Rozdział 15

Rano obudziły mnie promienie słońca wkradające się do mojego tymczasowego pokoju.

Spojrzałam na zegar i od razu znienawidziłam siebie za nie zasłonięcie tego głupiego okna. No bo przecież nikt normalny z własnej woli nie wstaje o 7.30.

Wzięłam do ręki telefon i zaskoczona stwierdziłam, że ktoś jednak mnie kocha i do mnie napisał.

Pierdolony dupek Zack:
Cześć kotku, gdzie się przede mną ukryłaś? Wiesz, że i tak cię znajdę.😘

Czyli jednak nikt mnie nie kocha...
A już myślałam, że ten dzień jednak będzie dobry...

***

Kiedy już udało mi się zwlec z łóżka i się ubrać ruszyłam do kuchni licząc na jakieś śniadanko. Niestety tam również nic nie układało się po mojej myśli i znalazłam jedynie karteczkę na stole.

Niestety musiałam wyjść wcześniej do pracy. Zróbcie sobie coś do jedzenia.
Kocham Was,
Alice

Super, a ja liczyłam na naleśniki czy coś takiego.

Zważywszy, że byłam już dosyć głodna zabrałam się za robienie omleta.

Nie minął kwadrans, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Teraz pewnie jeszcze mi się omlet przypali jak pójdę otworzyć temu komuś, no ale co zrobić taki już mój los.

-Hej Julia. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. -powiedział Nicolas, gdy otworzyłam mu te nieszczęsne drzwi.

-Nie, skądże, tylko zaraz mi się przypali śniadanko. -odpowiedziałam i poszłam do kuchni -Co cię sprowadza?

-Przyszedłem do Lucka, żeby zbudować z nim zamek.

-Tak więc obawiam się, że póki co jesteś na mnie skazany, bo mały jeszcze śpi.

-Trudno, poczekam.

-Spoko. Chcesz coś pić albo jeść?

-Nie dzięki, dopiero jadłem śniadanie. Masz na dzisiaj jakieś plany?

-Miałam budować z Luckiem zamek, ale skoro znalazł sobie kogo innego do pomocy to może gdzieś pójdę, ale jeszcze zobaczę.

-Możesz razem z nami budować, każda para rąk się przyda.

-Wątpię czy moje się nadadzą, dawno nie budowałam z klocków, a szczególnie tak pięknych zamków.

-W takim razie my z Luckiem stworzymy pałac dla królowej, więc będziesz musiała się tylko ładnie wystroić.

-Nicolas! -krzyknął Luck, który właśnie wszedł do kuchni i rzucił się na chłopaka

-Siema Luck! -przywitał mojego kuzyna i mocno go przytulił.

-Luck, chcesz omleta? -zapytałam

- Jasne

- O nie, królowa nie może się zajmować robieniem omletów dla swoich poddanych. -powiedział Nicolas i zabrał mi patelnię z ręki.

- Czy naprawdę myślałeś, że sama go zrobię? -powiedziałam najbardziej wyniosłym tonem na jaki było mnie stać -Przecież to oczywiste, że kazałabym go zrobić tobie. -w tym momencie chciałam spojrzeć na niego z góry, ale niestety jest ode mnie wyższy, więc zamiast tego poszłam ze swoim omletem do stołu.

- Czy Wasza Wysokość życzy sobie coś do picia? -spytał blondyn

- Poproszę karmelowe latte z bitą śmietaną.

₪₪₪₪
Cześć kochani!
Przepraszam, że tak dawno nie wstawiałam rozdziałów, ale byłam odcięta od świata.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
Jeśli tak to zostawiajcie gwiazdki i komentarze😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top