> LIV <

Jin POV

Świetnie się bawiliśmy. Byłem bardzo wdzięczny chłopakom, że pomogli mi zorganizować dla niej niespodziankę. Podeszli do tego pomysłu bardzo entuzjastycznie. Powiedzieli, że wszystkim się zajmą a ja mam się nie martwić i w odpowiednim momencie udawać, że nic nie wiem. Wszystko wyszło idealnie. Uśmiech jakim Wiki nas obdarzała podczas przyjęcia był bezcennym widokiem. Moje serce topniało na ten obrazek. I jeszcze te 'Oppa'. Czekałem na nie zdaje mi się latami, a tu proszę ni stąd ni zowąd te słodkie jedno słowo wyszło z ust Wiki. Mało na zawał ze szczęścia nie padłem.

Minęło już trochę czasu, zjedliśmy i wypiliśmy cała masę alkoholu. Kook'ie nawet się trochę wstawił wypitym piwem. Wybaczcie mi wszyscy święci, Mamo i Tato Kook'a, menadżerze i wytwórnio, że na to pozwoliłem. Ale do jutrzejszego lotu powinien wytrzeźwieć i obejść się bez problemu.

Korzystając z okazji, że Wiki jest w łazience postanowiłem podziękować chłopakom.

- Chłopcy dziękuję za pomoc. Niespodzianka udała się po całości. Wiki jest przeszczęśliwa. - powiedziałem.

- Hyung, nie masz za co dziękować. Wiki noona jest taka wspaniałe, że chcieliśmy coś dla niej zrobić. Jej urodziny tylko ułatwiły nam zadanie. - powiedział NamJoon.

- Hyung, muszę o coś zapytać. - zaczął YoonGi.

- Słucham. - spojrzałem na niego.

- Bo menadżer nam coś powiedział. - spojrzał na mnie niepewnie - Kiedy do nas wracasz?

- Jak to wracam? - zapytałem zdziwiony.

- Menadżer powiedział, że jesteś już zdrowy. To znaczy twoja noga.

- To prawda. Ale nie myślałem nad powrotem jeszcze. Chcę dokończyć studia i sama myśl nad powrotem na scenę trochę mnie przeraża.

- Hyung , nie chodzi tylko o to, prawda? - zapytał JiMin.

- Chodzi o Noonę? Nie pozwala ci wracać? - podłapał Hopi.

- Ona nawet o tym nie wie.

- Jak to? - zdziwił się NamJoon - Hyung, dlaczego jej nie powiedziałeś. Przecież to taka wspaniała wiadomość.

- Chciałbym wrócić. Do kraju, rodziny, do was. Ale nie chce się z nią rozstawać. Boje się, że sobie bez niej nie poradzę. A gdyby o tym wiedziała na pewno by nalegała na mój wyjazd. Nie chcę jej stracić.

- Hyung, noona na pewno wszystko zrozumie i będzie chciała twojego dobra. Nie masz się czego bać. My ci pomożemy. - powiedział Tae.

- Chłopcy nie...

Nie dokończyłem, bo do pokoju wróciła uśmiechnięta Wiki. Jednak coś się w niej zmieniło. W jej oczach nie było tych wesołych iskierek.

- Coś się stało? – zapytałem, gdy usiadła obok mnie.

- Nie. Dlaczego miałoby. - odpowiedziała i sztucznie się uśmiechnęła.

Chciałem wziąć ja za rękę, ale w tym momencie Wiki podniosła się aby sięgnąć po butelkę piwa. Wiem, że zrobiła to specjalnie. Jednak postanowiłem porozmawiać z nią na osobności i na trzeźwo. Wiki zwinnie otworzyła butelkę otwieraczem i pociągnęła spory łyk.

Z niepokojem patrzyłem jak dziewczyna coraz bardziej się upija, wznosząc toast za toastem. Chłopakom nic nie będzie tak myślę, ale co jak ją dopadnie jutro kac. Nie chce żeby bolała ją głowa.

- Kochanie może już starczy.

Chciałem delikatnie odebrać jej butelkę. Już jakąś piąta. Odtrąciła moja dłoń i wymamrotała coś niezrozumiałego. Maknae line już dawno się pospali. A NamJoon i YoonGi ostatkiem sił dotrzymywali jej towarzystwa w piciu.

****

Rano chłopaki mieli kaca mordercę. Najgorzej znosił go YoonGi, wisiał nad sedesem i zwracał wczorajsze przekąski. Resztę tylko bolała głowa. Menadżer spojrzał tylko na nich i machnął ręką. Czyżby staruszek zaczął im trochę odpuszczać? Kiedyś już darłby japę.

- Noona, jakim cudem nic ci nie jest? - spytał YoonGi połykając tabletki na kaca.

- YoonGi, mamy w Polsce mocniejsze trunki niż piwo. Mocną głowę dziedziczy się w genach. - uśmiechnęła się.

Także byłem zaskoczony, że nic jej nie jest, ale z drugiej strony mi ulżyło. Podchodziłem do każdego z nich kolejno i podawałem tabletki i wodę. Nie chciałem się z nich śmiać, ale widok ich cierpiętniczych twarzy jednak mnie bawił.

Przez to, że nie mogliśmy się szybko pożegnać chłopaki o mało co nie spóźnili się na lotnisko i samolot. Ponownie uroniliśmy kilka łez i obiecaliśmy sobie częsty kontakt. BTS tak pokochało Wiki, że przez te ich wszystkie uściski stałem się zazdrosny i chciałem się ich szybko pozbyć. Nie mogliśmy odstawić się na Chopina z tego samego powodu dlaczego nie odebraliśmy ich w dniu przylotu.

- Noona! - zawołał Hopi stojąc już w drzwiach.

- Tak. - Wiktoria odwróciła się do niego uśmiechnięta.

- Ten mocny trunek o którym mówiłaś to co to? Chciałbym kiedyś go spróbować.

- Nie chcesz. Uwierz mi. - powiedziałem szybko. Bałem się, że jak będę to nieumiejętnie pić to jeszcze się zatrują.

- Napiszę Ci. Kupicie w bezcłowym. - poszła po kartkę i długopis - Tylko po pierwsze: nie pokazujecie menadżerowi że macie. I po drugie: pijecie w małych ilościach. Leczniczo a nie nałogowo. - pouczyła go zanim podała mu kartkę.

- Obiecuję Noona. - cmoknął ją szczęśliwy w policzek i zniknął.

Z okien pokoju widzieliśmy ich odjeżdżający wan.

- Wiki, musimy pogadać.

Odwróciłem się do niej. Nadal patrzyła w okno za dawno już niewidocznym samochodem. Unikałam mojego spojrzenia. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy i szybko chciałem to wyjaśnić.

- Później. Teraz pójdę się umyć i musimy się spakować. Za kilka godzin także wyjeżdżamy.

To powiedziawszy zniknęła za drzwiami łazienki.

Wiktoria POV

Nie byłam gotowa na rozmowę z nim. Było mi przykro, że nie powiedział mi o swojej zdrowej już nodze i obawach, które obecnie nim targają. Miał rację, że nalegałabym na jego wyjazd. Widzę, że tęskni za rodziną i Koreą. Proste, że nie będę go tu trzymać. Nasz związek może się rozpaść w każdej chwili. Więzi z rodziną i chłopakami są trwałe i nie może o nich zapomnieć. Ponownie postanowiłam udawać, że nic nie wiem, żeby było mu łatwiej. Poczekam, aż sam zechce mi powiedzieć. Mimo, że nie znamy się za długo, to wystarczająco, żeby Jin zauważył zmianę w moim zachowaniu. Jakkolwiek próbuję ukryć swoje uczucia i zachować poker face, to wszystko zdradzają moje oczy.

Perfidnie uciekłam do łazienki. W pomieszczeniu oparłam się o drzwi, po których po chwili się zsunęłam i usiadłam na podłodze. Przyciągnęłam kolana do piersi i oplotłam je ramionami. Na samą myśl przed rozstaniem z nim robi się smutno i wilgotnieją mi oczy. Nie chcę, żeby widział jak płaczę. Będzie próbował mówić, że wszystko będzie dobrze, że nigdzie się nie wybiera. Jeśli by mógł zostać w Polsce i też to uczynił dla mnie, wiem że w pewnym momencie zacząłby tego żałować. Nie chcę być przyczyną jego nieszczęścia. Jeśli wróci do Korei, będzie miał wokół siebie ludzi za którymi tęsknił, wpadnie w wir pracy i pogoni za swoimi marzeniami, to szybko o mnie zapomni. Jestem tego pewna.

- Dobra Wiki, bierz się w garść! – powiedziałam do samej siebie.

Otarłam łzy, które się jednak wydostały i wstałam z podłogi. Szybko się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Nie mam czasu na rozpacz. Trzeba się ogarnąć i za kilka godzin wrócić do rzeczywistości i studenckiego życia w Białymstoku.

****************
Witam Wszystkich!
Rozdział miał być jutro, ale się strasznie nudziłam, więc jest dzisiaj :)

Miłego czytania!

Read, vote, comment!
Enjoy! :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top