F i v e t e e n
Zatrzymuję grę, odkładając kontroler od konsoli na kanapę. Ze stolika biorę brudny talerz ze sztućcami, podnosząc się z miejsca. Przechodzę do kuchni, gdzie naczynia wrzucam do pustego zlewu. Sięgam po telefon leżący na blacie, z którego niedawno wydobył się dźwięk powiadomienia. Odblokowuję urządzenie, odłączając je od ładowarki. Dostrzegam, że ktoś odpowiedział na moją relację na instagramie, czyli zdjęcie przedstawiające grę oraz fragment obiadu, który wyjątkowo przyozdobiłem. Dopadają mnie momenty, kiedy lubię dzielić się głupotami ze swojego życia w internecie.
lukehemmings: Mogę wpaść i pograć z tobą? XD
Marszczę brwi, zdezorientowany oraz zaskoczony. Wpatruję się w ekran komórki, nie mając pojęcia, co mogę odpowiedzieć. Jest niedzielne popołudnie, gdzie nie robię niczego produktywnego. Wstałem o późnej godzinie, założyłem najluźniejsze ciuchy z szafy i nie goliłem się z przekonaniem, że odpocznę po całym tygodniu, grając w gry lub oglądając seriale.
Nie oszukujmy się - ja i moja relacja z Luke'iem jest dziwna oraz pokręcona. Z jednej strony wydaje się dobrym znajomym, a z drugiej strony stanowi obcego człowieka. Tworzy mętlik w głowie. Ciągle zastanawiam się, w którą stronę poprowadzimy naszą znajomość. On wydaje wyraźne znaki, że chciałby czegoś więcej, jednak nie jestem w stanie podarować mu wiele. Nie szukam związków ani miłości, chociaż podczas gorszych dni brakuje tej drugiej połówki, której mógłbym się wyżalić, wycałować i przespać noc u jej boku, jednak wszystko mija wraz z nastaniem poranka. Moglibyśmy pozostać najwyżej przyjaciółmi z całkiem zabawną historią, którą opowiadalibyśmy znajomym oraz wnukom.
Zagryzam wargę, pogrążając się w intensywnych przemyśleniach. W głowie przewijają się najróżniejsze scenariusze, więc rozpatruję je na czynniki pierwsze.
Podejmuję spontaniczną (beznadziejną) decyzję, wywołując klawiaturę oraz pisząc krótką wiadomość:
michaelclifford: wpadaj
~*~
Nie czekałem długo, bo Luke zawitał w moim progu pół godziny później. Ubrany w spodnie dresowe oraz bluzę z kapturem niewiele różnił się ode mnie, jednak mimo wygodnego oraz luźnego stroju, wyczułem, że użył perfum, jednak o lżejszym oraz orzeźwiającym zapachu. Aromat kojarzy się z wodami oceanu oraz lodem.
Na początku czułem się niezręcznie. Nie wiedziałem, o czym możemy rozmawiać, ale Luke wyszedł z inicjatywą rozpoczęcia rozmowy, ratując nasze tyłki od krępującej ciszy. Rozgościł się w domu, co ani trochę mi nie przeszkadza. Właściwie lubię, kiedy ludzie czują się swobodnie w moich czterech kątach.
Zaproponowałem mu jedzenie, jednak odmówił, twierdząc, że nie jest głodny. Więc jedynie wyciągnąłem dla nas CocaColę z lodówki, którą postawiłem na stoliku. Z braku laku zaczęliśmy grać w...Minecrafta.
- Luke, pozbieraj trochę drewna, musimy skończyć ten domek przed nocą - polecam chłopakowi, kiedy przerabiam surowce na szkło, z którego robię prowizoryczne okna. Rozpoczęliśmy grę na nowym zapisie, więc najpierw musimy zaliczyć podstawy, aby ruszyć dalej. - Nie mam ochoty znowu użerać się z potworami - dodaję.
Obydwoje zajmujemy pozycje półleżące, wpatrując się w telewizor, podzielony na dwa ekrany. W dłoniach trzymamy kontrolery, a nasze ramiona dzieli kilka centymetrów. Odczuwam jego fizyczną obecność, ponieważ zdarza nam się zetknąć kolana albo łokcie. Wtedy przechodzą przeze mnie prądy, świadczące o moim pożądaniu. Nie opuszcza ono mojego ciała, co powoli dołuje i posuwa do skrajnych myśli. Bardzo nieodpowiednich myśli. Nawet w tym momencie kilka z nich przewija się w mojej głowie, a ja się karcę, próbując poświecić uwagę grze dla dzieciaków. Okazuje się to trudne, kiedy mam go na wyciągnięcie ręki. Chciałbym czasami zajrzeć do jego głowy, aby zobaczyć, czy on identycznie reaguje na mnie. Może jestem przewrażliwiony, bo dawno nie posiadałem partnera? Luke jest naprawdę przystojnym chłopakiem, który bardzo dobrze całuje i wysyła jednoznaczne sygnały, więc...może mógłbym to wykorzystać? Czy upustem pragnień pozbyłbym się ich?
- Mamy łóżka, więc możemy iść spać - sugeruje, biegnąc postacią w stronę lasu, skąd wycina ciemnobrązowe drewno, z którego robimy prowizoryczną chatkę, aby przetrwać najbliższe kilka dni w grze.
- Mamy spać bez dachu nad głową? - pytam, wstawiając szkło w dziury domku, gdzie zostawiłem miejsce na okna.
- Pod gołym niebem, romantycznie - wybucham śmiechem na jego stwierdzenie. - A jak spadnie deszcz to będziemy się w nim całować, niczym we wszystkich komediach romantycznych - dodaje, uśmiechając się lekko.
- Mhm - mruczę, poprawiając się na kanapie. W wyniku moich przemieszczeń, stykamy się ramionami, co jest całkiem...przyjazne. Odczuwam wysoką temperaturę jego ciała, która kontrastuje z moją, powodując reakcje skóry na dotyk. Znowu atakują mnie niegrzeczne scenariusze w głowie, w których gramy pierwszoplanowe role. Aż przechodzą mnie spazmy gorąca, kiedy tylko wspominam smak jego ust. Clifford, opanuj się! - Tylko nie stawiaj swojego łóżka obok mojego, bo to gejowe - żartuję, kończąc swoją pracę. - Szybciej z tym drewnem, słońce już zaszło - poganiam go, stawiając kilka pochodni wewnątrz domku, aby nie było ciemno. Rozmawiając z nim, odganiam swoje intencje.
- Sam sobie będziesz łaził po drewno następnym razem - zrzędzi, biegnąc w moim kierunku. W grze nastała noc, a wraz z nią potwory.
- Nie obrażaj się, księciuniu - przedrzeźniam go, porządkując skrzynkę, w której znajduje się wiele przydatnych oraz mniej przydatnych rzeczy. I wtedy obydwoje słyszymy wybuch Creepera z głośników, a na ekranie Luke'a pojawia się komunikat o śmierci. - Żartujesz sobie, kurwa, ze mnie? - przemawiam, zachowując w głosie nutę podniosłości oraz złości, co powoduje chichot u chłopaka.
- Ups? - nie powstrzymuje rozbawienia, które przechodzi na mnie, chociaż próbuję utrzymać poważny wyraz twarzy.
Znajdujemy się naprawdę niedaleko siebie. Zapada chwila ciszy, kiedy łączymy nasze spojrzenia. W tle słyszę dźwięki z gry. Rośnie między nami znajome, seksualne napięcie. Gęstnieje w powietrzu, które staje się duszne. Wirują wokół nas jego cząsteczki. Ciężko zapanować na instynktem, budzącym się we wnętrzu. Palą się wszystkie czerwone lampki, ostrzegając o zagrożeniu. Mózg przyspieszył rytm pracy, przyprawiając o ból głowy. A my patrzymy na siebie z ogniem wypisanym w oczach. Ciężko oddychamy, nie mogąc oderwać wzroku od drugiej osoby. Zaciskam zęby na wardze, zerkając na jego wargi. Lekko rozwarte, jakby kusiły, aby ich posmakować. Ciężko przełykam ślinę, bijąc się myślami w głowie.
Nie wytrzymuję. Pękam. Potrzebuję upustu emocji, które się we mnie kumulują. Puszczam stery, pozwalając losowi pokierować moim życiem. Odmawiam modlitwę, aby niczego nie spieprzyć, bo stąpam po grząskim gruncie. Balansuje na granicach, ślepo słuchając serca, które zagłusza zdrowy rozsądek. Nieustannie popełniam ten sam błąd. Może liczę na inne zakończenie? W barwach tęczy? Cóż, niemożliwe, jednak nadzieja matką głupich, prawda?
Niespodziewanie przerzucam nogę przez jego biodra, siadając na jego udach. Lewą dłonią opieram się o kanapę, a prawą wplatam w jego miękkie włosy, żeby przyciągnąć go bliżej. Łącze nasze spragnione usta, których starcie się przypomina zetknięcie się ognia oraz wody.
Jego dłonie spoczywają na moich biodrach. Początkowo zaskoczony nie odwzajemnia moich pocałunków, jednak szybko opamiętuje się. Całujemy się w sposób namiętny, zachłanny, szybki. A przede wszystkim będąc trzeźwym, co psuje wszelkie teorie o głupich pomysłach, będąc pijanym. Wystarczy tylko odrobina odwagi, wymieszanej z pewnością siebie i pragnieniem - voilà.
Dotyk jest gorący, wręcz parzący. Nie mówię wyłącznie o dłoniach, błądzących po ciele, ale o wszelkich kawałkach skóry, którymi się stykamy. Żar przesiąka mnie od stóp do głów, zabierając ostatnie resztki rozumu. Jeśli jest to ciepło od przedsionka piekła, mogę zostać tutaj na zawsze.
Palcami ciągnę kosmyki włosów, odchylając jego głowę w tył. Przez pocałunek odczuwam łobuzerski uśmiech, a on zachęca do dalszych działań, jakbym miał sobie i jemu coś udowodnić. Napieram na niego ciężarem ciała ze strachu, że ucieknie albo zaprzestanie działań, chociaż zażarcie prowadzimy walkę języków w naszych jamach ustnych. Przygryzam jego wargę, aby wybić go z rytmu, co przynosi oczekiwane skutki, kiedy zdobywam dominację w naszej bitwie. Wtedy on podwija materiał mojej koszulki, żeby dotknąć chłodnej skóry na bokach, jednak w dalszym ciągu prowadzę taniec, nawet jeśli zmienia on muzykę. Nie poddaję się łatwo.
Wielkie dłonie błądzą po fakturze mojego ciała. Muskają brzuch, talię, boki oraz plecy. Nie może zdecydować się, gdzie je pozostawić. Próbuje mnie rozproszyć, lecz na marne. Odwdzięczam mu się ruchem bioder w okolicach krocza. Ocieram się o uda, penisa i podbrzusze. W zamian słyszę stękniecie, które napawa mnie upojeniem.
Przerywam nasz pocałunek. Spoglądam na jego twarz, która zaróżowiła się. Uśmiecha się lekko, patrząc na mnie zza mgły. Odwzajemniam gest, a następnie przywieram ustami do jego szyi, gdzie zasysam skórę. On nie przestaje pieścić mojego ciała.
Chemia wokół zatacza coraz gęstsze koła, przysuwając nas do siebie. Podsyca do kolejnych ruchów. Nie potrzebujemy słów, żeby znać potrzeby drugiego. Ona szepcze do uszu, abyśmy oddali się jej, a pokaże nam dobre rzeczy w mniemaniu odczuć. Nie sprzeciwiam się, ponieważ to już smakuje cholernie apetycznie. Jakbym zlizywały słodkie napoje z nagrzanej skóry.
Dłońmi sunie ku górze, odsłaniając coraz więcej mojej skóry. Robi to w sposób flegmatyczny. Swoją niecierpliwość przemieniam w kolejne krwiaki w okolicach jego obojczyków. Ciężki wydech słyszę niedaleko ucha. Odrywam się od niego niespodziewanie, zrzucając z siebie bluzę. Ląduje ona gdzieś prawdopodobnie na podłodze. Cera reaguje na zimno powietrza, gęsia skórką, którą zapewne wyczuwa pod opuszkami palców. Nie czekam i podciągam jego bluzę w górę. Robię to w pospiesznym tempie, całkowicie inaczej niż on. Przemawia przeze mnie niepohamowana żądza. Nie panuję nad sobą w pełni. Wyczuwam spięte mięśnie, sterczące brodawki oraz ciepło temperatury ciała. Ubranie wyrzucam daleko od nas. Półnadzy powracamy do pocałunków.
Gdy stykamy się klatkami piersiowymi oraz dotykamy siebie dłońmi, cały drżę od bodźców. W tym momencie zaczynam mieć trudności z utrzymaniem skupienia, więc niechlujnie oddaję pocałunki. Przepełnia mnie niecierpliwość.
- Chodź do sypialni - mruczę między muśnięciami, nieustannie czując rozgrzane palce na bokach, które trzymają mnie w żelaznym uścisku.
- Trzymaj się - radzi, przesuwając dłonie na moje pośladki. Zaciska na nich palce, więc przygryzam jego wargę. Zarzucam ręce na kark, przylegając do ciepłego ciała.
Unosi mnie, podnosząc się z kanapy. Obcałowuję jego policzki, oblane czerwienią. Kieruje się w stronę pokoju, do którego drzwi są połowicznie otwarte. Dostrzegam napięte mięśnie ramion, tworzące łagodne kształty na rękach. Nie wygląda, jakby podniesienie ciała dorosłego mężczyzny przynosiło mu trudności, a do chudych osób nie należę.
Układa mnie na materacu łóżka. Opiera ręce po obydwu stronach mojej głowy. Przejmuje kontrolę. Zdejmuję nogi z jego bioder, jednak rozsuwając je, żeby mógł zbliżyć się. Obydwoje jesteśmy podnieceni, o czym świadczą erekcje w spodniach, wystające spod materiału spodni dresowych. Nie pamiętam, kiedy we mnie rozlewało się tyle żaru. Języki ognia muskają każdy fragment skóry, który jest obcałowywany przez chłopaka. Zostawia po sobie ślady w postaci krwistoczerwonych malinek. Wyrywa mi się krótki jęk, kiedy unoszę biodra, dotykając nawzajem naszych kroczy.
Morze pocałunków zostaje wylane na moje ciało. Rozkoszuję się chwilą przyjemności, czując coraz większy uścisk w bokserkach. Oddychanie przychodzi z trudem, serce przyspiesza tętno, adrenalina płynie w żyłach. Łamiemy zasady, co podsyca gęstą atmosferę. Zapominam o wszelkiej moralności. Nawet nie próbuje się opamiętać, ponieważ czuję spuchnięte wargi na swoich, które inicjują kolejne mokre pocałunki.
Przekręcam go na plecy, ponownie dominując. Przez kilka długich sekund całujemy się, ponieważ Luke nie pozwala oderwać ust chociaż na chwilę. Zasadniczo popycham go na pościel, kiedy próbuje podnieść się za mną do siadu. Schodzę z jego bioder, czując pod sobą twardego członka. Krótkim ruchem pozbywam go spodni, a przede mną okazuje się jedynie materiał bokserek, dzielący od jego penisa.
Dzisiejszej niedzieli klękam przez Luke'iem Hemmingsem, a nie w kościele.
Wręcz zrywam bieliznę z ciała. Luke patrzy na mnie, opierając się łokciami o materac. Oczęta błyszczą, kiedy dłonią oplatam jego przyrodzenie i zaczynam poruszać w górę oraz w dół. Zaciska zęby na dolnej wardze, powstrzymując jęki rozkoszy.
Zgrzeszyłem po raz pierwszy.
I nie ostatni.
Obserwuję twarz chłopaka. On patrzy wprost na mnie. Wewnątrz wrzę z podniecenia, widząc wypisane prośby w jego tęczówkach. Patrzy na mnie z pożądaniem. Jakby miał zaraz zapalić się żywym ogniem. Bawię się jego cierpliwością przyspieszając oraz zwalniając ruchy. Ciężko oddycha.
Mija kilka minut, a wtedy językiem przejeżdżam po całej długości jego przyrodzenia. W zamian dostaję gardłowy jęk, który mile pieści uszy oraz wzmacnia erekcję. Robię to z finezją. Pieszczę trzon. Brudne słowa cisną się na jego język, ale powstrzymuje się, co doskonale widzę. Uśmiecham się półgębkiem, patrząc na stan w jakim się znajduje. Dotykam główki członka, a to powoduje kolejne pomruki.
- Michael... - głęboki, zachrypnięty głos odbija się od ścian pokoju, kiedy masturbuję go dłonią i łechtam języczkiem.
Mijają kolejne sekundy, kiedy decyduję się włożyć penisa do ust. Luke czując wilgoć, unosi biodra. Mam go głęboko w gardle, co powoduje zakrztuszenie się oraz łzy stające w oczodołach. Prawdopodobnie nie słyszy tego, ani nie widzi, więc odsuwam lekko głowę, żeby złapać powietrze. Po szybkim doprowadzeniu siebie do porządku, zasysam policzki. Atakuję go kolejnymi spazmami przyjemności, dostając w zamian niekontrolowane stęki. Wargi są rozchylone, oczy przymknięte, a twarz wykrzywiona w błogostanie. Odczuwam satysfakcję, więc nie przerywam czynności.
Nie pozwalam mu dojść, więc wyciągam go z jamy ustnej. Wycieram twarz wierzchem dłoni z śliny. Łapię powietrze, czując jego niedosyt. Podnoszę się z klęczek, ściągając z siebie warstwy ubrań. Obydwoje znajdujemy się w pomieszczeniu nadzy. Przychodzi mi to z łatwością, co powinno niepokoić. Luke bezwstydnie lustruje moją sylwetkę. Jego oczy świecą się niczym ogniki, kiedy łącze nasze usta w krótkim, ale intensywnym pocałunku.
- Musisz mnie rozciągnąć - informuję między muśnięciami. Kładę się na materacu obok chłopaka. Pasja rozpycha mnie od środka. Ekscytacja spróbowania zakazanego owocu penetruje podbrzusze.
- Ja? - pyta, podnoszą się z poprzedniej pozycji. Poprawia moją pozycję na łóżku, żeby mieć ułatwione zadanie, które zrzuciłem na jego barki.
- Nie, Święty Mikołaj - prycham, przekręcam oczami. - Lubrykant i gumki są pod łóżkiem - oznajmiam, czekając na chłopaka w gorączce.
- Nawet w takich chwilach humor cię nie opuszcza? - chichocze, grzebiąc pod meblem. Wyciąga stamtąd plastikową buteleczkę ze środkiem oraz paczkę nowych prezerwatyw. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- W szczególności w takich chwilach - uśmiecham się, kiedy nakłada maź na palec, a następnie powoli wsuwa go we mnie.
Przyciągam go do siebie w pocałunku. Całuję go, a on powoli dokłada kolejne palce, poruszając nimi w regularnym rytmie. Drżę z powodu symulacji. Pomruki zagłuszam jego miodowymi ustami. Dłonie wplatam we włosy, które bez empatii ciągnę za końcówki.
Jestem kurewsko podniecony. Nie pamiętam, kiedy ostatnio pożądałem. A w szczególności w tak mocny sposób. Ja wręcz go błagam, aby zaspokoił moje potrzeby, które wybudził. Nie mam pojęcia, kiedy ostatnio uprawiałem seks. Nie czułem pragnienia. Wręcz omijałem go. W pracy zobaczyłem wielu masturbujących się mężczyzn, aby przestało robić to na mnie wrażenie. Zapomniałem o tym uczuciu w dolnych partiach ciała. Gorąca w narządach rozrodczych, podbrzuszu i policzkach.
I nagle pojawił się Luke Hemmings, budząc we mnie istną bestię.
Kilkanaście pocałunków oraz malinek później, mając w sobie trzy skrzyżowane palce, zarządzam:
- Wejdź we mnie.
Luke nie waha się. Wyciąga swoje palce. Sięga po zafoliowany kartonik. Wyciąga stamtąd jedną paczuszkę, którą sprawnie roztwiera. Nakłada zabezpieczenie na swojego członka. Nalewa więcej lubrykanta, aby nie sprawić mi bólu.
Pochyla się nad moim ciałem. Leżę pod nim, mając rozszerzone nogi. Wchodzi we mnie do końca, pieszcząc punkt G. Wyginam kręgosłup w łuk, czując go w sobie. Ciężko wypuszczam powietrze z ust, zaciskając dłoń na pościeli. Czuję, że zaczynam płonąć ogniem. Języki muskają całe ciało. Są dreszczami i gęsia skórką. Przyjemnością, penetrującą dolne partie brzucha. Głosem, wygrywającym się z gardła. Wirującym obrazem. Przymkniętymi powiekami. Spiętym mięśniami. Brudnymi myślami. Roztrzepanymi włosami. Potem na ciele. Namiętnymi pocałunkami. Kolejnymi krwiakami na skórze. Nadchodzącym orgazmem.
Zatracamy się w czasie, przyjemności, nagości. Delektuję się jego ciałem, ustami, dotykiem. Nie potrafię się powstrzymać przed kolejnymi pieszczotami. Mam ochotę na więcej i więcej. Gdzieś wewnątrz słyszę głos rozsądku, jednak jęki zagłuszają go. Grzeszę bez opamiętania. Będę tego żałował, jednak potem. Aktualnie zaspokajam żądzę, której wydaje się przybywać, a nie ubywać.
Nie jest to delikatny seks. To dosyć intensywny, mocny stosunek. Przepełniony brudnymi słowami, zadrapaniami na plecach, siniakami. Można byłoby rzec, że wręcz brutalny, jednak zdecydowanie przyjemny. Uwielbiam, kiedy Luke przygryza moją skórę, wbija palce w biodra i przykuwa do materaca. Ulegam mu, nawet nie próbując walczyć o dominację. Oddaję się całkowicie, gotów na wszystko.
- Luke... - jęczę. Chłopak doszedł przede mną w prezerwatywę, jednak nie zaprzestaje pieszczot, próbując zaprowadzić mnie na szczyt, chociaż ciężko oddycha i zapewne przez emocje brakuje mu sił.
- Słucham cię - mruczy niedaleko mojego ucha, zagryzając jego płatek. Porusza się we mnie leniwie, ale głęboko. Mam spięte mięśnie oraz w krótkich odstępach czasowych nabieram powietrza w płuca.
- Szybciej - mówię, ściśle oplatając jego biodra swoimi nogami, aby znajdował się bliżej. - Proszę - dodaję, a potem obcałowuję jego szyję, którą nade mną nastawia.
Przyspiesza ruchy. Prawą ręką sięga do mojego penisa, wokół którego zaciska palce. Zaczyna poruszać dłonią w rytm pchnięć, wywołując u mnie kolejne stęki. Tym posunięciem skutecznie doprowadza mnie do orgazmu.
Wpijam paznokcie w jego skórę na plecach. Wyginam ciało, kiedy gorąc roznosi się po podbrzuszu. Dreszcze przechodzą przez ciało. Nie hamuje słów, które wypływają spomiędzy warg. Płonę. Od stóp do głów. Otula mnie ogień. Nie przestaje się żarzyć przez długi czas. Spinam wszystkie mięśnie do granic możliwości, aby powoli się rozluźnić. Mam przymknięte oczy, ponieważ nie wytrzymuję emocji, wypełniających organizm. Wypieki przyozdabiają policzki intensywną czerwienią. Jestem więcej niż spełniony. Jakbym sięgnął dłonią kawałka kosmosu.
Luke kładzie się obok mnie. Obydwoje dyszymy, próbując dojść do siebie. Jesteśmy spoceni, włosy rozczochrane, czerwoni na twarzach. Całkowicie pozbawieni sił.
Emocje wgniatają mnie w materac. Rozkładają mnie. Czuję, że rozsypuję się na małe kawałeczki. W głowie mam milion, a zarazem zero myśli. Jestem rozerwany między zdobywaniem szczytu, a byciu u jego nóg. Zatrzymałem się między niebem i ziemią.
- Podasz mi chusteczki? Muszę się wytrzeć - przemawiam do Luke'a, nie potrafiąc się podnieść z miejsca. Całkowicie wyprany ze wszystkiego; moralności, rozterek, energii.
- Masz - wyciąga rękę do szafki i rzuca tekturowe opakowanie w moją stronę. Łapię je sprawnie w dłonie, jednak wymaga to ode mnie ostatnich resztek werwy.
- Dzięki, chociaż dalej ciebie nienawidzę - śmieję się, wyciągając chusteczkę z opakowania, aby wytrzeć swój brzuch z białych plam.
- Nawzajem.
Pozbawieni wstydu.
Kocham sposób, w jaki wykrzykuje moje imię.
__________
Kto pomyślałby, że gra w Minecrafta może zakończyć się w ten sposób? XDDD
Mam nadzieję, że wam się podobał (a znając życie tak XD), ponieważ drugi raz w życiu opisuję homoseksualny stosunek. Uwaga, leci spojler - zapewne to nieostatni taki rozdział, więc szykujcie się na więcej.
Zostawcie komentarze i votes! <3
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top