13

Kolejne dni były dla mnie wyczerpujące. 

Prowadziłem długie, szczegółowe rozmowy z Kavehem o dosłownie wszystkim, co się rusza i oddycha. Nie sądziłem, że aż tak znajdę z nim wspólny język. Wiadome było, że najczęstsze tematy krążyły wokół Alhaithama, Cyno, nadchodzącej Premiery oraz naszej kariery. Ale oprócz tych poważnych wątków, rozmawialiśmy też o pierdołach... Pogodzie, karmie dla kota, skandalach wśród gwiazd i o tym, który szampon się nie pieni. Byliśmy w końcu tylko normalnymi dorosłymi z namiastką problemów teraźniejszego świata.

W wolnym czasie pomiędzy pracą a rozmowami — robiłem porządki. Wyrzucałem stare rzeczy, a te, które chciałem zachować, chowałem do kartonów i wynosiłem do piwnicy. Było ich tak dużo, że większość pudeł będę musiał wysłać osobno za pomocą firmy transportowej. Musiałem także przygotować mieszkanie na wycenę rzeczoznawcy. Strasznie nie chciało mi się tego robić, ale jeśli chciałem sprzedać je w wyższej cenie, konieczny był drobny remont. Wcześniej było przygotowane pod moje upodobania — sterylnie i minimalistycznie bez zbędnych fanaberii. Natomiast zgodnie z najnowszymi standardami potencjalnych kupców, musiałem uczynić otoczenie bardziej przytulnym. Oczywiście nie posunąłem się do całkowitej renowacji, nie byłem na tyle głupi, by wkładać więcej, niż to warte. Kupiłem kilka drobiazgów i pierdół zbierających kurz, nowe dywaniki oraz farby do przemalowania ścian. To wystarczyło. 

By do końca się nie zajechać, udało mi się zmobilizować Cyno i Alhaithama do pomocy. Mężczyznom wystarczyła wymówka, że chcę ,,odświeżyć otoczenie", ponieważ ,,czuję się tu przygnębiony". Byłem szczęśliwy, że o nic więcej nie pytali.

Po zakończonej akcji malowania Cyno udał się do najbliższej knajpki po odbiór kurczaka, którego już wcześniej zamówiliśmy. W oczekiwaniu na jego powrót rozsiedliśmy się na kanapie z puszkami zimnego piwa. Upiłem kilka łyków i głośno westchnąłem. Tego mi było trzeba. Choć nie chciałem popełnić tych samych błędów, co ostatnio, to wszystko wokół kazało mi się narąbać i iść spać. 

- Dlaczego w ogóle naszło Cię na odmalowywanie ścian? - Alhaitham spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

Zacisnąłem usta, myśląc nad odpowiedzią. Okłamać go, czy nie? Chcę trzymać swoją wyprowadzkę w sekrecie tylko i wyłącznie przed Cyno. W końcu to on jest jej głównym powodem. Muszę znaleźć odpowiedni moment, by na spokojnie mu to wytłumaczyć, a znając go, zacznie dramatyzować, strzelać fochy, a ostatecznie rzuci wszystko i zamknie się w swoim domowym śmietniku z depresją. Co prawda Alhaitham nie musi wiedzieć wszystkiego ze szczegółami, ale... Przydałaby mi się osoba, która w razie "awarii Cyno" pomogłaby mi znaleźć przed nim wymówkę. No i nie oszukujmy się — zwariuję. ZWARIUJĘ, jeśli nikomu o tym nie powiem.

- Zamierzam wystawić to mieszkanie... na wynajem. - uśmiechnąłem się, ostrożnie dobierając słowa. Nie była to do końca prawda, ale sens był podobny.

- Dlaczego?...

Mężczyzna zaczął zasypywać mnie pytaniami. Jakie mam plany? Gdzie się wyprowadzę? Jaki jest powód? Widziałem po nim, że nie może w to uwierzyć. Cieszyłem się, że się o mnie martwi. Był to dla mnie wystarczający dowód na wsparcie z jego strony. Choć nienawidziłem kłamać, próbowałem znaleźć jakąś okrężną drogę na wytłumaczenie mojego problemu, ale za każdym razem udawało mu się znaleźć mniej lub bardziej dogodne rozwiązanie. W końcu był pisarzem, wymyślanie historii to jego pasja. 

Z każdą kolejną wymówką zaciskałem mocniej dłoń na puszce. Prościej byłoby mi powiedzieć: ,,Od dawna kocham się w Cyno, ale wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Przestałem kontrolować moje uczucia, więc by nie zaszkodzić naszej relacji, muszę zniknąć na dłuższą chwilę, by się uspokoić." Jak mam powiedzieć to do gościa, który sam niedawno odkrył, że podobają mu się mężczyźni?

- To wszystko jest takie skomplikowane...

Usłyszałem wpisywanie PIN-u, a następnie głośne trzaśnięcie drzwi. Cyno musiał wrócić z zakupów.

- Cyno nic nie wie. Nie mów mu. - dopowiedziałem szybko, na co siwowłosy siknął głową.

Oprócz kurczaka Cyno zaopatrzył nas także w przekąski na słodko oraz słono. Dumny ze swojego zakupu, położył wszystko na stoliku, a następnie zaczął prezentować, co udało mu się dorwać w sklepie spożywczym. Przekręciłem oczami i udałem się do kuchni po więcej alkoholu. Gdy wszystko było wypakowane, a gorący kurczak parował na stole, włączyliśmy film komediowy i zasiadając na podłodze, zaczęliśmy rozmawiać na temat jutrzejszej Premiery. Byłem obecny podczas rozmowy, ale za nic nie potrafiłem się na niej skupić. Myślami byłem w zupełnie innym wymiarze. Zastanawiałem się, czy to, co robię, nie jest głupie? Przecież nie urwę z nimi całkiem kontaktu, tylko będę trochę dalej... Ucieczka może być chwilowym rozwiązaniem problemu, ale co będzie później?

Odłożyłem pustą puszkę po piwie i wstałem do kuchni z zamiarem zaparzenia sobie herbaty z imbirem. Jeśli ją teraz wypiję, to jutro znacznie mniej będę odczuwać skutki zatrucia alkoholowego. 

Oparłem się wygodnie o blat, czekając, aż woda w czajniku zacznie głośno bulgotać. Gdy już miałem chwytać za rączkę, usłyszałem głuche powiadomienie mojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni spodni, a na ekranie pojawił mi się SMS od Kaveha.

,,Pomożesz mi jutro z rana się przygotować? Stres mnie zżera, obawiam się, że pomylę golarkę z nożem >.<"

Zaśmiałem się cicho pod nosem, wystukując krótką odpowiedź.

- Z czego się śmiejesz? - niski głos świsnął mi nad uchem. Przestraszony opuściłem telefon na blat i złapałem się za zarumienione ucho.

- Cyno! - warknąłem. - Wydawaj jakieś dźwięki, jak już zachodzisz mnie od tyłu! Chcesz, żebym dostał zawału?!

Mężczyzna zawisł nade mną, rękoma odgradzając mi możliwość jakiegokolwiek ruchu. Widziałem go tylko kątem oka znad opadającej grzywki. Uśmiechał się szeroko, zerkając przez moje ramię.

- Hmm... Nie wiem. Być może? - oparł się o mnie podbródkiem. - Jestem zmęczony... Nie chce mi się wracać do domu... Mogę u Ciebie przenocować?

Pozycja, w jakiej się znajdywaliśmy, nie pomagała mi przy logicznym myśleniu. Czułem, jak napiera na mnie swoim rozgrzanym ciałem, a ciężar staje się coraz większy do zniesienia.

- Przecież Ci nie odmówię, ale będę musiał z rana wyjść, więc ewakuujesz się razem ze mną. - jęknąłem. - Zejdź ze mnie... Jesteś ciężki.

- Pachniesz herbatą.

- I co w związku z tym? - uniosłem pytająco brew.

- To ładny zapach. Pasuje do Ciebie.

Miałem szczęście, że stałem do niego odwrócony tyłem. Z przyzwyczajenia pochyliłem głowę nieco do przodu, by kosmyki włosów zasłoniły moje zarumienione poliki.

- Podrywasz mnie? - zapytałem pół żartem, pół serio z nadzieją, że w końcu odsunie się ode mnie.

Cyno nie odpowiedział od razu. Wziął głęboki oddech, a powietrze załaskotało mnie po krtani. Moje serce zabiło mocniej w oczekiwaniu na odpowiedź. Wiedziałem, że cokolwiek by nie powiedział, nie mogłem wziąć tego na serio.

- Jeśli to cena za nocleg, to czemu nie?




***

Yoo 

zostawiam Was z rozdziałem i wracam się wygrzewać ♥ Jeśli wyhaczycie jakieś błędy - piszcie. Rozdział był pisany bardzo chaotycznie i przez przypadek mogłam zostawić jakieś kwiatki...

Do napisania,
Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top