ciento cincuenta y tres
Ze skrzydeł opadają mi pióra
A po policzkach płyną łzy
Mimo to nadzieja i tak ulatuje
Ucieka niczym balon w niebo
Szczęście chce wyjść z klatki ptaszka
Ale smutek mu nie pozwala
Pilnuje klatki jak głodny kot
Mam ochotę krzyczeć, coś rozwalić
Ale jedyne co potrafię to się kulić
Upadam coraz niżej i niżej
Ptaszkowi podcięto skrzydła
Nie wzniesie się już w chmury
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top