T h i r t y T h r e e
Nigdy nie sądziłem, że zarwę nockę dla kogokolwiek, a szczególnie dla osoby, którą darzę miłością. Odkąd wkroczyłem w okres dojrzewania nie wierzyłem w głębokie uczucia. Były one nieznane. Nie rozumiałem, jak można się dla kogoś poświęcać, przeżywać jego emocje oraz wyciskać siódme poty, aby tylko sprawić radość na twarzy drugiego człowieka. Wyglądało to dla mnie sztuczne oraz przerysowanie. Potrafiłem mówić o miłości z pogardą, bo nie mogłem wytrzymać tego, że ludzie są gotowi rzucić wszystko, aby tylko zobaczyć ukochaną osobę. Wyglądało to na abstrakcję. Nie umiałem tego pojąć, bo zamknąłem się sam w sobie. Nawet przez chwilę przez głowę nie przeszła myśl, aby otworzyć się. Nie mogłem, nie potrafiłem, nie chciałem. Naoglądałem się samych złych przykładów miłości, więc pozostało jedynie zamienić się w bezuczuciowy kamień. Nie łaknąłem bezsilnych łez, głośnych wrzasków podczas kłótni ani bezlitosnego cierpienia. Domagałem się jedynie spokojnej egzystencji, bez zbędnych bodźców. Spokój, cisza, harmonia.
Och, jak bardzo się myliłem.
Wpadłem w zasadzki miłości oczywiście bez wcześniejszej zgody. Uderzyła we mnie z ogromną siłą. Wywróciła życie do góry nogami. Nie potrafiłem odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Myślałem, że jestem skończony. Widziałem jedynie ciemne scenariusze. Wypłakałem wiele, bo nagle moje serce nie należy wyłącznie do mnie. Wprosił się gość, z którym chcąc, nie chcąc, muszę podzielić się dostępnym miejscem. Właściwie to bardzo pragnąłem wyrządzić krzywdę sobie, jemu, nam. Ucieczka wydawała się idealnym wyjściem. Nie musiałbym roztrząsać sprawy, bo w teorii rozwiązałaby się sama, jednak czy na pewno? I to pytanie okazało się kluczowe, ponieważ zapomnienie o osobie, która zmieniła wszystko, jest niemożliwe. Pierwsze razy zapamiętuje się do końca życia. Zacząłem marzyć o amnezji.
Przyjąłem bardzo samolubne nastawienie, chociaż dotyczy to dwójki osób, jednak pojmuję to dopiero teraz, kiedy leżę na plażowym piasku w Malibu, jedynym źródłem światła jest księżyc w pełni, a Luke Hemmings z pasją opowiada o wydarzeniach minionego dnia.
Zachwycam się jego urodą, bo nigdy nie widziałem piękniejszego człowieka na Ziemi. Uwielbiam jego szczupłą oraz wysoką sylwetkę. Uwielbiam wielkie dłonie, długie palce. Uwielbiam smukłe nogi, ręce. Uwielbiam ramiona, na których odznaczają się mięśnie. Uwielbiam brzuch, chociaż odbiega od tych prezentowanych na plakatach, reklamujących bieliznę. Uwielbiam jasne kosmyki włosów, często niesforne, ale miękkie w dotyku. Uwielbiam niewielki, prosty, lekko zadarty nosek. Uwielbiam policzki, w których pojawiają się niewielkie dołeczki, kiedy jest radosny. Uwielbiam jego usta, smakujące słodkim miodem. Uwielbiam uśmiech, zmiękczający kolana. Uwielbiam zapachy perfum, mącących w głowie. Jednak przede wszystkim uwielbiam tęczówki, od których brakuje powietrza w płucach. Odzwierciedlają całą duszę; stanowią jej lustro. Błękit przypomina wody oceanu spokojnego, gdzie odnajduję niezmącony spokój. Z łatwością dostrzega się w nim emocje, które w sobie dusi. Pokazują się niczym na tacy.
Jednak wygląd nie gra pierwszych skrzypiec.
Jeszcze bardziej lubię jego charakter - otwartość, stanowczość, która płynnie zmienia się z uległością, szczerość, wierność, lojalność, ufność, pewność siebie. Nawet lubię go za negatywne cechy, czyli lenistwo, rozrzutność, nadmierna ciekawość, brak umiejętności gotowania, niezdarność oraz przeklęte suche żarty. Ale nie byłby człowiekiem, gdyby był idealny. Brak perfekcji to właśnie perfekcja.
Musieliśmy dotrzeć aż na Malibu o pierwsze w nocy, żebym zrozumiał, że marzę o życiu z Luke'iem Hemmingsem u boku.
Zakochałem się w nim po uszy. Serce krzyczy, abym wyznał swoje uczucia, bo zasługuje na wiedzę. Nie mogę być narcyzem, nosząc w sobie miłość do końca życia. Umarłbym nieszczęśliwy oraz zawiedziony, że nigdy nie zebrałem odwagi na wyznania. Wolę powiedzieć najgorszą prawdę niż okłamywać go w żywe oczy. Więcej bólu sprawia wciskanie nieprawdy niż ewentualne odrzucenie.
Roztopił lód wokół mego serca. Sięgnął po kluczyk na dnie, aby otworzyć skrzynkę z uczuciami. Wypuścił wszystko na zewnątrz, rozpoczynając chaos. Zapoznał mnie z wrażliwością, miłością, poświęceniem, zaufaniem. Powinienem być wdzięczny? Nie mam pojęcia. Przyszłość pokaże, zależnie od tego, jaką uzyskam odpowiedź dzisiejszego wieczoru, ponieważ ponownie właśnie podejmuję nieprzemyślaną decyzję, od której wszystko się zaczęło. Zataczam krąg historii.
- Luke? - unoszę się do pozycji siedzącej z sercem bijącym w szaleńczym tempie. Budzi się we mnie odwaga.
- Hm?
- Ja muszę tobie coś powiedzieć - sygnalizuję, kiedy siedzimy naprzeciwko siebie. W tle słychać szum morza, który zagłusza krew przepływająca przez żyłki w uszach.
- Co się stało? - głos jest miękki niczym jedwab. Spogląda na mnie oczętami, a jego wzrok pierwszy raz w życiu przytłacza.
Strach oblewa każdą cząsteczkę ciała. W klatce piersiowej odczuwam nieprzyjemny uścisk, wiążący głos w gardle. Całe podbrzusze spina się do granic możliwości. Nabieram ogromne wdechy w płuca, aby zaznać chwili spokoju. Dłonie zaczynają drżeć, więc oplatam nimi nogi. Układam głowę na kolanach. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Próbuję zagłuszyć niepotrzebne głosy w głowie. Słyszę hałas, chociaż wokół nas panuje niezmącona cisza. Ktoś zaciska dłoń wokół szyi, ale nie jest to fizyczna materia. Próbuję to przezwyciężyć. Tkwimy przez kilka sekund wpatrzeni w siebie, chociaż czas ciągnie się, jakby mijały godziny. Czuję każdy spięty mięsień, uderzenie serca oraz cząsteczki tlenu w oskrzelach.
- N-nie w-wiem, jak t-to p-powiedzieć - jąkam się, zaciskając palce na łydkach aż do zbladnięcia knykci. Ciężar uczucia spada na ramiona. Ciągnie go w dół grawitacja, a ja nie mogę nic z tym zrobić, więc coraz mocniej pętla zaciska się wokół gardła.
- Prosto z mostu, bez owijania w bawełnę - proponuje, pozostając cierpliwym oraz zatroskanym moim stanem, co widać w oczach. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Zastąpił go poważną mimiką. - Jest okej. Oddychaj, Michael - radzi z opanowaniem, którego mi brakuje.
Przymykam powieki na krótki moment. Płuca wypełniam powietrzem, które przesiąka morska bryza. Wyciszam każdą myśl. Stawiam gruby mur, oddzielający głowę, serce oraz ciało na trzy części. Skupiam się na jednej myśli. Pozbywam się sznura z szyi na ułamek sekundy. Oczyszczam się z toksyn. Na krótki moment staję się wolny od wszystkiego, co pozwala, żeby przez usta padło kilka słów, które właśnie zmieniają obieg wydarzeń:
- Zakochałem się w tobie, Luke.
Stres zjada od środka. Mam ochotę płakać, żeby wyzbyć z siebie ten stos negatywnych emocji, które powróciły niczym bumerang, jednak ze zdwojoną siłą, ponieważ Hemmings milczy. Patrzy wprost na mnie, kiedy znajduję się na skraju wytrzymałości. Zaciskam palce, aż do zbladnięcia knykci. Pozbyłem się ciężaru, jednak zastąpiła go chmura niepewności nad głową. Zwiększa się, kiedy chłopak nie przestaje świdrować mnie wzrokiem.
Ze wszystkich sił powstrzymuję siebie, aby nie wypuścić łez, które cisną się do oczu. Ostatnie dwa tygodnie były nieustannie przepełnione obawami, nie dającymi wytchnienia. Gdy przyszedł czas na prawdę, nie mogę się pozbierać, bo czuję się, jakby wewnątrz mnie wybuchł dynamit.
- Przepraszam, że spierdoliłem - tłumaczę się, łamiącym głosem, próbując ratować sytuację. - Nie chciałem tego, ale stało się to nagle...
- Niczego nie spierdoliłeś - przerywa Luke, łapiąc moją dłoń w swoją. Skostniałe palce odrywa od nóg, abym rozluźnił mięśnie. Ciepły dotyk powoduje elektryzujące prądy, przechodzące przez całą długość ramienia. - Zaskoczyłeś mnie, bo nigdy nie otwierasz, się a teraz deklarujesz swoją miłość do mnie i...Nie spodziewałem się tego - rozwija myśl, gładząc moją rękę w opiekuńczy sposób, kiedy dygoczę od nadmiaru emocji.
- Nie oczekuję, że odwzajemniasz moje uczucia.
- Zauroczyłem się w tobie, kiedy tylko zobaczyłem ciebie na ekranie komputera, ale dzięki, że zauważyłeś - żartuje, uśmiechając się pocieszająco. Zbliża się, a piasek zapada się pod jego ciężarem, kiedy siada bardzo blisko mnie. Dzielą nas jedynie centymetry. - Hej, nie płacz - dotyka wolną dłonią mojej twarzy, gdzie niekontrolowanie pojedyncza łza, spływa po policzku. Wysiadam psychicznie.
- S-schodzi ze mnie w-wszystko, co w s-sobie trzymałem - zacinam się, próbując nie rozpłakać się na dobre, bo właściwie dalej niczego nie wiem. W dalszym ciągu posiadam wiele pytań bez odpowiedzi.
- Domyślam się, że nie było to dla ciebie łatwe i jestem bardzo z ciebie dumny, wiesz? - chwali mnie, jeszcze bardziej zmniejszając między nami dystans. Obejmuje mnie od boku, przyciągając do siebie. Wciskam głowę w okolice jego obojczyków. Aromat resztek perfum przesiąka bluzę, którą jest okryty. Nie przestaje trzymać mojej dłoni, co dodaje otuchy oraz stanowi osobisty gest.
- Tak czujesz? - mówię cichutko, nie będąc zdolnym do głośniejszych rozmów. Zatapiam się w jego ramionach, jakby miały mnie ochronić od całego zła świata. Obawy odchodzą w zapomniane, kiedy czuję jego obecność oraz zapach.
- Boże, Michael, ty nawet nie wiesz, ile uczuć mnie przepełnia, kiedy jesteś obok mnie.
Intryguje mnie, dlatego marszczę brwi w niezrozumieniu.
- To znaczy?
- Zabrzmi to bardzo oklepanie, ale gdy na ciebie patrzę, jakoś łatwiej przychodzi życie. Widzę twoją twarz i nagle usta wykrzywiają się w uśmiechu, którego nie kontroluję. I codzienne czynności są lepsze, gdy jesteś obok. Chociażby zasypianie z tobą w jednym łóżku - opowiada, a serce rośnie w klatce piersiowej. Kącik ust unosi się w górę. Szare chmury ustępują miejsce dla promieni słonecznych, które rozświetlają przyszłość. Ciężary zastępuje ulga. Mogę unieść się nad ziemią klika centymetrów.
- Luke, ja nie mam pojęcia, czy jestem dla ciebie dobrą osobą - sugeruję, pociągając nosem. Mam mętlik w głowie. Błądzę po nieznanych ścierkach, próbując obrać odpowiedni kierunek.
- Dlaczego?
- Nie wiem, jak wygląda miłość.
- Nie zawsze jest kolorowo, jednak kiedy nadchodzą mroczne czasy, należy pamiętać o szczerych rozmowach, bo tylko one ratują z kryzysu.
- Boję się, że spieprzę wszystko - wyznaję, co przychodzi z trudem, ale muszę przekazać każdą informację oraz myśl, aby nie było niedomówień. Przecież szczerość to podstawa, więc muszę wziąć się w garść. Skoro łamię bariery, pójdę na całość. Nie pozostało nic innego. - Nie chcę cierpieć.
- Zawsze po burzy wychodzi słońce.
- Kurwa, kocham ciebie tak bardzo, że jestem gotów uwierzyć w każde słowo, które mówisz.
W odpowiedzi słyszę cichutki chichot. Luke puszcza dłoń, aby objąć mnie ciasno ramionami. Policzek przykłada do czubka głowy. Obydwoje wpatrujemy się w ocean, w którym odbija się światło księżyca.
Wyznanie miłości w tych warunkach okazuje się romantycznym doznaniem, chociaż wylałem kilka łez, a kolejne cisną się do oczu. Jestem rozdarty, chociaż chłopak odwzajemnia moje uczucia. Niezbyt dokładnie, ale zagwarantował, że dzieje się między nami coś więcej, co rozpala serce. Byłem przygotowany na najgorszy scenariusz, a rzeczywistość okazała się lepsza niż oczekiwałem.
Wtulam się w jego ciało, bo odczuwam bezpieczeństwo oraz miłość ogrzewającą od środka. Dotyk prowadzi do równowagi. Oddycham w rytm fal wód. Wsłuchuję się w ich szum, który stanowi piękną pieśń. Tkwimy w tej pozycji i pierwszy raz od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że wszystko ułoży się oraz będzie dobrze. Optymizm niepostrzeżenie wkrada się do umysłu, próbując rozładować nerwy. Puszczają, kiedy usta Luke'a składają krótki pocałunek na moim czole, skąd wcześniej zabrał kosmyki włosów.
Mógłbym przedłużyć ten moment w nieskończoność. Jestem wyciszony. Klimat wokół stanowi największy czynnik chwili wytchnienia. Świat przestaje istnieć. Liczy się wyłącznie aura wokół nas. Nie ma tutaj żadnych fajerwerków, ale nie potrzeba ich, aby czuć się bardzo dobrze. Nie liczy się miejsce ani czas. Liczą się wyłącznie ludzie, którzy z nami są.
Nie potrzeba poematów, aby wyznać uczucia. Zaczynam rozumieć, że Luke pokazywał wszystko poprzez zachowanie - przypomnienia o zapięciu pasów, pytania o samopoczucie oraz troskliwe spojrzenia lub dotyk. Nawet teraz ukazuje, ile znaczę dla niego, chociaż tkwimy w komfortowej ciszy, ale mówi to więcej niż tysiąc słów.
Jednak mimo tych pięknych chwil oraz wypowiedzi w dalszym ciągu posiadam obawy. Nigdy wcześniej nie byłem w prawdziwym związku, więc właściwie nie mam zielonego pojęcia o relacjach miłosnych, chociaż niedawno okazało się, że z przyjaźnią również niezbyt dobrze sobie radziłem. Wniosek jest taki, że relacje międzyludzkie stanowią dla mnie wyzwanie. Nie mam pojęcia, czy wyjdziemy obydwoje na tym dobrze. Będę starał się ze wszystkich sił, ale niczego nie mogę być pewien w stu procentach. Nie chcę ranić Luke'a ani siebie, więc przyłożę się do tego, jak do niczego innego. Zależy mi jego szczęściu.
- Michael?
- Hm?
- Czy twoja migrena to była wymówka?
- Ugh, tak - przyznaję się do kłamstw. - Przepraszam, przepłakałem całą noc oraz dzień. Nie chciałem ciebie widzieć, bo byłem bardzo zły na siebie - tłumaczę się, aby rozjaśnić sytuację, w której znajdowałem się.
- Dlaczego?
- Bo na Hollywood zrozumiałem, że zakochałem się.
- Jezu, myślałem, że żałujesz tego, co się tam stało - odpiera. - Bałem się, że coś zrobiłem nie tak i chodziłem cały dzień zdenerwowany, bo odpisałeś, żebym do ciebie nie przychodził, a nigdy nie odmawiałeś i...Cholera, teraz ma to sens.
- Czułem się jak kompletne gówno. Zaszyłem się u Jasmine na cały dzień pod kołdrą, dopóki nie wyciągnęła mnie siłą i nie zawiozła do domu, gdzie całą noc płakałem w poduszkę, słuchając Lany Del Rey.
- Rozumiem, spokojnie. Miałeś do tego prawo, skoro nigdy wcześniej nie byłeś w związku, a przykład miłości w domu daleko odbiegał od ideału. Dla ciebie to istna katastrofa.
- Apokalipsa - komentuję. - A ty byłeś w związku? Nigdy nie mówiłeś o tym - zadaję ciekawskie pytania.
- Pierwszego chłopaka na poważnie miałem w ostatniej klasie liceum - opowiada. - Byliśmy ze sobą rok, jednak ja poszedłem na płatne praktyki do firmy rodziców, a on wyleciał na studia na Florydę, więc drogi rozeszły się. Związek nie wytrzymał tego.
- Nie chcę, abyśmy tak skończyli.
- Jeśli kiedykolwiek zechcesz wylecieć z Kalifornii, nie zatrzymam ciebie, jednak nie gwarantuję, że nie polecę za tobą nawet na koniec świata.
Lepiej zakochać się nie mogłem.
__________
Chwila szczerości
Rozdział mam napisany oraz sprawdzony od piątku, ale tak bardzo nie chce rozstawać się z tą książką, że przedłużyłam termin publikacji aż do dzisiaj
Autentycznie jest mi przykro, że zostały tylko 2 rozdziały + epilog, chociaż intensywnie rozmyślam nad bonusem, na który mam pomysł, jednak nie wiem, czy będzie pasował ogólnie do całej fabuły, więc zobaczymy, jak to wyjdzie
Raczej nie będę publikowała niczego do świąt, więc już teraz życzę wam wesołych świąt. Przede wszystkim, aby były one zdrowe i udało się spędzić czas w gronie najbliższych. Żyjemy aktualnie w bardzo ciężkim czasach, więc nie zapomnijcie o obostrzeniach oraz bezpieczeństwie, bo jak my nie zadbamy o to, nikt za nas tego nie zrobi. Życzę oczywiście jeszcze dobrego barszczu oraz pierogów i bogatego mikołaja <3
Komentujcie i zostawcie votes! <3
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top