Rozdział 29
Dni mijały, a koniec wakacji przyszedł o wiele szybciej niż bym tego chciała.
Spędzałam mnóstwo czasu z nowymi przyjaciółmi i oczywiście z Nicolasem, który zabierał mnie w różne wyjątkowe miejsca.
Stojąc teraz na lotnisku aż ciężko sobie wyobrazić, że tak bardzo nie chciałam przyjeżdżać do Polski...
- Zadzwoń jak tylko dojdziesz do domu. - wybił mnie z rozmyślań głos cioci. - I dbaj o swoją mamę.
- A co ja niby robię?
- Oj no wiem, przepraszam. Musisz też do nas przyjechać za rok.
- Na pewno przyjadę. O to nie musisz się martwić.
- Będziemy za wami tęsknić. - powiedział Matt i przytulił mnie z całej siły.
- Ostatnich pasażerów lotu FEP26976 prosimy o podejście do stanowiska kontroli paszportowej.
- Musimy już iść - powiedział do mnie Nicolas, po czym wszyscy rzucili się na mnie i mojego chłopaka, aby nas przytulić i tak trwaliśmy przez jakąś minutę albo nawet dłużej.
- Do zobaczenia! - powiedziałam w końcu i dałam się Nicolasowi poprowadzić w odpowiednim kierunku.
- Spokojnie, odwiedzisz ich za rok, razem odwiedzimy. - chłopak usiłował mnie pocieszyć, co nie było takie proste.
- Rok to strasznie długo.
- Zanim się obejrzysz, będziesz leciała z Florydy do Polski i narzekała na nudę.
- Ja miałabym narzekać na nudę?!
- No na pewno nie ja, bo ja będę ci tą nudę umilał. Zresztą jak zawsze.
Po tej krótkiej wymianie zdań, która od razu poprawiła mi humor, poszliśmy w kierunku bramek i dalej do samolotu. Usiedliśmy na swoich miejscach, a po chwili stewardessy zaczęły pokazywać jak zapiąć pasy i ratować się w razie wypadku. Moja nuda w tym czasie trwała prawie 10 minut, ale później już całe szczęście wystartowaliśmy i spokojnie lecieliśmy po bezchmurnym niebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top