Rozdział 25

– Mogę o coś zapytać? – odezwał się Sean dobrą godzinę później, po tym, jak temperatura w mieszkaniu nieco opadła i w końcu mogli wrócić do wcześniej przerwanej rozmowy. – Nic strasznego, ale jak nie chcesz, to nie musisz odpowiadać.

Ezra zmarszczył brwi i nieznacznie uniósł głowę, aby móc na niego spojrzeć.

– Skoro tak zaczynasz, najpewniej faktycznie nie będę chciał odpowiedzieć.

– Nawet nie wiesz, o co chcę zapytać.

– Nie muszę – stwierdził, wracając do poprzedniej pozycji i przymykając powieki. – W dziewięćdziesięciu procentach zadajesz wyjątkowo idiotyczne pytania.

Sean prychnął i na dłuższy moment zamilkł. Od paru minut leżeli na łóżku i choć żaden z nich starał się nie narzekać, to oczywistym było, że ani jego rama, ani sam materac, nie są wystarczająco szerokie, aby pomieścić na nich dwóch dorosłych mężczyzn. Dopóki byli połączeni ciasnym splotem, nie stanowiło to żadnego problemu, sytuacja zmieniła się jednak, gdy jakiś czas później opadli zdyszani na poduszki. Nie byli w stanie wygodnie się ułożyć. Nie, jeśli obaj zamierzali zostać w łóżku.

Koniec końców to wampir znalazł najlepsze rozwiązanie. Zamiast nakazać Seanowi się do niego przysunąć, zsunął się nieco niżej, aby samemu zająć o wiele wygodniejszą pozycję między jego nogami. Ten układ okazał się pasować im obydwu. Ezrze, bo Sean obejmował go za ramiona i Seanowi, bo ostatnim czego życzyłby sobie w takich okolicznościach, było to, aby wampir miał możliwość dokładnego przyglądania się jego obliczu. Zwłaszcza w takim wydaniu, z potarganymi włosami, wciąż zarumienionymi policzkami i zawstydzająco tępym spojrzeniem.

Nie wiedział, czy Ezra specjalnie zajął pozycję, która miała mu to uniemożliwić, ale był niezmiernie wdzięczny za tę nieoczekiwaną przenikliwość. Biorąc pod uwagę, ile razy podczas ostatniej godziny starał się osłaniać przed wampirem twarz i nie dać po sobie poznać, że ma w oczach łzy, tamten nie mógł postąpić względem niego bardziej wyrozumiale.

– No więc? – zachęcił go teraz Ezra, na powrót rozchylając powieki. – O co chciałeś mnie zapytać?

Sean odchrząknął i uniósł dłoń, aby wpleść ją w jego ciemne włosy. Choć były potargane nieco bardziej niż zwykle, ich właściciel wciąż prezentował się obłędnie. Jeśli to nie był dowód na jawną niesprawiedliwość świata, to już nie wiedział, co nią jest.

– Powiesz mi – zaczął, udając brak większego zainteresowania – z iloma osobami wcześniej sypiałeś?

Wampir uniósł brwi.

– Pytasz o to, ilu miałem partnerów seksualnych, czy takich, z którymi byłem w związkach? – upewnił się, na co Sean ciężko westchnął.

– No tak... w końcu w twoim przypadku to się nie łączy.

W odpowiedzi Ezra posłał mu rozbawione spojrzenie.

– Nie, nie łączy – przyznał, sięgając do błądzącej w jego włosach ręki. – Jeśli chodzi o moich partnerów seksualnych, to nie jestem ci w stanie podać konkretnej liczby. Co do związków... było ich kilka. Wszystkie nieudane.

– Spotykałeś się i z kobietami, i z mężczyznami?

Przytaknął.

– Zazwyczaj z kobietami, ale jeśli już przychodziło co do czego, to zawsze okazywało się, że nie mam żadnych konkretnych preferencji. – Przymknął powieki, rozkoszując się Seanowym dotykiem. – To nie były jakieś szczególnie angażujące relacje, w wielu przypadkach nie znałem nawet imion osób, z którymi sypiałem.

– Nie wyglądasz na takiego, co poświęca czas i energię na szukanie kochanków.

– Nie musiałem – stwierdził, splatając z nim palce i nakierowując jego dłoń tuż za swoje ucho. – Jeśli już chciałem się do kogoś zbliżyć, to po prostu to robiłem. Z reguły nikt mi nie odmawiał.

– Z takim wyglądem i z tyloma zerami na koncie? – mruknął ironicznie Sean. – Jakoś mnie to nie dziwi.

– Ty mi odmówiłeś.

– Tak skutecznie, że obecnie leżymy razem w jednym łóżku. Zatwardziały ze mnie typ, nie ma co.

Ezra roześmiał się i zerknął na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Uliczne latarnie zapaliły się jakiś czas temu, więc mimo rozpoczęcia się nocy, za oknami panował zaledwie półmrok. Wpadający przez nie blask, sunął po ich nagich ciałach, zdobiąc je żółtymi plamami światła.

– Wbrew temu, co myślisz, nie byłem w aż tak wielu związkach – wyznał w końcu, przenosząc wzrok na sufit. – Nie okłamałem cię, twierdząc, że nie jestem dobry w nawiązywaniu relacji. W przeciwieństwie do Valentine'a, nie lubię się przywiązywać. Nie w ten sposób.

Sean pokiwał głową. Jako człowiek nie rozumiał podobnego myślenia, od wielu lat marzył przecież o spotkaniu osoby, która obdarzyłaby go jakimś wyjątkowo głębokim uczuciem. Chciał móc na kimś polegać. Nie na Aileen, lecz na kimś, kto regularnie jeździłby z nim na wakacje i obejmował, podczas robienia wspólnych zdjęć na tle popularnych zabytków. Kimś, kto opiekowałby się nim podczas choroby i zostawiał mu na lodówce czułe liściki. Kto udawałby, że nie zwraca uwagi na jego regularne wizyty u terapeutki, a jednocześnie pilnował, aby niechcący żadnej z nich nie opuścił.

Tak, będąc człowiekiem, Sean zdecydowanie nie był w stanie go zrozumieć. Nie miał jednak wątpliwości, że gdyby urodził się wampirem i wychowywał w którymś z klanów, prawdopodobnie wykształciłby w sobie bardzo podobny sposób myślenia. W przypadku nadnaturalnych „przywiązanie" mogło wiązać się z o wiele większą liczbą rozstań. Nic dziwnego, że Ezra za wszelką cenę unikał nawiązywania bliższych kontaktów. Stronienie od ludzi chroniło przed rozpaczą po ich śmierci, unikanie wampirów pozwalało z kolei zachować wieczną neutralność. Nie musiał pielęgnować żadnych relacji, wystarczyło, że wszystkich traktował jak biznesowych partnerów lub wrogów.

Zachowywał dystans, a mimo to zdarzało mu się wchodzić w głębsze relacje. Co sprawiało, że się na nie decydował? Czym wyróżniały się osoby, które do siebie dopuszczał?

I co ważniejsze, czy Sean w jakimkolwiek stopniu mógł im dorównać?

– Czy wśród osób, z którymi sypiałeś – odchrząknął, usiłując znaleźć odpowiednie słowa – był ktoś, z kim wyjątkowo... dobrze spędzało ci się czas?

Odchrząknął ponownie, gdy Ezra nieoczekiwanie zmienił pozycję. Obróciwszy się i podparłszy na dłoniach, zawisł nad jego klatką piersiową.

– Skąd właściwie to przesłuchanie? – zapytał, taksując ciało weterynarza zachłannym spojrzeniem. – Próbujesz wybadać, czy sprostałeś moim oczekiwaniom?

Sean zarumienił się i uciekł wzrokiem, co było aż nazbyt oczywistym potwierdzeniem wampirzych domysłów. Może i spędził z Ezrą bardzo upojne chwile i widział rzeczy, które dotychczas nie miał okazji widywać, ale wciąż nie był pewien ani swojej seksualności, ani tym bardziej swoich umiejętności. Aż za dobrze zdawał sobie sprawę z braku doświadczenia, Ezra zresztą nieświadomie utwierdził go w tym przekonaniu, gdy o nic nie pytając, przejął inicjatywę. Ani razu nie skomentował, że Sean nie wiedział, gdzie podziać ręce i co parę chwil spoglądał na niego, prosząc o możliwość dotyku lub złożenia na jego ciele kolejnego pocałunku. Nie przyśpieszał, jeśli widział, że weterynarz zaczyna się gubić, ani nie narzucał mu niczego, czego nie chciałby zrobić. Ani na moment nie wysunął przy tym kłów, co musiało być sporym wyzwaniem, zważywszy że w filmach wampiry miały problem z trzymaniem ich na wodzy podczas tego typu zbliżeń.

Aileen wyjaśniła kiedyś Seanowi, że miało to związek z naturalną chęcią oznaczania partnerów jako „swoich". Im większe przepływało przez nie podniecenie, tym trudniej było im kontrolować typowo wampirze odruchy.

W przebłyskach świadomości, Sean usiłował dopatrzyć się w ustach wampira połysku wysuwających się kłów, te pozostały jednak na swoim miejscu. Nic więc dziwnego, że weterynarz miał pewne wątpliwości, co do tego, czy Ezra był równie usatysfakcjonowany co on. Sam pod żadnym pozorem nie zamierzał narzekać. Biorąc pod uwagę, że miał prawie trzydzieści lat i zerową historię związków, nie wyobrażał sobie, że jego pierwszy raz mógłby być lepszy. Ostrożny i pełen delikatności, a zarazem intensywny i pełen palącego żaru. Idealny pod tak wieloma względami, że już sam nie wiedział, czy cisnące mu się do oczu łzy miały związek z brakiem odpowiedniego przygotowania, czy radością spowodowaną tym, że byli z Ezrą aż tak kompatybilni.

Co jednak, jeśli tylko o tak uważał? Wiedział w końcu, jak bardzo Ezra starał się powstrzymywać, aby nie przekroczyć żadnej niewidocznej granicy. Wciąż musiał zwalniać, aby nie użyć zbyt dużych pokładów siły, bez przerwy kontrolował swoje odruchy, przez co najpewniej nie mógł skupić się na odczuwaniu własnej przyjemności.

Nieważne, ile razy zapewnił Seana o tym, że uwielbia jego ciało, weterynarz nie mógł pozbyć się poczucia, że go rozczarował.

– Sean? – odezwał się po raz kolejny Ezra, przenosząc dłoń na jego talię. Musnął palcami powoli stygnącą skórę, po czym nachylił się, aby złożyć na jego ustach przelotny pocałunek. – Po pierwsze: przestań znowu odpływać myślami. Po drugie: nie ma potrzeby, żebyś z kimkolwiek się porównywał. Byłeś naprawdę dobry.

Weterynarz zacisnął wargi.

– Tak po prostu dobry? Nic więcej?

Na twarzy Ezry zagościł lekki uśmiech.

– Cóż... skłamałbym twierdząc, że byłeś lepszy od pewnej włoskiej striptizerki, która nie wypuszczała mnie z łóżka przez dobre trzy dni, ale z całą pewnością lepszy od wielu moich dotychczasowych partnerów. Biorąc pod uwagę fakt, że nigdy wcześniej nie byłeś z żadnym mężczyzną... muszę przyznać, że bardzo mnie zaskoczyłeś.

– I na pewno było... okej?

– Sean, doszedłem cztery razy. To więcej niż okej?

– Więc dlaczego... nie wysunąłeś kłów?

– Kłów? – Ezra zmarszczył brwi. Przez chwilę uważnie studiował twarz weterynarza, jakby nie był do końca pewien, co tamten ma na myśli. Dopiero widząc jego zakłopotanie, zrozumiał, dlaczego o to pyta. – Czekaj. Tobie naprawdę wydaje się, że nie było mi wystarczająco przyjemnie?

Sean skrzywił się i zacisnął powieki, wstydząc się, że w ogóle poruszył przy nim tak intymny temat. Nie wiedział, co go napadło, przecież mógł się nie odzywać. To wcale nie było aż tak ważne.

Poczuł obejmujące go za policzki palce. To Ezra powoli obrócił jego twarz, zmuszając go tym samym do ponownego otworzenia oczu.

– Sądzisz, że po tym wszystkim, mógłbym być rozczarowany? – zapytał, samemu opuszczając wzrok i przenosząc go niżej, tuż ponad linię jego obojczyków. – Że tak spokojnie z tobą rozmawiam, bo wcale nie odtwarzam bez przerwy twoich ostatnich jęków? Że nie mam ochoty usłyszeć ich ponownie, ale za wszelką cenę próbuję się powstrzymać, bo wiem, jak delikatne jest ludzkie ciało?

Sean przełknął ślinę. Wpatrywał się w wampirze źrenice, które na powrót zaczęły się zwężać. W pewnym momencie stały się tak cienkie, że nieomal zniknęły pod naporem zalewającego je, nieprzeniknionego brązu tęczówek.

– Nawet nie masz pojęcia, jak wiele rzeczy chciałbym teraz z tobą zrobić – wychrypiał i nie przestając obserwować Seanowej szyi, sięgnął za siebie, aby nieco bardziej rozsunąć jego uda. – I jak wiele rzeczy faktycznie zrobię, jak tylko zyskam pewność, że zdołasz się jutro podnieść z łóżka.

Weterynarz wciągnął ze świstem powietrze do płuc. Na ten dźwięk, usta Ezry rozciągnęły się w wyzywającym uśmiechu. Choć od ich ostatniego zbliżenia nie minęło wiele czasu, w Seanie jak na zawołanie znów zaczęły wzbierać ogromne fale podniecenia.

– Nie wysunąłem kłów, ponieważ to był twój pierwszy raz – wyszeptał jeszcze Ezra, zanim wsunął się między jego uda. – Pierwszy, ale na pewno nie ostatni, Lane.

* * *

Nazajutrz do Seana w końcu musiało dotrzeć, co miał na myśli Ezra, kiedy wspominał o trudnościach ze wstaniem z łóżka.

Wampir nie czuł się zmęczony, więc kiedy jego partner w końcu usnął, leżał przez jakiś czas u jego boku, tuląc do siebie jego wymęczone, ale wyjątkowo rozluźnione ciało. Gdy za oknami pojawiły się pierwsze promienie słońca, ostrożnie podniósł się z łóżka i zostawiwszy w niej śpiącego weterynarza, skierował się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Jak się okazało, ten był naprawdę ekspresowy, ponieważ ani łazienka, ani tym bardziej sam prysznic nie zachęcały do dłuższych posiedzeń. Nic dziwnego, że według Aileen, wanna w jego rodzinnej posiadłości momentalnie stała się dla Seana ulubionym miejscem do przesiadywania. Pod tutejszym prysznicem Ezra ledwie był się w stanie obrócić, a co dopiero mówić o sięganiu po żele pod prysznic czy szampon.

Zanotował w pamięci, aby zaproponować Seanowi wspólną kąpiel w swoim prywatnym jacuzzi. Miał już nawet parę pomysłów, jak mogliby wykorzystać ten czas, zamiast po prostu delektować się ciepłem wody.

Skończywszy prysznic, przewiązał się w biodrach jednym z wiszących na grzejniku ręczników. Jak się okazało, Sean zdążył już w tym czasie wstać, bo kiedy wampir otworzył drzwi łazienki, zastał weterynarza, siedzącego po turecku na środku łóżka i masującego się w okolicach kości ogonowej. Krzywiąc się, mamrotał pod nosem niezbyt wyszukane przekleństwa. Nie trwało to jednak zbyt długo, ponieważ przerwał tyradę, jak tylko zorientował się, że jest obserwowany.

– Matko! – palnął zamiast tego, po czym gwałtownie rzucił się w stronę kołdry, aby choć po części zakryć nią nagość. – Długo tak stoisz?!

– Parę sekund – wyznał z rozbawieniem, opierając się o framugę drzwi. Skrzyżował ręce, po których wciąż spływały resztki wody. – Jak się czujesz?

Sean odchrząknął i mocniej zacisnął palce na materiale pościeli.

– Dobrze. – Podrapał się po karku i znów skrzywił, ale tym razem z powodu dostrzeżonych na materacu plam. – Tak... myślę.

– Chcesz wziąć prysznic?

Weterynarz energicznie pokiwał głową. Ezra już i tak był pełen podziwu, że wytrzymał tak długo bez skomentowania tego, jak wyglądało obecnie jego ciało. A trzeba przyznać, że już na pierwszy rzut oka było widać, że jego właściciel spędził pół nocy na oddawaniu się przyjemności, jaką niósł za sobą seks z wyjątkowo wytrzymałym i nienasyconym wampirem.

Oczywiście Ezra pilnował się, aby nie zostawić żadnych widocznych śladów. Jeśli takowe już się pojawiły, to wyłącznie w miejscach niedostępnych dla przypadkowego obserwatora. Mowa tu głównie o malinkach, ponieważ wampir ani razu nie oznaczył Seana za pomocą kłów. Nie wiedział, że weterynarz w ogóle by tego chciał, nie zamierzał przy tym zawczasu zatwierdzić łączącej ich więzi. Nie wspominając już nawet o tym, że gdyby nieumyślnie wymieszał swój jad z jego krwią, wszystkie wampiry w okolicy wyczułyby, że został przez kogoś ugryziony. W tym także sama Aileen, która pod żadnym pozorem nie mogła się dowiedzieć, że jej przyszły szwagier dopiero co przespał się z jej najlepszym przyjacielem.

Wielokrotnie.

– Dasz radę dojść do łazienki? – zadał kolejne pytanie, dostrzegając, że Sean usiłuje podnieść się z łóżka. Jedną dłonią zapierał się o materac, drugą zaś przytrzymywał kołdrę, aby nie zsunęła się z jego nagich bioder. – Chcesz, żeby ci pomóc?

– Nie. Ogarnę – zapewnił weterynarz, stając o własnych siłach na podłodze. Widząc, jak bardzo starał się przy tym nie zachwiać, Ezra poczuł potrzebę, aby podejść i objąć go ramionami.

Może nie powinien aż tak go męczyć? Co jeśli jeśli mimo wszystko przesadził?

– Wiesz, dla mnie to nie problem – zaczął, robiąc krok. – Mogę cię za...

– Nawet się nie waż – mruknął Sean, unosząc dłoń i grożąc mu palcem. – Nie jesteśmy w jakimś kiepskim romansie fantasy, żebyś mnie nosił. Jeszcze tego brakowało.

Ezra skinął głową i na powrót wycofał się pod drzwi, aby z bezpiecznej odległości obserwować nieudolne poczynania partnera.

Nie bardzo wiedział, jak powinien się zachować. Nawet jeśli nie żałował tego, co się między nimi wydarzyło, nic nie mógł poradzić na to, że czuł się odrobinę skonsternowany. Po rozmowie z Valentinem i Aileen, przyjechał do Seana z zamiarem zabrania go do domu, nie po to, aby wchodzić z nim w jakiekolwiek romantyczne układy. Nie miał w planach rozmów o uczuciach, a już tym bardziej doprowadzać do sytuacji, w której ich relacja stanęłaby pod jednym wielkim znakiem zapytania. Zgodził się w końcu, aby spróbowali.

Czy to miało prawo się udać? Prawdopodobnie nie.

Czy wbrew temu, co powiedział Seanowi, doświadczył tej nocy najlepszego seksu w całym swoim życiu? Zdecydowanie tak.

Jeśli więź Kotwicy działała na podobnych zasadach co Przeznaczenie, przestawał dziwić się Valentine'owi, że ten od początku nie był w stanie zostawić Aileen. Dziwił się z kolei samemu sobie, że zdołał tak długo wytrzymać.

Z zamyślenia wyrwało go ciężkie westchnienie.

– Trzy nieodebrane od Aileen – ocenił Sean, wpatrując się w ekran podniesionego z podłogi telefonu. Musiał mu wypaść w momencie, w którym naprędce pozbywali się ubrań. – Napisała też parę wiadomości... Pewnie zastanawia się, dlaczego dotąd nie wróciliśmy.

Idąc za jego przykładem, Ezra odszukał wzrokiem swój własny telefon. Znalazł go w tylnej kieszeni dżinsów, które wylądowały nieopodal zrolowanych skarpetek Seana.

– Siedem nieodebranych połączeń i jakieś dwadzieścia nieodczytanych wiadomości od Esther. – Cmoknął z dezaprobatą, zerkając na wyświetlacz. – Ta kobieta naprawdę nie ma co robić.

Zablokował telefon, po czym zgarnął z podłogi wspomniane dżinsy i porzucone w kąt bokserki. Wsunąwszy je na biodra, zerknął w stronę weterynarza, który ni z tego ni z owego ucichł. Jak się okazało wciąż stał w bezruchu, nie wiedząc, czy najpierw odpisać przyjaciółce, czy jednak zmyć z siebie pozostałości po upojnej nocy.

– Prysznic – zadecydował za niego Ezra. – Uwierz, że najpierw chcesz wziąć prysznic, a dopiero potem rozmawiać z Aileen.

Sean skinął głową, uznając ten pomysł za o wiele bardziej sensowny, niż trwanie na środku sypialni, będąc odzianym jedynie w fałdy zrolowanej kołdry. Odłożywszy telefon na szafkę nocną, skierował się do szafy, aby wyciągnąć z niej świeże ubrania. Co chwilę zerkał przy tym za siebie, jakby chciał się upewnić, że Ezra wciąż znajduje się w tym samym pomieszczeniu. Ewentualnie jakby nadal nie mógł uwierzyć, że to, co się między nimi wydarzyło, naprawdę miało miejsce.

– Będziesz tu jeszcze, jak wyjdę? – zapytał, a w jego głosie pobrzmiewała na tyle duża niepewność, że Ezra nie miał wątpliwości, że za pytaniem kryje się coś więcej.

Odgarnął z czoła wilgotne włosy i sięgnął po leżący na podłodze zegarek.

– Mam do załatwienia parę ważnych spraw – odparł, zerkając na godzinę. Była późna, przynajmniej jak na niego. – Jeśli niedługo nie wrócę, moja zastępczyni niemal na pewno zasypie mnie pytaniami o to, gdzie spędziłem noc. Wolałbym uniknąć tłumaczeń. Zwłaszcza przed nią.

– Spotkamy się w posiadłości?

Skinął głową.

– Niczego nie obiecuję, ale jeśli dobrze pójdzie, powinienem uwinąć się ze wszystkimi obowiązkami w przeciągu kilku kolejnych godzin. Wtedy kogoś po ciebie poślę.

Sean zacisnął palce na materiale pościeli. Widać było, że bił się z myślami, czy czegoś nie powiedzieć, ale ostatecznie uznał, że lepiej dać sobie spokój. Obrócił się i już miał wejść do łazienki, ale zawczasu powstrzymała go przed tym dłoń Ezry. Wampir w mgnieniu oka pokonał dzielącą ich odległość i zmusił go do ponownego spojrzenia mu w oczy.

– Może i nie jestem zbyt dobry w pielęgnowaniu relacji, ale za to świetnie idzie mi dotrzymywanie raz danego słowa – powiedział, unosząc dłoń i przykładając ją do rozgrzanego policzka weterynarza. – Obiecałem, że potraktuję to, co nas łączy na poważnie. Przestań wmawiać sobie, że jak tylko stracisz mnie z oczu, zacznę udawać, że nic nie zaszło.

Sean przymknął powieki.

– Wiem, że obiecałeś i nie odejdziesz.... Po prostu w mojej głowie pewne trybiki działają inaczej, niż w twojej, przez co mam wrażenie, że to wszystko zrobiło się nagle jakieś takie... aż nazbyt proste. Trochę tak, jakbym znalazł w sklepie rzecz, której bardzo długo szukałem, ale nie ma ceny, więc do momentu dotarcia do kasy nikt nie da mi pewności, że faktycznie będę mógł ją kupić. Ewentualnie okaże się za droga, bo akurat skończyła się promocja.

Na twarzy Ezry zagościł kpiący uśmiech.

– Myślę, że z moim budżetem, i tak damy radę ci ją kupić. – Nachylił się i złożył na ustach mężczyzny przelotny pocałunek. – A teraz idź pod ten prysznic, bo przysięgam, jeszcze chwila patrzenia na ciebie bez ubrań i żaden z nas stąd nie wyjdzie.

Gdyby to zależało wyłącznie od niego, zaraz wcieliłby w życie ten plan i spędził z Seanem parę następnych godzin. Ponieważ zależało jednak także od weterynarza, musiał brać poprawkę, że ten będzie zbyt zawstydzony i obolały, aby pozwolić mu na kolejną rundę w łóżku (w dodatku w świetle dnia).

Telefon zadrżał, sygnalizując nadejście kolejnej wiadomości.

Esther miała zdecydowanie zbyt dużo wolnego czasu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top