Rozdział 16
Nicolas:
Budowaliśmy z Luckiem piękny zamek. Miał mnóstwo zdobień i wysoką wieżę z zegarem, tak dużym, aby było go widać w całym miasteczku, którego jeszcze nie zbudowaliśmy.
Wtedy weszła ona. Była ubrana w jasnozieloną sukienkę sięgającą ziemi.
Na szyji miała złoty naszyjnik z rubinem. Na głowę włożyła delikatną koronę, spod której spływały falami jej rude włosy.
Zdecydowanie wyglądała jak królowa.
-Jak idzie budowa mojego pałacu? -powiedziała udawanym, wyniosłym tonem.
-Znakomicie, o Pani. Nie masz się o co martwić.
-Niezmiernie się cieszę. Kiedy będę mogła się wprowadzić?
-Już niebawem Wasza Wysokość.
-Znakomicie. Zapowiedzieli się już goście, więc radzę wam się pospieszyć, jeśli oczywiście chcecie zachować swoje głowy. -powniedziała Julia i uśmiechnęła się z wyższością.
Ciekawe ile czasu ćwiczyła ten uśmiech i ton głosu przed lustrem zanim tutaj przyszła.
-Oczywiście Wasza Wysokość, nie zawiedziemy Cię. -powiedziałem i powróciłem do budowania, jednakże cały czas moje myśli zajmowała piękność, która właśnie wyszła z pokoju.
Julia:
Zawsze uwielbiałam się stroić, dlatego chętnie przebrałam się za królową.
Chyba się opłacało, bo widziałam jak Nicolas wręcz pochłaniał mnie wzrokiem, ale reszta chłopaków czekała w salonie, więc nie mogłam tam zbyt długo zostać.
Gdy weszłam do pomieszczenia rozmowa gwałtownie ucichła, a wzrok wszystkich spoczął na mnie. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało, ale mogliby się na mnie aż tyle czasu nie gapić, tak więc postanowiłam interweniować.
- Nie gapcie się tak na mnie, tylko niech któryś lepiej przyniesie królowej coś do picia.
-Królowej?! -spytał Alex
-Tak, królowej. Zostałam mianowana na królową przez Nicolasa, który obecnie buduje z Luckiem pałac dla mnie.
-No, no. Umiesz się ustawić. -stwierdził Matt
-Ty lepiej nie komentuj, tylko przynieś mi sok pomarańczowy z dwoma kostkami lodu i plasterkiem pomarańczy. -zwróciłam się do kuzyna, który niechętnie wstał z miejsca i ironicznie się przede mną pokłonił.
-Już się robi Wasza Wysokość. -powiedział i poszedł do kuchni.
-Co was sprowadza w te skromne progi? -zwróciłam się do pozostałych, jednocześnie siadając na fotelu.
-Przyszliśmy żeby się was spytać, czy nie macie może ochoty na imprezę, ale Matt mówił, że jego rodzice musieli wyjechać i musi się zająć bratem. - powiedział Claudio
-Ja za to chętnie pójdę.
-Super! -wykrzyknął Jace -Zabierzemy Cię do najlepszego klubu w mieście.
-Podejrzewam, że za dużo ich tu nie ma. -powiedziałam
-No na pewno nie tyle co na tej twojej Florydzie. -odparł mój kuzyn wchodząc z moim sokiem. -Proszę bardzo Wasza Wysokość. Gdyby jeszcze czegoś ci brakowało to jestem na każde twe wezwanie, jaśnie Pani. -powiedział, a jego słowa wręcz ociekały ironią.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o imprezie, dopóki w pokoju nie pojawił się Nicolas z artystycznym nieładem na głowie, a za nim mój mały kuzyn.
-O czym tak gadacie? -spytał
-O imprezie. -odpowiedział mi Alex.
-Wiesz, że Julia z nami idzie? -dodał Jace
-Może Ty też pójdziesz? -spytał Claudio
-Przecież wiecie, że to nie moje klimaty.
-No chodź z nami. -powiedziałam z miną kota ze Shreka -Zobaczysz, będzie fajnie.
-No dobra, ale tylko dlatego, że tak ładnie prosisz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top