Rozdział 3
To pewnie gość od prądu. Szybko wstałam, ogarnęłam się jako tako i pobiegłam do drzwi. Od kluczyłam i zobaczyłam jakiegoś gościa, z pewnością nie od prądu. Instynktownie zamknęłam i zakluczyłam drzwi.
-Kim jesteś i czego tu szukasz?!-Krzyknęłam przez drzwi.-Jestem Moon i szukam nijakiej Luny, mieszka tu?Zaskoczona otworzyłam drzwi.-Tak, to ja jestem Luna. Mogę w czymś pomóc?-Tak, jestem Moon. Przysłali mnie twoi rodzice.-Wejdź do środka. Ja...nie wiem co o tym myśleć.Moon wszedł do środka. Patrzył na mnie dziwnie.-Co się tak gapisz?-Spytałam z ironią.-Em...ja wcale się nie gapię.-Odpowiedział odwracając wzrok.-Spoko, powiedźmy że Ci wierzę.- Powiedziałam uśmiechając się.-Chcesz coś do picia?-Nie, dziękuję.-Powiedział.Przyjrzałam mu się. Był mniej więcej w moim wieku. Miał białe włosy i szare, tajemnicze oczy. Wyglądał zupełnie jak ja, jedyna różnica to to że ja miałam długie włosy, a on krótkie. Miał na ręce taką samą bransoletkę z takim samym kamieniem. Przypatrzyłam mu się jeszcze i zrozumiałam czemu tak się na mnie gapił. Ja miałam ziemskie ciuchy, on jakiś obcisły, czarny strój. Wyglądał tak jakby wyszedł ze Star Wars. Jedynie nie miał kasku.-A no tak. Kairu włącz ubiór ziemski numer jeden.-Rzucił do kamienia.W pokoju rozległo się jasne światło i po sekundzie Moon był w stroju ziemskim.-Wow...-Powiedziałam tak cicho by nic nie słyszał.- Oprowadzić cię po miasteczku?-Dodałam, już głośniej.-Z chęcią poznam te okolice.-To chodź, szybko! Bo później muszę przygotować się do szkoły.-Szkoły?-Wyjaśnię później, a teraz chodź, prędko!-Idę, idę!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top