Rozdział 19 Późne prośby
Dni mijały tak szybko, jakby czas postanowił zrobić sobie z nas żarty. Być może stało się to za sprawą tego małego domku, w którym mieszkałyśmy z mamą już od przeszło tygodnia. Każdy dzień był pracowity. Szłam do pracy, powoli przyzwyczajając się do tej strasznej atmosfery, która ciągle się tam znajdowała.
Dziennikarze cały czas napastowali nas kolejnymi pytaniami odnośnie morderstw. Wampiry nie dawały za wygraną, a ja ciągle pragnęłam powiedzieć wszystko, co wiem. Lecz milczałam jak grób. Z moich ust ani razu nie padło słowo na w, a moje zachowanie wszyscy tłumaczyli szokiem, który mogła spowodować sytuacja w mieście.
Nikt nie pytał się o mnie. Nie dziwiło mnie to. Chociaż Jamesa opłakiwali, szybko zapomnieli w jakich okolicznościach zginął, a mnie traktowali jako równą sobie. Osobę, która powinna powoli przyzwyczajać się do rozlewu krwi.
Odwoziłam mamę do pracy i przyjeżdżałam po nią. Starałyśmy się tak ułożyć grafik, żeby żadna nigdy nie wracała sama. To było zbyt niebezpieczne. Lecz tylko ja wiedziałam dlaczego.
Od tygodnia nie widziałam Christophera. I muszę powiedzieć, że bardzo się z tego powodu cieszyłam. Wiedziałam, że nie odpuści. Czułam, że może czaić się pod pracą, w końcu wie, gdzie pracuję. Sam mnie nakłaniał, abym zrezygnowała z tej pracy. Wychodziłam z budynku w wielkim tłumie, licząc, że jego wampirze oczy nie dostrzegą mnie w jednej, wielkiej kupie śmiertelników.
Liczyłam na jakiś cud, jednak on nie następował. Brutalna rzeczywistość pokazywała mi niejednokrotnie, że moja wyprowadzka niczego nie zmieniła.
Popołudnia spędzałam z mamą, najczęściej jedząc na maleńkiej sofie i oglądając wiadomości na trzydziesto dwu calowym ekranie telewizora. Oczywiście, wolałyśmy jakiś film, jednak media trąbiły o Dolinie Koniecznej wszędzie. Nie był to już lokalny problem. Panika siała się szybciej niż niejeden przypuszczał.
– Nie podobają mi się ci prezenterzy. – zauważyła mama, gładząc Rozkosznego po miękkim brzuszku. – Płacą im za wzburzanie fermentu i nic więcej.
– Mogliby zostawić to wszystko, ich panika nic nie pomoże... – westchnęłam, przyznając mamie rację. – A morderców pewnie to cieszy, że wywołali tak wielką sensację.
– Tylko czekać, aż będą chcieli czerwonego dywanu – burknęła w swój własny sposób. – Wiem, że są psychopatami. Ale to niemożliwe, aby byli nieuchwytni przez tyle czasu.
Przygryzłam lekko wargę, próbując zmusić samą siebie do nie wypowiedzenia paru słów za dużo. To był ich instynkt. Byli potworami, a cierpienie ludzkie było dla nich jak dla nas tlen. Widziałam tę żądzę krwi, kiedy Christopher mnie wąchał. Wciągał zapach krwi, które jego nozdrza wyczuwały, chociaż dla mnie to niemożliwe? Albo zapach ludzkiej, ciepłej skóry pachniał dla niego pożądliwie? Wzdrygnęłam się, kiedy o tym pomyślałam.
– Jak oni mogą to robić? – zastanowiła się mama na głos, zmieniając na darmo kanały. Wszędzie leciało to samo. Wszędzie ten sam las z naszego miasta.
Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Postanowiłam milczeć i patrzeć jak oczy mamy świdrują po srebrnym ekranie.
– Chciałabym, aby to wreszcie się skończyło... – wykrzesałam te słowa, chociaż powtarzałam je każdego dnia co najmniej dwa razy.
– Niech chociaż to śledztwo ruszy, niech dadzą ludziom nadzieję, że to miasto jednak ta się uratować. Póki co, pokazują nam, że trzeba się wynieść, bo inaczej zostaniemy brutalnie zabici.
– Jestem pewna, że robią, co mogą. Codziennie w pracy śledzimy te znikome dowody po tysiące razy, licząc, że znajdziemy coś, co ominęliśmy...
Co mogło być dowodem na to, że były to wampiry? Zapewne po zabójstwie przemienili się w nietoperze i uciekli z tamtego miejsca, nie pozostawiając żadnych śladów. Byli jak duchy, nie można było ich złapać. I to mnie najbardziej trapiło. Nic nie mogłam zrobić z tą wiedzą, nakierować ich w jakikolwiek sposób. Było to po prostu niewykonalne.
Rozmyślałabym zapewne dłużej, gdyby nie rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Podskoczyłam jak oparzona, nigdy wcześniej go nie słyszałam. Nikt od tygodnia tam nie zajrzał. Spojrzałyśmy z mamą na siebie zaniepokojone.
Pierwszą osobą, o której pomyślałam był Christopher. Lecz było popołudnie, słońce jeszcze nie zaszło, więc to nie mógł być on. Nigdy nie widziałam go w świetle dziennym, więc wnioskowałam, że nie może wychodzić na słońce, tak jak te książkowe wampiry, w które kiedyś nie wierzyłam.
– To pewnie Sabina – wpadłam na to po chwili, która wydawała się dla mnie nieskończonością, lecz w rzeczywistości trwała dwie sekundy. Tylko ona wiedziała, że wtedy tam mieszkałyśmy, więc nie mógł to być ktoś inny. – Pójdę otworzyć – zaproponowałam i szybciutko podniosłam się z kanapy.
Przejście do drzwi zajęło mi niecałe trzy sekundy. Przekręciłam klucz w zamku i po chwili otworzyłam wrota. Zaniemówiłam, kiedy ujrzałam tę osobę. Był to ostatni człowiek na ziemi, którego tutaj się spodziewałam.
Mężczyzna przełknął ślinę i spojrzał na mnie badawczo. Zauważył pewnie, jak się zmieniłam. Nie wzruszyło go to. Zapewne.
– Co tu robisz? – Nie udawałam, że to spotkanie nie należało do miłych. Pragnęłam je jak najszybciej zakończyć. Nie musiałam mówić głośno, aby mama mnie usłyszała. Jednak nie podniosła się z kanapy.
Nie dziwiłam jej się. Nie chciałabym oglądać osoby, z którą miałam nieprzyjemne relacje i ostatnim razem widziałam ją trzy lata temu na sali rozwodowej.
Dokładnie tak. Przede mną stał mój ojciec, w drogiej kurtce i we włosach postawionych na żelu. Robił widocznie wszystko, aby się odmłodzić. Tak, żeby dogodzić swojej narzeczonej, mającej zaledwie dwadzieścia trzy lata.
– Przyszedłem cię stąd zabrać. – Chociaż mówił rzeczy, które powinny wywołać u mnie coś w rodzaju szczęścia, że się mną zainteresował, wywołało to u mnie napad nagłej złości.
Nie interesował sie mną w ogóle. Ważniejsze były dla niego buty dla nowej dziewczyny niż moje zakończenie roku, gdzie okrzyknięto mnie najlepszym uczniem roku. Teraz się obudził? Miałam tego serdecznie dosyć. Chciałam w tamtej chwili zamknąć mu drzwi przed nosem, lecz ten nieoczekiwanie mnie przytulił. Nie robił tego od lat. Od wielu lat.
Odepchnęłam go. Prawdopodobnie mocniej niż powinnam, jednak emocje za bardzo mnie poniosły.
– Nie dotykaj mnie. – syknęłam, czując, jak całe moje ciało zaczyna buzować.
– Wiem, co się dzieje w Dolinie Koniecznej, nie mogę pozwolić, abyś żyła w takim mieście! – postawił stanowczo na swoim, ciągle wpatrując się mnie, jednak miałam wrażenie, że nie ujrzał tego, co chciał ujrzeć. Nie rzuciłam się na niego, dziękując, że z łaski swojej się po mnie pofatygował, tylko potraktowałam go w chłodny sposób.
– A gdzie byłeś, kiedy przez lata byłam sama bez ojca? Zajmowałeś się tylko sobą, a potem swoją nową kochanką! Teraz sobie o mnie przypomniałeś?!
– Nie mów tak, wiesz, że zawsze byłaś moją ukochaną córeczką...
Patrzył mi prosto w oczy, kiedy mówił tamte słowa. Myślałam, że ręka zacznie mnie zaraz świerzbić. Naprawdę, pragnęłam go w tamtym momencie udusić, uderzyć, kopnąć... Jego słowa śmierdziały na kilometr kłamstwem, albo zbyt późnym odnalezieniem instynktu tacierzyńskiego.
– Nie byłam i dobrze o tym wiesz. – mruknęłam, dalej stojąc w progu, nie pozwalając go wpuścić do domu. – Liczyło się tylko twoje maleństwo, cztery lata starsze ode mnie, które nosiło w sobie twoje dziecko, którym przejmowałeś się bardziej ode mnie. I teraz masz czelność udawać dobrego tatusia?!
Przemilczał moje słowa, ale po chwili znów rzekł:
– I to w tym domku mieszkacie? Podobno miałyście mieć piękny dom w Dolinie Koniecznej.
Nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i uderzyłam go ręką w policzek. Nie mogłam nad sobą zapanować, jego obecność wyzwoliła we mnie uczucia, których nie potrafiłam opisać. Byłam bardziej niż wściekła, poczułam się oszukana.
– I mamy ten piękny dom w Dolinie Koniecznej, ale jak sam trafnie zauważyłeś, jest tam niebezpiecznie i dlatego się wyniosłyśmy. Niby jak nas znalazłeś?
– Wszyscy was znają w tej dziurze. Wystarczyło zapytać. Stare babcie opowiedziały mi o was wszystko, co wydarzyło się od dwudziestego dziewiątego kwietnia.
– I czego się dowiedziałeś? – założyłam ręce na piersi.
– Że pracujesz na komisariacie, mieszkasz tutaj, a twoja matka myje gary.
– Wyrażaj się! – zacisnęłam ręce w pięści. – Po pierwsze, nie myje garów, a jest szanowaną kucharką. A po drugie, to była do cholery twoja żona, nie możesz ładniej o niej mówić?
– No właśnie, była. – rzekł, stawiając kropkę nad i, nie zdając sobie sprawy, że kobieta, o której mówi znajduje się dwa metry od niego.
– Jesteś żałosny – odparłam, marszcząc brwi. – Nie przyjechałeś tutaj mnie zabrać, chciałeś się ponabijać z nas, tylko o to ci chodzi! Gdyby naprawdę ci na mnie zależało, byłbyś tym, kogo nazywają ojcem. Nie masz czelności, aby się nim nazywać. Dla mnie jesteś nikim. Oby twoja ukochana przekonała się, jakim jesteś człowiekiem – machałam ręką.
– Ona ma wszystko, czego zapragnie.
– Tak samo, jak my parę lat temu. Ale nagle coś ci się poprzestawiało i postanowiłeś zniszczyć nam życie. Zrób po raz pierwszy coś pożytecznego i odejdź stąd – Nie sądziłam, że byłam w stanie utrzymać srogi ton głosu przez tak długi czas. Jednak miałam poczucie, że muszę w końcu mu wszystko wygarnąć. Muszę mu pokazać, że nie wygrał tej bitwy. Nigdy jej nie wygra.
– Tak mówisz? Może wrócisz do mnie i przekonasz się na nowo, co to znaczy mieć pieniądze i nie bać się, że znowu napadnie na ciebie jakiś psychopata?
Naprawdę, stare babcie wszystko mu opowiedziały. Nie miałam za grosz szacunku do tego człowieka. To nie był mój ojciec, który był wspaniałym człowiekiem przed laty. Nie zamierzałam udawać.
– Pieprz się. – syknęłam, czując, że pragnę zakończyć nieprzyjemną rozmowę.
– O, proszę. Taka jesteś wygadana. A twoja matka, to co? Zawsze była taka pyskata, a teraz nie potrafi nawet podejść i stanąć ze mną twarzą w twarz?
Po tych słowach usłyszałam jak mama podnosi się z kanapy. Parę kroków wystarczyło, aby znalazła się obok mnie i spojrzała na ojca. Był to twardy wzrok, zupełnie nie pasujący do mojej mamy. Stawarza iluzję silnej i niezależnej kobiety, którą żaden facet nie będzie pomiatał.
Myślałam, że coś mu powie, jednak ta stanęła obok mnie i milczała. Chciałam przejąć inicjatywę, jednak ona powstrzymała mnie. Nikt nie wiedział, co nastąpi. Dopiero po chwili mama, zupełnie jak ja, uniosła rękę i uderzyła ojca w drugi policzek, który szybko zaczerwienił się jak poprzedni.
– W końcu mogłam to zrobić. Czuję się spełniona – rzekła zupełnie bez emocji, jedną ręką chwytając mnie za ramię.
– W tym mieście może trwać wszystko. Zaraza, epidemia, wojna... Lecz nigdy nie opuszczę mojej mamy. Tutaj jest mój dom. Nie tam, gdzie uwiłeś sobie i swojej ukochanej przyjemną oazę. Dla mnie te twoje pieniądze są nic nie warte. Ważne, że jestem tutaj z mamą, która mnie rozumie i co najważniejsze... Wspiera. Ile razy zupełnie mnie olałeś i wolałeś skupić się na sobie? Przemyśl sobie to, zapewnij dziecku lepsze życie, niż miałam ja przez ciebie. Zostaję z mamą. I nie chcę cię nigdy więcej widzieć. – Cofnęłyśmy się o krok i z impetem zamknęłyśmy mu drzwi przed nosem.
Widziałam, że chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale dla mnie rozmowa była zupełnie zakończona. Byłam dumna z mamy, że potrafiła mu się postawić. Bałam się, że jej dawna miłość do niego wróci i pomimo wszystkiemu mu zaufa.
Ojciec jeszcze przez chwilę dobijał się do drzwi, lecz później dał sobie spokój, a jego mercedes zniknął szybko z ulicy. Miałam nadzieję, że już nigdy nie wróci.
Mama po chwili mocno mnie przytuliła. Od razu poddałam się jej ciepłym ramionom.
– Dziękuję, że mnie nie zostawiłaś. Że nie wybrałaś jego pieniędzy i wygodnego życia. Kocham cię, córeczko.
– Ja ciebie też... – czułam, że w oczach zaczynają zbierać mi się łzy. – Nie mogłabym cię zostawić. Jesteśmy w tym razem, prawda?
Mama pokiwała głową. Usiadłyśmy na kanapie, powracając do wiadomości, sprawiając wrażenie, że on nigdy się nie pojawił w tym domu.
Zaczęłam się zastanawiać, co robi. Spełnia każdą zachciankę swojej ukochanej, aby ta nie zostawiła go dla młodego, przystojnego dwudziestolatka? Wykorzystuje go materialnie? Dobrze mu tak. Naprawdę nie żałowałabym, gdyby to była prawda. Zasłużył na wszystko.
Pod pewnymi względami, ludzie nie różnią się od potworów, o których tak często mówią teraz w mediach.
____________________________
Dzisiaj rozdział spokojniejszy :). W następnym znowu pojawi się akcja, lecz jak wiecie, nie mogę wprowadzać tutaj samych rozlewów krwi, chociaż mogłoby się tak wydawać :).
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top