Rozdział 30

Jak to w samolocie w moim wypadku nie obeszło się bez spania, bo to jest coś co ja i wszyscy normalni ludzie lubią najbardziej.

Przede mną rozciągał się bezkresny ocean, niczym nie zmącona i nie zakłócona cisza była przerywana jedynie przez ospokajający szum fal. Płynęliśmy ogromnym jachtem na podbój świata. Tylko ja i on. Nicolas.

Słońce opalało moje ramiona, a delikatna bryza rozwiewała moje włosy. Istna sielanka.

Siedzieliśmy wpatrzeni w dal i rozmawialiśmy o swoich planach i marzeniach, których pewnie i tak nigdy nie spełnimy.

W oddali ujrzałam jakby spadającą gwiazdę, ale jest środek dnia, więc to chyba nie możliwe, prawda?

To musiało być coś innego...

-Szanowni Państwo, prosimy o zajęcie swoich miejsc. Podczas przelotu nad Oceanem Atlantyckim nastąpiły nieprzewidziane problemy. Prosimy o zachowanie spokoju, nic Państwu nie grozi. - ze snu wybudził mnie komunikat ze strony pilota samolotu.

-O, obudziłaś się. - powiedział Nicolas uśmiechając się do mnie.

- Ciężko się nie obudzić, chociaż miałam taki fajny sen... Byliśmy na jachcie na oceanie, rozmawialiśmy i patrzyliśmy w dal i mimo dnia nagle z nieba zaczęło coś spadać, jakby gwiazda...

- Szanowni Państwo, niestety jeden z silników źle działa, ale próbujemy naprawić tę usterkę jak najszybciej. Prosimy o zachowanie spokoju.

- Nie wiem jak ciebie, ale mnie to zbytnio nie uspokoiło - powiedział Nicolas, a to on zawsze był optymistą, a teraz co?

- Ej, a wracając do mojego snu, co mogło spadać jak gwiazda tylko w środku dnia?

- No nie wiem... - zamyślił się na chwilę, podczas której modliłam się żeby jego odpowiedź nie brzmiała tak jak to na co przed chwilą wpadłam. - Samolot?

- Cholera. Może to był proroczy sen i zaraz zaczniemy spadać?

- Nie wiem... Ale jeśli tak to przed swoją śmiercią chcę coś jeszcze zrobić... - odparł niepewnie mój chłopak

- Co ta...?

Nie zdążyłam dokończyć, gdyż poczułam na swoich ustach jego delikatne wargi, które całowały mnie jeszcze bardziej namiętnie niż dotychczas. Jedną dłonią złapał mnie za policzek i delikatnie pocierał, jakby chciał mnie pocieszyć, a drugą ręką badał moją talię.

- Drodzy pasażerowie... - nawet nie usłyszałam co mówił kapitan, a może nie chciałam słyszeć?

Nicolas na chwilę oderwał się od moich ust i wyszeptał tuż koło nich

-"Po prostu wiem, że nasze pierwsze spotkanie będzie jednocześnie ostatnim." Pamiętasz, to były twoje słowa? Jeśli spadniemy to się sprawdzą.

Po chwili znów mnie całował, a ja myślałam o jego, czy też moich słowach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top