Rozdział 14

Matt zaprowadził mnie do pięknej kamieniczki na rynku. Chłopak zadzwonił, a chwilę później weszliśmy do nowoczesnego wnętrza.

-Siema Matt! - przywitał się brunet w okularach z moim kuzynem.

-Cześć Alex. To jest moja kuzynka Julia.

-Hej! Miło Cię poznać. -powiedziałam z uśmiechem

-Mnie również. Jestem Alex. -odpowiedział chłopak podając mi rękę. -No dobra, ale nie stójmy w progu, chłopaki już czekają.

Skierowaliśmy się w głąb domu, gdzie po chwili moim oczom ukazał się przestronny salon. W pomieszczeniu było dwóch chłopaków, którzy siedzieli na kanapie i jeden na fotelu tyłem do mnie.

-Poznajcie Julię, kuzynkę Matta. -przedstawił mnie Alex.

W tym momencie chłopak, który siedział do mnie tyłem odwrócił się, a ja zamarłam z zaskoczenia.

JAK TO MOŻLIWE?!

-Hej Julia, miło Cię znowu widzieć.

-Ja też się cieszę. - odpowiadam dopiero po chwili, bo nie mogłam wykrztusić z siebie słowa.

-To Wy się znacie? -spytał mój zdziwiony kuzyn

-Mieliśmy okazję się poznać w samolocie. -wytłumaczył Nicolas, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.

Już po chwili podszedł do mnie chłopak o oliwkowej karnacji, czekoladowych oczach i rozbrajającym uśmiechu.

-Hej. Jestem Claudio. -przywitał się i mrugnął do mnie, a ja się do niego uśmiechnęłam.

-A ja jestem Jace. -powiedział kolejny chłopak, który podszedł chwilę później. -Mam nadzieję, że mimo tych kretynów nadal będziesz chciała nas odwiedzać.

-Zależy, czy się postaracie mnie do siebie nie zrazić. -powiedziałam do bruneta o szmaragdowych oczach i ponownie się uśmiechnęłam.

W sumie to nie jest tak źle. Chłopaki wydają się w porządku, więc może jakoś przetrwam te wakacje.

-To co, zamawiamy tą pizzę? -spytał Jace - Chcesz też Julia?

-No jasne. Czemu miałabym nie chcieć?

-No wiesz...

-Tak?

-Teoretycznie możesz nie lubić albo nie być głodna.

-Jeśli mam do Was przychodzić to jedna, najważniejsza rzecz, którą musicie sobie wszyscy bez wyjątku przyswoić jest taka, że na pizzę jestem głodna zawsze.

-No tak, pizza dobra rzecz. -powiedział Alex i zadzwonił do pizzerii.

- I co, jak ci się podobają moi koledzy? -spytał mój kuzyn, gdy przez chwilę mogliśmy porozmawiać na osobności.

-Nawet nie najgorsi. Spodziewałam się kogoś na twoim poziomie, ale jak widać nie da się upaść aż tak nisko nie będąc tobą. -powiedziałam z zadziornym uśmieszkiem.

-Dzięki temu przynajmniej mam luźno, nie to co na twoim, wyższym poziomie. -odpowiedział mi Matt równie sarkastycznie.

-Ale ja przynajmniej mam mnóstwo przyjaciół na moim, wyższym poziomie. Przykro mi, ale nie każdy może do niego należeć, więc jesteś skazany na życie w pojedynkę.

-O nie! Jak ja to przeżyję?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top