Rozdział 25 Pokuszenie


Christopher obudził się później, ociężały, jakby ktoś w śnie zrzucił go ze schodów, przeszedł po nim w butach na obcasie, a na koniec zaczął podtapiać go w umywalce. Bolały go mięśnie, kości zdawały się zastać, a głową była ciężka i każdy ruch sprawiał mu ból.

Kruchy człowiek. Dopiero wtedy do niego doszło, że jego ukochana musiała doświadczać tego tak często. Dziwił się czemu czasami wstawała niewyspana, czemu narzekała, że źle się jej spało. On już nie pamiętał tego uczucia, zawsze wydawało mu się, że to były takie kobiece narzekania, jak na wszystko, aby otrzymać pocieszenie z jego strony. Obiecał sobie, że już nigdy nie będzie naśmiewał się z jej ciężkiej nocy i zawsze będzie dla niej wsparciem.

I nagle do jego głowy doszedł głos, mroczny i drastyczny, z każdym impulsem jego ciało się wzdrygnęło:

Ona nie żyje, za późno na zrozumienie.

Christopher podniósł się na łóżku, na którym leżał, dysząc ciężko. Musiał się pilnować, aby na pewno oddychać w równym tempie. A napady paniki wcale mu nie pomagały. Wręcz przeciwnie. Żałował, że nie było sposobu, aby uspokoić ciało w jednym momencie. To było takie męczące, ciało, umysł, oddech... Bycie człowiekiem było cięższe, niż pamietam.

Chwilę zajęło mu dojście do siebie. Dalej ciężko oddychał, zamknął oczy, aby łatwiej było mu się uspokoić. Edith patrzyła na niego, jednocześnie mu współczując, a z drugiej strony na jej ustach gościł ironiczny uśmiech. Słaby facet, ze zniszczona fryzurą, zmiętymi ubraniami i rozsypką w sercu. Dopiero poznawała tę wersję Chrisa. Wydawał się jej inną osobą. Wiedziała jednak, że będzie łatwy w manipulacji. Ona była wampirzycą, potężnym stworzeniem, a on tylko człowiekiem.

— Gdzie ja jestem? — Christopher przetarł oczy, wzdychając głęboko i donośnie. Siedział zgarbiony na łóżku, wyglądając conajmniej żałośnie.

— W hotelu — odparła Edith, a jej głos dla kontrastu zabrzmiał przepięknie, jak woda dla spragnionego i koło ratunkowe dla tonącego. Potęga wampiryzmu była naprawdę nieoceniona. — Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony, bo odwaliłeś teatrzyk jak dziecko w przedszkolu.

— Przestań — mruknął Christopher, chowając głowę pod hotelową poduszką, myśląc, że to go jakkolwiek ukryje przed problemami. Wierzyły tez w to dzieci, które chowając się pod kołdra, myślały, że tam nie dosięgną ich wyimaginowane potwory.

— Śpij, ja tez za chwilę się zdrzemnę, bo zaraz świta — powiedziała Edith, nerwowo spoglądając na tarczę nowoczesnego zegara na ścianie. — Jak wstaniesz, postaraj się proszę nie zabić. Nie będzie mi się chciało sprzątać.

— Edith, kurwa, przestań! — Tym razem Christopher aż krzyknął, ale spod poduszki wydobył się tylko zgaszony jęk.

— Zapomniałam, że twoje uczucia są teraz na poziomie małego pomeraniana. Muszę się obchodzić z tobą jak z dzieckiem.

Edith podeszła do dużego okna w pokoju hotelowym i niemal z gracją międzynarodowej modelki zaciągnęła zasłony, sprawiając, że w pokoju zrobiło się na powrót ciemno. Gdyby zrobiła to sześć minut później, napotkała by krwiożercze dla niej słońce. Christopher pozwolił sobie na oddech i moment rozluźnienia, ale myśli zaczęły za szybko napływać do jego głowy. Zaczął się zastanawiać czy jest jakiś sposób, aby wyzwolić sobie umysł. Nie poddał się. Oczywiście, że się nie poddał. Słowa zdenerwowanego pierwszego wampira nie były dla niego wystarczające, nie mógł się doczekać, aż staną u progu Rady. Wiedział, że oni pomogą, znajdą jakiś sposób. Zwłaszcza, że Natalia i jej krew była wyjątkowa. Rada nie pozwoliłaby, aby ktoś taki po prostu umarł. Wiedział, że muszą przeczekać do wieczora i ruszą w ostateczną podróż do Japonii.

Christopher otworzył oczy, przetarł je powoli i głęboko wypuścił powietrze. Zerknął w kierunku swojej towarzyszki. Zamarł, kiedy zobaczył, co ona robiła.

Edith, jakby go nie było, ściągnęła swoją długa, czarną suknię, eksponując mu swoje prawie nagie ciało. Prawie, ponieważ ubrana była ciagle w wyzywający, seksowny strój, składający się z koronkowego stanika z mnóstwem paseczków, które opinały jej niemal idealny biust, mocno wycięte stringi i zabudowany pas do pończoch. Christopher mimowolnie spojrzał na nią, jakby widział ją pierwszy raz, a prawdę mówiąc, widział ją wiele razy. Byli ze sobą parę dobrych lat.

— Edith, co ty robisz?! — Odwrócił wzrok, sam siebie karząc za to, że śmiał popatrzeć na inną kobietę. Nie była piękniejsza od jego ukochanej. Dużo jej brakowało.

— Idę spać — odparła niewinnie, po czym poprawiła niesfornie opadającą pończochę, z powrotem układając ją na udzie. Zrobiła to w naprawdę wyzywający sposób. Dodała to tego zawadiacki uśmieszek.

— Proszę cię, ubierz się, albo zejdź mi z oczu.

— Oh, bez przesady. Po pierwsze, jestem za stara na wstyd z powodu mojego ciała. Po drugie, nie ma tutaj nic, czego wcześniej nie widziałeś.

— Edith, nie jestem z tobą, nie mam ochoty patrzeć na twój tyłek.

— Twój tyłek? Zapomniałeś już, jak to była twoje ulubiona część ciała u mnie? Lubiłeś go macać, całować, ssać, klepać...

— Zamknij się! — Christopher odważył się na nią spojrzeć, prosto w oczy, mając nadzieję, że wyglądał wystarczajaco zdenerwowanie. Jego ludzkie pożądanie jednak dawało się we znaki. Ciężko było mu się oprzeć, aby nie spojrzeć na wyeksponowane piersi Edith. Jej koronkowy stanik odsłaniał nawet jej sutki.

— No weź, jesteś już singlem, jesteś wolny. Nauczyłam cię dużo, kiedy byłeś młodym wampirem. Pozwól, że nauczę cię jeszcze być na nowo człowiekiem. Lekcja pierwsza. Pożądanie. — Ruszyła do niego wolnym krokiem, stawiając nogi przed sobą jak rasowa modelka na wybiegu. Christopher walczył ze sobą, aby nie patrzeć na jej podskakujące piersi i odkrywające praktycznie wszystko stringi.

— Odejdź, Edith. — Brunet cofnął się niemal w sam kąt łóżka, a ogarnęły go emocje, których sam do końca nie znał. Coś w rodzaju strachu i jednocześnie pragnienia ucieczki. — Proszę, wiesz, że nad sobą nie panuję, nie chce zrobić niczego głupiego.

— Głupiego? Od kiedy seks jest głupi? — Prychnęła śmiechem, nie zwalniając swojego tempa. — Przecież wiesz, że tego chcesz, oto są twoje prawdziwe uczucie. Ludzkie. Chcesz mnie, chcesz poczuć się jak w niebie i zapomnieć o przeszłości.

— Przeszłości?! Myślałem, że mi pomożesz ją odzyskać, a nie nazywać jej przeszłością!

— Próbowałam. — Edith usiadła okrakiem na krańcu łóżka, a Christopher mocniej wbił się w ścianę. — Ale widzisz, że to niemożliwe. Pojedziemy do Rady, aby usłyszeć, że zwłok się do życia nie powróci. Możesz zacząć od dzisiaj rozkoszować się nowym życiem, które teraz masz.

Wampirzyca ściągnęła bransoletkę ze swojego nadgarstka i ostentacyjnie upuściła go na podłogę.

— Ups. — Uśmiechnęła się kokieteryjnie i odwróciła się, aby sięgnąć po bransoletkę. Ustawiła się tyłem do Christophera, schylając do granic możliwości, wypinając się coraz bardziej. Mężczyzna zacisnął zęby i odwrócił wzrok. Nie mógł. Emocje i myśli buzowały mu w głowie, wiedział, że nie mógł tego zrobić Natalii, która żyła dalej w jego sercu. Jej serce było jego sercem.

Edith po podniesieniu się z przykrością odkryła, że Christopher nie patrzy w jej kierunku. Ruszyła więc w jego stronę, wijąc się i idąc niczym kotka. Przygryzła wargę i schwyciła brodę Christopera. Swoją siłą zmusiła go, aby spojrzał na nią.

— Odpręż się i rozluźnij. Wiesz, że potrafię przenieść cię do nieba? — mruknęła prosto w jego ucho. Czuła, że jego oddech robi się coraz szybszy, a nacisk na ścianę powoli się zmniejsza.

Ludzie byli tacy łatwi. Tacy łatwi.

— Jak to lubiliśmy zaczynać? — Koniuszkami palców przejechała po jego torsie, a ten patrzył na nią jakby chciał zniknąć. Wstydził się swoich myśli, wstydził się, że nie był wystarczajaco silny, aby to przetrwać. Był tylko kruchym człowiekiem, który gubił się w swoich myślach i uczuciach, a ona jako wampirzyca była najseksowniejszą kreaturą na świecie.

Christopher czuł się jak w amoku. Jakby jego ciało i umysł stanowiły dwie osobne instytucje. Miał wrażenie, że był jak pies, który musiał się nauczyć pewnych zachowań, albo dzieckiem, które nie wiedziało, jak ma reagować. Śmiać się, płakać? Dziecko zakłopotane i zagubione w emocjach zawsze spogląda na rodziców. Upadłem. Nic nie boli. Mam wstać i bawić się dalej? Mama biegnie, zaczyna kwilić. Coś się stało. To ja też zaczynam płakać. Powtarzanie zachowań. Więc w tej sytuacji, kiedy Christopher się zagubił, musiał naśladować zachowanie innych.

Brunet popchnął dziewczynę na łóżko, a ta zerknęła na niego zaskoczona. Stał nad nią moment, analizował jej mimikę, objął ją całą wzrokiem, aby chwilę moment brutalnie zatopić usta w jej ustach.

Edith jęknęła zadowolona. Jeszcze nigdy nikt nie odmówił jej seksapilowi. Mogła mieć każdego kogo zapragnęła, a jej stara miłość zawsze była tą, którą bardzo miło wspominała.

Dwójka całowała się namiętnie na hotelowym łóżku, Edith doskonale pamiętała, co najbardziej lubił, więc szybko sprawiła, że ten stracił całkowicie głowę. Chociaż na chwilę stał się na powrót tym samym Christopherem, którego wychowywała na rasowego wampira. Sunęła dłońmi po jego ciele, a Christopher trzymał ciągle dłonie gdzieś poza, skupiając się tylko na emocji, która go pochłonęła. Całował ją bez przerwy, zapominając, że musiał co jakiś czas brać oddech.

Gdy Edith zaczęła ściągać jego koszulkę i zniżać rękę do jego spodni, Christopher zaczerpnął długo zapomniany oddech, jakby oblewając się kubkiem zimnej wody. Rozszerzył oczy z niedowierzania, co właśnie zrobił. Jego zachowania i działania były zupełnie odrealnione, sam czuł się, jakby zniknął gdzieś na plaży w Rarotondze i tam został. Czuł w tamtym momencie, jakby sam był swoją matką i złapał się na gorącym uczynku. Poczucie winy zdawało się narastać w jego żołądku i rozsadzało go od środka.

— Nic się nie zmieniłaś, Edith — mruknął, mając wtedy ochotę ją udusić, rozerwać na strzępy. Spojrzał na nią z obrzydzeniem. — Jesteś potworem, żywiącym się nieszczęściem innym.

Edith jednak spojrzała na niego z rozbawieniem i zaśmiała się głośno i druzgocąco.

— A ty jesteś pizdą — prychnęła. — Gdzie jest ten Christopher, który mordował z przyjemnością, nie znał strachu i miał ten zawadiacki uśmieszek.

— Wampiry powinny zniknąć. Nie sądziłem, że znienawidzę kogoś tak bardzo, jak ciebie i całego gatunku. — Christopher czuł, że cale jego ciało drży z nadmiaru złości i niezrozumienia. — Mówiłaś, ze chcesz mi pomóc, ale tylko chciałaś mnie zniszczyć.

— Chris. Przeżyje ciebie i to nawet stukrotnie. Jesteś nikim. Znikniesz za niedługo. — Wzruszyła ramionami, w dalszym ciągu wijąc się po łóżku. — Widzę po prostu, że się już nie nadajesz. Podobałeś mi się w Japonii, gdzie straciłeś ten ogłuszający cię lęk przed samym sobą. To ty stanowisz dla siebie zagrożenie. Pozwól, że pomogę ci zakończyć twoje cierpienie.

Wampirzyca wstała, oblizała się powoli i zaczęła iść w jego kierunku. Znalazła się przy nim w ułamku sekundy, a Christopher tylko się wzdrygnął.

— To koniec twojej historii. Koniec waszej historii. Czy naprawdę sądziłeś, że spotka cię happy end?

Edith zbliżała się co niego coraz bardziej, niemal na centymetry, a Christopher w tym samym czasie stawiał kroki do tyłu, przybliżając się do okna. Kiedy napotkał koniec drogi, westchnął głęboko.

A może tak miało być? Życie bez jego ukochanej miało być już do końca owiane nieszczęściem i smutkiem. Mógłby znaleźć ją po drugiej stronie, nie martwiąc się o utrapienie, ból, lęk i to poczucie winy, które nie odstępowało go ani na moment.

Edith musnęła go delikatnie w usta, niczym matka żegnająca się z synem, który kładł się spać. Zerknęła na jego nagą szyję, przygotowując się, aby się w nią wgryźć.

Christopher zacisnął zęby, wiedząc, że będzie bolało. Przed oczami ukazały mu się wszystkie jego ofiary, wszyscy, którzy zginęli, którzy nie mieli nawet okazji pożegnać się ze swoimi rodzinami i po prostu odeszli, bez słowa. Z wykrzywiającym bólem na ustach.

Na końcu przed jego oczami pojawiła się Natalia. Na plaży, biegając boso po gorącym piasku, śmiejąc się i rozkoszując słońcem. I on tez tam stał. Na słońcu, podziwiając jaki świat jest piękny, kiedy okala go aura słońca.

Słońce.

Wstąpiła w niego siła, której dawno nie miał. Jak on mógł się poddać? Nie to jej obiecywał, nie tak to miało wyglądać, nie mógł dać się zabić podstępnej wampirzycy.

Christopher chwycił koniuszkami palców zasłony w pokoju, po czym z impetem je odsłonił, sprawiając, że w środku zrobiło się jasno, a mocne, poranne słońce wpuściło swoje promienie do hotelu.

Edith upadła Christopherowi pod nogi, a następnie otworzyła szeroko usta, z których wydobył się najżałośniejszy krzyk, jaki słyszał. Wampirzyca skuliła się, po czym chciała uciec, ale Christopher przytrzymał ją mocno przy sobie, klękając obok niej.

— Żegnaj, Edith — powiedział, całkowicie bez emocji, sam zaskoczony, że udało mu się nawet nie spowodować drżenia głosu. — Dziękuję za wszystko, ale zrobiłaś o wiele za dużo niż powinnaś.

Idealna skóra wampirzycy zaczęła się zamieniać w płótno, na którym pojawiały się bąble od oparzeń, stała się niemal szara, a na koniec zapłonęła jak kartka papieru. Jej czarne włosy spłonęły jako pierwsze. Kobieta wiła się i błagała o pomoc, ale Christopher wiedział, że postąpił dobrze. Nic nie mogło stanąć mu na drodze do miłości. Patrzył tępo jak wieluset letnia wampirzyca staje się tylko popiołem, jej idealne ciało rozsypuje się po hotelowym pokoju, twarz zmienia się w czaszkę, a następnie w nic nieznaczący proch. Ta chwila wydawała się trwać w nieskończoność, ale w istocie minęło najwyżej pięć minut.

Christopher siedział chwilę obok prochów, czując... Tak właściwie nie wiedział, co czuł. Zgubił się. Całkowicie się zgubił, ale był przekonany, że jego czyn był kamieniem milowym do odnalezienia jego ukochanej.

Wstał, otrzepał spodnie z nadmiaru popiołu i w pośpiechu zaczął przeszukiwać rzeczy Edith. Schował jej telefon do kieszeni i zwinął w gruby rulonik plik pieniędzy, dzięki którym miał dostać się do Chisana Mura.

Wiedział, że miał mało czasu. Na pewno ktoś usłyszał krzyk Edith, a był pewien, że brzmiało to gorzej, niż sobie wyobrażał.

Lada moment do pokoju mieli wbiec ochroniarze z bronią, którzy aż z recepcji slyszeli krzyki z pokoju 528. Szybko sprawdzili, kto znajdował się w pokoju, ale z przykrością odkryli, że system milczy w tym temacie. Gdyby tylko wiedzieli, że Edith zahipnotyzowała recepcjonistę, aby pozwolił jej spędzić noc w pokoju.

Ochroniarze wyważyli drzwi, ale w środku było pusto. Prócz dziwnego, śmierdzącego prochu oraz otwartego na oścież okna nie znaleźli nic. Spojrzeli po sobie zaniepokojeni i prędko zadzwonili na policję.

Christopher w tym czasie był już daleko.

***

Ludzie mieli cięższe życie niż przypuszczał. Męczyli się po dłuższym spacerze niż osiem minut, pocili się w małym słońcu, bolała ich głowa z nadmiaru emocji i zdenerwowania, a kolano po upadku z pierwszego piętra wcale nie goiło się w ułamek sekundy.

Christopher miał wrażenie, że wszyscy na niego patrzą, że widzą, co właśnie zrobił. Fakt faktem, patrzyli — ale tylko dlatego, że wyglądał, jakby był naszprycowany alkoholem i narkotykami, szedł niepewnie i chwiejnie, miał ogromne wory pod oczami i twarz wykrzywioną w grymasie.

Brunet szedł przed siebie, trochę nie wiedząc, jak ma się dostać do Japonii. Przeszukał cały telefon Edith, licząc, że umówiła się z kimś na samolot albo helikopter, ale telefon milczał. Wprawdzie, zdziwił się, bo Edith zawsze miała mnóstwo adoratorów, w każdym swoim wcieleniu miała koleżanki lub kochanki, a teraz nie miała żadnych wiadomości, żadnych telefonów. Telefon był prawie jak nowy, ale po zdjęciach widział, że musiała mieć go conajmniej pięć lat. Czy to prawda, że wampirzyca Edith stała się samotna?

Kiedy ból głowy nie pozwolił mu już iść dalej, skierował swoje kroki do apteki. Jego nozdrzy doszedł zapach leków, plastrów i owiało go zimno z klimatyzacji.

— Poproszę jakiś lek na potworny ból głowy. — Spojrzał przenikliwie na ekspedientkę, ale zapomniał, że przecież już nie może nikogo zahipnotyzować. — Tylko bardzo mocne.

— Mocniejsze mam na receptę, nie mogę ich panu sprzedać — odparła niewzruszona. Pewnie miała takich klientów już z czternaście od początku swojej zmiany.

— Proszę mi dać cokolwiek, umrę zaraz, głowa mi eksploduje.

— Dobrze się pan czuje? Może zadzwonić na karetkę?

— Po prostu boli mnie głowa — mruknął wymijająco.

— Dobrze... — Kobieta zniknęła na chwilę na zapleczu, po czym przyniosła małe opakowanie tabletek. — Proszę wziąć dwie tabletki na raz, gdyby ból nie ustępował, otworzyć czynność za trzy godziny.

Christopher skinął głową i zapłacił pospiesznie za tabletki, po czym wyszedł, zapominając się pożegnać. Kobieta jednak zupełnie nie zwróciła na to uwagi, wracając do swojej pracy. Ten ruszył dalej przed siebie.

Niecały kilometr później poczuł, że zaraz zemdleje. Zakręciło mu się w głowie i zrobiło ciemno przed oczami. Westchnął głęboko, nie wiedząc do końca, co miał zrobić. Łyknął tabletki, ale wiedział, że to nie pomoże.

Dopiero, kiedy ujrzał restaurację przed nim, przypomniał sobie, że nie jadł już bardzo długi czas. Tak więc swoje kroki skierował do środka. Usiadł przy najmniejszym i najbardziej odosobnionym stoliku, dopiero wtedy słysząc, jak bardzo burczy mu w brzuchu. Najgorsze w byciu człowiekiem był głód — po dłuższym zastanowieniu, uznał, że głód był najgorszy również, kiedy był wampirem.

— Co będzie dla pana? — Miła kelnerka pojawiła się u niego niespostrzeżenie, przez co lekko podskoczył na krześle. Ta uśmiechała się szeroko, trzymając notesik i długopis w ręce.

To był pierwszy raz od dawna, kiedy kelnerki nie śliniły się na jego widok i nie wrzucały mu gdzie popadnie swojego numeru telefonu. Nie był już przepięknym wampirem, który mógł mieć każdą, bo każda patrzyła na niego jak na boga. Do jego głowy wpadła myśl, która już towarzyszyła mu do końca dnia. Co jeżeli jako człowiek przestanie być dla Natalii atrakcyjny? Przecież ona była taka śliczna, szczupła, z dużym biustem, ze złotymi włosami. A on? Był teraz taki nijaki. Taki przeciętny.

— Poproszę hamburgera. Z dużą ilością frytek — odparł, próbując dokładnie wsłuchać się w ton swojego głosu.

— Coś do picia?

— Wodę — powiedział, spoglądając w jej kierunku. Dalej się uśmiechała, ale widać było, że był to uśmiech czysto biznesowy. Dziewczyna musiała pracować tu już długi czas.

— Już się robi! Dziękuję! — powiedziawszy to, ruszyła w kierunku innych stolików, a Christopher znowu został sam jak palec, zastanawiając się, jak dotrzeć jak najszybciej do Japonii.

W oczekiwaniu na jedzenie przeszukiwał loty blisko Chisana Mury, ale większość albo była wyprzedana, albo nie było go w tamtym momencie na niego stać. Zaciskał nerwowo ręce, będąc w tej sytuacji całkowicie bezsilny.

Jadł burgera nerwowo, szybko, po czym jeszcze bardziej zaczął boleć go brzuch. Ludzie patrzyli na niego jak na wariata i być może właśnie kimś takim był. Wariatem, który nie wiedział, co robić, który zgubił się we własnej osobie. Patrzył ze smutkiem na wszystkie szczęśliwe pary, które trzymały się za ręce, całowały, częstowały nawzajem swoimi kawałkami pizzy. Robili sobie zdjęcia w niezwykle urokliwym ogródku restauracji. I był tam on. Smutny, brudny, zagubiony.

Była tam tylko jedna osoba, która patrzyła prosto na niego. Jego wzrok nie wyrażał żadnych emocji. Po prostu stał i patrzył.

Christopher zauważył go stosunkowo późno, dopiero jak zapłacił za obiad, dopił wodę do końca i zaczął powoli wychodzić z restauracji, nie mając zupełnie pojęcia, gdzie powinien skierować swoje stopy. Ich spojrzenia spotkały się, a bruneta oblał strach i powróciło dziwne uczucie w żołądku.

Przed nim stał Racimir, praktycznie nie mrugając, skupiony na nim. Christopher podszedł do niego niepewnie, bo nie wiedział, czego chciał niedoszły pierwszy wampir.

— Christoperze — zaczął, kiedy brunet znalazł się wystarczająco blisko niego. — Pojadę z tobą do Chisana Mura.

Powiedział to, jakby informował go, że zrobił mizerię na obiad. Zagubiony pokręcił z niedowierzaniem głową.

— Ale... Jak to? Przecież mówił pan, że niemożliwe jest przywrócić Natalię do żywych.

— I dalej tak uważam. Po prostu wydaje mi się, że czas mojej ludzkiej tułaczki dobieg końca. Może uda mi się wstąpić na nowo do Rady, muszę dbać, aby taki incydent już nigdy nie miał miejsca.

Christopher poczuł ukłucie w sercu, kiedy Racimir znowu rzekł, że jego ukochana do niego nie wróci. Nie wierzył w to, ale usłyszenie tego z jego ust było czymś, co zawsze kłuło go w serce.

— Jak mnie znalazłeś?

— To proste. Media trąbią o wypadku w hotelu. Policja ustala, kto spędził noc w hotelu, kim była krzyczącą kobieta i gdzie uciekła. Oraz jej tajemniczy pomagier, którego pijanego musiała przenosić drobna kobieta. Masz szczęście chłystku, że na kamerach nie widać twojej parszywej facjaty.

Brunet poczuł się, jakby tata skarcił go za jakieś przewinienie. Uczucia, które się w nim pojawiały były niezwykle wyostrzone i sam nie do końca umiał je opisać.

— Wiesz, młody. Życie jest do dupy — westchnął Racimir. — Zarówno, kiedy jesteś śmiertelnikiem jak i nieśmiertelnym stworzeniem nocy. Ludzie zabijają się za oddech, bawią się w Boga, myślą, że są bezkarni i że życie nigdy nie zweryfikuje niczego. I potem są tacy jak ty. Jesteś prawdziwym potworem, Christopherze.

— Ja tylko chciałem się przy niej zestarzeć. Chciałem rozkoszować się każdą sekundą życia z nią.

— Popatrz, gdzie zaprowadziła cię twoja samolubność. A teraz chodź, po skontaktowaniu się z Radą, już wysłali po nas helikopter.

— Nie boi się pan spotkania z nimi po takim czasie?

— Ja już niczego się nie boję. — Wzruszył ramionami. — Widziałem tyle, że strach mnie nie paraliżuje. Ale ty powinieneś. Rada nie będzie zadowolona, że zabiłeś kogoś z krwią pierwszego wampira. 

______________

Wpadłam na zupełnie inne zakończenie Nocnego Oddechu ;). Nie odzywałam się rok, może dlatego, że odwarstwiły mi się siatkówki, może dlatego, że wzięłam ślub, może dlatego, że ciągle żyję wakacjami na Dominikanie. Ale koniec końców, kupiłam sobie specjalnie nowego Maca, żeby przyjemniej mi się pisało wszystkie moje bazgroły (baby z długimi pazurami, znacie wygodę Maca w pisaniu??), wpadłam na lepsze zakończenie książki i uznałam, że pora to zakończyć w należyty sposób. Stary koniec mógłby być taki lekko rozczarowujący, wiele wątków pozostałoby niewyjaśnionych, a teraz ujęłam je - mam nadzieję - w lepszy sposób. Mam też nadzieję, że uda mi się skończyć wszystkie książki (tak, książki, bo je sobie drukuję, nie opowiadania!). Liczę, że finał historii wrzucę Wam tutaj przed moim wyjazdem do Wiednia w poniedziałek, a jak nie, to biorę ze sobą laptopa. 

Dajcie znać, czy pamiętacie w ogóle tę historię. 

Do napisania, 

N.B

A nie!

Już N.T :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top