. Przygotowywali się na wielki bal, który miał odbyć się następnego dnia. Powiedziałam im, że pójdę na niego, ale ze względu na nich. Nie miałam partnera i nie miałam zamiaru go szukać w dzień przed balem policjantów.
Większość wieczorów przesiadywałam na parapecie, patrząc w las, który już nie straszył mnie tak bardzo, jak na początku. Widziałam w ostatnich miesiącach tak dużo, że zwykłe drzewa przestały wydawać mi się upiorne. Zastanawiałam się, czy jest tam Christopher. Coś podpowiadało mi, że wampir już dawno opuścił Dolinę Konieczną i nigdy więcej tutaj nie powróci. Czemu miałby to robić? Ludzie by go pamiętali, zastanawialiby się, dlaczego nie zmienił się nic a nic.
Nie widziałam go od dnia, kiedy pokonaliśmy jego rodzeństwo. Rozpłynął się we mgle, po prostu zniknął, nie żegnając się ze mną. Kiedy mama miała nocną zmianę, weszłam do jego kryjówki w domu, ale z przerażeniem odkryłam, że jest pusta. Nie było tam trumny, fortepianu ani innych rzeczy. Pokój stał pusty, jakby ktoś zupełnie o nim zapomniał.
Zostawił mnie samą. Nie miałam mu tego za złe. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę, że sama dałam mu ku temu powody. Poza tym, po co miał się starać. Odtrącałam go taką ilość razy, że nie byłam w stanie ich policzyć. Pozostała mi po nim tylko jedna pamiątka, którą była blizna na szyi. Dwa wampirze kły zostawiły piętno na mojej skórze, przypominając mi o tym, że o mało co nie zginęłam, kiedy Ashley próbowała się na mnie rzucić. Lecz poza tym, nie miałam nic.
Musiałam pogodzić się z tym, że odszedł. Starałam się sobie wyobrazić, że nigdy go nie było. Tak było dla mnie łatwiej. Jednak cały czas czułam jego zimne dłonie, które w pewnych momentach wydawały mi się nawet przyjemne w dotyku. Przez długi czas był jedyną osobą, przy której czułam się bezpiecznie.
Aby zabić czas, znalazłyśmy z mamą hobby, które cieszyło nas dwie. Były to ćwiczenia w domu, przed telewizorem z programem sławnej sportsmenki. Kupiłyśmy dwie maty do ćwiczeń i zawsze wieczorem, jeżeli nie byłyśmy w pracy, siadałyśmy i ćwiczyłyśmy.
– Prędzej dostanę palpitacji serca, niżeli spalę parę kilo. – Mama po piętnastu minutach wysiłku wypiła niemal całą butelkę wody, która miała starczyć na cały trening. – To zdecydowanie nie dla mnie.
Zatrzymałam telewizor przyciskiem u pilota i usiadłam obok mamy, niemal wyrywając jej ze śmiechem butelkę. Mama położyła się na macie, ciężko oddychając, śmiejąc się do rozpuku. Zawsze śmieszyły ją rzeczy, które niekoniecznie były takie zabawne dla kogoś innego.
Wyglądałyśmy wtedy naprawdę jak matka i córka. Miałyśmy identycznie stroje do ćwiczeń. Topy zasłaniające biust, kończące się zaraz pod nim i dresy, które przylegały do ciała. Jedyną różnicą były kolory. Ja wybrałam pomarańczowy, mama zaś zielony. Byłyśmy wtedy naprawdę podobne.
– Spokojnie, mamo, przecież to dopiero trzeci trening. – Pocieszałam mamę, która poddawała się za każdym razem, kiedy tylko siadałyśmy razem do ćwiczeń. Poddała się już niezliczoną ilość razy.
– Masz rację. Zrobię to dla mojego przyszłego ukochanego!
Mama naprawdę postanowiła, że zmieni całkowicie swoją sylwetkę i pozna jakiegoś przystojniaka. Oczywiście, chodziło jej o swoje własne szczęście, ale wiedziałam, że to miało głębsze znaczenie. Wszystkie nieprzyjemności z przeszłości zostały zażegnane. Mama odżyła wraz z Doliną Konieczną. Postanowiła w końcu przestać myśleć nad ojcem i zacząć coś nowego. Wiedziałam, że jej się uda. Nawet bez forsownych ćwiczeń.
Wtem usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Mama poderwała się do góry, niemal nie tracąc równowagi. Zdziwiłyśmy się, kto mógł nachodzić nas późnym wieczorem. Powiedziałabym, że to Sabina, która uwielbiała przychodzić do nas i plotkować z mamą. Potrafiły rozmawiać godzinami, opowiadały sobie różne rzeczy o osobach, o których ja nawet nie miałam pojęcia. Jednak byłam pewna, że tamtego wieczoru poszła z Karolem na randkę. Ekscytowała się nią przez całą zmianę w pracy.
– Otworzę – powiedziałam jako pierwsza i ruszyłam w kierunku drzwi. Wiedziałam, że mama nawet nie miałaby siły doczłapać się do wejścia.
Dotarłam do drzwi w bardzo krótkim czasie. Wystarczyło tylko przejść przez korytarz. Odbezpieczyłam wszystkie zamki i otworzyłam lekko drzwi, pragnąć najpierw sprawdzić, kto nawiedza nas wieczorem. Kiedy tylko ujrzałam, kto znajduje się po drugiej stronie, od razu poczułam dziwne uczucie w moim brzuchu.
Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę, był bukiet. Właściwie dwa bukiety. Jeden większy, drugi mniejszy. A za nimi znajdował się nikt inny, jak nie Christopher Wilson. Słowa ugrzęzły mi w gardle, kiedy go ujrzałam. Wpatrywałam się w niego, a na moich ustach zaskoczenie zmieniało się w serdeczny uśmiech. Momentalnie też się speszyłam, ponieważ wiedziałam, że byłam spocona po ćwiczeniach i miałam na sobie tylko sportowy strój.
– Chyba nie sądziłaś, że odejdę bez pożegnania? – powiedział, wykrzywiając wargi w górę.
– Chris! – Emocje dały górę i natychmiast się do niego przytuliłam. Zimno przestało mi powoli sprawiać dyskomfort. Wręcz je polubiłam. A miałam na sobie tylko skąpy top do ćwiczeń, więc jeszcze bardziej czułam jego niższą temperaturę. – Mama jest w środku, tylko wezmę kurtkę i...
– Spokojnie... – rzekł powoli i przekroczył próg domu. Patrzyłam za nim, jednak on był pewien, co chce zrobić. Widziałam tę pewność w jego oczach, które przyozdobił swoimi soczewkami kontaktowymi. – Pora chyba podziękować twojej mamie za nieświadomą gościnę przez tyle czasu. A... To dla ciebie... – Wręczył mi jeden z bukietów. Dla mnie był ten większy, złożony z czerwonych róż, udekorowany i posypany brokatem.
Mama weszła na korytarz w chwili, kiedy kładłam kwiaty na stole. Zarumieniła się, kiedy ujrzała przed sobą mężczyznę. Nie zdawała sobie sprawy, że był to wampir, który swoją bytnością powodował u niej tylko pozytywne emocje.
– Natalko, nie mówiłaś, że będziesz miała gościa? – Mama próbowała zakryć dłońmi fałdki tłuszczu na brzuchu, jednak serdeczny uśmiech Christophera w jej stronę pozwolił się jej odprężyć.
– Pani Renato, przepraszam bardzo za najście, jednak nie potrafiłem wykrzesać ani chwili wolnej w poprzednich dniach... – mówił, malując słowami niczym malarz pędzlem. Przyjemnie się go słuchało. Wydawało mi się, że mama miała dokładnie takie same zdanie. – Przyszedłem wręczyć pani oraz pani córce te oto bukiety.
Mama zarumieniła się jeszcze bardziej, kiedy przyjęła podarunek.
– Natalia... Mam ci naprawdę dużo do opowiedzenia... – powiedział, odwracając się do mnie.
– Jasne... Pewnie! Zapraszam cię na piętro, nie będziemy przecież siedzieć na korytarzu... – zaproponowałam od razu, ale Christopher tylko patrzył na mnie przenikliwie, jakby samo zawieszanie wzroku na mnie sprawiało mu radość.
– Obawiam się, że nie mam teraz zbyt dużo wolnego czasu... Ale myślę, że będziemy mogli porozmawiać jutro... Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na bal?
Otworzyłam usta ze zdziwienia, a moja mama zapiszczała, jakby wywołując w sobie małą dziewczynkę...
– Ja... – zająknęłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że ten czas, który spędziłam na zapominaniu o Christopherze poszły na marne. On wrócił. Był w moim domu i zaprosił mnie na bal.
– Zgódź się... – nalegała mama, stojąc za nami, ekscytując się bardziej niż ja. Zapewne oczarował ją tajemniczy mężczyzna. Wtedy nie liczyło się, że niemal go nie zna. Widziała go po raz pierwszy, jeżeli nie liczyć tego, kiedy ją uratował. Jego wampirzy urok skutecznie na nią podziałał. Zupełnie jak na każdego innego człowieka.
– Dobrze. Pójdziemy razem. – Skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam kąciki ust w górę.
Christopher wyglądał, jakby wypuszczał powietrze z ust, co sygnalizowałoby ulgę.
– Dziękuję. Bardzo dziękuję...– powiedział, a ja byłam pewna, że tyczy się to tylko mojej zgody, ale również tego, co wydarzyło się wtedy, w magazynie. Pomogłam mu, stanowiliśmy drużynę i pomimo balastu, jakim dla niego byłam, pokonaliśmy zło.
– To ja jestem tą, która powinna ci dziękować – dodałam, czując, że naprawdę cieszyłam się, że miałam okazję go jeszcze zobaczyć.
Usiłowałam się przekonać, że o nim zapomniałam, ale to było tylko oszukiwanie siebie. Nie było tego spotkania, a ostatnie spotkania zawsze są niezwykle ważne.
– A więc do zobaczenia jutro. Będę przed dziewiętnastą. Z chęcią zostałbym dłużej, ale... Smoking na mnie czeka. – Puścił do mnie oczko i podszedł do mnie. – A tak między nami, wyglądasz znakomicie w tym stroju.
Powiedziawszy to, zniknął. Niemal tak szybko, jak się pojawił. Nie zauważył tego, jak się rumienię, ani tego, jak mama powoli dochodziła do siebie, kiedy wszystkie jego afrodyzjaki przestały działać.
– To był Christopher? – zapytała, patrząc na dwa, cudowne bukiety.
– Dokładnie tak. – Pokiwałam głową, patrząc na drzwi, które przed chwilą zamknął. Klucze podskakiwały w środku, pokazując, że niedawno drzwi zostały wprawione w ruch.
– Ufam ci, córeczko, wiesz. Także jestem pewna, że podejmiesz słuszną decyzję. – Uśmiechnęła się do mnie, tym troskliwym, matczynym uśmiechem, którego kochałam.
Spuściłam wzrok w dół, skupiając go na moich gołych stopach, które od zimna z zewnątrz lekko posiwiały. Nie byłam pewna wielu rzeczy w moim życiu. Nie wiedziałam, jak się zachowam podczas balu, jak zachowa się Christopher. Nie wiedziałam, czy zostaje w Dolinie Koniecznej, czy przyszedł się tylko pożegnać. Lecz jednego byłam pewna.
Nie mogłam się doczekać jutrzejszego wieczora.
___________________
Przymierzałam się do tego rozdziału, chyba z pięć razy. Za każdym razem poddawałam się, urywałam w pół słowa, myślałam, że skończę następnego dnia. Jednak dostawałam niejednokrotnie powiadomienia, że ktoś dał przy jednym z rozdziałów gwiazdkę, czy komentował... I to mnie tak strasznie zmotywowało, że musiałam to napisać! :) Udało się, ponad 2000 słów :).
To jest przedostatni rozdział... Wiem, że mówiłam, że planowałam jeszcze jeden, ale nie chciałam wprowadzać rozdziału, który nic nowego by nie wprowadził, a stałby się tylko zapychaczem i laniem wody... Bardzo tego nie lubię i zawsze unikam, jak ognia :).
Ostatni rozdział (jeżeli wena mnie nie opuści) pojawi się już jutro :). Jak pewnie się domyślacie, zakończy go bardzo poważna, życiowa decyzja naszej dwójki głównych bohaterów... Jak myślcie? Co się wydarzy :)? Bardzo czekam na komentarze i Wasze spekulacje odnośnie końca :).
Do napisania!
N.B
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top