sunrise | hunhan
mini one shot | hunhan
ilość słów : 360
opis :
Luhan kocha wschody słońca, a Sehun ukrywa się za starymi kominami.
rodzaj : fluff
🌸🌸🌸
Każdego wieczoru Luhan sprawdzał, o której godzinie wzejdzie słońce. Następnie, każdego poranka, każdego tygodnia, w każdym miesiącu od kiedy dwudziestotrzylatek przeniósł się do Seulu, wstawał godzinę przed wschodem.
Ciszę w zimnym mieszkaniu przerywał dźwięk gotującej się wody, otwierania lodówki i stukania naczyń. Już po dwudziestu minutach blondwłosy chłopak zjadał śniadanie i popijał je ulubioną kawą, obserwując swojego kota śpiącego w kącie pomieszczenia.
Tysiąc dwieście sekund później wychodził z mieszkania, a po pokonaniu czterdziestu ośmiu schodów był już na ulicy, spowitej w granatach i szarościach. Spokojnym krokiem z bordową torbą na ramieniu mijał pięć budynków, a za szóstym skręcał w prawo. Pokonywał trzydzieści szczebli drabinki i znajdował się na dachu jednego z wielu budynków w jego dzielnicy.
Siadał blisko brzegu i patrzył. Patrzył jak słońce powoli wschodzi, jak niebo zmienia kolor, jak granaty i szarości znikają, jak Seul się budzi.
Wschód słońca był dla niego najpiękniejszą częścią dnia.
Wschód nadawał miastu kolorów, budził do życia, był początkiem nowego dnia, nowych możliwości, nowych historii.
Mimo, że Luhan nie lubił życzeń i obietnic, miał jedno życzenie, które chciał spełnić. Chciał kiedyś oglądać wschody wraz z kimś kogo będzie kochał równie mocno jak słoneczne poranki.
Zwykle po piętnastu minutach blondwłosy wstawał, zabierał swoją torbę i zchodził na ziemię, a następnie udawał się do pracy.
Nie wiedział, że nieprzerwanie od dwóch miesięcy, towarzyszył mu pewien student o włosach w kolorze ciemnej czekolady. Pewnego ranka, gdy wyjątkowo wcześnie musiał wybrać się do pracy swoich rodziców, zauważył drobnego blondyna wspinającego się na dach.
Stał w miejscu jeszcze pięć minut za nim zdecydował się wyjść po drabince na górę. Gdy tylko się tam znalazł oślepił go blask.
Ciepły blask wznoszącego się słońca, a w nim skąpany drobny chłopak o porcelanowej cerze.
Sehun stanął wtedy za jednym z dwóch szerokich kominów i obserwował. Od tamtej pory przychodził tam sześć razy tygodniu, zawsze patrząc na "słonecznego chłopca" z podziwem i delikatnymi rumieńcami.
Luhan był dla niego piękny, delikatny, jak wiosenny kwiat, letni poranek, jesienny deszcz i zimowy wieczór. Widok młodego mężczyzny był dla Sehuna czymś tak potrzebnym i cudownym jak wschód słońca.
Nie... Był jeszcze lepszy.
Dla Sehuna, bez Luhana słońce nie wschodziło, a świat żył w ciemności.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top