Rozdział 22

- Gdzie byłaś?- spytał

-Naprawdę chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę.

- W takim razie co ci się stało?

-Przewróciłam się. -skłamałam, no bo przecież nie mogę mu powiedzieć.  To by się nie skończyło dobrze...

-Jasne, bo ci uwierzę. A tak na serio?

-Nic. Nie przejmuj się.

-Jak mam się nie przejmować, jeśli Ty najpierw nie odbierasz telefonu, a później wracasz po długim czasie i wyglądasz jakbyś brała udział w walce zapaśniczej?! -Matt się wkurzył, a ja się mu w sumie nie dziwię.

-Nie wiem. Po prostu zapomnijmy o tym. -zaproponowałam, mimo że nie byłam w stanie o tym zapomnieć, ale starałam się uspokoić kuzyna.

-Nie zapomnimy o tym, jeśli mi nie powiesz, kto Cię tak urządził.

-Czemu mam ci niby powiedzieć?
A co jeśli ci powiem, że to Zack? Pobijesz go, czy od razu zabijesz, co?! -wykrzyczałam niewiele myśląc.

-Zack?! Co on tu robi?

-Przyleciał tym samym samolotem co ja. -powiedziałam zrezygnowana. I tak nic się nie ukryje przed moim kuzynem...

-Widziałaś się z nim?

-Może usiądziemy? To nie jest rozmowa do przeprowadzenia w holu. -ppowiedziałam i poszłam do salonu, bo szczerze mówiąc chciałam się komuś wygadać.

-A więc? Spotkałaś się z nim? -spytał Matt, gdy tylko usiadł na kanapie obok mnie

-Tak. Był na dyskotece. Powiedział, że jak z nim nie porozmawiam to się ode mnie nie odczepi.

-Ale chyba się nie odczepił, z tego co widzę?

-Wtedy mi powiedział, że jeśli czegoś dla niego nie zrobię to on zrobi coś Nicolasowi lub twojemu bratu. Nie mogłam się nie zgodzić

-Ale co miałaś zrobić? -spytał lekko niepewnym głosem

-Dzisiaj jak byłam u Nicolasa dostałam od niego SMS-a. -powiedziałam i pokazałam mu jego treść.

-Czego chciał?

-Chwilę się spóźniłam, a on na powitanie uderzył mnie za to.-powiedziałam i zobaczyłam, że jego dłonie zaciskają się w pięści. -Dał mi torbę i kazał zanieść do takiego jednego domu. Zapytałam się, co jeśli tego nie zrobię i znowu dostałam w twarz.

-Zaniosłaś tą torbę?

-Tak. Co innego mogłam zrobić?

-Zadzwonić do mnie. Wiesz co w niej było?

-Nie sprawdzałam, ale na Florydzie handlował prochami.

Widziałam jego załamaną, a jednocześnie wkurzoną twarz, a moja zapewne wyglądała jeszcze gorzej niż przedtem.

-Chódź, trzeba to zdezynfekować. -powiedział i skierowaliśmy się do kuchni.

Podczas gdy Matt zajmował się moimi ranami, ja przyglądałam się jego zdenerwowanej minie i napiętym mięśniom.

-Proszę, nie mów o tym nikomu.

-Dlaczego?

-On jest w stanie zrobić coś złego.

-To ja jemu zrobię coś złego jeśli się od Ciebie nie odwali. Jak można tak traktować dziewczynę?! -powiedział zbulwersowany.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top