T w e n t y O n e

- Kurwa, nienawidzę tej jebanej zimy - klnie Calum, próbując zapalić papierosa, kiedy idziemy w stronę centrum miasta.

Nastał grudzień. Pogoda spadła poniżej piętnastu stopni Celsjusza, więc ludzie zostali zmuszeni do wyciągnięcia grubych kurtek z zakamarków szaf. W powietrzu wisi świąteczny klimat. W Los Angeles śnieg to nieznane zjawisko, więc ludzie nadrabiają to bogatymi zdobieniami na domach oraz w mieście. Dostają świątecznego szału od czarnego piątku, gdzie kupują pierwsze prezenty. Ubierają grube swetry, skarpety oraz czapki. Wieczory spędzają przy kominku z kubkiem gorącej herbaty oraz książką, przykryci kocem w klimatyczne wzory. Choinka stoi pośrodku salonu, mieniąc się na miliony kolorów. W kuchni unosi się zapach pieczonych pierników i innych smakołyków. W USA święta Bożego Narodzenia obchodzone są hucznie oraz z rozmachem. Trwają wyłącznie jeden dzień, ale nikomu to nie przeszkadza, aby przez cały miesiąc się przygotowywać. Wszyscy uwielbiają rodzinny, ciepły klimat.

Mnie samemu zdarzyło się przyozdobić dom dekoracjami, kupionymi na promocji. Nawet zdecydowałem się na miniaturową choinkę, która dumnie stoi w rogu salonu, świecąc w czerwono-zielono-żółtych barwach. Kolory dobrała Jasmine. Dałem dziewczynie wolną rękę, a ona wykorzystała to w stu procentach wraz ze swoim chłopakiem.

Och, właśnie!

Jasmine ma chłopaka. Oficjalnie. Kolega z Tindera po trzech miesiąc zdecydował się na wielkie kroki, które doprowadziły ich do relacji. W dalszym ciągu go nie znam, ale ma to się zmienić na dniach. Calum miał szczęście go poznać, chociaż był to przypadek, trochę niezręczny. Wtargnął do mieszkania przyjaciółki, aby odebrać od niej swoje rzeczy i zastał ich w jednoznacznej sytuacji.

Wracając do świąt - wpadłem w niewielki szał. Oprócz dekoracji, zakupiłem wiele prezentów. Znalazłem upominek dla mamy, przyjaciół, a nawet taty i jego nowej rodziny. Nie są to drogie podarunki, ale od serca. Wypróbowałem kilka przepisów na świąteczne potrawy oraz słodkości. Założyłem kolorowe lampki na front domu, ramę od łóżka w sypialni i telewizor w salonie. Wszędzie rozstawiłem świeczki o słodkich zapachach, które wylicytowałem za grosze na aukcji w internecie. Wieczorami oglądam seriale albo filmy o świątecznych tematach, a w głośnikach towarzyszy „Last Christmas". W piątek idę na Wigilię do bractwa, na którą dostałem zaproszenie od Luke'a. Jasmine wraz z Calumem idą ze mną, bo nie mogą przegapić takiego wydarzenia. Z tej okazji kupiłem nową koszulę oraz krawat, aby nie narobić Hemmingsowi wstydu. W tym roku moje zaangażowanie wyjątkowo urosło, co zadziwia każdego wokół, kto zna mnie trochę czasu, jednak motywacja bierze się z codziennego życia, które sprawia wrażenie, że dostało kolorów. Nawet dosłowny zapierdol na uczelni nie przeszkadza, abym uśmiechnął się w ciągu dnia.

Inaczej sprawa ma się u Luke'a. Chłopaka widywałem jedynie na korytarzach uniwersytetu. Od trzeciego grudnia chodzi bardzo przybity. Teoretycznie normalnie rozmawiamy oraz piszemy, jednak czuję, że coś jest na rzeczy, a zarazem staram się pozostać nieciekawym, żeby omyłkowym pytaniem nie zranić jego uczuć. Wolałbym, aby sam wyznał prawdę. Staram się nie wywierać na nim presji ani stresu. Wydaje mi się, że życie daje mu wielki wycisk, dlatego nie będę dokładaj swojej cegiełki.

- Daj to - wyciągam z jego palców zapalniczkę, a następnie sam ją odpalam, przykładając do końcówki papierosa. Nie mogę słuchać jego żalów oraz wiązanki przekleństw. Udaje się za pierwszym razem.

- Dzięki - zabiera przedmiot z mojej dłoni, chowając go głęboko w kieszeń. - Chociaż w dalszym ciągu nienawidzę jebanej zimy - zaciąga się papierosem, który okrutnie śmierdzi. Nie mam pojęcia, jak wytrzymywałem tym smrodzie za licealnych czasów. Podziwiam siebie, że miałem opór, aby codziennie wypalać kilka fajek, chociaż posiada to długą listę minusów.

- Wiem o tym, bo narzekasz każdego roku - wciskam ręce w kieszenie kurtki, aby ogrzać zziębłą skórę.

- Okej, więc gdzie idziemy jeść? Chińczyk, pizza?

- Chodźmy na coś wegańskiego - proponuję, szorując sportowymi butami po uniwersyteckim chodniku. - Nie mam ochoty na mięso.

- Spoko, ale ty płacisz - uśmiecha się łobuzersko, a ja przekręcam oczami. To było do przewidzenia. - Wegańskie żarcie jest drogie, a ja jestem spłukanym studentem, który nie pracuje i utrzymują go rodzice! Muszę jeszcze kupić prezenty! - tłumaczy się, wypuszczając dym na świeże powietrze, ale chmura zostaje szybko rozwiana przez chłodny podmuch wiatru.

- Odpłacisz się w naturze - żartuję, dźgając go łokciem w bok.

- To trochę gejowe...

Wybucham śmiechem, a Calum chichocze ze mną. Przemierzamy teren uniwersytetu żwawym krokiem. Słońce chowa się za chmurami, a wiatr nieustannie daje o sobie znać. Chłód przebiega po plecach oraz karku. Wymijamy innych studentów. Większość z nich wraca na dalsze zajęcia. Niektórzy w pośpiechu spalają papierosy, dokańczają kubki z kawą albo posiłki z pobliskich kawiarni lub barów. Uczniowie bardziej zaangażowani w szkołę, powtarzają notatki z ostatnich zajęć albo odrabiają prace domowe, aby zaliczyć kolejny semestr, którego koniec zbliża się wielkimi krokami.

Zbliżamy się do wyjścia z terenu uczelni. Niedaleko bramy wyjściowej dostrzegamy znajome sylwetki oraz czupryny.

- Chodź się przywitać - ciągnę za sobą bruneta, który kończy fajkę.

- Do twojego kochasia? - śmieje się głupio pod nosem.

- Nie?

- Jasne.

Z daleka rozpoznaję Luke'a Hemmingsa. Chłopak stoi wraz z Ashtonem. Rozmawiają we dwójkę. Luke ubrany jest w spodnie dresowe oraz cienką kurtkę z logiem firmy na piersi. Na jego ramionach zawisa plecak. Włosy są roztrzepane, a pod oczami widnieją sińce. Mogłoby się wydawać, że prezentuje się źle, ale przez moment zabiera dech w moich płucach, przyspieszając rytm serca.

Czy to normalnie? Sam nie wiem. Zacząłem na niego reagować w inny sposób niż powinienem. Nie mam pojęcia, jakie są przyczyny. Nie potrafię nad tym zapanować. Dzieje się to samoistnie. Często się za to karcę, ale jest to dosyć przyjemne uczucie, kiedy świat na ułamek sekundy zwalnia. Stanowi to króciutki, jeden moment. Potem wszystko wraca do normalnego funkcjonowania. Działa to niczym narkotyk. Odpływasz, żeby poczuć wypełnione płuca powietrzem i uderzenie serca o żebra. Mija sekunda, a świat uderza w ciebie ze zdwojoną siłą. Wtedy ulatnia się z ciebie cały tlen i znowu nie czujesz tętna. Wracasz do rzeczywistości, jakby nic się nie stało.

- Hejka - witamy się, kiedy znajdujemy się obok chłopców. Prześmiardliśmy tytoniem, który Hood zdążył wypalić, zanim do nich podeszliśmy.

Łapię z Luke'iem kontakt wzrokowy. Magnetyzuje się, kiedy obydwoje posyłamy sobie niewielkie uśmiechy. Zabija mnie jego piękno, chociaż wcale nie jest idealny. Dostrzegam niedoskonałości cery, nieogolony zarost oraz nieumyte włosy, jednak wcale to nie przeszkadza, aby lśnił niczym gwiazdka na niebie. A przynajmniej w moich oczach.

- Hej, już skończyliście? - zagaduje Irwin, mając usta rozciągnięte w szerokim uśmiechu, przy czym ukazuje dołeczki w policzkach. Blondyn jest ubrany w ciemne spodnie oraz skórzana kurtkę z kożuszkiem pod spodem. Wygląda zabójczo oraz z nutką seksapilu. W takim wydaniu sprawia, że gdybym chciał, poderwałbym go.

- Na szczęście tak, a wy? - odpowiada Calum, rozglądając się po obydwu mężczyznach przed nami. Nie mogę oderwać wzroku od Luke'a, który próbuje pozostać radosny, ale dostrzegam, że przychodzi mu to z trudem.

- Luke ucieka z filozofii, a ja idę jeszcze na zajęcia i wykład.

- Znowu uciekasz? - pytam Hemmingsa, śmiejąc się pod nosem.

- Wszyscy tutaj wiedzą, że moje stosunki z filozofią nie są dobre - odpowiada, wykrzywiając twarz w grymasie. - Pieprzony zapychacz - fuka, będąc wyraźnie zirytowanym wspomnieniem o tym nieszczęsnym przedmiocie.

- Chyba tylko Michael w naszym gronie miał piątkę z tego szatańskiego przedmiotu - odzywa się Hood.

- Jestem pewien, że Ashton miał przynajmniej czwórkę - zabieram głos z pewnością.

- Nie tym razem, stary - śmieje się wcześniej wspomniany, a jego śmiech przypomina chichot dzieciaka, chociaż ma dwadzieścia cztery lata na karku. - Przez filozofię o mały włos nie oblałem semestru. Lekcje ciągnęły się niczym flaki w oleju, a na dodatek gówno z nich wynosiłem, bo nic nie rozumiałem, a prace domowe zżynałem z internetu, chociaż nigdy nie były wystarczające na pozytywną ocenę.

- Niemożliwe.

- Wychodzi, że jesteś ulubieńcem diabła - żartuje, poprawiając loki na głowie, które niedawno przyciął, bo nie opadają mu na czoło.

- Okej, fajnie się gada, ale zaraz nam autobus ucieknie - przerywa Calum. - Więc...Na razie! - żegna się, ciągnąc mnie w stronę przystanku.

- Pa! - rzuca Luke z Ashtonem, kiedy się od nich oddalamy.

Luke'owi przyglądam się po raz ostatni. Jego smutnym oczom, które przypominają deszcz w jesienny wieczór. Kącikom ust, opadającym a dół, kiedy tylko zaczęliśmy iść. Zgarbionej postawie, wyrażającej zmęczenie. Włosom, które są oklapnięte. Twarzy bez życia, a na niej zszarzała cera, przypominająca pochmurne chmury nad naszymi głowami. Wygląda, jakby częściowo uszły z niego chęci do życia.

Łączy nasze spojrzenia po raz ostatni dzisiejszego dnia, kiedy ogląda się za siebie. Wysila się na uśmiech, który jest przepełniony bólem, ale mimo tego wygląda urodziwie. Oszałamia mnie.

~*~

Siedzimy w wegańskiej knajpie, jedząc burgery z soi oraz mnóstwem warzyw. Nie jest to wielki budynek, ale bardzo przytulny. W tle lecą piosenki POP. Wszystkie stoliki są pełne, a pracownicy mają wiele roboty w rękach.

Dochodzi godzina osiemnasta. W centrum handlowym spędziliśmy kilka godzin. Dołączyła do nas Jasmine, która zabrała nas do mnóstwa sklepów w poszukiwaniu trafionych prezentów dla rodziny Hood. Jej pomoc okazała się dobra, ale bardzo męcząca. Nie jestem przyzwyczajony do zakupów stacjonarnych, bo większość rzeczy zamawiam przez internet, ale nie żałuję. Przynajmniej spędziłem czas z przyjaciółmi, którego ostatnimi czasu mało przez pracowity okres na uczelniach.

- Słuchajcie, muszę was zapytać o zdanie - przemawia Rozdriguez, kiedy zajada się frytkami z batatów. Dziewczyna postawiła dzisiaj na bluzę z kapturem oraz spodnie dresowe, co przywraca wspomnienia z liceum, kiedy chodziła codziennie w takim ubiorze. - Jaką sukienkę mam założyć na piątek?

- Czarna mini to zawsze najlepsza opcja - odpowiadam, kiedy przełykam jedzenie.

- Ano - popiera Hood, pijąc drinka przez papierową słomkę. - Podkreśla twoją figurę.

- A może założę czerwoną? - opiera głowę o rękę. - Wiecie, świąteczny klimat i w ogóle.

- Jeśli mówisz o tej, którą założyłaś rok temu na naszą Wigilię to zdecydowanie nie - wyrażam zdanie, będąc wobec niej szczerym.

- Dlaczego?

- Spłaszcza cycki.

- Ugh, okej.

Zaczynamy rozmowę o nadchodzącym weekendzie, gdzie we trójkę pojawimy się na imprezie za pośrednictwem Luke'a. Domówki w bractwie w skromnym gronie są pożądane przez wiele studentów, jednak wyłącznie niektórzy dostają okazję, żeby w nich uczestniczyć. Nigdy mi na tym nie zależało, ale skoro dostałem zaproszenie to żal nie skorzystać.

Obydwoje są podekscytowani, ale nieprzesadnie. Zwyczajnie cieszą się z takiej okazji, bo otwiera im drzwi do nowych znajomości albo zaciśnięcia więzi z aktualnie znanymi osobami.

Wyciągam komórkę, gdzie przyszło mi kilka wiadomości. Odpisuję na część w nich, a w międzyczasie słyszę głos Caluma:

- Michael, co u Luke'a? Strasznie przybity ostatnio chodzi - odzywa się Calum, wyrywając mnie z letargu. - Odrzuciłeś go? Mam nadzieję, że nie, chociaż to bardzo prawdopodobne...

- Co? Nie - odpowiadam, kręcąc głową. - Po pierwsze: nie mam pojęcia, co się stało. Nie pytałem, a on nie jest skory do opowieści, więc nie naciskam. Nie chcę wpieprzać się namolnie w jego życie. Po drugie:nie kręcimy, więc nie jest to moja wina.

- Jak to nie kręcicie? - pyta Jasmine, zgrywając lekko oburzoną.

- Normalnie. Kolegujemy się.

- Nie kłam - rzuca, pakując kolejne frytki do jamy ustnej, mając zmarszczone brwi. - Jeśli jesteście kolegami to chyba z korzyściami.

- A może nie będziesz się wpieprzała w moje łóżko? - warczę, bo zaczyna wkraczać na teren, z którego nikomu się nie zwierzam, jeśli nie muszę albo nie wyrażam chęci.

Nie wstydzę się tego, że uprawiamy z Luke'iem regularny seks. Zwyczajnie nie mam ochoty angażować w to otoczenia. Jest to wyłącznie sprawa między nami, która nie potrzebuje żadnych świadków albo fanów. Nie odczuwam takiej potrzeby. I tak wiedzą bardzo wiele, co nie zawsze idzie mi na rękę. Tłumaczą mnie często uczuciami, co tylko denerwuję, bo nienawidzę tego tematu. Nie sądzę, że jestem w stanie kogoś pokochać. Kłóci się to z moją naturą.

- Okej, uspokójcie się - wtrąca się Calum, kiedy z blondynką piorunujemy siebie spojrzeniami. - Jeśli nastąpi wielka zmiana w relacjach Michaela, na pewno nas poinformuje. Nie złość się na niego.

- Nie chcę, aby którykolwiek z nich chodził ze złamanym sercem!

- Nie będziemy, bo nic się nie wydarzy...

- A co jeśli on się zakocha? Co wtedy zrobisz? Wiesz doskonale, że seks może wywołać u niego uczucia - przerywa moją wypowiedź. Wydaje się być zatroskana. Nie tylko o mnie, ale i o Luke'a. Jakby zdecydowanie wszedł w moje życie, chociaż nasz seks raczej wynika z nienawiści, która budzi pożądanie. Albo przynajmniej wmawiam to samemu sobie.

- Ale na razie nic się nie dzieje, a ja nie chcę o tym myśleć - oznajmiam. - Teraz jest dobrze i chcę skupić się na teraźniejszości, a nie odpływać w przyszłość.

Nastaje chwila ciszy. Na stoliku znajdują się puste naczynia. Kelnerka przychodzi, aby posprzątać i z wystawionym rachunkiem, za który płacę kartą, zgodnie z obietnicą. Jest lekkie napięcie ze względu na wcześniejszą intensywną wymianę zdań, którą podkręciły emocje.

- Odwieźć was? - pyta blondynka, przerywając milczenie. Jej głos jest cichszy oraz spokojniejszy, ale niespokojnie pociera dłońmi o uda.

- Proste, że tak - prycha Calum, podrywając się z siedzenia niczym strzała.

We trójkę wstajemy od stołu, zasuwając krzesełka. Chwytam kurtkę, aby założyć ją na ramiona wraz z plecakiem. Wychodzimy na zimne powietrze, które lekko szczypie w grzbiet nosa. Kierujemy się na parking, gdzie stoi auto Jasmine. Wsiadam na tył, zapinając pas bezpieczeństwa. Ciężko wzdycham, opierając głowę o wezgłówek.

Zaczynam myśleć o słowach Jasmine: „A co jeśli się zakocha?"

I szczerze?

Przeraziły mnie. Nie na żarty. Poczułem lęk, gdy to usłyszałem. Wydaje mi się, że nie jestem zdolny do miłości. Ani że ktoś mógłby mnie pokochać. Wydaje się to graniczyć z cudem. Głębokie uczucia są dla mnie surrealistyczne. Przez ciężką sytuację w życiu nastoletnim, nie potrafię się otwierać przed ludźmi. Chodzę raczej zamknięty w sobie ze swoimi uczuciami. Trzymam to głęboko w sercu, zamknięte na klucz. Boję się kogokolwiek wpuścić do środka, aby nie zranił mnie. Mam obawy przed cierpieniem, a miłość wiąże się z bólem, łzami, goryczą. Nie wiem, czy jestem gotowy na trochę poświęcenia. Ciekawi mnie relacja o podłożu romantycznym z kochaniem u podstaw, ale potrafiłabym tego dokonać? Jest to czarna dziura.

Wszyscy wokół wyzywają miłość, a gdy pojawia się w progu, przyjmują ją. Niekoniecznie tego pragną, ale nie potrafią sobie odmówić. Wiele mówi, że przychodzi bez zapowiedzi i wprasza się do życia, zmieniając egzystencję o sto osiemdziesiąt stopni. Myśl o takiej wizycie przydusza mnie. Obawiam się, że przegapiłbym to, raniąc kogoś albo samego siebie. Nie chcę chodzić przybity, wyssany z chęci do życia ani markotny. Nie wiem, czy jestem zdolny do zobowiązań. Związki wymagają pewnych rzeczy, które nie są łatwe. Wszystko to skomplikowane wzory, które przyprawiają o ból głowy. Wiele wzlotów i upadków. Łez szczęścia lub smutku. Momentów słabości albo ogromnej siły. Byciem gotowym do wszelkich poświęceń. Nawet wskokiem do samego centrum piekła.

Czy zasypianie w czyiś ramionach z uśmiechem, wdychając kogoś niepowtarzalny zapach, muskając skórę oraz czując żar w sercu, jest tyle warte?



__________

Dzisiaj trochę przejściowy rozdział, więc według mnie bez porywów, ale kolejny powinien być lepszy, chociaż nie wiem, kiedy się pojawi, bo zaczęła się szkoła i już mam zapowiedziane 4 sprawdziany z przedmiotów zawodowych, a gdzie jeszcze resztaXDDDD No ale postaram się, żeby wleciał najszybciej, jak to możliwe, abyście też nie musieli czekać

A jak u was szkółka?
Jeśli ktoś z was zmieniał, to jak wrażenia?
Piszcie, chętnie się dowiem, co tam u was!

Nie zapomnijcie o komentarzu i votes! <3

FajnaSosna xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top